Artystyczna dusza zaczyna nowe życie w Krakowie. Poznajcie Annę Kulak.
22-letnia Ania przyjechała do Polski na początku czerwca. Do tej pory mieszkała w małym miasteczku pod Kijowem, studiowała reżyserię i aktorstwo. Spełniała się zawodowo pracując jako prowadząca programu. I to właśnie w pracy zastała ją wojna.
Samotność w Kijowie
„Kiedy wybuchła wojna, byłam w Kijowie. Skończyłam pracę o 3 w nocy. Było zimno, więc poprosiłam kolegę, aby mnie odwiózł. Gdy przekroczyłam próg domu, usłyszałam pierwsze wybuchy. Nie mogłam uwierzyć, że w XXI wieku może dojść do wojny” – dzieli się wspomnieniami Ania.
Jej matka z siostrą wyjechały do Holandii. Ania podjęła decyzję, że zostaje w domu. Choć przez kilka miesięcy mieszkała w dość często atakowanym mieście, w którym nie było bezpiecznie, starała się skupić na nauce i pracy.
„Od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji dużo się zmieniło. Podjęłam decyzję o tym, by wyjechać za granicę, chociaż nie bałam się wojny. Zrozumiałam, że na razie nie mam w swoim kraju przyszłości, że moje życie się nie zmieni, i że po prostu czuję się tu samotna” – opowiada Ania.
Ciało pamięta
Planowała, że wyjedzie na jakiś czas do Niemiec. Młoda dziewczyna trafiła jednak do Krakowa, gdzie została dłużej, niż się spodziewała. „Niestety, moje relacje z rodziną pogorszyły się. Zostałam sama. Czuję, że nie mam gdzie wracać”. Ania nie spodziewała się też tego, jak bardzo wojna na nią wpłynie. Opowiedziała mi o początkach w Polsce. „Myślałam, że wojna nie dotknęła mnie w żaden sposób. Ale w ciągu pierwszych dni w Polsce, gdy słyszałam zwykły dźwięk przejeżdżającego samochodu, moje ciało drżało. Gdy chciałam wyjść z mieszkania po 22:00, w mojej głowie pojawiało się pytanie, czy mogę to zrobić i czy jest bezpiecznie. Zrozumiałam, że wojna mocno wpływa na każdego człowieka”.
W ciągu pierwszych dni w Krakowie Ania mieszkała u swoich znajomych. Kolejnym miejscem był hostel, gdzie dowiedziała się o Punkcie Pomocy „Żyj w Krakowie” przy ul. Radziwiłłowskiej 3.
„Przyszłam do Punktu, ponieważ potrzebowałam pomocy w znalezieniu mieszkania. Bardzo szybko udało się je znaleźć i zamieszkałam z kilkoma dziewczynami, każda z nas miała swój pokój. Wcześniej długo mieszkałam w hostelu, wśród wielu ludzi i w ciągłym hałasie, więc siedząc w swoim własnym pokoju, poczułam spokój. Miałam swoją własną przestrzeń, chciało mi się działać. Zaczęłam wieszać nawet plakaty na ścianach, aby poczuć się jak u siebie. Dzięki temu, że zamieszkałam w spokojnym miejscu, odnalazłam wewnętrzną harmonię. A wraz z nią pewność siebie i nadzieję na przyszłość”.
Nowe życie
Dziś Ania jest wolontariuszką przy Radziwiłłowskiej 3. „Po pierwszym dniu wolontariatu zrozumiałam, że jestem już na tym etapie, że chcę i mogę pomagać oraz wspierać innych” – mówi Ukrainka. Ania mocno angażuje się też w działania SPA, czyli Społecznej Przestrzeni Aktywnej. Pomogła m.in. w organizacji Dnia Niepodległości Ukrainy czy wieczora muzyki akustycznej.
„Czuję, że jestem w miejscu, w którym powinnam być. Punkt Pomocy znajduje się w budynku Teatru Słowackiego i nie dziwię się, że trafiłam właśnie tu. To przestrzeń, by tworzyć i być kreatywnym, to mnie przyciągnęło. Tu czuję, że żyję. Współpracuję z ludźmi, którzy są otwarci i wspierają się nawzajem. Uważam, że Radziwiłłowska 3 jest miejscem, w którym możesz zacząć od nowa” – mówi Ania.
Z Anną Kulak rozmawiała Solomiia Martyniuk.
***
Takich historii jest więcej. Wspieramy osoby uciekające przed wojną w ich początkach w Krakowie. Pomagamy zacząć od nowa. Ty też możesz pomóc nam pomagać na zrzutka.pl/SalamLab.
Solomiia Martyniuk – wydawczyni social mediów SPA oraz koordynatorka infolinii Punktu Pomocy „Radziwiłłowska 3”. Chce pomagać tym, którzy tego potrzebują, robiąc wszystko, co możliwe, żeby takie osoby nie były samotne.