Maseczki, łóżka i tysiące ciepłych posiłków. Wietnamczycy mieszkający w Polsce mimo wielu trudności z własnych środków finansowych wspierają polskich medyków. Robią to, ponieważ czują, że Polska jest ich domem, o który warto dbać
Na początku była niepewność i strach. 4 marca 2020 r. potwierdzono w Polsce przypadek zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Potem poszło już szybko: pierwsze ofiary śmiertelne, coraz bardziej niewydolny system opieki zdrowotnej. Większość z nas zastosowała się wtedy do zaleceń i została w domu. Byli też i tacy, którzy zostać w domu nie mogli – personel medyczny. To na ich barkach spoczęła największa odpowiedzialność. Jednak z dnia na dzień z bohaterów stali się oszustami, którzy zarabiają na cierpieniu innych. Wyrzucani ze sklepów, obrażani, pozostawieni niemal samym sobie. Znaleźli się jednak ludzie, którzy chcieli wesprzeć pracowników medycznych w tej nierównej walce. Swoją pomoc zaoferowała m.in. społeczność wietnamska mieszkająca w Polsce.
Wietnamska restauracja PITAYA sercem akcji Sygnał
To inicjatywa ludzi o dobrych sercach. Na pomysł, aby przygotowywać posiłki i karmić polskich medyków wpadli restauratorzy w wielu polskich miastach. Każdego dnia pomoc docierała do coraz większego grona osób. W pewnym momencie jedna z inicjatorek akcji Sygnał – Pogotowie Gastronomiczne Warszawa – Anna Archacka-Sierminska ogłosiła, że przydałaby się kuchnia, dzięki której można by ugotować większą ilość posiłków. Swoją pomoc zaoferowała nieznajoma pochodząca z Wietnamu.
Jedna z Wietnamek, której nie widziałam do tej pory na oczy, odezwała się do mnie i zaoferowała, że możemy korzystać z jej restauracji. Zaufała mi na tyle, że jej pracownik przyjechał, dał mi klucze od ich lokalu i zaczęliśmy u nich gotować. Miałam okazję poznać jej rodzinę, jej męża.
Anna Archacka-Sierminska, jedna z inicjatorek Akcji Sygnał – Pogotowie Gastronomiczne Warszawa
Sercem akcji była przede wszystkim restauracja PITAYA należąca do pani Dang. To m.in. tam codziennie powstawało tysiące ciepłych posiłków dla medyków.
– Ta współpraca wyglądała w taki sposób, że każdego dnia mogłam gotować, pomagać i wspierać naszych medyków korzystając z jej restauracji, ale też wspieraliśmy siebie nawzajem jako Polacy i Wietnamczycy. Czasem było tak, że ja otrzymałam jakiegoś towaru więcej, albo oni innym razem, więc pomagaliśmy w gotowaniu również sobie nawzajem. Oczywiście, w tym czasie nawiązały się też przyjaźnie.
Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie
Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. W świecie przepełnionym negatywnymi treściami, staramy się informować również o pozytywnych wydarzeniach z krajów Azji i Afryki. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów.
Jesteśmy całkowicie niezależną redakcją. To Wasze wsparcie stanowi fundament naszej działalności. Każda wpłata pomaga nam kontynuować naszą misję dostarczania rzetelnych informacji. Dziękujemy za Wasz wkład, który pomaga nam zachować niezależność.
Koordynacją akcji ze strony wietnamskiej społeczności w Warszawie zajął się restaurator Hoàng Thế Diễm z restauracji HORAPA:
– Zawsze miałam problem z wypowiedzeniem imienia Hoàng, więc pozwolił mi on mówić do siebie wujku. Wietnamczycy również gotowali cały czas u siebie w lokalach i przekazywali nam te posiłki. My jako strona polska zajęliśmy się całą logistykę działań – mieliśmy masę kierowców, którzy jeździli i odbierali od strony wietnamskiej posiłki oraz dostarczali do wskazanego szpitala – wspomina Anna Archacka-Sierminska.
#VNJesteśmyzWami*
Na początku pomagali 2-3 placówkom. Potem posiłki dostarczali aż do 52 placówek medycznych. Wietnamczycy wspólnie ze stroną polską potrafili przygotować i dostarczyć nawet po kilka tysięcy posiłków w ciągu jednego dnia. Wietnamczycy stworzyli nawet food trucka, który stawał pod jednym ze szpitali jednoimiennych w Warszawie, aby wydać kilkaset kolacji dla medyków, którzy niekiedy nie wychodzili przez kilka dni ze szpitala i nie mieli możliwości zakupienia czegokolwiek do jedzenia. Wolontariusze więc na zmianę karmili ok. 800 osób.
