Jak korupcja na Węgrzech dała mi życiową lekcję i skłoniła do wyjazdu z ojczyzny na dobre

Eszter Brhlik


Moja mama płakała. Właśnie otrzymała telefon z najlepszej szkoły podstawowej w mieście, do której miałam pójść we wrześniu. Zamiast mnie szkoła przyjęła inne dziecko, którego rodzina miała więcej koneksji. Nie, nie mogli przyjąć i mnie, bo w klasie nie było już miejsc. Miałam zaledwie sześć lat, ale skorumpowany system już zdążył wpłynąć na bieg mojego życia i pozbawił mnie szans na dobrą edukację.

Dziesięć lat później złożyłam wniosek o stypendium w konserwatywnej szkole, w której spędziłam dekadę swojego życia. Pomoc finansową zapewniano tylko jednej osobie, a wymagania były dość jasno określone: doskonałe wyniki na koniec roku, udział w krajowych konkursach i przynależność do mniejszości słowackiej. Byłam najpewniejszą kandydatką do stypendium i wszyscy o tym wiedzieli.

Pewność

Wszystkie fakty przemawiały na moją korzyść. Miałam nieco lepsze stopnie niż inni i wygrałam najwięcej konkursów. Moja rodzina należy do mniejszości słowackiej, mam słowackie korzenie, chodziłam do słowackiego przedszkola i szkoły. Wszystko wskazywało na to, że uda mi się dostać to stypendium. Moi nauczyciele, a także osoby, które przeczytały mój wniosek i porównały moje wyniki z innymi kandydatami, byli co do tego zgodni.

Jedyny problem polegał na tym, że moi rodzice nie mieli koneksji w rządzie i otwarcie krytykowali rządzącą partię Fidesz, podczas gdy rodzina mojej konkurentki żyła w zgodzie z państwem i korzystała z jego przywilejów. Krążyły plotki, że matka tej drugiej dziewczynki groziła dyrektorowi, że jeśli jej córka nie otrzyma stypendium, szkoła poniesie poważne konsekwencje. Mimo to, w naiwności swojej nastoletniej duszy, nie wierzyłam, że naprawdę tak to wszystko działa. Byłam pewna, że zdobędę stypendium. Ale nie tak potoczyła się ta historia.

Wyniki

Co roku tuż przed rozpoczęciem wakacji, na uroczystości zakończenia roku szkolnego dyrekcja ogłaszała zwycięzcę lub zwyciężczynię stypendium. Przez dziesięć lat, które spędziłam w tej szkole, każdego roku obserwowałam tę ceremonię i oglądałam wygrywające osoby. Rok 2015 był inny. Nikt nie ogłosił zwycięzcy. Na temat nagrody nie padło ani jedno słowo. Nauczyciele powiedzieli mi, że wyniki jeszcze nie nadeszły i że zadzwonią do mnie, kiedy je otrzymają. Nadal nie wiem, czy celowo kłamali mi prosto w oczy, czy naprawdę nie byli świadomi tego, co się dzieje. Mam nadzieję, że nie kłamali.

Sytuacja była bardzo dziwna, więc po końcoworocznej uroczystości zdecydowałam się wziąć sprawy w swoje ręce. Przeszukałam internet i zorientowałem się, do kogo powinnam zadzwonić, żeby otrzymać informację o wynikach. Właściwą instytucją było Ministerstwo Praw Człowieka. Zadzwoniłam. Jak się okazało, tylko po to, żeby dowiedzieć się, że wyniki stypendium opublikowano już kilka tygodni temu.

Nie wygrałam. W moich żyłach pulsowały wściekłość i gniew. Nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że zaszła jakaś pomyłka. Moje wyniki były przecież lepsze. To nie było fair. To nie było możliwe. Musiałam wygrać. 

Korupcja na Węgrzech

To, że doszło do korupcji, było dla mnie oczywiste. Płakałam przez jakieś pół godziny. A potem z determinacją zaczęłam spisywać inne szkoły w moim rodzinnym mieście, do których mogłabym pójść. Nie byłam w stanie dalej żyć w tak ewidentnie skorumpowanym środowisku. Musiałam opuścić szkołę, a potem kraj. Musiałam zacząć życie od nowa tam, gdzie takie rzeczy się nie zdarzają. Gdzie życie nie jest tak jawnie przesiąknięte korupcją.

Moja historia wcale nie jest wyjątkowa. Według Transparency International, międzynarodowej organizacji pozarządowej badającej praktyki korupcyjne w życiu publicznym, Węgry są drugim najbardziej skorumpowanym krajem w Unii Europejskiej. W 2021 roku pierwsze miejsce zdobyła Bułgaria, wyprzedzając Węgry zaledwie o włos.

