„Gdy pochodząca z tzw. Bliskiego Wschodu osoba spóźnia się na spotkanie, możemy myśleć, że nas lekceważy. Możemy też spróbować wyjść poza własne schematy myślenia i zadać sobie pytanie o to, czy takie zachowanie nie jest być może efektem odmiennego w jej świecie postrzegania czasu”
Elias Smurzyński: Dla wielu Polek i Polaków świat islamu zdaje się bardzo odległy. Czy mimo tego współdzielimy z mieszkańcami krajów o muzułmańskiej większości jakiekolwiek cechy?
dr Ignacy Nasalski: Kiedy wyjedziemy do tych uboższych i tych całkiem biednych krajów z większością muzułmańską tzw. Bliskiego i Środkowego Wschodu, to być może spostrzeżemy, że niektóre z cech charakterologicznych tamtejszych mieszkańców znamy z własnego podwórka. Na przykład brak poczucia odpowiedzialności za swoje otoczenie. Chodzi o pewną antyobywatelską postawę: „mnie to nie dotyczy, to nie moja sprawa, niech inni się o to martwią”.
Różnie można tę postawę tłumaczyć – wiekami despotycznych rządów, które wykluczały jakąkolwiek indywidualną inicjatywę, niskim poziomem kultury obywatelskiej, która też jest spadkiem po wiekach despotyzmu. Gorącym klimatem, który zniechęca do aktywności ponad potrzebę czy też zdolnością adaptacji do każdego środowiska bez prób jego zmiany, co z kolei wiąże się ze spadkiem po wielopokoleniowej konieczności dostosowywania się do surowych warunków pustynnych, w jakich większość społeczeństw bliskowschodnich w mniejszym lub większym stopniu się kształtowała. Jest w tym także niewątpliwie element zawartego w islamie fatalizmu.
Na czym on polega?
Jeżeli przyjmujemy, że o wszystkim decyduje Bóg, który rozstrzygnął już, jakie będzie nasze życie i jak kształtować się będzie rzeczywistość, w której żyjemy, jeśli wszystko, co robimy, jest z góry przesądzone, zdejmuje to z nas ciężar odpowiedzialności za nasze życie. To, że w islamie nie istnieje wyobrażenie wolnej woli, ma także inne dalekosiężne konsekwencje zarówno w kulturze, jak i w polityce. W większości krajów z większością muzułmańską w dalszym ciągu dominuje, pomimo różnych przejawów modernizacji, tradycyjna obyczajowość, zgodnie z którą małżeństwa są aranżowane przez rodzinę. Żona, mąż, dzieci, mój dom, moje życie, moja rodzina – wszystko to jest takie, jakie zostało mi wyznaczone przez Boga. Także moja pozycja społeczna, sytuacja majątkowa, mój los jako jednostki urodzonej w określonych warunkach politycznych jest w znaczącym stopniu przesądzony i wymaga akceptacji.
Wesprzyj rodziny uchodźcze w Krakowie, wpłać na zrzutkę >>>
Religia i kultura, które tworzą tradycję i wyznaczają pole działania dla jednostek, są jak powietrze, którym się oddycha, lecz się go nie widzi. Wpływają na zachowanie w taki sposób, że jednostka nie jest w stanie dostrzec alternatywnej rzeczywistości, w której świat wygląda inaczej.
Jakie znaczenie mają wspomniane przez Pana czynniki klimatyczno-geograficzne?
Społeczeństwa bliskowschodnie ukształtowały się w znaczącym odsetku na obszarach pustynnych. A życie na pustyni ma swoje prawa, które odciskają piętno na całych pokoleniach. Islam, z jego kodeksem moralnym, sztywnością reguł zachowania, dychotomicznym system wartości zorganizowanym wokół kategorii czystości i zmazy, to twór pustynnych koczowników. Na pustyni czas płynie powoli, niezauważalnie, wszystko jest spowolnione. Nie da się tam przestrzegać ścisłych harmonogramów, terminów, pustyni nie da się ujarzmić, trzeba nauczyć się z nią żyć w harmonii. Trzeba się dostosować, a to oznacza, że przeżywają tu tylko ci, którzy nauczą się wytrwałości, odporności na niedogodności, na trudy, którzy nauczą się znosić cierpliwie niedostatek, czasem bolesną stratę, którzy pozbędą się przesadnych oczekiwań. Na pustyni nie da się buntować przeciwko brakowi wody, nie da się walczyć z piaskową burzą.
