Buntowniczki i ich Afganistan. Ludwika Włodek o prawach kobiet


„Jestem załamana i wstrząśnięta ciszą, z jaką świat przyjmuje to, jak talibowie łamią najbardziej podstawowe prawa człowieka” – mówi Roda, Afganka. W sierpniu ubiegłego roku wszystko się zmieniło. Dziś niewiele już mówi się o tym, co dzieje się z Afgańczykami i Afgankami w kraju rządzonym przez talibów. Wtedy pojawia się Ludwika Włodek i jej „Buntowniczki z Afganistanu”. Autorka robi krótką lekcję z historii Afganistanu oraz oddaje głos tym najbardziej wykluczonym – afgańskim kobietom. Kobietom, które 15 sierpnia 2021 roku straciły wszystko, o co walczyły, ale nie zamierzają się poddać

Bardzo czekałam na tę książkę. Momentami odnosiłam jednak wrażenie, że jest chaotyczna, a autorka po prostu spisuje swoje przypadkowe refleksje na temat Afganistanu i poznanych Afganek. Łapałam się na tym, że jedynie przebiegłam wzrokiem po niektórych stronach. Jednak bardzo cieszę się, że dzięki Ludwice Włodek mogłam poznać tyle wyjątkowych kobiet. Kobiet, dla których w jeden dzień skończyło się wszystko, co było dla nich ważne i okupione latami wyrzeczeń. Bo „Afganistan nie rozpieszcza swoich dzieci, zwłaszcza swoich córek. One miały już tyle trudnych momentów w życiu, że nawet nie wiem, który można uznać za najtrudniejszy”.

Buntowniczki w Afganistanie

W „Buntowniczkach z Afganistanu” poznajemy silne i niezależne kobiety. Afganki. Parasto, Gaisu, Sahro, Mitra, Munaza, Mahbuba, Farchunde, Roda, Limo, Fariho, Homejro. Polityczki, aktywistki, reżyserki, nauczycielki, feministki. Część z nich wyjechała, inne postanowiły zostać. Wszystkie łączy jedno: pragnienie wolności. I chęć przeżycia.

Spędziły swoje najpiękniejsze lata, budując lepszą przyszłość dla Afganistanu. Choć udało im się zostać parlamentarzystkami, ministrami, działaczkami, nie mogły same wynająć mieszkania. Parasto, która długo i ciężko pracowała na swoją pozycję, aby podpisać umowę najmu, na spotkanie musiała przyjść z mężem.

„Nieważne, że jest od niej dziesięć lat młodszy, mniej od niej zarabiał i generalnie był od niej mniej znany i poważany. Nie publikował na Facebooku zdjęć z konferencji z prezydentem i ministrami, do pracy, w odróżnieniu od Parasto, nie jeździł zbrojoną, terenową toyotą z kierowcą, a rozklekotaną osobówką, która zresztą też nie należała do niego. Liczyło się to, że był mężczyzną i dzięki temu, w oczach właściciela mieszkania, odpowiednią osobą do podpisania umowy najmu” – podsumowuje Ludwika Włodek.

Czytamy też o Gaisu, która podczas swoich zaręczyn miała 6 lat i była zbyt mała, aby cokolwiek zrozumieć. „Siedziała po turecku i cieszyła się, gdy zaproszeni na uroczystość krewni obrzucali ją słodyczami i pieniędzmi, za które zamierzała sobie kupić jeszcze więcej słodyczy”. Poznajemy też historię 27-letniej Farchunde, wierzącej kobiety, która została skatowana przez tłum rozwścieczonych mężczyzn za rzekome bluźnierstwo.

Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie

W obliczu rosnącej migracji ludności spowodowanej zmianami klimatycznymi, konfliktami zbrojnymi i czystkami etnicznymi, zapewnienie dostępu do rzetelnych informacji staje się kluczowym wyzwaniem. Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów, bez wpływu korporacji czy powiązań politycznych.

Jesteśmy całkowicie niezależni, a nasza egzystencja zależy od Twojego wsparcia. Każda złotówka pomaga nam kontynuować misję dostarczania rzetelnych informacji. Twój wkład to klucz do naszej niezależności.

