„Czułam się, jakbym była małym dzieckiem, które inni chcą nauczyć pływać, więc wrzucają mnie po prostu do wody i mówią »płyń«. Nie umiem, ale się staram”. Oto historia Alisy z Ukrainy, która opowiada o tym, jak doświadczenie uchodźcze zmusiło ją do tego, by dorosnąć z dnia na dzień.
Pamiętacie opowieść o Alicji i jej przygodach w Krainie Czarów? Historie dzieci i nastolatków, których doświadczyła wojna, mają niewiele wspólnego z bajką. Bo w młodym wieku musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wojna zastała Alisę w domu.
Najdłuższa podróż w życiu
„24 lutego obudziłam się o 5 rano, żeby przygotować się do sprawdzianu z fizyki. Później stwierdziłam, że raczej i tak pójdzie mi dobrze i wróciłam do łóżka Przez dłuższą chwilę nie sprawdzałam mediów społecznościowych. O 5:44 do mojego pokoju weszła mama i powiedziała: »zaczęło się, bombardują nas, ubieraj się«. Dopiero, jak cała rodzina była ubrana i przygotowana, zaczęliśmy myśleć, co robić dalej. Zapytałam tatę, czy ja w ogóle dziś pójdę do szkoły”.
Dziewczyna opowiada, że jeszcze przed wojną wiedziała, że w razie inwazji chciałaby wyjechać. „Bardzo ważne było dla mnie, żeby czuć się bezpiecznie” – mówi. Jej rodzina była innego zdania, Alisa słyszała „nie, lepiej nie wyjeżdżać”. Kilka dni później, gdy zaczęły pojawiać się wiadomości o tym, że wojsko rosyjskie zbliża się do Dniepra, w którym mieszkała Alisa z bliskimi, rodzina zdecydowali się jednak na wyjazd. „Wyjechałam z mamą, siostrą i jej synem. Tata został w Dnieprze. Nie przepuściliby go przez granicę. Pożegnanie z rodziną jest moim najgorszym wspomnieniem”.
Jak sama wspomina, podróż była długa, a nikt nie wiedział, dokąd jechać. Droga zajęła 48 godzin, później męczące oczekiwanie na granicy. Na szczęście matce Alisy udało się skontaktować z jej kolegą ze studiów, który chętnie ugościł ich w domu w Krakowie. 8 marca wcześnie rano rodzina dotarła do miejsca, gdzie poczuła się bezpiecznie.
Mały świat
Chcąc znaleźć mieszkanie, w którym będzie można zostać dłużej, dziewczyna wraz z bliskimi udała się na dworzec. A nocleg zawdzięczają małemu siostrzeńcowi Alisy, zafascynowanemu ruchomymi schodami. To właśnie podczas jazdy w jedną i w drugą stronę na schodach spotkali kobietę, która udzieliła im noclegu.
Ostatecznie po pewnym czasie mama Alisy wraz z siostrą i synem zdecydowali się na powrót do Ukrainy. Młoda dziewczyna wolała zostać w Polsce. Zdawała sobie jednak sprawę z trudności, jakie może napotkać podczas samotnego pobytu w obcym kraju. Bała się jednak wracać.
17-letnia Alisa została sama w Krakowie. „Rodzice chcieli mnie umieścić w prywatnym akademiku, ale to się nie udało, później szukałam pokoju do wynajęcia. Wtedy moja mama znalazła informacje o Punkcie Pomocy Salam Lab przy Radziwiłłowskiej 3. Udałam się tam, aby uzyskać wsparcie w organizacji nowego życia w Krakowie. W związku z tym, że byłam nieletnia, organizacja musiała dopełnić wszelkich formalności, by mi pomóc. Czekając, pomyślałam, dlaczego siedzę i nic nie robię. Podeszłam i zapytałam koordynatorów, czy mogę w jakiś sposób pomóc. Tak zostałam wolontariuszką działu mieszkań przy Radziwiłłowskiej 3. Działałam przez trzy miesiące i do dziś mam plakietkę z moim imieniem i nazwiskiem, która wisi na ścianie na pamiątkę.
Radziwiłłowska stała się moim małym światem, który jest mi potrzebny i ja jestem w nim potrzebna” – śmieje się Alisa.
Własne cztery ściany
Udało się też znaleźć odpowiednie mieszkanie dla Alisy. „Byłam taka szczęśliwa. Moja mama była spokojna, że jestem bezpieczna i mam gdzie mieszkać” – wspomina.
Na pytanie o samodzielne życie bez rodziców w dużym mieście Alisa mówi: „czułam się, jakbym była małym dzieckiem, które inni chcą nauczyć pływać, więc wrzucają mnie po prostu do wody i mówią »płyń«. A ja nie umiem, ale się staram.
Ale lubię przebywać w samotności. Oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że miejsce, w którym przebywa moja rodzina jest oddalone nie o kilka minut, ale o kilka dni drogi. Tęsknię. Na początku większość czasu spędzałam na wolontariacie na R3. Ta społeczność stała się dla mnie bardzo ważna. To, że byłam częścią takiej inicjatywy, ratowało mnie. Często o tym rozmawialiśmy w Punkcie Pomocy, że to doświadczenie jest wyjątkowe, że to coś niepowtarzalnego, co zdarza się raz na milion. Zaczęłam też prowadzić spotkania językowe z angielskiego, gdzie przydała się moja wiedza” – wspomina.
Kluczowym momentem dla Alisy stało się wsparcie naszej psycholożki, która pomogła jej w drodze do zaakceptowania tego, co zmieniło się w jej życiu.
Miłość do Krakowa
Jak sama mówi, bardzo tęskni dziś za Krakowem, gdzie spędziła kilka pierwszych miesięcy po wybuchu wojny. „To Kraków kocham najbardziej. Planuję wycieczkę do ulubionego miasta, jak tylko zrobi się cieplej. Brakuje mi wszystkiego: krakowskich plantów, rynku, rzeczy, których robiłam, Radziwiłłowskiej. Myślę o tym cały czas. To zdecydowanie moje miasto” – uśmiecha się.
Obecnie Alisa jest studentką Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku biotechnologia. Wolny czas spędza w laboratorium. „Okres przed studiami był dość chaotyczny, teraz jest stabilnie, studiuję, mam tu znajomych. Chcę skupić się na studiach”.
Alisa przyznaje, że lubi wspominać życie w Ukrainie przed wojną. Gdy wracam do tych chwil, jest mi lżej”. Dziewczyna ma nadzieję, że w wakacje uda jej się odwiedzić ojczyznę i dom. Marzy jej się, by spędzić noc w swoim pokoju, który sama urządziła.
Jak sama zauważa, jej dorosłość zaczęła się szybciej, ale jest dumna z siebie i swojego rozwoju. Alisa, trzymamy kciuki!
Valeriia Buchak – Polko-Ukrainka, do niedawna koordynatorka zakwaterowania w Punkcie Pomocy „Radziwiłłowska 3”, dziś członkini działu medialnego Salam Lab.