Co się stanie, gdy przyjmiesz do siebie gościa? Recenzja książki „Gość” Ariane Koch 

fot. Karol Grygoruk


„Odkąd pojawił się gość, cały dom ma rozmiar malutkiego pokoiku.

Tak w ogóle, odkąd pojawił się gość, rzeczy są przeważnie mniejsze, w tym pieniądze na koncie i pomidor w lodówce, którego nikt nie chce zjeść. (…)

Odkąd pojawił się gość, rośliny rosną jak szalone na wszystkich balkonach poza moim i owocują, nawet te, które z reguły tego nie robią.

Odkąd pojawił się gość, chodzę ulicami i mamroczę wściekle pod nosem.

Odkąd pojawił się gość, ludzie na ulicy rzucają mi krzywe spojrzenia.

Odkąd pojawił się gość, nie ma we mnie żadnej radości i nie mam już przyjaciół. (…)

Odkąd pojawił się gość, nie ma we mnie miłości do nikogo – poza jego osobą”.

Ariane Koch, „Gość”, tłum. Zofia Sucharska, Wydawnictwo Drzazgi, Okoniny 2022, s. 184.

„Gość”

To fragment najnowszej powieści Ariane Koch, laureatki Szwajcarskiej Nagrody Literackiej, która tym tytułem debiutuje w formie prozatorskiej. „Gość” to pierwszoosobowa opowieść kobiety, która przyjmuje do swojego domu nieznajomego mężczyznę mówiącego obcym językiem. Przybysza, który znalazł się w małym miasteczku u podnóża dostojnej góry. O tej dwójce wiemy bardzo niewiele, nie znamy ich imion jak i nazwy miejscowości, w której rozgrywa się akcja. Z narracji bohaterki dowiadujemy się natomiast o relacji, jaka tworzy się między nią a gościem. Jest to więź ambiwalentna, w której pojawia się zarówno czułość, jak i niechęć. To też relacja władzy i podporządkowania.

Oblicza gościnności

Gość pojawia się w życiu narratorki jeszcze zanim przyjmie go ona do dziesięciopokojowej posiadłości, której dogląda w imieniu swojego rodzeństwa. Jak pisał filozof Bernhard Waldenfels, spotkanie z Obcym zaczyna się już od jego dostrzeżenia. To ono poprzedza identyfikację i poznanie, dlatego też kobieta obserwuje przybysza. W tej parabolicznej historii co rusz pojawiają się tropy filozoficzne. 

„Przyjęłam gościa, bo życie stało się nudne, bo na ścianach pojawiły się nitki kurzu, bo ktoś musiał je usunąć i zjeść warzywa z lodówki, które inaczej by się zepsuły. Gość zajął się tym wszystkim bez mrugnięcia okiem. Proszę go, by wyczyścił wszystkie słoiki bez wyjątku, rozwiesił wyprane sportowe skarpety i zdrapał resztki wosku z podłogi. Gość z niezwykłą zaciętością wydłubuje ziarna kaszy gryczanej ze szczelin w parkiecie”. Bohaterka snując swoją narrację jest do bólu szczera, często traktuje nowego lokatora jak służącego (nazywa go nawet „przedmiotem naukowego eksperymentu”). Równocześnie przywiązuje się do niego i darzy pewnego rodzaju uczuciem. Współlokatorzy nawiązują porozumienie mimo braku wspólnego języka: „być może wydawało się nam, że wyczytaliśmy swoje historie z oczu”.

Ujarzmienie

Książka zadaje trudne pytania o to, czym jest zadomowienie i gościnność. Czy ofiarujący pomoc zawsze kierują się szlachetnymi pobudkami? Jakie korzyści czerpią z bycia uczynnym? Jak wygląda współbytowanie z nieznajomą osobą? Kto nad kim ma władzę? W „Gościu” bohaterka stara się ujarzmić przybysza, próbuje tworzyć zasady koegzystencji, często zachowuje władczą pozycję. Z kolei on zaczyna władać jej myślami, co dobitnie podkreśla ten fragment: „pod żadnym pozorem nie wolno mi zasnąć. Zwycięstwo snu będzie jego zwycięstwem. Gość wyciągnie mnie wówczas z łóżka na dwór, położy na śniegu i pozwoli mi zamarznąć, po czym tygodniami będzie się żywił moim ciałem i krwią”.