Nie sposób wspomnieć tu o wszystkich bohaterkach. Jednak w pamięć zapadła mi najbardziej historia Homejro. Podczas jednej z urządzanych przez talibów rewizji, na kobietę zwrócił uwagę ich komendant. Jej rodzina postanowiła znaleźć dla dziewczyny innego męża możliwie jak najszybciej, wiedząc, że to jedyny sposób, aby Homejro nie stała się żoną taliba. Niedługo po ślubie nowy mąż, Faromarz, zabrał dziewczynę do Iranu. Była szczęśliwa. Ukończyła szkołę, poszła na studia, udzielała się społecznie, zrobiła doktorat. Homejro stała się uznaną pisarką. Na emigracji mogła robić wszystko to, co w Afganistanie dla kobiet było nieosiągalne. Wtedy czar prysł. 

Jej mąż postanowił wrócić do Afganistanu, gdzie ambicje i niezależność żony zaczęły mu przeszkadzać. Postanowił ożenić się po raz drugi.

„Kobiety są definiowane najpierw przez to, kto jest ich ojcem, a potem przez to, kto jest ich synem. Kiedy ich mąż bierze sobie drugą lub kolejną żonę, kobiety w rodzinie stają się liczebnikami porządkowymi. Pierwsza, druga, trzecia…” – pisze Ludwika Włodek.

Opowiada o tym, jak mąż Homejro rozwiódł się z nią za pomocą… komunikatora. Odebrał jej wszystko: syna, dom, majątek, godne życie, honor. Siła i determinacja kobiety pozwoliły jej na to, by ponownie zawalczyć o siebie. Proces sądowy Homejro i jej męża stał się sensacją w całym Afganistanie. Homejro wygrała.

Afganistan w pigułce

Inne Afganki też wygrywają. Walczą o swoją wolność z najbliższymi i całym społeczeństwem. Choć płacą za to najwyższą cenę, pokazują, że kobieca solidarność potrafi zdziałać cuda. Kobiety w całym Afganistanie, bez względu na to, skąd pochodzą, domagają się swoich praw na swój własny sposób. 

Dziś buntowniczki spotyka jednak więcej przeszkód niż kiedykolwiek. Tracą wszystko, co udało im się wywalczyć. 15 sierpnia 2021 roku oznaczał koniec ich marzeń o własnej wolności, ale i o nowoczesnym państwie. Teraz nie mogą się uczyć i pracować, często są jedynymi żywicielkami rodziny. Część z nich nie wie, czy dożyje jutra: wiele aktywistek i aktywistów znalazło się na liście do odstrzału. „Wszystkie moje marzenia legły w gruzach. Talibowie pozbawili mnie przyszłości” – podsumowuje Munaza, jedna z bohaterek.

Ludwika Włodek pisze o cenie, jaką Afganki muszą płacić za swoją niezależność.

Chcesz poznać bliżej buntowniczki z Afganistanu? Zacznij od Salimy Mazari, gubernatorki jednego z afgańskich dystryktów >>>

„Buntowniczki z Afganistanu” to także krótka lekcja historii i Afganistan w pigułce. To podstawy wiedzy o islamie i afgańskiej kulturze. Autorka opowiada o walce o dostęp do edukacji, kolejnych przewrotach i nowych rządach, wojnie z Sowietami, podziałach etnicznych, pojawieniu się talibów i przejęciu przez nich władzy. O drakońskich porządkach, jakie wprowadzili oraz walce obywateli i obywatelek o wolność czy swoje prawa. O tym, że po 2001 roku Afganistan nie zmienił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Obok imion kolejnych buntowniczek, śledzimy też imiona kolejnych władców, czytamy o nowych reformach, a następnie krokach zrobionych w tył.

