Poznajcie Monikę, Polkę, muzułmankę, która mieszka w Szwecji
Nigdy nie planowałam wyjeżdżać z Polski na dłużej, a już na pewno nie myślałam o Szwecji. Z moim byłym chłopakiem planowaliśmy wyjechać do Anglii, ewentualnie gdzieś, gdzie jest cieplej, np. do Francji czy do Hiszpanii. Ale tak się zdarzyło, że jego mama przyjechała tutaj do pracy, a po tygodniu złamała nogę i ktoś musiał zająć jej miejsce. Miałam ją zastępować przez maksymalnie trzy miesiące. Ostatecznie z tych trzech miesięcy zrobiło się 16 lat.
Teraz czuję się bardziej związana ze Szwecją niż z Polską. W Polsce mieszkałam niecałe 20 lat i rzadko do niej wracam. Mamę i siostrę ściągnęłam do Szwecji 9 lat temu. Tu też poznałam swojego męża, który jest Marokańczykiem i urodziłam czwórkę dzieci.
Szwedzki Midsommar i polska Wigilia
Na co dzień posługujemy się głównie językiem szwedzkim. Tak jest po prostu łatwiej, używamy go w pracy, w szkole. Ale z dziećmi rozmawiam też po polsku. Dzięki temu mówią w czterech językach: po polsku, szwedzku, arabsku i angielsku. Pokazuję im też polskie tradycje, nawet te związane z Kościołem katolickim jak zwyczaje wigilijne czy wielkanocne. Są ich ciekawe, pytają, jakie święta obchodzi babcia, jakie ciocia. W szkole spotykają inne dzieci, które kultywują jeszcze inne tradycje, takie jak szwedzki Midsommar.
Niczego przed nimi nie ukrywam, tym bardziej, że w szwedzkich szkołach jest taki przedmiot jak religioznawstwo. O wszystkich religiach dzieci uczą się czysto teoretycznie. Nie ma wspólnego modlenia się, zmuszania do chodzenia do kościoła, meczetu czy synagogi. To ogromna zaleta szwedzkiego systemu edukacji. Sama pamiętam, że w szkole musiałam chodzić na religię, bo po prostu nie było innego wyboru. Wśród uczniów i uczennic byli świadkowie Jehowy, ateiści, zielonoświątkowcy. Ale wszyscy musieli uczestniczyć w lekcjach religii katolickiej. Nie było nawet etyki czy możliwości, żeby po prostu posiedzieć tę godzinę, poczytać.
W poszukiwaniu spokoju
Moja droga do islamu była dość długa. Zawsze mówię otwarcie, że przez bardzo wiele lat wręcz nienawidziłam tej religii. Długo byłam wrogo nastawiona do wszystkich, którzy nie byli Polakami. A broń Boże, żeby ktoś nie był biały. Dopiero, kiedy przyjechałam do Szwecji, przejrzałam na oczy. Ale też nie od razu. To nie było tak, że nagle wpadłam w zachwyt: „łał, tu są rozmaite kultury, ludzie o różnych odcieniach skóry, o odmiennych tradycjach, pochodzeniu, wyznaniach!”. Oczywiście, że nie. Na początku byłam nadal nastawiona bardzo… anty.
Z Kościoła odeszłam, kiedy miałam 16 lat. Zawsze wierzyłam w Boga, ale miałam też wiele pytań. W gimnazjum i liceum bardzo często jeździłam na rekolekcje oazowe. Prowadzono tam różne wykłady, ale nigdy nie dostałam wyczerpującej odpowiedzi na moje pytania. Kiedy je zadawałam, zazwyczaj kończyło się tym, że słyszałam: „Monika, ty się zachowujesz jak niewierny Tomasz, ty masz po prostu wierzyć!”. A ja chciałam najpierw wiedzieć. Po co chodzimy do spowiedzi? Dlaczego w kościele jest tyle obrazów? Kto daje prawo innym do nadawania ludziom tytułu świętego albo błogosławionego? Nigdy nie otrzymałam odpowiedzi.
