Czy 10 lat po tragedii pamiętamy o szwaczkach z Rana Plaza?

Rana Plaża na rok przed tragedią. Sean Robertson via Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)


Mija dekada od jednej z najtragiczniejszych katastrof budowlanych we współczesnej historii.

„Rana Plaza” – te słowa kojarzą się przede wszystkim z tragedią, która miała miejsce dokładnie 10 lat temu, w stolicy Bangladeszu, Dhace. Wielopiętrowa fabryka ubrań zawaliła się, powodując śmierć 1134 osób. O katastrofie było głośno w mediach na całym świecie, a wielkie marki odzieżowe zostały wezwane do przestrzegania podstawowych praw pracowniczych. 

Jak podaje Amnesty International, po katastrofie wyszło na jaw, że pracownicy i pracowniczki z Dhaki nie chcieli wejść do fabryki już poprzedniego dnia, obawiając się pęknięć, które pojawiły się na ścianach. Mimo tych wątpliwości ich przełożeni kazali im wejść do środka.

Wesprzyj rodziny uchodźcze w Krakowie, wpłać na zrzutkę >>>

To także sprawa Polski

Wkrótce okazało się też, że pośród firm produkujących swoje ubrania w fabryce Rana Plaza znalazł się też polski koncern LPP, właściciel takich marek jak Cropp, Reserved, Mohito, Sinsey czy House. Jak podaje portal Ofeminin, „polska firma LPP długo uciekała przed odpowiedzialnością. Najpierw, mimo znalezienia na miejscu tragedii jej metek, wypierała się swojej obecności w fabryce. Później odmawiała wzięcia na siebie jakichkolwiek konsekwencji katastrofy. Żądaniom uległa dopiero dwa lata po tragedii — w maju 2015 r”.

Tragedia rozbudziła dyskusję, kto powinien odpowiedzieć za śmierć pracowników i pracowniczek. Debatowano nad standardami bezpieczeństwa w innych szwalniach, łańcuchami dostaw produktów i prawami pracy szwaczek i szwaczy. Na fali krytyki „fast fashion” – „szybkiej mody”, która jest odpowiedzialna za 10% emisji gazów dwutlenku węgla i ok. 20% zanieczyszczeń wody, powstał ruch Fashion Revolution. Organizacja co roku zachęca ludzi na całym świecie, by dołączyli do akcji „Who made my clothes?” (Kto zrobił moje ubrania?), zadając to pytanie największym firmom odzieżowym. W ten sposób można im zasygnalizować, że konsumenci i konsumentki patrzą koncernom na ręce.

Czy sytuacja szwaczek z Dhaki poprawiła się przez ostatnia dekadę? Jak podaje al-Jazeera, ponad 80 procent z 3200 fabryk ubrań readymade garments (RMG) w Bangladeszu spełnia obecnie międzynarodowe standardy bezpieczeństwa i ochrony. To dane Bangladesh Garments Manufacturer and Exporters Association (BGMEA), głównej organizacji handlowej producentów odzieży w tym kraju. Z kolei 2021 roku raport firmy konsultingowej McKinsey określił bangladeski sektor RMG jako przodujący pod względem przejrzystości w zakresie bezpieczeństwa w fabrykach.

Te dane nie znaczą jednak, że walka o prawa pracownicze w Bangladeszu nie jest już potrzebna. W raporcie Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO) z 2016 roku możemy przeczytać, że od czasu katastrofy w Rana Plaza w Bangladeszu doszło do co najmniej 35 wypadków w innych fabrykach tekstylnych.

#



Najnowsze publikacje