Jedyną postawą pozwalającą przeżyć bez popadnięcia w szaleństwo jest uodpornienie się na wszelkie niewygody. Wielopokoleniowa adaptacja do surowych warunków życia przyczyniła się również do cierpliwego i pokornego znoszenia tyranii czy nieporządku. Lub szerzej, po prostu swojego losu. W tak postrzeganej rzeczywistości można tylko się pocieszać słowami, jakich muzułmanie używają niezwykle często w swoim życiu: a’uzu bi-llahi min asz-szejtani r-radżimi – „uciekam się do Boga przed złem szatana przeklętego”, hafaza allah – „niech Bóg zachowa” (w zależności od kontekstu nas lub kogoś w swojej opiece) czy też popularnymi powiedzeniami ma sza allah albo in sza allah, które oznaczają – znowu, w zależności od konkretnego kontekstu – generalną i tak naprawdę bezwarunkową zgodę na to, że wszystko dzieje się zawsze zgodnie z wolą bożą.
To w oczywisty sposób generalizacja i jak każda generalizacja jest prawdziwa w jakimś tylko zakresie. W dużych miastach, w turystycznych centrach, wśród młodych ludzi z dostępem do internetu i mediów społecznościowych, wśród starających się naśladować globalizujące się wzorce świata zachodniego, powyższe zależności będą albo słabo widoczne, albo w ogóle nieobecne. Opisuję więc „dominujące wzory kulturowe”, by posłużyć się tu określeniem amerykańskiej antropolog Ruth Benedict. Wszędzie dostrzeżemy jednak odstępstwa od tych prawd ogólnych. Dlatego właśnie świat islamu, chociaż nie jest monolitem, stanowi pewną dającą się wyodrębnić metodologicznie całość.
Nie jest monolitem – czyli możliwe jest jednak wskazanie różnic dzielących świat islamu?
Społeczności muzułmańskie czy sama religia islamu nigdy nie były całkowicie homogeniczne, zawsze zawierały w sobie różne nurty i lokalne kultury. Stanowiły jednak mimo wszystko pewnego rodzaju całość z dostrzegalnymi wspólnymi własnościami. Podstawowe pięć tzw. filarów islamu – wyznanie wiary, modlitwa, jałmużna, post, pielgrzymka – akceptują wszyscy muzułmanie. Podobnie jak wszyscy przyjmują nadrzędną rolę Koranu i wzorce życia Mahometa przekazane w hadisach. Odstępstwa są rzadkie i zazwyczaj niewielkie. A nawet jeśli są znaczące, jak na przykład w przypadku alawitów, to i tak z wielu różnych względów dąży się do ich minimalizowania w dyskursie po to, aby podkreślać nadrzędną jedność całej wspólnoty wiernych, czyli ummy.
Ta zgoda co do podstawowych fundamentów religijnych i elementarnych praktyk odróżnia muzułmanów od chrześcijan, którzy, poza ruchami ekumenicznymi, raczej nie dostrzegają tej wspólnotowości czy jedności. Nikt przecież nie zastanawia się, co łączy mormonów i cerkiew prawosławną, a żaden katolik czy protestant nie odczuwa specjalnej więzi na przykład ze świadkami Jehowy. Natomiast perscy szyici z Iranu, arabscy ibadyci w Omanie czy bośniaccy sunnici na Bałkanach już tak. Muzułmanie żyją ze świadomością, że mają mimo wszystko bardzo wiele wspólnego. Jest dla nich oczywiste, że jest jeden Bóg, a Mahomet był jego wysłannikiem, że jest jeden Koran, zawierający wieczną i niezmienną prawdę, której nie da się podważyć.
Stąd właśnie bierze się silne poczucie niezniszczalnej wspólnotowości, solidarność pakistańskich czy indonezyjskich chłopów z mieszkańcami Strefy Gazy, a obraza Mahometa przez europejskich satyryków odbija się takim samym echem od Casablanki po Dżakartę, i od Mogadiszu aż po Grozny. Mieszkańcy tego ogromnego świata mają poczucie, że są braćmi i siostrami w jednej wierze bez względu na różne regionalne czy doktrynalne odmiany. Spotykają się regularnie co roku przy okazji różnych świąt i rytuałów. Miliony szyitów z całego świata pielgrzymuje co roku do Karbali, oddając się wspólnym modlitwom i rytuałom, w Azji podobne miliony wiernych przybywają na wspólne zgromadzenie Biszwa Idżtima w Tongi w Bangladeszu, a wszyscy i tak spotykają się jeszcze na corocznej pielgrzymce w Mekce, gdzie poprzez jednolity strój, wspólną modlitwę i sztywną, niezmienną od stuleci praktykę rytuałów pielgrzymkowych, odnajdują potwierdzenie swojej głębokiej przynależności do tej samej religii.
Podobają Ci się nasze treści? Wesprzyj nas finansowo!
