Od 1988 roku między Armenią i Azerbejdżanem toczy się konflikt o region zwany Górskim Karabachem (orm. Artsakh), który pochłonął życie dziesiątków tysięcy osób i zmusił ponad milion do opuszczenia swoich domów.
Konflikt stał się fundamentem nacjonalistycznych narracji w obu krajach, pamięć o nim podtrzymuje wzajemną nienawiść między Ormianami i Azerami. Ale są też historie osób, które doświadczyły traumy wojny, niewpisujące się w narracje oparte na nienawiści czy mitach o bohaterstwie i poświęceniu. Przypominanie tych opowieści daje nadzieję na zbudowanie trwałego pokoju między Armenią i Azerbejdżanem.
Początek konfliktu
Jej dom został zniszczony na początku wojny. W ciągu 30 lat jej uchodźctwa na zgliszczach domu zdążyło wyrosnąć sporych rozmiarów drzewo. Nikt z jej dzieci i wnuków nie powiedział o tym 94-letniej staruszce. Pośród najważniejszych rzeczy, które zabrała ze sobą uciekając z Górskiego Karabachu do Baku, był pęk kluczy, z którym nigdy się nie rozstawała, mając nadzieję na powrót do domu [1].
Kobieta opowiada o tym, jak Azerowie i Ormianie żyli razem przed wojną. Sąsiedzi uczestniczyli razem nawet w religijnych uroczystościach, takich jak obrzezanie, mimo różniącej ich wiary. Żyjąc razem dzielili między sobą wiele rzeczy i nawiązywali przyjaźnie.
Karabach oznacza po turecku „czarny ogród.” Region zamieszkiwany przez Ormian i Azerów został tak nazwany przez swoją żyzną ziemię i góry porośnięte gęstymi lasami. W 1923 roku sowieckie władze przyznały Górskiemu Karabachowi autonomiczny status w ramach Azerbejdżańskiej Sowieckiej Republiki Radzieckiej [2]. Decyzja o separacji Karabachu, zamieszkiwanego przez ormiańską większość została jednostronnie podjęta przez Stalina, ówczesnego Ludowego Komisarza do spraw Narodowości.
Po podzieleniu Kaukazu pomiędzy sowieckie republiki do lat osiemdziesiątych Ormianie i Azerowie żyli ze sobą w pokoju. Jednak wraz z słabnięciem potęgi radzieckiego imperium kaukaskie narody zaczęły domagać się niepodległości. Nacjonalistyczna retoryka, podkreślająca odrębność poszczególnych nacji, zdominowała narrację krajów starających się o polityczną niezależność.
Konflikt trwający dekady
Górski Karabach stał się punktem zapalnym konfliktu między Armenią i Azerbejdżanem. Zamieszkująca go ormiańska większość domagała się przyłączenia regionu do Armenii. Rząd w Baku nie chciał zgodzić się na takie rozwiązanie. W załagodzeniu sporu nie pomogła wciąż nieprzepracowana trauma po ludobójstwie w 1915 roku, kiedy podburzeni przez osmańskie władze Turcy i Azerowie wymordowali około miliona Ormian.
Wkrótce w Karabachu wybuchły zamieszki. Przemoc szybko eskalowała. W lutym 1988 roku w azerskim mieście Sumgait od kilkudziesięciu do kilkuset Ormian zostało zabitych w pogromie [3]. Niedługo później ormiańscy partyzanci w Karabachu zaczęli wdawać się w starcia z azerskim wojskiem. Z Armenii i ormiańskiej diaspory z całego świata przybyli ochotnicy, żeby walczyć o separację regionu od Azerbejdżanu.
Strony podpisały rozejm w 1994 roku. Konflikt został zamrożony. Ormianie zajęli Górski Karabach i przylegające do niego terytoria. Wojna doprowadziła do śmierci około 25 000 osób. Ponad milion musiało opuścić swoje domy [4].
