Ludobójstwo Jezydek. Czy doczekają się sprawiedliwości?

Nadia Murad, Jezydka, aktywistka i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, która przeżyła niewolę ISIS.
Fot. © European Union 2016 – European Parliament”. Attribution-NonCommercial-NoDerivatives CreativeCommons licenses creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/4.0/.


Przeżyły niewolę, widziały śmierć mężów, braci i synów. Tygodniami, miesiącami żyły w zamknięciu, bite i gwałcone. Zmagają się z traumą, budzą się co noc z krzykiem i czekają na sprawiedliwość. Dziś są pozostawione same sobie. Oto los Jezydek, które przeżyły ludobójstwo dokonane przez ISIS.

Na początku lipca niższa izba niemieckiego parlamentu przyjęła petycję o oficjalne uznanie za ludobójstwo okrucieństw wobec społeczności jezydzkiej, których dopuszczali się bojownicy ISIS w 2014 roku. Teraz do koalicji rządowej należy zatwierdzenie głosowania w Bundestagu. To właśnie w Niemczech spora część Jezydów i Jezydek, którym udało się przeżyć, znalazło schronienie. Kilka organów ONZ, Parlament Europejski i co najmniej dziesięć krajów, w tym Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Australia, uznało ją już w poprzednich latach. Niedługo minie 8 lat od tych tragicznych wydarzeń.

Dr Jan Kizilhan, psychoterapeuta niemiecko-jezydzkiego pochodzenia, zwrócił uwagę na to, jak wiele Jezydów i Jezydek potrzebuje wsparcia psychicznego. Na to, że setki tysięcy osób mierzy się z traumami i zespołem stresu pourazowego, a tylko w pierwszych trzech tygodniach 2021 roku odnotowano ponad 12 samobójstw w obozie dla przesiedleńców w Dahuk w północnym Iraku. Na to, że nie mają dostępu do pomocy. 

Dzięki wsparciu jednej z niemieckich klinik, Instytutu Psychoterapii i Psychotraumatologii (IPP), Kizilhan założył ośrodek psychoterapii w Dahuk. Doktor Jan wraz ze swoim zespołem próbuje zbudować kulturę psychoterapii w kraju, w którym większość ludzi nigdy nie rozmawiała z psychologiem lub psycholożką. W kraju, w którym tak wiele osób doświadczyło wojny, ludobójstwa, gwałtu, przemocy, przesiedlenia, widziało śmierć bliskich. Tam na ewentualne szukanie pomocy na własną rękę nie ma pieniędzy. „W Iraku doszło do tylu różnych wojen, tragedii. Trudno powiedzieć, w którym momencie zaczyna się trauma tych osób” – mówi Szaima Namiq, pracownica IPP. Co więcej, potrzeba jest ogromna. W kurdyjskim regionie północnego Iraku, gdzie w 2017 roku szacowano, że ponad milion osób zostało przesiedlonych, pacjentów i pacjentki leczy jedynie kilkudziesięciu lokalnych psychologów. 

Warstwy traumy Jezydek

Kolejną przeszkodą jest piętno wokół zdrowia psychicznego. „Ludzie myślą, że jeśli ktoś idzie do kliniki na psychoterapię, jest szalony, zwłaszcza jeśli jest to kobieta” – mówi Namiq. Ale wieści powoli się rozchodzą i coraz więcej osób przychodzi do kliniki w Dahuk, słysząc o pozytywnych skutkach leczenia wśród innych Jezydów i Jezydek.

Szaima mówi o 28-letniej kobiecie cierpiącej na zespół stresu pourazowego i ciężką bezsenność. Jezydka często mdlała podczas sesji terapeutycznych. W 2014 roku ISIS uprowadziło ją, a kobieta doświadczyła przemocy seksualnej z rąk bojowników. Udało jej się uciec, ale ciągle przeżywa koszmar. „Ma wrażenie, że ISIS jest wciąż koło niej, w tym samym pokoju” – opowiada Namiq. Jak mówi, dziś po 43 sesjach kobieta może mówić spokojnie o tym, co ją spotkało. Dawniej mdlała, nie mogąc opanować płaczu. Choć być może jej mąż i dzieci nie żyją, kobieta stara się funkcjonować normalnie, a jak mówią psychoterapeuci i psychoterapeutki, widać, że jej stan diametralnie się poprawił.

Uczestniczki i uczestnicy terapii w IPP są także uczeni technik relaksacyjnych i ćwiczeń z ciałem. Jak mówią psycholodzy i psycholożki, „to wszystko to długotrwały proces leczenia warstw traumy”, która jest przekazywana z pokolenia na pokolenie a ośrodki mierzą się z wieloma trudnościami, efekty psychoterapii dają nadzieję. W klinice szkoli się też osoby, które będą mogły wspierać kolejnych Jezydów i Jezydki z traumami.