Na samym początku, kiedy przyjechałam do Szwecji, przypadkowo dostałam od mężczyzny, który naprawia telefony, angielskie tłumaczenie Koranu. Przejrzałam kilka kartek, wzruszyłam ramionami i odstawiałam go na półkę. Ot, następna książka do kolekcji. Poznając muzułmanów i muzułmanki w Szwecji cały czas myślałam, że islam wygląda tak, jak oni go reprezentują. Wydawało mi się, że to, co mówią i jak się zachowują, musi oddawać istotę tej religii. A ani jedno, ani drugie niespecjalnie mi odpowiadało.
Konwersja
Ale potem zaprzyjaźniłam się z muzułmankami, z którymi chodziłam na imprezy. I w którymś momencie zaczęłam je pytać, skąd one mają w sobie taki spokój? Jak to jest, że są zawsze opanowane, potrafią być miłe dla ludzi, nawet kiedy oni krzywo na nie patrzą? A one zabrały mnie ze sobą na wykłady o islamie. Poruszano tam bardzo różne tematy, omawiano sury i hadisy, ale większość z nich dotyczyła kwestii związanych z kobietami. Tam zaczęłam rozmawiać z ludźmi naprawdę przykładającymi się do swojej praktyki religijnej i podążającymi za nakazami islamu.
Po latach wiem już, że osoby, które nie są pewne swojej religii i niewiele o niej wiedzą, często narzucają się innym. Wytykają błędy i grzechy, przytaczają różne zasady, ale tak naprawdę same nie do końca rozumieją, o co w nich chodzi. Ci ludzie, z którymi zaczęłam rozmawiac podczasów wykładów, byli inni. Przede wszystkim mieli bardzo dużo cierpliwości i podchodzili do moich pytań ze spokojem. Tłumaczyli mi, że to normalne, że nie od razu wszystko rozumiem. „Nie możesz się zmienić z dnia na dzień i zupełnie nie o to chodzi” – mówili. „Swoją praktykę rozwija się latami. My też nie jesteśmy idealni. Nie powinniśmy tak o sobie myśleć, bo zgubi nas pycha”.
Nawet kiedy wyszłam za mąż, temat islamu nigdy nie odgrywał głównej roli w moim małżeństwie. Wielu ludzi wyobraża sobie, że to musi być treść naszego życia. Że ja to nic, tylko chodzę między kuchnią a dywanikiem. Zanim konwertowałam, kręciłam się trochę w szwedzkim protestanckim kościele. Ale nie odpowiadało mi tam wiele rzeczy, które nie zgadzały się z moim sposobem myślenia i z tym, w co wierzę.
Bratnie dusze
Zaczęłam się też interesować buddyzmem, ale w tym też się nie odnalazłam, wiele kwestii było dla mnie sprzecznych. Dopiero w islamie znalazłam spójny system przekonań, który był zgodny z moją hierarchią wartości. To była moja własna, bardzo świadoma decyzja. Konwertowałam w pierwszy dzień ramadanu w 2015 r. W tym roku minie już 8 lat.
Jak zareagowali moi bliscy? Po pierwsze, gdyby żył mój tata i jego mama, prawdopodobnie nigdy nie wyjechałabym nawet do Szwecji. Rodzina na pewno nie pozwoliłaby mi wyjść za mąż za Araba. A już za muzułmanina? To by na pewno nie przeszło. Moja siostra jest moją bratnia duszą. Zawsze stoi po mojej stronie, zawsze mi kibicuje, wspiera moje decyzje. Ale i moja mama po pobycie w Szwecji trochę zmieniła swoje poglądy. Na samym początku powiedziała, że nie będzie się wtrącać w moje życie, w to co robię i w co wierzę. Nie chciała tylko, żebym się zakrywała. I była smutna z jeszcze jednego powodu. Pytała: „jak to teraz będzie? Nie będziesz już ze mna spędzać świąt?”. Pózniej okazało się oczywiście, że to nie jest żaden problem i nadal spotykamy się w te ważne dla niej dni. Ale początkowo bardzo ją to smuciło.
Siostra mojej mamy zareagowała naprawdę świetnie. Mogłoby się wydawać, że ona jako gorliwa, praktykująca katoliczka, będzie mieć z tym największe trudności. Ale nie. Kiedy byliśmy z mężem w Polsce, chętnie razem przesiadywali i rozmawiali po angielsku. Była bardzo ciekawa, jak wygląda życie w Maroku.