Współczesność przyniosła bardzo wyraźne, bezprecedensowe pęknięcie dzielące muzułmanów na świecie na dwa coraz bardziej rozchodzące się obozy. Pierwszy to właściwy świat islamu, świat państw z większością muzułmańską, w których życie wspólnotowe regulowane jest przez obowiązujące prawo szariatu. To wspólnota relatywnie stałych i jednoznacznie zarysowanych obowiązków religijnych, ale także obowiązków jednostki wobec rodziny i całej społeczności. To świat tradycyjnych wartości, świat pobożności, świat głębokiej wiary w pochodzące od Boga prawa moralne i niepodlegające negocjacjom prawdy religijne. Drugi świat tworzą muzułmanie, którzy wyemigrowali do tzw. krajów Zachodnich. Mieszkają i żyją od kilku pokoleń w nowoczesnych, liberalnych i demokratycznych państwach, przejęli wzorce i wartości tego świata. Łączą oni w swoim życiu religię i kulturę krajów swojego pochodzenia z liberalnymi wartościami takimi jak indywidualizm czy tolerancja, próbując tym samym udowadniać, że islam można unowocześnić i sprowadzić do spraw czysto prywatnych tak samo, jak udało się to z chrześcijaństwem.
Jaka jest recepta dla osób, które nie wyznają islamu, na skuteczną komunikację na co dzień z muzułmankami i muzułmanami?
Udana komunikacja międzykulturowa polega na tym, żeby nie wpadać w pułapkę esencjalizmu. To przekonanie, że istnieje jakaś jedna cecha definiująca ludzi jako przedstawicieli określonej kultury czy religii. Warto spojrzeć na człowieka jak na jednostkę, a nie egzemplarz należący do grupy. To, że ktoś jest osobą religijną, głęboko wierzącym chrześcijaninem czy pobożnym muzułmaninem, mieszkańcem Afryki albo Azjatą, nie definiuje go jako człowieka, choć niewątpliwie wpływa na to, kim jest. W kontaktach z przedstawicielami innych religii czy kultur trzeba zawsze pamiętać o tym, że relacje między charakterem jednostkowym a tym, co się czasem nazywa charakterem narodowym lub mentalnością kulturową, nigdy nie są całkowicie zdeterminowane. Powinniśmy więc zawsze zadawać sobie pytanie czy to, co postrzegamy w drugiej osobie, jest wynikiem wpływu kultury czy indywidualnego charakteru.
Osoba naprzeciw mnie nie musi koniecznie być całkowicie obcym mi człowiekiem, nawet jeśli widzę ją po raz pierwszy i nie wiem nic o jej kulturze i religii. Zawsze mogą istnieć między nami jakieś punkty wspólne, być może czytamy te same książki, lubimy te same filmy i słuchamy podobnej muzyki. Różnice między przedstawicielami odmiennych kultur nie muszą bynajmniej być większe niż różnice w obrębie naszej własnej kultury, o czym najłatwiej przekonać się patrząc chociażby na nasze silnie zantagonizowane polskie społeczeństwo lub też, jak mawiają już niektórzy, na dwa odrębne polskie plemiona.
Warto zatem wychodzić poza myślenie stereotypowe. Warto też zadawać sobie nieustannie pytanie: czy to, co widzę, naprawdę jest takie, jak mi się wydaje, czy może patrzę przez pryzmat tego, co zostało mi wpojone, narzucone przez edukację czy media. Gdy, na przykład, pochodząca z tzw. Bliskiego Wschodu osoba spóźnia się na spotkanie lub nie wywiązuje się ze swoich obowiązków na czas, możemy myśleć – dopasowując sytuację do istniejących w naszej kulturze wzorów zachowania – że lekceważy nas lub swoją pracę, ale możemy też spróbować wyjść poza własne schematy myślenia i zadać sobie pytanie o to, czy takie zachowanie nie jest być może efektem odmiennego w świecie tzw. Bliskiego i Środkowego Wschodu postrzegania czasu i planowości. W miejscu, w którym czas płynie inaczej, punktualność nie jest tak istotna jak w naszej kulturze, a przestrzeganie harmonogramów nie stanowi wartości na tyle istotnej, aby prowadziła do wykształcenia w jednostkach sumienności.
Przede wszystkim zaś warto pojechać do krajów z większością muzułmańską, by przekonać się na miejscu, że ich mieszkańcy nie są ziejącymi nienawiścią do Europejczyków terrorystami. To w większości bardzo sympatyczni i gościnni ludzie, którzy są ciekawi świata, chętnie rozmawiają, zapraszają do siebie. Są niezwykle uczynni i pomocni. Aby tego doświadczyć, trzeba oczywiście wyjść poza turystyczne ośrodki i zrezygnować z pobytów all-inclusive. Dopiero kiedy wyjdziemy na prawdziwe ulice i spotkamy zwyczajnych ludzi, odkryjemy autentyczną atmosferę tego świata. Jeśli sami otworzymy się na odmienność, z pewnością wrócimy nie tylko bogatsi o nowe doświadczenia, ale także mądrzejsi o wiedzę na temat naszych wzajemnych relacji.
dr Ignacy Nasalski – arabista z Uniwersytetu Jagiellońskiego
Elias Smurzyński – student iranistyki i prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Fan prawa karnego, boksu tajskiego i dziennikarstwa gonzo.
***
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy .
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.