Pomimo pozytywnych wiadomości, sytuacja społeczności jezydzkiej, zapomnianej, czekającej na sprawiedliwość, jest wciąż alarmująca.

Niekończący się koszmar Jezydek

„Będę szczera. Nasza religia jest dosyć restrykcyjna, a społeczność bardzo religijna. Jeśli chodzi o Jezydki, nie są i nie były wolne. Dla mnie bycie Jezydką oznacza życie w zamknięciu. Zamknięciu nie przez religię, ale społeczność. To rodzina decyduje za ciebie” – opowiada Rojin, Jezydka z irackiego Kurdystanu. Jej koszmar się nie kończy. W zeszłym roku trafiła do Europy. Jak sama mówi, stała się ofiarą białoruskiego systemu. Dziś przebywa w jednym z litewskich obozów. Gdy rozmawiamy, Rojin przesyła mi film z jej wioski, Szingal. To nagranie sprzed tygodnia, widzę bombardowanie i uciekających ludzi. Koszmar Jezydów i Jezydek nie ma końca.

Jezydzi to wyznawcy synkretycznej religii utworzonej w XII wieku, którzy mieszkają głównie w Iraku, Syrii i Turcji. Społeczność jezydzka od zawsze żyła na marginesie. Jednak 2014 rok zmienił wszystko. Niedługo minie 8 lat od rzezi społeczności jezydzkiej. W 2014 roku ISIS wtargnęło do jej wiosek, zabijając i porywając tysiące. Do tej pory nie wiadomo, ile osób zginęło. Los wielu nadal pozostaje nieznany. Wszyscy, którzy przeżyli, zmagają się z ogromną traumą. Tkwią w obozach i zniszczonych miejscowościach. Bez pracy i perspektyw czekają na pomoc i sprawiedliwość, które nie nadchodzą. Nadal słyszą walki i wybuchy. Zaledwie kilka tygodni temu turecki dron zabił 12-letniego chłopca, Jezydę.

W niewoli

Scenariusz w wielu przypadkach wyglądał podobnie. Kiedy ISIS wtargnęło do wioski, bojownicy porywali dziewczyny i kobiety, zabijając ich mężów, braci czy synów na ich oczach. Część osób próbowała uciekać. Ale bojownicy blokowali wszystkie drogi, a ludzie bali się wyjść z domu. W miejscowościach roznosił się odgłos wezwań do modlitwy z posterunków tzw. Państwa Islamskiego. Nikt nie wiedział, co dalej. „Po dziewięciu dniach zjawił się jeden z dowódców ISIS i postawił nam ultimatum – albo przejdziemy na islam i zostaniemy członkami i członkiniami kalifatu, albo poniesiemy konsekwencje” – relacjonuje jedna z Jezydek. Musieli oddać wszystko, co mają. Później załadowali mężczyzn do ciężarówek i odjechali. Po chwili było słychać strzały. Młodszych zabierali ze sobą i indoktrynowali, zmuszając do walki w imię ISIS.

Rojin. Jezydka, która opowiadała o traumie obozu dla cudzoziemców w litewskim parlamencie specjalnie dla Salam Lab >>>

Następnie wracali po kobiety i dziewczęta, które wywozili dalej. Umieszczali je w budynkach przepełnionych setkami kobiet i dzieci. Oddzielali dziewice od starszych kobiet oraz tych, które były z dziećmi. I wystawiali je na sprzedaż. „Wrzucili karteczki z imionami do miski i rozpoczęli losowanie. Dziesięć imion, dziesięć dziewcząt (…). W tej loterii nie mogły niczego wygrać. Mężczyźni, którzy ciągnęli losy, byli bojownikami tzw. Państwa Islamskiego i każdy miał dostać jedną z nich jako niewolnicę” – pisze Christina Lamb w swojej książce „Nasze ciała, ich pole bitwy”, w której opisuje okrucieństwa, jakich doświadczyła społeczność jezydzka. Bojownicy ISIS zabierali je do domów, gwałcili, bili. 

„Miałam wtedy tylko 13 lat i nie wiedziałem, że taka brutalność może istnieć. Grupa ISIS porwała mnie wraz z sześcioma osobami z mojej rodziny i wieloma innymi. Wsadzono mnie do bagażnika samochodu – obok mnie leżało ciało ściętego mężczyzny” – powiedziała Eman Abdullah.

Dziewczyna była sprzedana trzy razy. Nadal pamięta ból, który czuła, gdy została pobita po raz pierwszy.

Gdy dziewczyny znudziły się bojownikom, oddawali je z powrotem i kupowali następne. Części z nich udało się uciec. Niektóre nie miały jednak tyle szczęścia. Jezydki przyłapane na ucieczce najczęściej były katowane na śmierć.

