Jak w syryjskim domu. Sameer zaprasza na wegańską ucztę

mężczyzna na zewnątrz restauracji prezentuje dania, trzyma talerze, na talerzach hummus, pasta z bakłażana, kuchnia syryjska, Niedaleko Damaszku

O podróży do Europy, poprzednim życiu w Syrii, przejawach dyskryminacji i kuchni wegańskiej rozmawiamy z właścicielem restauracji Niedaleko Damaszku

Jest takie miejsce w Warszawie, które leży naprawdę blisko Damaszku. Jego właściciel, Sameer, wkłada całe swoje serce, żeby każdy mógł poczuć się tutaj jak w domu. Zanim zdążę zadać pierwsze pytanie, na moim stoliku pojawia się „Talerz z Damaszku” złożony z kremowego hummusu, pasty bakłażanowej, chrupiących falafeli, dolmy i warzyw. Podczas naszej rozmowy Sameer wielokrotnie wstaje, żeby przywitać nowych gości, zamienić dwa słowa ze znajomymi i dołożyć starań, by wypełnić ich żołądki pysznym jedzeniem, a serca – ciepłem. Popijając kardamonową herbatę i wzdychając nad rozpływającą się w ustach pistacjową baklavą pytam Sameera, jak to się stało, że w centrum stolicy powstało miejsce „Niedaleko Damaszku”.

Weronika Szczurko: Jak to wszystko się zaczęło?

Sameer: Moje życie zmienił wybuch wojny domowej w Syrii, choć sam wolę nazywać ją rewolucją. Wcześniej wielokrotnie podróżowałem do Europy w sprawach biznesowych i odwiedzając znajomych. W Syrii zajmowałem się sprzedażą dywanów. Byłem ekspertem od renowacji antycznych tkanin i biżuterii. Kupowałem stare dywany we Francji, Niemczech, Belgii, po czym odnawiałem je w Syrii i sprzedawałem ponownie w Europie. Po wybuchu wojny jeszcze przez pięć lat mieszkałem w Damaszku.

Jeden z moich przyjaciół pochodzący z Austrii został dyrektorem Instytutu Austriackiego w Warszawie. Nie widzieliśmy się od dłuższego czasu i postanowiłem go odwiedzić. Podczas mojej krótkiej, dwudniowej wizyty zapytał mnie, dlaczego jeszcze nie wyjechałem z Syrii. Byłem zdziwiony. Wtedy wydawało mi się, że wojna wkrótce się skończy. Lubiłem podróżować do Europy, ale nigdy nie myślałem o tym, żeby w niej zamieszkać. W Syrii miałem dobre, dostatnie życie, piękny dom, wspaniałych przyjaciół. Dlaczego miałbym to zostawiać? W mojej rodzinie już wcześniej istniały przypadki osób, które zdecydowały się na emigrację do Europy. Wiedziałem więc, z czym to się wiąże i jak wiele problemów trzeba pokonać, zwłaszcza gdy wyjeżdża się z dziećmi. Odrzucałem więc myśl o wyjeździe do czasu, kiedy sytuacja w Syrii znacznie się pogorszyła.

Co masz na myśli?

Nie chodziło nawet o bezpieczeństwo. Od dawna żyliśmy w warunkach wojennych. W mój dom dwa razy uderzyła bomba, ludzie codziennie umierali na ulicach. Byliśmy przyzwyczajeni do tego, że w każdym momencie możemy stracić życie. 

W dzielnicy, w której mieszkałem, dominował islam szyicki. Jednocześnie miałem też dom w zabytkowej części miasta, w którym pracowałem nad renowacją dywanów i mieszkanie w tej samej okolicy, które wynajmowałem Europejczykom i Europejkom, którzy przyjeżdżali pracować w Syrii. Wcześniej moja córka chodziła do dobrej szkoły na Starym Mieście. Ale z powodu bliskiego sąsiedztwa terenów zajętych przez rewolucjonistów obszar, na którym się znajdowała, był pod ciągłym ostrzałem. Ze względów bezpieczeństwa przestały tam kursować autobusy. Zdecydowaliśmy się więc przenieść córkę do szkoły bliżej domu, tak żeby nie musiała do niej dojeżdżać.

