Bohoniki to wieś w gminie Sokółka na Podlasiu. Jak pewnie wiecie, nie jest to jednak zwykła wieś: w Bohonikach odwiedzimy meczet, zjemy pyszny pierekaczewnik i pójdziemy na mizar, czyli cmentarz. A wszystko dlatego, że mieszkają tu polscy muzułmanie: Tatarzy. Rozmawiamy dziś z Maciejem Szczęsnowiczem, przewodniczącym Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Bohonikach, który niesie pomoc na polsko-białoruskim pograniczu. Dlaczego gotował gorące posiłki i dla osób uchodźczych uciekających przed niebezpieczeństwem, i dla strażników granicznych? Przeczytajcie sami.
„Jestem przewodniczącym Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Bohonikach w gminie Sokółka i odpowiadam za naszą parafię muzułmańską. To oznacza, że dbam o dokumentację, o rozwój gminy, o pozyskiwanie dotacji. Dopilnowuję też, żeby remonty szły zgodnie z planem i jestem odpowiedzialny za majątek gminy. Gdy dzieje się coś złego – muszę o tym wiedzieć.
Odpowiedzialność za wspólnotę
Za wydarzenia religijne, wspólne modlitwy, udzielanie chrztu i ślubów, nauczanie religii oraz sprawy wokół meczetu odpowiada za to u nas imam, Aleksander Bazarewicz.
Na wiosnę obchodziliśmy na przykład Nawruz, czyli tatarskie święto wiosny, znane także w innych kulturach z dominującym islamem. To i inne podobne wydarzenia organizujemy my, Gmina Muzułmańska, często ze Związkiem Tatarów z oddziałem w Bohonikach, z Lilą Asanowicz. Niektóre przedsięwzięcia czy występy realizujemy też z Lokalną Grupą Działania „Szlak Tatarski”, której jestem wiceprezesem. Staramy się nawiązywać współpracę z różnymi instytucjami i grupami, które chcą działać w gminie Sokółka. Jesteśmy bardzo aktywni.
Chcemy pokazać, że my, polscy muzułmanie, potrafimy działać i jesteśmy zdolni, jako społeczność, coś zmienić. Czujemy, że reprezentujemy i gminę Sokółka, i Podlasie, dlatego chcemy dobrze się prezentować.
„U Mahmeda”
Pamiętam, jak to było, gdy dowiedziałem się o kryzysie humanitarnym na granicy polsko-białoruskiej. Jako pierwsza osoba zjawiłem się u komendanta Straży Granicznej, żeby wybadać, jakie są potrzeby uchodźców i uchodźczyń. Jako Muzułmańska Gmina zaproponowaliśmy od razu pomoc w zbieraniu żywności i ciepłych ubrań.
Jeździłem na granicę dwa, trzy razy dziennie, zawoziłem najpotrzebniejsze rzeczy. Otrzymałem specjalną przepustkę, dzięki której mogłem swobodnie wjeżdżać do strefy stanu wyjątkowego. Byłem przy samym szlabanie i widziałem wszystko. To, co tam zobaczyłem, jest nie do opisania.
Oprócz tego, że jestem przewodniczącym gminy, prowadzę też restaurację z kuchnią tatarską „U Mahmeda”. Dzięki zapleczu gastronomicznemu mojego lokalu mogliśmy wydawać codziennie 300 porcji zupy dla ludzi na granicy. Przez „ludzi” rozumiem i uchodźców, i strażników.
Dlaczego karmiliśmy jednych i drugich? Cóż, Straż Graniczna nieraz nam pomogła. Jeszcze zanim zaczął się kryzys humanitarny, strażnicy przyjeżdżali na patrole do wsi, pilnowali, czy wszystko jest z nami w porządku, zapewniali ochronę na imprezach. Karmienie i wojska, i policji, i uchodźców wyszło z mojej inicjatywy.
Obawy
Powiem szczerze: rozumiem argumenty przeciwko przyjmowaniu uchodźców. Ktoś się wysadzi i od razu wszystkich muzułmanów i muzułmanki zaczyna się traktować inaczej, jakbyśmy nagle wszyscy byli tacy sami. My, Tatarzy mieszkający na Podlasiu, jesteśmy tu szanowani, żyjemy w zgodzie z chrześcijanami, z prawosławnymi, nam jest tu dobrze. Nie chcemy przez zachowania niektórych muzułmanów spoza Polski zacząć być traktowani inaczej, gorzej.