30 lat tęsknoty, 30 lat nienawiści
Razem z rodziną uciekła z Gandży do Górskiego Karabachu pod koniec 1988 roku. Azerscy sąsiedzi ostrzegli ich, że miasto położone w głębi Azerbejdżanu wkrótce stanie się niebezpieczne dla Ormian. Przekonywali, że powinni wyjechać na jakiś czas, żeby wrócić do domu, kiedy sytuacja się uspokoi [5].
Jednak po wojnie powrót nie był możliwy. Młoda uchodźczyni zobaczyła swój rodzinny dom w Gandży jeszcze tylko raz, kiedy razem z ojcem pojechała konwojem zorganizowanym przez sowiecką armię, żeby zabrać pozostawiony w Azerbejdżanie dobytek. Na miejscu okazało się, że w ich domu zamieszkała azerska rodzina. Jej ojciec zabrał swoje instrumenty muzyczne i rodzinne fotografie. W Karabachu wprowadziła się do mieszkania opuszczonego przez poprzednich właścicieli – Azerów.
Tymczasem dzieci azerskiej kobiety, która po ucieczce do Baku nie rozstawała się z kluczami do domu pozostawionego w Górskim Karabachu, musiały mierzyć się z upokarzającym traktowaniem ze strony swoich nowych sąsiadów. Uchodźcy z Karabachu byli w Azerbejdżanie przedstawiani jako uciekinierzy, którzy nie mieli odwagi, żeby bronić kraju przed ormiańską agresją.
Wojna o Karabach stała się założycielskim mitem obu nowopowstałych państw. Ormianie opowiadali o bohaterskim wyzwoleniu regionu, zwycięstwie i zemście na Turkach i Azerach za ludobójstwo i pogromy. Azerowie nie pozwalali sobie zapomnieć o utraconej ziemi i domach. Obie opowieści opierały się na nienawiści wobec tych „innych” – agresorów, okupantów, morderców.
Zapomniane głosy
Głosy tych, którzy zapamiętali konflikt i wspólne życie w Górskim Karabachu przed wojną zupełnie inaczej, zostały zagłuszone. Opowieści o sąsiadach, o dwujęzycznych wsiach, o wzajemnej pomocy nawet w trakcie najbardziej brutalnych momentów konfliktu nie zostały zapomniane, ale nie były w stanie dotrzeć do karmionej propagandą większości.
Ormiańska uchodźczyni opowiada o swoim synu, postrzelonym przez azerski pocisk. Innym razem azerska rodzina uratowała mu życie. Przyjęła go i opiekowała się nim przez kilka miesięcy na początku konfliktu [6].
Uciekinierka z Gandży mówi, że nie czuje nienawiści wobec Azerów. Pamięta język azerski i chciałaby móc rozmawiać z Azerami o wspólnej przyszłości.
Tymczasem, mimo zawarcia rozejmu, konflikt się tlił. Na zamrożonym froncie dochodziło do nieregularnych starć i potyczek. W 2016 roku po 4 dniach walk Azerowie odbili niewielką część terytorium, ale do jesieni 2020 roku nie doszło do znaczących zmian.
Druga wojna
Nie chciał zostać bohaterem. Walcząc na froncie marzył tylko o tym, żeby wrócić do domu żywym, nawet jeśli straci rękę czy nogę. W przeciwieństwie do swoich kolegów nie przywiózł z wojny żadnych zdjęć. Chce zapomnieć o tym, co się wydarzyło podczas walk z Azerami. Jednocześnie jest przerażony tym, jak osoby w jego otoczeniu mówią o wojnie, jak gloryfikują poświęcenie i oskarżają rząd Armenii o nazbyt wczesną kapitulację, o zdradę. Boi się, że taka narracja prędzej czy później usprawiedliwi wysłanie kolejnych młodych żołnierzy na front [7].
Pod koniec września 2020 roku azerska armia rozpoczęła ofensywę przeciwko zajmującym Karabach Ormianom. Szybko okazało się, że walka nie jest równa. Azerowie mieli przewagę technologiczną, z którą ormiańska armia nie była sobie w stanie poradzić. Po przejęciu przez Azerów kluczowego strategicznie i symbolicznie miasta Szusza, Armenia i Azerbejdżan podpisały rozejm, na mocy którego Azerbejdżan przejął wszystkie terytoria niebędące częścią Górskiego Karabachu, które były okupowane przez Ormian, oraz południową część samego Karabachu [8]. Ormianie zachowali północną część regionu, połączonego z Armenią korytarzem, którego bezpieczeństwo miały zagwarantować rosyjskie wojska.