„Buntowniczki z Afganistanu” to też lekcja empatii. Ludwika Włodek pokazuje, że poza szerokością geograficzną, nic nas nie różni od osób z Afganistanu. Opowiada o tym, jak świętowała, imprezowała, płakała z Afgankami i Afgańczykami. Wspomina o uchodźczyni z Afganistanu, która boi się, że jedyna praca, jaką znajdzie, to praca fizyczna. Opowiada o dzieciach osób uchodźczych, które traktują ewakuację jako przygodę, nie rozumiejąc, co dla ich rodziców oznacza nagły wyjazd. 12-letnia Żole wrzuca na Instagram kadry z nowego warszawskiego życia. „Dla niej ten wyjazd to błogosławieństwo. Wyrośnie na szczęśliwą dziewczynę, a potem kobietę. Wszystko, przez co przeszła jej matka i ciotki, dla niej będzie tylko egzotyczną opowieścią z dalekiego kraju”. Nieważne, gdzie się urodziliśmy. Tak samo czujemy, boimy się i marzymy.

Przyjaciele i przyjaciółki

Ludwika Włodek po raz pierwszy do Afganistanu pojechała późną wiosną 2008 roku. Nie spodziewała się, że zobaczy duże miasta, rozwijające się afgańskie społeczeństwo obywatelskie, niezależne media i eleganckie miejsca. To w Kabulu dowiedziała się, jak działa telefon BlackBerry. „W tym czasie pracownicy Gazety Wyborczej, która wysłała mnie do Afganistanu, mieli tylko stare nokie, na których łączyło się przez internet po wpisaniu adresu w wąski pasek wyszukiwarki. Wysłanie zwykłego maila było szczytem niewygody”.

Tam poznała przyjaciół i przyjaciółki na całe życie.

Nie spodziewała się, że gdy wyjeżdżała z Afganistanu, wszystko się zmieni. Nie wiedziała, że kilka miesięcy później, 15 sierpnia, obudzą ją wiadomości od jej afgańskich znajomych. „Nikt nie nauczył mnie, co odpowiada się komuś, kto właśnie stracił wszystko, co kochał, wszystko, co stanowiło o tym, kim jest” – pisze Ludwika Włodek. Komuś, kto nie wie, czy samolot ewakuacyjny będzie za kilka godzin czy kilka dni. I czy w ogóle przyleci. Autorka nie była w Afganistanie, gdy upadł Kabul. Jednak te wydarzenia były także dla niej osobistym dramatem.

Niedosyt

„Nie przeżyłam tego koszmaru, nie widziałam na własne oczy tych rozgrywających się na lotnisku dantejskich scen, małych dzieci podawanych przez mur obcym żołnierzom, ludzi brodzących po pas w ściekach, byle tylko dostać się na właściwą stronę, z której już zabierają do bezpiecznego świata”. Wspomina za to, jak zobaczyła swoich afgańskich przyjaciół i przyjaciółki już Polsce, przez bramę ośrodka dla cudzoziemców w Lininie. Właśnie ta część książki podobała mi się najbardziej. Żałowałam, że to ostatnie strony reportażu. Ale to właśnie te strony pozostawiły we mnie uczucie niedosytu.

„Chciałabym kiedyś wrócić do Afganistanu, usiąść w cieniu drzew, na dziedzińcu naszego domu, pić herbatę w jednej z kawiarni w centrum miasta i rozmawiać o sztuce z przyjaciółmi. Nie wiem, czy taki dzień nastanie. Na pewno jednak nie będzie to możliwe, jeśli wspólnota międzynarodowa w końcu nie zwróci uwagi na popełniane przez talibów zbrodnie i zapomni o mieszkańcach Afganistanu, mieszkańcach tęskniących za wolnością” – mówi Roda, jedna z bohaterek książki. Tego im życzę. Aby Afganki i Afgańczycy mogli znów poczuć, że Afganistan to ich dom i miejsce, gdzie mogą być wolni. Życzę im też na pewno tego, aby świat o nich nie zapomniał. I mam nadzieję, że książka Ludwiki Włodek „Buntowniczki z Afganistanu” przypomni, że tysiące kilometrów stąd, w kraju rządzonym przez talibów, żyją ludzie tacy sami, jak my. Przeczytajcie „Buntowniczki…”, aby lepiej poznać Afganistan.

Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej, bądź z nami podczas rozmowy na żywo z autorką „Buntowniczek…” 4 maja na naszym FB. Z Ludwiką Włodek porozmawia Karol Wilczyński.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem W.A.B.

Zdjęcie: Julia Parkot.



Najnowsze publikacje