Her body, her choice? Kontrowersyjny proces w Indiach

fot. Saradhi Photography, Unsplash.


To pierwszy taki proces w Indiach. W północnym stanie Uttar Pradeś rodzice pozwali swojego syna i synową, ponieważ od zawarcia przez nich małżeństwa 6 lat temu nie doczekali się wnucząt. Niedoszli dziadkowie uznają postępowanie pary za przemoc psychiczną i domagają się od nich odszkodowania w wysokości 50 mln rupii. Warunkiem odstąpienia od pozwu może być oczywiście urodzenie wnuczki lub wnuka. Pierwsza rozprawa odbędzie się 30 maja. Młoda para na razie nie skomentowała sprawy i nie podała powodów nieposiadania dzieci. Pytanie brzmi: czy w ogóle musi to robić?

Zanim zbulwersuje nas postępowanie teściów, Sadhany i Sandźiwa Prasadów, warto się przyjrzeć argumentom, które podali prasie na poparcie swojego stanowiska. Wypowiedzi te można podzielić na dwa rodzaje: są to argumenty odwołujące się do indyjskiej kultury oraz do ich osobistego szczęścia. Sadhana Prasad, teściowa, powiedziała, że odmowa posiadania dzieci przez jej syna i synową naraziła ich na „szykany ze strony społeczeństwa” oraz „będzie oznaczać koniec [ich] rodowego nazwiska”. Sandźiw z kolei mówił o osobistych pragnieniach jego i jego żony: „Chcemy być dziadkami. Jesteśmy nawet gotowi opiekować się ich dziećmi. Wnuki wnoszą radość w życie ludzi, a nam się ją odbiera”.

Argumenty podane przez Sadhanę są realnym zmartwieniem wielu par i trudno się dziwić, że ona i jej mąż obawiają się wykluczenia społecznego. Posiadanie dzieci w Indiach jest wielkim szczęściem dla całej rodziny. I tak, jak w większości krajów Azji Południowej, od młodych par oczekuje się szybkiego rozpoczęcia starań o potomstwo.

Bezdzietność w Indiach

Jak pisze uznana indyjska dziennikarka i feministka, Pamela Philipose, w Indiach „aura macierzyństwa jest jak powietrze, którym oddychamy”, a „postać matki kształtuje nie tylko narodowe ikonografie i nagradzane filmy, ale także strategie polityczne”. Para bezdzietna jest traktowana jako odstępstwo od reguły, a ich decyzja jako podejrzana. Jak mówi Salam Labowi dr Weronika Rokicka, indolożka z Katedry Azji Południowej Uniwersytetu Warszawskiego, „dla wielu par, które nie mogą mieć dzieci, jest to prawdziwy dramat, ponieważ ich kultura tak pozytywnie wartościuje rodzicielstwo. Nieliczne pary w Indiach decydują się nie mieć dzieci z wyboru, co traktowane jest jako fanaberia, zaprzeczenie wartościom społecznym”. Z tej perspektywy rozżalenie Prasadów seniorów wydaje się uzasadnione. Dziecko to dar, którego nie należy się w Indiach zrzekać. 

Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie

W obliczu rosnącej migracji ludności spowodowanej zmianami klimatycznymi, konfliktami zbrojnymi i czystkami etnicznymi, zapewnienie dostępu do rzetelnych informacji jest teraz bardziej istotne niż kiedykolwiek wcześniej. Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów, bez wpływu korporacji czy powiązań politycznych.

Jesteśmy całkowicie niezależną redakcją. Wasze wsparcie stanowi fundament naszej działalności. Każda wpłata pomaga nam kontynuować naszą misję dostarczania rzetelnych informacji. Dziękujemy za każdy wkład, który pomaga nam zachować niezależność.

W dużych miastach sytuacja się zmienia i niektóre kobiety, pomimo nakładanej na nie presji społecznej, rezygnują z zachodzenia w ciążę. Mimo to przeciętna Induska rodzi dwójkę dzieci. Jak twierdzi Rokicka, „w Indiach z roku na rok spada poziom dzietności i obecnie wynosi 2,0 (…). To nieco więcej niż w Polsce, ale poniżej tak zwanej stopy zastępowalności pokoleń, która wynosi 2,1. Obniżenie dzietności do tego poziomu pozostawało przez lata w Indiach celem rządowych programów planowania rodziny. Osiągnięcie obecnego wyniku traktowane jest w kraju jako sukces”.

Łatwo zatem dostrzec, że społeczne oczekiwania wobec kobiet pozostają w sprzeczności z interesem przeludnionej Republiki Indyjskiej.