Kontrolerka biletów w chuście
Ludzie mają mnóstwo stereotypów na temat muzułmanów i muzułmanek. Przyczyniają się do tego media, które podchwytują sensacyjne informacje na nasz temat, wyolbrzymiają problemy i genralizują. Bardzo dużo osób wypowiada się o islamie, nie sprawdzając informacji, nie mając wystarczającej wiedzy. W islamie jest tyle odłamów, że zanim ktoś zacznie upierać się przy jakiejś wykładni, powinien najpierw usiąść i zastanowić się, o kim właściwie mówi.
No i są też pisarze i pisarki tacy jak Margielewski czy Laila Shukri. Podejrzewam zresztą, że Laila to pseudonim, pod którym ukrywa się sztab pismaków. Nie mówię, że w krajach arabskich nie istnieje niewolnictwo, i że opisane w tych książkach sytuacje się nie zdarzają. Ale to naprawdę nie jest norma. Myślę, że większość polskiego społeczeństwa nie jest tak naiwna, żeby wierzyć w te bzdury i karmić się tym stereotypowym, ksenofobicznym myśleniem. Ale przerażające jest to, że są osoby, które wierzą w każde słowo tych autorów czy autorek i traktują ich książki jak encyklopedie. Pisarz to pewnego rodzaju autorytet. Ludziom wydaje się, że skoro znane wydawnictwo wydaje jego książki, to pewnie musi coś wiedzieć na temat, o którym pisze. Niestety w tym przypadku tak nie jest.
Chleb powszedni
Czy na co dzień spotykam się uprzedzeniami? W Szwecji to jest mój chleb powszedni. Dobry dzień to taki, podczas którego napotkam może jedno krzywe spojrzenie. Pracuję jako kontrolerka biletów w województwie sztokholmskim. Kontrolerów nikt nie lubi na całym świecie. A u mnie to jest takie kombo: chusta i to jeszcze na głowie kontrolerki. Ludzie komentują: „Nie możesz sobie prawdziwej pracy znaleźć?”, „Co ty w ogóle masz na głowie?”. Mój kolega z pracy, który jest Szwedem, często mówi mi: „Monia, mi jest wstyd za niektórych Szwedów”.
Ja się z tego śmieję, mam do tego dystans. Ale mam koleżankę, Somalijkę, która urodziła się i wychowała w Szwecji. Ona też nosi chustę i takie uwagi bardzo bierze do siebie. Potrafi stanąć w tym mundurze, który nosimy i z pozycji urzędnika państwowego taką osobę pouczyć. Ja się tym nie przejmuję. Wiem, kim jestem, co myślę, jakie wartości wyznaję. A reszta totalnie mnie nie obchodzi.
Dwa tygodnie temu miałam taką sytuację w pracy, że przechodziłam obok pasażera, nawet nic do niego nie mówiąc. A on zaczął się trząść ze złości na mój widok. Z kolegą z pracy żartowałam: „żeby moja chusta wywoływała takie emocje… Przecież on zawału zaraz dostanie!”.
To nieprawda, że Szwecja jest bardzo tolerancyjnym państwem. Często spotykam się z ukrytym rasizmem. Tak, jak wilk w owczej skórze – oficjalnie zachwyt multikulti, ale tak naprawdę, to najlepiej spakuj się i wracaj do domu. Może ludziom wydaje się, że Szwedzi i Szwedki są tolerancyjni, dlatego, że są wychowywani na bardzo grzecznych. W codziennym życiu w kwestii okazywania uczuć obowiązuje zasada „mniej znaczy więcej”. Nie są zimni. Myślę, że ten stereotyp też jest dla nich krzywdzący. Spotkałam wiele naprawdę otwartych i ciepłych osób. Ale każdy kraj ma swoją kulturę. Ja przez długi czas śmiałam się z tego, że kiedy szwedzcy znajomi jadą razem w autobusie, rzucają sobie „hej!” i siadają osobno, nawet jeśli pracują biurko w biurko w jednej firmie.