W trakcie trwających 44 dni walk w obu krajach odbywały się protesty i demonstracje, domagające się bardziej zdecydowanych działań na froncie. Po obu stronach frontu aktywiści i aktywistki działające na rzecz pokojowego rozwiązania konfliktu spotkały się z represjami [9, 10].
Wnuki kobiety, która zawsze nosi przy sobie pęk kluczy do pozostawionego w Karabachu domu, cieszą się z azerskiego zwycięstwa, ale wiedzą, że i Ormianie i Azerowie ucierpieli w tym konflikcie. Opłakują umarłych po obu stronach, chociaż nie mogą się do tego przyznać publicznie.
Budowanie pokoju od nowa
Rozejm nie oznacza zakończenia konfliktu. W rzeczywistości wznowienie walk jesienią zeszłego roku wzmocniło nacjonalistyczną propagandę i nawet ci, którzy od lat działali na rzecz pokoju, zajęli stanowiska po którejś ze stron [11].
Mimo obecności rosyjskich żołnierzy, którzy mają gwarantować zachowanie warunków rozejmu, 2 tygodnie temu doszło do starcia między ormiańskimi i azerskimi siłami, w wyniku których zginęło 8 osób [12]. 26 listopada podczas rozmów w Soczi liderzy Rosji, Azerbejdżanu i Armenii wyrazili chęć dążenia do trwałego pokoju i odbudowania ekonomicznych relacji pomiędzy dotkniętymi konfliktem krajami [13].
Historia konfliktu w Górskim Karabachu pokazuje jednak, że mimo głośnych deklaracji politycznych przywódców do uniknięcia kolejnych walk, jednym z najważniejszych elementów budowania pokoju jest przeciwstawienie się nacjonalistycznej narracji. Możemy to robić poprzez przypomnienie tych osobistych opowieści, które nie wpisują się w schematy nienawiści.
Tu ważne są opowieści nie o militarnie rozumianym bohaterstwie. Ale o nadziei na zbudowanie relacji między podzielonymi społecznościami.
Jakub Bieniasz
współpracownik Salam Lab, aktywista w Grupie Granica. Studiuje arabistykę i nauki o państwach rozwijających się. Był wolontariuszem w No Name Kitchen i Border Violence Monitoring Network. To organizacje, które wspierają społeczności migrantów na Bałkanach i dokumentują przemoc przeciwko nim.
Źródła:
[1] Historie anonimowych bohaterów i bohaterek przedstawione w tekście są zaczerpnięte z serii reportaży Larissy Sotievy „Osobista historia traumy.” https://oc-media.org/features/a-personal-history-of-trauma-a-grandmothers-keys/
[2] https://www.britannica.com/place/Nagorno-Karabakh
[3] Wojciech Jagielski, Dobre miejsce do umierania.
[4] https://www.hrw.org/reports/AZER%20Conflict%20in%20N-K%20Dec94_0.pdf
[5] https://oc-media.org/features/a-personal-history-of-trauma-a-woman-of-war/
[6] https://oc-media.org/opinions/opinion-how-i-learned-not-to-hate/
[7] https://oc-media.org/features/a-personal-history-of-trauma-the-soldier-with-no-photographs/
[8] https://pism.pl/publikacje/Rosyjski_rozejm__perspektywy_konfliktu_o_Gorski_Karabach
[9] https://oc-media.org/azerbaijani-peace-activists-called-for-questioning/
[10] https://oc-media.org/armenian-police-fine-peace-activist-over-anti-war-post/
[11] https://chaikhana.media/en/stories/1028/war-from-a-distance
[13] https://www.rferl.org/a/putin-pashinian-aliyev-meeting/31581594.html