Któregoś dnia moja 8-letnia wtedy córka wróciła po zajęciach do domu i zapytała mnie, czy jesteśmy szyitami, czy sunnitami. Okazało się, że dzieci w szkole nie chcą się z nią bawić, bo mówią, że jest sunnitką. Kupując dom w ogóle nie zastanawiałem się, jaki odłam islamu dominuje w okolicy. W tym czasie nie miało to żadnego znaczenia, jednak od kiedy Iran włączył się w działania w Syrii i zaczął wspierać szyitów, w kraju zaczęły narastać napięcia. Wtedy pomyślałem, że jeśli już w szkole moje dziecko doświadcza takich sytuacji, nie ma wiele nadziei, że w przyszłości coś zmieni się na lepsze.

W tym samym czasie byłem zmuszony zamknąć dwa swoje sklepy. Razem z dwoma partnerami, z moim kuzynem i przyjacielem, mieliśmy ich w sumie trzy. W jednym sprzedawaliśmy turystom i turystkom tekstylia i biżuterię, w drugim dywany, a w trzecim obrazy. Ale z oczywistych powodów ludzie przestali podróżować do Syrii. Poza tym sprowadzanie dywanów i sprzedawanie ich w Europie stało się bardzo skomplikowane. Kiedy zamknięto lotnisko obsługujące międzynarodowe loty, towary trzeba było przewozić drogą lotniczą z Europy do Libanu i dopiero stamtąd transportować do Syrii. Nie było to też w pełni legalne, dlatego łatwo można było zostać oskarżonym o przemyt.

Co więc zrobiłeś?

Zacząłem rozważać różne opcje. Mogłem sprzedać jeden ze swoich domów i zainwestować pieniądze w Syrii licząc na to, że jeszcze dwa, trzy lata i wojna się skończy. Jak wiemy, tak się nie stało, sytuacja jedynie się pogarszała, więc postanowiłem spróbować zacząć życie od zera w Europie, za namową mojego przyjaciela w Polsce.

To była trudna decyzja?

Na początku myślałem, że wojna szybko się skończy i za maksymalnie trzy lata wrócę do Syrii. Przyjechałem tu z żoną i dziećmi, w pełni legalnie, na podstawie wydanych wiz. Niektórzy dziwili się, dlaczego nie chcieliśmy się ubiegać o status uchodźców w Polsce lub w Niemczech. Zawsze byłem przeciwny temu pomysłowi, nie chciałem czekać w zawieszeniu na decyzję azylową. Umiem pracować, zarabiać pieniądze, całe życie prowadziłem własny biznes. Nie zamierzałem siedzieć bezczynnie w domu.

Moi znajomi zaproponowali mi pomoc w przeprowadzce do Francji, Niemiec czy Belgii, ale bałem się, że jeśli tam pojadę, zostanę tam na zawsze i już nigdy nie wrócę do Syrii. Zdecydowałem się zostać w Polsce i założyłem restaurację, w której dziś siedzimy. To było  siedem lat temu.

Czyli w Syrii nigdy nie zajmowałeś się gastronomią?

Nie, zawodowo nigdy nie gotowałem dla innych, moją pasją były antyki. Jako dziecko mieszkałem w domu mojego dziadka razem 25 innymi członkami i członkiniami mojej rodziny. Byłem najstarszym synem, więc zawsze oczekiwano ode mnie wsparcia w prowadzeniu domu. Całymi dniami przesiadywałem z moją babcią, ciocią i mamą w kuchni, pomagając im i obserwując, jak przygotowują posiłki. To one wszystkiego mnie nauczyły.

Wszystkie te przysmaki, które serwujecie, to zatem przepisy kuchni syryjskiej?

Tak, a dokładniej to kuchnia Damaszku, bo tradycje kulinarne mogą różnić się w zależności od miasta.

Dodatkowo wszystko jest wegetariańskie.

A nawet wegańskie. Łącznie z baklavą, do której nie dodajemy ani masła, ani miodu. 

Skąd taka decyzja?

Czasem ludzie pytają mnie, dlaczego nie podaję dań mięsnych, skoro tak świetnie gotuję. Ale ja po prostu nie przepadam za mięsem. Podczas wojny w Syrii bardzo trudno było je kupić. Poza tym wszystkie składniki odżywcze, które znajdują się w mięsie, można w prosty sposób zastąpić roślinnymi zamiennikami. Jeśli mięso nie jest dobrej jakości, bardzo łatwo też o problemy z trawieniem.