Obawiam się, że część uchodźców, którzy przedostają się przez naszą granicę, nie zasymiluje się z nami, takie jest moje zdanie. Pochodzą z innej kultury, mają inną tożsamość. Poza tym, pośród nich są i dobrzy, i źli ludzie. Tak jak w każdej wierze. Nie możemy sobie pozwolić na przyjmowanie złych ludzi, ale też nie możemy patrzeć na wszystkie osoby wyznające islam przez pryzmat jednej grupy.
Takie jest moje zdanie, muzułmanina. Ale to mnie nie powstrzymuje przed zauważaniem tego, że to, co się dzieje na granicy, jest niesprawiedliwe, i że ludzka krzywda jest prawdziwa. Ci ludzie przecież umierają. Dlatego pomagam, mimo moich poglądów. Wiemy z historii, że Polacy też uciekali kiedyś przed wojną, a teraz wyjeżdżają za chlebem, żeby lepiej żyć. Migracja nie jest nam obca.
Pogrzeby
Dlatego postanowiliśmy zapewnić muzułmanom i muzułmankom, którzy zmarli podczas przekraczania granicy, godne pogrzeby na mizarze, czyli cmentarzu, w Bohonikach.
Takie pochówki organizujemy od grudnia 2021 roku. Niestety, na naszym mizarze spoczywa już pięć-sześć osób, które zginęły na granicy. Obrządek pogrzebowy w islamie wygląda tak, że najpierw ciało musi zostać obmyte i zawinięte w całun. W przypadku osób, które zginęły na granicy, dopełnienie go jest właściwie niemożliwe, bo ciała, które są znajdowane w rzece albo w bagnie, są zwykle w potwornym stanie. Najpierw też trzeba poczekać na opinię biegłych z medycyny sądowej. Po sekcji zwłok ciało od razu jest składane do trumny, z pominięciem jego dokładnego przygotowania. Trumnę ze zmarłym zawozimy na dziedziniec meczetu, gdzie prowadzona jest modlitwa. Następnie trumna jest odprowadzana na cmentarz. Pogrzeby są naprawdę poruszające, bo zwykle chowaliśmy młode osoby. To była wielka ludzka tragedia.
W pochówkach zawsze uczestniczyli nasi parafianie i parafianki. Ja zawsze starałem się przekazywać informacje o takich uroczystościach i zachęcać ludzi, żeby przyszli, by godnie pożegnać zmarłego albo zmarłą. Ale zjawiało się też bardzo dużo dziennikarzy i dziennikarek, przyjeżdżali z Warszawy, z Białegostoku, a nawet z zagranicy. Pogrzeby kończyły się udzielaniem obszernych wywiadów. Zwykle opowiadałem o tych tragediach tak długo, że zdzierałem gardło. Ale to było tego warte, żeby świat dowiedział się, co dzieje się na Podlasiu.
Współpraca z chrześcijanami
Zbiórki, żywność, pochówki – pomagaliśmy, jak tylko mogliśmy. Chciałem pokazać, że my, polscy muzułmanie, nie jesteśmy obojętni na ludzką krzywdę. To nie miało znaczenia, czy uchodźcy i uchodźczynie wyznają islam, czy są chrześcijanami i chrześcijankami. Muzułmanie i muzułmanki pomagają innym bez względu na różnice, które nas dzielą.
Czuliśmy też wtedy, na początku, że mamy wsparcie. Dostawaliśmy dotacje z Niemiec, z Belgii, z zagranicy przychodziła także żywność.
26 stycznia obchodziliśmy 23. Dzień Islamu. Muzułmanie i chrześcijanie modlili się wspólnie w kościele katolickim o pokój. Przesłanie tego spotkania, które wygłaszali mufti i księża, było takie: nie patrzcie na wyznanie. Człowiek jest człowiekiem i musimy być otwarci na siebie nawzajem. Takiego zjednoczenia z chrześcijanami i chrześcijankami chcemy”.
Z Maciejem Szczęsnowiczem, przewodniczącym Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Bohonikach w gminie Sokółka, prezesem Lokalnej Grupy Działania „Szlak Tatarski”, właścicielem restauracji „U Mahmeda”, Tatarem i muzułmaninem, rozmawiała Katarzyna Makarowicz.
***
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.