Sprawiedliwość, która nie nadchodzi

Minęło kilka lat. Jak same mówią, czują się jakby codziennie umierały. Jakby ISIS odebrało im coś, czego nie mogą odzyskać. „Zrobili nam, kobietom, najgorsze rzeczy, jakie można sobie wyobrazić” – opowiada 50-letnia Hilwa Ibrahim. Dobrze pamięta sierpień 2014 roku i początek ludobójstwa. Jej oczy są puste. W niewoli spędziła 28 miesięcy. Widziała śmierć męża i to, jak zabierają jej syna. Chłopak dziś albo nie żyje, albo jest jednym z nich, bojownikiem tzw. Państwa Islamskiego. A może udało mu się uciec.

„Nie odczuwam żadnej ulgi. Wciąż szukam sprawiedliwości. Jako ocalałe nie chcemy, aby odmawiano nam praw naszych i naszych bliskich… Umieramy w środku, widząc, że nic się nie dzieje” – mówi Hilwa.

Choć najgorsze ma już za sobą, jej koszmar trwa. Wciąż zmaga się z traumą, razem z siódemką dzieci żyje w skromnym mieszkaniu, nie otrzymała pomocy. Takich osób jest znacznie więcej. Jezydzi i Jezydki, którym udało się przeżyć, żyją w obozach, czekając na zadośćuczynienie. Chcą sprawiedliwości oraz tego, aby ludzie odpowiedzialni za masakrę społeczności jezydzkiej ponieśli konsekwencje.

„Każdy na świecie wie, czego potrzebujemy. A jednak przez osiem lat widzieliśmy bezczynność. Jeszcze nie widzieliśmy niczego, co zostało zrobione dla nas, ofiar ludobójstwa” – mówi Eman. Została uwolniona razem z kilkoma bliskim. Rodzina mieszkała w obozie dla osób wewnętrznie przesiedlonych przez siedem lat. Jezydka regularnie apeluje do irackich władz i społeczności międzynarodowej o wymierzenie sprawiedliwości.

Czy ludobójcy zostaną skazani?

1 marca zeszłego roku parlament Iraku ratyfikował ustawę, która przewiduje rekompensatę dla jezydzkich kobiet i ofiar ISIS. Mają one otrzymać wsparcie finansowe, rehabilitację, leczenie i pomoc w rozpoczęciu życia na nowo. W praktyce plan nie wszedł jednak w życie, a finansowanie nie zostało zapewnione. Jedyne, co udało się zrobić, to powołanie szefa organizacji ds. ocalałych. „Nie ma prawdziwej woli ze strony irackiego rządu, aby skutecznie wdrożyć ten przepis” –  mówi Bahar Ali, dyrektor i współzałożyciel Organizacji Emma, która pomaga jezydzkim ofiarom. „To przedłużenie traumy” – dodaje.

Szacuje się, że ofiarą ISIS padło około 7000 jezydzkich kobiet i dziewcząt. Do tej pory zaledwie jeden bojownik tzw. Państwa Islamskiego został skazany za zbrodnie i ludobójstwo na mniejszości jezydzkiej.

„Ochrona Jezydek i Jezydów oraz wszystkich społeczności narażonych na dyskryminację na całym świecie jest obowiązkiem społeczności międzynarodowej i instytucji międzynarodowych odpowiedzialnych za obronę praw człowieka, ochronę mniejszości, praw kobiet i dzieci (…). Zjednoczmy się wszyscy, by walczyć z niesprawiedliwością i uciskiem. Niech nasze głosy zostaną usłyszane. Powiedzmy: nie dla przemocy, tak dla pokoju. Nie dla niewolnictwa, tak dla wolności” – mówiła z mocą Nadia Murad, Jezydka, aktywistka i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, która przeżyła niewolę ISIS, podczas swojego przemówienia w Oslo. „Nie dla dyskryminacji rasowej, tak dla równości i praw człowieka dla wszystkich. Tak dla równości i praw człowieka dla wszystkich. Nie dla wykorzystywania kobiet i dzieci, tak dla zapewnienia im godnego i niezależnego życia. Nie dla bezkarności przestępców, tak dla pociągania przestępców do odpowiedzialności i osiągnięcia sprawiedliwości” – mówiła z mocą Nadia Murad, Jezydka, aktywistka i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, która przeżyła niewolę ISIS, podczas swojego przemówienia w Oslo.

„Zasługujemy na wolność i bezpieczeństwo, jak wszyscy” – czytam wiadomość od Rojin.

*

Źródła: al-Jazeera, Info Migrants, al-Monitor, Christina Lamb „Nasze ciała, ich pole bitwy”, The Nobel Prize 2018, PCPM.



Najnowsze publikacje