Ten surrealistyczny opis obaw kobiety ukazuje nieuzasadnione i oparte często na stereotypach lęki, jakie towarzyszą też wielu ludziom w stosunku do migrantów: zabiorą nam miejsca pracy, zrobią nam krzywdę, ich kultura zdominuje naszą. Książka pokazuje bolesne i trudne oblicza doświadczenia współzamieszkiwania. Doświadczenia, które było, jest i będzie naszym udziałem po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. 

Wypowiedzieć siebie

Gość obezwładnia narratorkę na tyle, że staje się dla niej pretekstem, by na nowo przemyśleć siebie i swoje życie. Tytułowym gościem może być więc też i ona. Bo to kobieta zdaje się być jakby obca we własnym domu, który kiedyś przejmie jej rodzina. Nie czuje się też dobrze w swoim miasteczku. Mówi: „Choć zawsze nosiłam się z myślą o wyprowadzce, nigdy nie opuściłam tego miejsca. Całe życie myślę i mówię o odejściu, ale wciąż tutaj jestem. Jestem najstarszą skamieliną i nienawidzę tej mieściny tak bardzo, że zemszczę się na niej, pozostając na miejscu, choć cały czas zachowuję się tak, jakbym miała się wyprowadzić.”

Ariane Koch podążając śladami filozofa Inności Emmanuela Lévinasa pokazuje, że definicja Ja powstaje w spotkaniu z Nie-Ja, czyli z Innym. Narracja jest odpowiedzią na pojawienie się Innego, a konfrontacja z innością wymaga przemyślenia siebie na nowo. Dzięki gościowi bohaterka podejmuje decyzję, która wcześniej była dla niej zbyt trudna do realizacji. To Inny uświadamia jej, w jaki sposób nie chce już dłużej żyć.

Europa od nowa

Nie będę Was okłamywać – powieść nie jest wciągająca, a wywołuje specyficzne odczucie niepokoju, które w miarę rozwoju lektury tylko się pogłębia. To książka pełna niedopowiedzeń, gdzie motywacje bohaterów nie zawsze są jasne. „Gość” jest jak uwierająca nas drzazga (czyżby dlatego powieść wydało wydawnictwo Drzazgi?). W ogromnym domu bohaterki odczuwamy duchotę, a przestrzeń wydaje się nieco klaustrofobiczna. Paraboliczność i enigmatyczny, dosadny, czasem też i poetycki język sprawiają, że powieść można też odczytywać jak opowieść o stosunku Europejczyków i Europejek do osób uchodźczych. To uchodźcy i uchodźczynie są przecież zatrudniani poniżej swoich kompetencji, często traktowani o wiele gorzej niż obywatele i obywatelki krajów przyjmujących, pozbawieni wsparcia i dobrego startu. Nasza gościnność wobec nich jest też często pozorna.

Jak pyta Dobrosław Kot w swoim eseju „Tratwa Odysa”: „a co, jeśli uchodźcy są najważniejszym pytaniem, przed jakim stajemy?”. Pisze on również, że „stare, europejskie myślenie jest wobec uchodźcy bezradne; stara, europejska etyka i powiązane z nią prawo nie mają uchodźcy nic do zaoferowania. Ta politowania godna bezradność daje do myślenia”. Koch, wraz z innymi twórcami i twórczyniami literatury opowiadającymi o doświadczeniu migracji, staje na stanowisku, że Inny wymaga od nas przemyślenia na nowo tożsamości europejskiej i poszukiwania nowych rozwiązań w zakresie polityki migracyjnej. To czas na to, by posprzątać w naszym wspólnym domu. 

Ewelina Kaczmarczyk – redaktorka Salam Lab i autorka tekstów, ukończyła filologię polską antropologiczno-kulturową na UJ. Zainteresowana współczesną literaturą migracyjną.



Najnowsze publikacje