O islamie z humorem
Swoje profile na Instagramie i Tik Toku prowadzę po polsku. W Szwecji jest już mnóstwo osób, które poszerzają wiedzę na temat różnych kultur i religii. Organizowane są wykłady, także w meczetach, na które uczęszczają Szwedzi i Szwedki. Istnieją też programy telewizyjne takie jak „Cudzoziemiec dla Szweda”, w których uczestniczki i uczestnicy rywalizują między sobą odgadując, co oznaczają różne terminy w danej religii czy kulturze. Za to w Polsce trafiłam na pewną niszę. Nie oszukujmy się, tutaj muzułmanka to wciąż zjawisko tajemnicze i egzotyczne. Na Tik Toku obserwuje mnie 131 tys. osób, głównie z Polski. Są też Polki i Polacy z Niemiec, z Hiszpanii, z Grecji, ze Stanów Zjednoczonych, z Anglii, no i ze Szwecji.
Tam publikuję najczęściej. Na pojawiające się komentarze odpowiadam z humorem i sarkazmem. Ludzie zadają mi wiele pytań, są ciekawi wielu kwestii, co też mnie bardzo cieszy. Ale jest różnica pomiędzy osobą, która czegoś nie rozumie i można jej to wytłumaczyć, a taką, która nie chce wiedzieć i tylko prowokuje. Ostatnio napisała do mnie dziewczyna, która była zdziwiona, kiedy spotkała na plaży muzułmańską parę, on w krótkich spodenkach bez koszulki, ona cała zasłonięta, w nikabie.
Nagrałam więc filmik, w którym tłumaczę: to jest burka afgańska, to jest nikab, to jest szajla, to jest dżilbab, to jest hidżab i tak dalej. Pod filmikiem – tysiąc komentarzy: „to jest chore i koniec”, „totalne zniewolenie kobiety”, „koszmar”, „kajdany”, „pamiętam, jak w sklepie wystraszyłam się pani, która była cała zasłonięta, bo wyszła tak zza wieszaków z ubraniami”. Ale są też tacy, którzy dziękują mi, że dowiedzieli się czegoś nowego i doceniają, że podchodzę do tych komentarzy z humorem.
Pytania pojawiają się najróżniejsze. Kiedy ludzie pytają, czy śpię w chuście i czy się w niej kąpię, kręcę parodię o specjalnym szamponie do dżilbabu, który sprawia, że po kąpieli materiał jest niezwykle miękki. Często pytają też o psa w islamie: Co z tym psem? Czy to prawda, że pies jest nieczysty? Odpowiadam: nie, to nie pies jest nieczysty, tylko jego ślina. Pies jest ok.
System of a Down w słuchawkach
Ostatnio na Tik Toku zainteresowanie budzi makijaż. Muzułmanka, wychodząc z domu nie może pokazywać się w makijażu mężczyźnie, który potencjalnie mógłby zostać jej mężem, nawet w tuszu do rzęs. Komentujący dziwili się: „Ale jak to, ja mieszkam w Holandii i to właśnie Marokanki czy Egipcjanki są najbardziej pomalowane”. Naprawdę? Niemożliwe. Ludzie! Przecież to tak nie działa, że jak wyjdę w makijażu na ulicę i zobaczy mnie jakiś facet, to nagle spłonę żywym ogniem i natychmiast trafię do piekła. Tak samo jest ze słuchaniem muzyki. Ono też jest zakazane. Ale kiedy ktoś pyta mnie w komentarzach: „Często masz słuchawki na uszach, to czego ty tam słuchasz?”, mówię wprost – System of a Down!
W mediach społecznościowych publikują też muzułmanki, które mają bardzo radykalne podejście do tych kwestii. Wypominają mi, że noszenie makijażu czy słuchanie muzyki to grzech. Dla nich świat jest czarno-biały. Nie ma nic pośrodku. Pomijam już fakt, że publiczne wytykanie komuś grzechów i stawianie siebie w lepszym świetle, samo w sobie jest dużym grzechem. Ale wszystkie zakazy są próbami, na które wystawia nas Allah. Nie chodzi o to, żeby od razu być idealnym. To jest proces samodoskonalenia i każdy realizuje go w swoim tempie. Jest taki hadis, który mówi o tym, że wszystkie dzieci Adama, pierwszego człowieka, grzeszą, ale Bóg kocha najbardziej tych, którzy najczęściej żałują za swoje grzechy. I to właśnie robimy – próbujemy, staramy się poprawić i powoli dążymy do doskonałości w naszej wierze.