To jednak, że znajdujemy kulturowy sens w wyjaśnieniach rozgoryczonej Sadhany Prasad, nie oznacza, że należy od razu usprawiedliwiać żądania teściów wobec synowej i syna. W końcu drugi rodzaj argumentów, do których para się odwołuje, nie ma już społecznego uzasadnienia. Zarzut, że teściom odebrano radość z wychowywania wnucząt, może jednocześnie oznaczać to, że nie narażono młodej pary na nieszczęście. Być może tylko jedna ze stron w tym układzie może być zadowolona. Ale to nie jest żaden układ, bo układ zakłada równość. A wśród czterech osób zaangażowanych w ten spór, tylko jedna będzie musiała poświęcić swoje ciało na czas ciąży i połogu.

Tylko ona, kobieta

W retoryce Sandźiwa, teścia, pobrzmiewa zatem coś więcej niż tylko podkreślenie własnego nieszczęścia. Mówiąc o własnym marzeniu o wnuczętach, pomija to, co w ogóle musi się stać, żeby przyszły one na świat. A musi się stać prosta niesprawiedliwość, do której jesteśmy bardzo przyzwyczajeni: kobieta musi poświęcić nieskończenie więcej, niż jej partner. Nie tylko jej ciało musi przejść radykalną zmianę, która w niektórych wypadkach bywa odwracalna, a w innych nie. Nie tylko musi ona przejść przez bóle porodu i wyczerpujący okres połogu. W późniejszych latach czeka ją także próba ponownego wejścia na rynek pracy, o ile się na to zdecyduje. Na starość z kolei jej emerytura będzie zmniejszona o lata spędzone na opiece nad synem czy córką. Porównywanie wyrzeczeń, na które musi się zgodzić przyszła matka, ze zwykłą chęcią rozpieszczania wnucząt, wydaje się niemalże nie na miejscu.

Skoro kobieta, która z jakiegoś powodu nie chce mieć dzieci, musi liczyć się z pozwem sądowym od bliskich jej osób, wybór, który powinna mieć, staje się wyborem pozornym. Ma zatem rację Urwaśi Butalia, jedna z czołowych indyjskich feministek i pisarek, gdy w swoim głośnym eseju „Reflections on not being a mother” z tomu „Of Mothers And Others: Stories, Essays, Poems”, pisze: „prawda jest taka, że dla większości kobiet wybór w ogóle nie istnieje. Ludzie tacy jak (…) ja mogą mieć przywilej wyboru, ale setki tysięcy innych nie”. Sama Butalia jest bezdzietna. Od lat 80. prowadzi najprawdopodobniej pierwsze feministyczne wydawnictwo w Indiach. Razem z inną indyjską pisarką, Ritu Menon, nazwała je Kali for Women, i prowadzi je do dziś. O swojej pracy pisze tak:

„to moja ogromna pasja i radość. (…) Wiem, że to jest to, co chcę robić przez całe życie. (…) Dlaczego nie czuję tego samego w stosunku do dzieci? A może po prostu odsuwam od siebie niespełnione pragnienie? Mówi się, że macierzyństwo jest przeznaczeniem kobiety, że jest jej dopełnieniem. (…) Ale ja nie czuję się niekompletna ani nie czuję, że przegapiłam swoje przeznaczenie. Czy to ze mną jest coś nie tak?”.

Butalia porusza jednak ważne pytanie: czy wybór, który ponoć mają kobiety, będzie zupełnie niezależny od uwarunkowań społecznych? A jeśli nie, jakie inne zmieniające życie decyzje nie są ostatecznie nasze własne? To pytania, które może sobie zadać każda kobieta – czy w Indiach, czy w Polsce.

Czy teściowie mogą liczyć na zrozumienie?

Dr Weronika Rokicka nie przewiduje szczęśliwego zakończenia tej sprawy dla Prasadów. Jak mówi, „niedoszli dziadkowie są raczej na straconej pozycji, bo indyjskie orzecznictwo dość jasno określa, że posiadanie dzieci to indywidualny wybór, a nie sprawa całej rodziny. Warto podkreślić, że to pierwszy taki proces w historii. Bez względu na kwestie prawne, presja społeczna na posiadanie minimum jednego dziecka będzie się jednak w Indiach utrzymywać. Podobnie zresztą, jak utrzymuje się wszędzie na świecie – również w Polsce”.

Jeśli więc chcielibyśmy pokusić się o ocenę tej sprawy, można by ją podsumować w taki sposób: na swoją obronę państwo Prasadowie mają wprawdzie uzasadnienia kulturowe. Jednak przeciwko ich racjom przemawia ponadkulturowa zasada, która mówi o wsłuchaniu się w potrzeby drugiej osoby. Nawet, jeśli jest ona kobietą.

Źródła:

Urwaśi Butalia, „Reflections on not being a mother”, [w]: Of Mothers And Others: Stories, Essays, Poems, red. Dźajśri Miśra; Scroll.in, BBC India, Feminism in India, BBC India.

#



Najnowsze publikacje