Bez względu na to, czy chodzi o system edukacji, miejsce pracy, gabinet lekarski, czy nawet unijne fundusze – na Węgrzech wszystko da się załatwić. Wystarczy, że znasz odpowiednich ludzi, możesz im zapłacić lub okazać oddanie naszemu wielkiemu, potężnemu i troskliwemu przywódcy, panu Orbánowi. Korupcja stała się tak powszechna, że ludzie nawet nie zdają sobie z niej sprawy. Nie cierpimy. To nasz styl życia, normalna kolej rzeczy. Jest, jak jest. Na poziomie instytucji. I wszędzie indziej.

Polityka partii Fidesz

Ákos Hadházy, były członek partii Fidesz powiedział:

„kiedy Fidesz doszedł do władzy, obserwowałem rozwijającą się w całym kraju bardzo poważną organizację, której głównym celem jest kradzież jak największej ilości pieniędzy z Unii Europejskiej” .

Jednak nie chodzi tylko o korupcję. Żyjąc na Węgrzech dusisz się z wielu innych powodów. Za każdym razem, gdy wracam do domu, do mojego wiejskiego, południowo-wschodniego rodzinnego miasta, czuję, że cofam się w przeszłość o co najmniej 30 lat. Nie mogę tam już prowadzić rozmów. Nie mogę pokazać swojej tożsamości i nie mogę wypowiadać swojej opinii. Brak edukacji o społeczności LGBTQIA+ i niechęć do queerowości sprawia, że ludzie wiążą poczucie własnej wartości ze swoją orientacją seksualną. Odrażający sposób komunikacji partii i wyborców Fidesz ucisza każdą rozmowę, która sugeruje, że Węgry mają problemy. A przecież wielu osobom nie wystarcza na opłacenie rachunków. Nienawiść, beznadzieja i wytykanie palcami zatruwa codzienność i wysysa z ludzi człowieczeństwo.

Wróćmy jednak do mojej historii. Dzięki wspierającym rodzicom, dobrym ocenom i determinacji, dostałam miejsce dokładnie w tej samej szkole, która odrzuciła mnie, kiedy miałam sześć lat. To była jedna z najlepszych szkół w mieście, więc byłam szczęśliwa. Mimo że wiedziałam już, że poprzednia placówka to nie jedyne miejsce, które muszę opuścić. Czułam, że nie ma już dla mnie miejsca w tym kraju.

Migracja

Nie chciałam żyć w miejscu, gdzie obrzydliwą niesprawiedliwość przykrywa się wielkimi frazesami o pielęgnowaniu tradycji, wartości chrześcijańskich, kultury i szacunku dla naszych przodków i przodkiń. W miejscu, gdzie odwracamy się plecami do Unii Europejskiej, z której środków finansujemy haniebną korupcję naszego systemu zaczynającą się już w szkole.

Kiedy patrzę na moją historię pięć lat po opuszczeniu Węgier, naprawdę cieszę się, że tak wcześnie doświadczyłam skutków korupcji. Otworzyło mi to oczy i uświadomiło mi, że nie tak to powinno działać. Dało mi też nadzieję na to, że życie na Zachodzie może wyglądać trochę inaczej. Jasne, także w Europie Zachodniej istnieją niezliczone problemy, zarówno polityczne, jak i społeczne. Ale tutaj przynajmniej możemy mówić o nich otwarcie.

Moje doświadczenie z korupcją utwierdziło mnie w przekonaniu, że w kraju o silniejszych wartościach europejskich mogę się rozwijać i stać się lepszym człowiekiem. Dostałam możliwość studiowania na renomowanej austriackiej uczelni i szansę na rozpoczęcie nowego życia. Wyjazd za granicę pozwolił mi zdobywać wiedzę. Jestem niesamowicie wdzięczna za ten przywilej. Mogłam zostać na Węgrzech i toczyć walkę z wiatrakami przeciwko korupcji. Jednak czasami, niezależnie od tego, czy chodzi o relacje, pracę, czy nawet kraj, problemy są tak głęboko zakorzenione, że próba ich rozwiązania jest poza naszymi możliwościami. Wtedy po prostu musisz wybrać siebie w nadziei na lepsze życie.

Eszter Brhlik – niezależna publicystka i feministka.

***

Tekst opublikowany w ramach projektu Migration & Media współfinansowanego ze środków Humanity in Action oraz Landecker Foundation.

#



Najnowsze publikacje