Skromność
Tak samo jest z zakrywaniem się. Nie chodzi o to, żebyś włożyła chustę, a potem się męczyła. Jeśli tak jest, to znaczy, że nie zrozumiałaś jeszcze, po co ta chusta, czym jest hidżab. Hidżab to nie tylko kawałek materiału. To zasada skromności. Jest tym, jak patrzysz, jak mówisz, jak chodzisz. Cieszę się, że tym dziewczynom tak świetnie idzie trzymanie się reguł. Ale kiedy zaczynamy się uważać za doskonałych, łatwo może zgubić nas pycha.
Dużo tematów podnoszę też sama. Mówię o muzułmańskich feministkach, o antykoncepcji, aborcji, menstruacji, świadomej zgodzie na seks, o obrzezaniu dziewczynek. Nie ma dla mnie tematów tabu. To jest coś, czego nauczył mnie islam. Tak, mamy zachować skromność. Ale jeśli chodzi o samą rozmowę, o fakty i uświadamianie ludzi, to nie mamy się czego wstydzić.
Islam mówi, żeby o tym rozmawiać, ale nadal w wielu muzułmańskich krajach dziewczyny, które wychodzą za mąż i chłopcy, którzy będą mieć żony, nie są przygotowani do pożycia małżeńskiego. W Maroku tematem tabu jest miesiączka. Kiedyś wujek mojego męża zapytał mnie: „Co ty taka zmarnowana jesteś? Źle się czujesz?”. Więc po prostu odparłam: „Tak, mam okres”. Wujek był oburzony – jak to tak, przecież o takich rzeczach nie mówi się głośno. A ja będę nazywać rzeczy po imieniu. Wujek już o tym wie. Mogę mu nawet przynieść dowody.
Muzułmanka i feministka
Ludziom nie mieści się w głowie, że można być muzułmanką i feministką. A kobiety walczą o swoje prawa w Iranie, w Afganistanie, w Arabii Saudyjskiej dopiero niedawno zaczęły prowadzić samochody. Ja jestem muzułmanką, ale nadal jestem też białą Europejką. Moje koleżanki muzułmanki Arabki, Turczynki, Somalijki, z Erytrei czy z Gambii, dopiero po jakimś czasie zrozumiały, że walczymy o to samo. Przez długi czas byłam dla nich po prostu białą Europejką, która wygaduje farmazony i nie ma pojęcia, o co im tak naprawdę chodzi. Dopiero z czasem mnie zaakceptowały i zaczęłyśmy razem pracować nad uświadamianiem ludzi w różnych aspektach. Tutaj, w Sztokholmie, bardzo dużo rozmawiamy z kobietami o okaleczeniu narządów płciowych dziewczynek. Staramy się dotrzeć do rodziców z krajów, w których wykonuje się takie zabiegi.
Walczymy też o to, żeby ludzie dali nam po prostu spokój. Żebyśmy mogły chodzić ubrane tak, jak chcemy. Jedne zakryte, inne odkryte.
Równość płci? Kobieta i mężczyzna nigdy nie będą tacy sami, bo różnią się psychicznie i fizycznie. Chodzi po prostu o to, żebyśmy mieli równe prawa. Kobiety nie są tylko do tego, żeby stać przy garach i rodzić dzieci. Chcemy się uczyć, chcemy się rozwijać. I o tym właśnie rozmawiamy z rodzicami dziewczyn, które przychodzą na nasze wykłady. Prosimy, żeby nie ograniczali swoich córek, żeby pozwolili im się uczyć. Bardzo dużo muzułmanek kończy w Szwecji uniwersytety, dostają wyróżnienia, robią projekty, które wpływają na szwedzką gospodarkę. I to jest piękne.