Najwyraźniej dobrze zrobiłeś, bo w 2022 roku dostałeś nagrodę w konkursie na Najlepszą Wegetariańską Kuchnię roku Polskatimes w województwie mazowieckim. 

W tym roku też można na nas oddać głos w kategorii Bar/Bistro/Jadłodajnia Roku w Warszawie. Zachęcam wszystkich do głosowania.

Zagłosuj na restaurację Sameera >>>

Nie chciałeś kontynuować pracy w swoim zawodzie?

Myślałem o założeniu sklepu z antykami, ale nie znałem polskiego rynku, nie miałem kontaktów biznesowych, nie wiedziałem, w co inwestują polscy klienci i klientki. W Syrii miałem znajomości, bo moja rodzina zajmowała się sprzedażą dywanów od czasów mojego dziadka. Miałem pewien budżet, ale nie był wystarczający, żeby założyć w Europie działalność w mojej branży. Musiałbym zainwestować naprawdę dużą kwotę, żeby taki interes miał szansę przynosić zyski. Nie chciałem z tego powodu sprzedawać swojego tradycyjnego, arabskiego domu w Syrii. Uwielbiam w nim przebywać, siedzieć na wewnętrznym dziedzińcu koło fontanny… Pokażę Ci zdjęcia.

Jest naprawdę piękny… Niesamowite są te mozaiki i rzeźbione drewniane elementy.

Mają ponad 300 lat, ich renowacja zajęła półtora roku. Miałem szczęście, że moja koleżanka zajmowała się restauracją takich elementów. Widzisz, dlaczego wcale nie chciałem opuszczać Syrii?

Rozumiem, trudno zostawić za sobą tak piękne miejsce i ruszyć w nieznane. Udaje Ci się czasami wracać do Syrii?

Tak, od czasu kiedy wyjechałem, kilka razy udało mi się odwiedzić rodzinę. Ostatni raz byłem w Syrii przed pandemią. W czasach obostrzeń covidowych podróże nie były możliwe. Z kolei po pandemii rozwiodłem się i zostałem sam z trójką dzieci. Moja była żona wyjechała do Niemiec, gdzie mieszka część jej rodziny. W tym momencie opieka nad dziećmi i prowadzenie restauracji, w której jestem codziennie, pochłania cały mój czas, nie mam więc możliwości, żeby wrócić.

To na pewno trudne być samotnym rodzicem i pracować na pełen etat.

Spędzam teraz zdecydowanie więcej czasu z moimi dziećmi, więc więcej wiem o tym, z czym na co dzień się zmagają. Moja najmłodsza córka, Marysia, urodziła się już w Polsce. Najstarsza Sidra ma 18 lat, jest jeszcze 12-letni Muhammad. Sidra kilka miesięcy temu zdecydowała, że chce nosić hidżab. To jej wybór, nigdy nie mówiłem jej, że powinna się zakrywać. Obawiam się jednak o to, z jakimi reakcjami może się spotkać. Wiem, jakie komentarze padają pod adresem muzułmanów i muzułmanek. Co ciekawe, nikogo nie oburza strój sióstr zakonnych, który przecież jeszcze bardziej zakrywa ciało.

Sidra spotyka się z przejawami islamofobii?

Nie mówi wiele o tym, jak reagują na jej hidżab inne osoby, ale w Polsce nietrudno spotkać się z dyskryminacją.

Trwająca kampania wyborcza i przekaz płynący ze spotów wyborczych na temat muzułmanów i muzułmanek na pewno nie polepszają nastrojów społecznych.

To prawda. Stereotypy i wrogość wobec muzułmanów i muzułmanek biorą się przede wszystkim z przekazów medialnych. To, co się dzieje obecnie w polityce, to czysta propaganda. Politycy i polityczki kreują sztuczne poczucie zagrożenia, używając obrazów wyznawców i wyznawczyń islamu do realizacji swoich politycznych celów. Ludzie na tej podstawie tworzą sobie wyobrażenia, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Niestety nie próbują poznać bliżej naszej kultury, dowiedzieć się czegoś o islamie z książek i wiarygodnych źródeł. Muzułmanie i muzułmanki są w mediach przedstawiani jedynie w kontekście przemocy i zagrożenia.