Głosy muzułmanek spychane na bok
Niemuzułmańskie feministki postrzegają hidżab jako przejaw męskiej kontroli nad kobietami. Kobiece marsze pełne są aktywistek rozbierających się na ulicach, skandujących hasło „nagość to wolność”. Głosy muzułmanek są nieustannie spychane na bok. To wyklucza te z nich, które nie pasują do zachodniej wersji „wyzwolonej kobiety”.
Kiedyś śledziłam na Instagramie profil dość znanej polskiej aktywistki feministycznej. Ale przestałam, bo strasznie mnie irytuje, kiedy ktoś twierdzi, że jest tylko jeden sposób pojmowania wolności. Jasne, piękne jest to, że przyłączyła się do protestów w związku z wydarzeniami w Iranie. Ale jednocześnie pyta mnie w swoim poście, dlaczego ja, muzułmanka, skoro nie zgadzam się z władzami w Iranie, nie ściągam i nie palę swojego hidżabu? Nie rozumiem tego.
Wspieram Iranki całym sercem, tak samo jak Afganki. Ale dlaczego ja, osoba, która chce się zakrywać, miałabym robić coś takiego? To my walczymy o to, żebyśmy mogły normalnie, spokojnie wyjść z domu i nie stresować się, że ktoś nas pociągnie za chustę, opluje, źle spojrzy czy zbluzga, a Strajk Kobiet nagle wyskakuje z akcją #no2hijab? To jak to jest? Walczymy o wolność wyboru kobiet, ale my nie zasługujemy na wsparcie? To jest tylko powielanie stereotypu, że chusta to przymus. „My was wyzwolimy” – mówią. Dziękuję, ale ja nie potrzebuję niczyjej pomocy.
Czasami, kiedy o tym mówię, ludzie się śmieją i uznają, że jestem nienormalna. Ale naprawdę zakrywanie się mnie wyzwoliło. Kiedy pytają: „Co to za wolność?”, wtedy ja ich pytam: Powiedz mi, czy telewizyjna gwiazda, która robi sobie tyle operacji plastycznych, że przestaje przypominać samą siebie, a potem jeszcze używa filtrów z Instagrama czy Snapchata, jest wolna? Gdzie jest wolność kobiet, które do pracy władają kusą bluzkę, żeby zapunktować u szefa?
Aborcja w islamie
A już nawet nie wspomnę o kwestii aborcji. Mnie się to nie mieści w głowie, bo aborcja w Szwecji jest ogólnie dostępna: umawiasz się na wizytę i albo dostajesz tabletki, albo kierują cię na zabieg. Nawet kraje muzułmańskie zezwalają na aborcję. W islamie wierzymy, że do 120. dnia zarodek nie ma duszy. Poza tym islam każe najpierw ratować życie matki, czyli życie, które już istnieje. Szwedzkie organizacje broniące praw człowieka piszą o sytuacji w Polsce raporty. Nawet na stronie szwedzkiego rządu widnieje informacja o tym, że Polki nie mają dostępu do aborcji.
Bardzo bym chciała, żeby ludzie zaczęli patrzeć na muzułmanów i muzułmanki jak na jednostki. Islam to jedno, a to, co robią niektórzy muzułmanie, to drugie. Każdy żyje według swojego własnego sumienia i nie można oceniać całej ummy, czyli całej społeczności muzułmańskiej, poprzez zachowanie jednej osoby. W Polsce zdarzają się przypadki, że mąż zabił partnerkę czy ksiądz napastował dziecko. I jakoś nie widziałam, żeby z tego powodu pojawiały się komentarze: „No tak, bo wszyscy Polacy tacy są” albo „Wiadomo, wszyscy katolicy są źli”. Chciałabym też zaapelować do wszystkich, aby szukali wiarygodnych źródeł i je weryfikowali. Proszę, błagam, z tego miejsca wnoszę o to, żeby nie traktować książek autorów i autorek takich jak Margielewski czy Shukri jako encyklopedii o islamie i muzułmanach. No i pozdrawiam Tamarę. Ona jest głęboko w moim serduszku.
Weronika Szczurko – studentka kulturoznawstwa międzynarodowego na UJ. Autorka kolaży łączących elementy graficzne i tekstowe (IG @slowailustrowane). Redaktorka Salam Lab.
***
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.