Widzisz jakieś zmiany w nastawieniu polskiego społeczeństwa do osób pochodzących z innych kultur na przestrzeni tych lat, które spędziłeś w Polsce?

Oczywiście, widzę, jak Polska zmieniła się przez te 7 lat, które w niej mieszkam. Na ulicach Warszawy jest coraz więcej obcokrajowców. Wcześniej ktoś o ciemniejszej karnacji był w Polsce rzadkością. Wasz kraj stał się bardziej otwarty na cudzoziemców i cudzoziemki, a ludzie przyzwyczaili się do widoku osób o innym kolorze skóry. Z jednej strony na całym świecie przybywa wyznawców i wyznawczyń islamu. Z drugiej – coraz więcej osób odchodzi od Kościoła katolickiego.

Te zmiany w polskim społeczeństwie zachodzą bardzo szybko i jestem przekonany, że w kolejnych latach jeszcze przyspieszą. To wiąże się z wieloma wyzwaniami i nie jestem pewien, czy polskie społeczeństwo jest gotowe zaakceptować wspomniane zmiany. Mam wrażenie, że wiele osób gdzieś głęboko w środku nadal zachowuje uprzedzenia. Nie mogłem uwierzyć, kiedy moja córka Marysia, która w zeszłym roku chodziła do zerówki, powiedziała mi, że jeden chłopiec wyzywa ją i dokucza jej, bo jest muzułmanką. Nie wiem, skąd takie zachowanie bierze się u sześciolatka. Kiedy rozmawiasz z dorosłą osobą, możesz starać się jej wytłumaczyć pewne kwestie. Ale dziecko po prostu powtarza to, co usłyszało od swoich rodziców.

Podobają Ci się nasze treści? Wspieraj Salam Lab na siepomaga!

Myślę, że w tej kwestii dużo do odrobienia ma też polska edukacja.

W polskiej szkole nie uczy się o innych kulturach i religiach. Nawet nauczyciele i nauczycielki nie zawsze traktują dzieci polskie i innego pochodzenia w taki sam sposób. Nie mówię, że wszyscy tak reagują, w taki sposób zachowuje się tylko pewien procent społeczeństwa. Ale niestety takie przypadki się zdarzają.

Jak sobie z tym radzisz?

Staram się dystansować, nie przejmuję się każdym takim przypadkiem. W Polsce spotkało mnie też wiele dobrego, poznałem wspaniałych ludzi. Myślę, że jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii edukacji na temat islamu. To pole do działania dla polskich muzułmanów i muzułmanek. Gdyby ludzie usłyszeli od nich, czym jest islam, być może zrozumieliby, że to, jak przedstawiają tę religię media, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Islam to religia pokoju i wyraźnie mówi, że nikt nie ma prawa zabijać drugiego człowieka. Nawet w obronie własnej.

Wokół islamu i jego wyznawców i wyznawczyń narasta niestety wiele stereotypów.

Niestety to prawda. Biblia opowiada o życiu Jezusa. Ale kto wie, że Koran także wspomina proroków, którzy nauczali w czasach poprzedzających narodziny Mahometa, w tym Jezusa? W tym sensie każdy muzułmanin i muzułmanka w niego wierzą. Ludzie często też ze zdziwieniem podchodzą do naszej formy modlitwy. A to po prostu inny sposób na pozostanie w dobrym kontakcie z samym sobą. Nie zawsze mam czas w pracy na modlitwę, ale po całym dniu, kiedy wracam do domu i ugotuję już dzieciom obiad na następny dzień, biorę prysznic i modlę się. Wszyscy czasami potrzebujemy oczyścić swoje wnętrze. Niektórzy robią to, idąc na spacer do lasu, inni chodzą na jogę, a dla nas takim czasem jest modlitwa.

Jakie są Twoje marzenia i plany na przyszłość?

Żałuję, że mam ograniczoną przestrzeń. Jeśli miałbym zostać w Polsce, chciałbym otworzyć restaurację w budynku, który wyglądałby jak tradycyjny dom arabski, z dziedzińcem, fontanną, pięknymi roślinami. Syria zostaje w sercu każdego, kto kiedykolwiek ją odwiedził. Chciałbym stworzyć miejsce, w którym każdy mógłby się poczuć jak w moim syryjskim domu.

***

Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab pl/empathy – bezpośredni link znajdziesz w komentarzu pod tym postem.

Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności. 



Najnowsze publikacje