– Nikt z nas nie wiedział, co nas czeka – byliśmy jak brat z bratem, szliśmy ramię w ramię i walczyliśmy. My Polacy walczyliśmy o swoją ojczyznę, a społeczność wietnamska z nami, ponieważ Wietnamczycy nazywają Polskę swoją drugą ojczyzną. Na Facebooku mamy kilka grup. Społeczność wietnamska nie tylko nam pomagała, ale pomagała też innym, dostarczając i gotując posiłki, zbierając w swojej społeczności pieniądze lub produkty od osób, które mogły pomóc. Na jednej z grup wietnamskich na Facebooku cały czas szły apele z prośbą o pomoc np. gdy potrzebny był ryż, mięso, kolejni sponsorzy. Wujek był całym koordynatorem tych działań. On gromadził informacje, zapisywał, zadbał o tłumacza.
Tłumaczem najczęściej był inny Wietnamczyk – Tadek (tak go nazywamy po polsku), który mieszka w Polsce, przyjechał kiedyś tu na studia. Ma żonę Polkę. Wietnamczycy założyli nawet specjalne konto bankowe i na nim zbierali środki na pomoc polskim medykom. Pamiętam, że jeden z naszych kolegów Maks Deluga chodził od restauracji do restauracji z prośbą o pomoc, to gdy zachodził do wietnamskiej restauracji, to oni nigdy nam nie odmówili pomocy. Wręcz przeciwnie, sami się do nas zgłosili! To była ich inicjatywa – dodaje Anna Archacka-Sierminska.
*Hasztag #VNJesteśmyzWami był znakiem rozpoznawczym działalności charytatywnej społeczności wietnamskiej na rzecz personelu medycznego w Polsce. Był też elementem logotypu i oznaczeniem komunikatów w mediach społecznościowych.
„Wsparcie Wietnamczyków nie zna granic”
Jak reagowali medycy, którzy pod szpitalem widzieli Wietnamczyków oferujących im darmowy posiłek?
– Na początku medycy byli zaskoczeni, co poniektórzy byli zdystansowani, że jak to, Azjaci nam gotują? Potem ich podejście do nas się zmieniło i dystans przerodził się w ogromną wdzięczność. Podczas gdy ludzie wylewali na medyków pomyje, wyrzucali ich ze sklepów, to [medycy] widzieli, że my jako taka niewielka grupa stanęliśmy za nimi murem. Medycy potrafili nawet w środku nocy wysyłać nam zdjęcia z podziękowaniami i wiadomości, że nasze posiłki są najpyszniejsze na świecie – mówi Anna Archacka-Sierminska.
Pani Anna od lat zawodowo jest kucharzem i specjalizuje się w kuchni azjatyckiej. Czego jej zdaniem możemy nauczyć się od Wietnamczyków?
– Ci ludzie są fantastyczni i ich wsparcie dla nas nie zna granic. Razem zrobiliśmy dużo dobrego: wspieraliśmy medyków, bezdomnych, osoby starsze i osoby w potrzebie, bo straciły przez pandemię środki do życia. Ten początek pandemii był dla nas sprawdzianem, ile jest człowieka w człowieku i na ile potrafimy się jako społeczność mieszkająca na tej ziemi zjednoczyć. Stworzyliśmy niemal korporację polsko-wietnamską, która działa na rzecz medyków. Kocham Azję za jedzenie, kulturę. Za to, że ludzie potrafią zorganizować się w różnych sytuacjach. Tutaj nawet przy drugiej fali, podczas gdy oni mieli w Wietnamie problemy związane np. z powodziami, to potrafili tam na miejscu wspierać swoich rodaków, a zarazem walczyć o nas, o Polaków, o swoją drugą ojczyznę. Od Wietnamczyków można się wielu rzeczy nauczyć i myślę, że Polacy otwierając się na inne nacje, są w stanie wziąć dla siebie wiele wartościowych rzeczy.
Lokalni bohaterowie, którzy pochodzą z daleka. Czytaj na SalamLab.pl >>
„Leczyć nie potrafimy, ale gotować tak!”
Hoàng Thế Diễm przyjechał do Polski w latach 90. Teraz mieszka w Warszawie z dziećmi i żoną, z którą prowadzi restaurację. Dla niego Polska jest drugą ojczyzną – dla jego dzieci pierwszą. Ceni Polskę za wolność, ponieważ w swoim kraju jej nie doświadczył. Cieszy się, że może tu spokojnie żyć, pracować, a jego dzieci mają godną przyszłość. To jest dla niego najważniejsze. Dlaczego zdecydował się działać?
– Dlaczego pomagam innym? To proste: mieszkamy tu i wiele razy musieliśmy i będziemy musieli korzystać z pomocy medyków. Moje dzieci urodziły się w Polsce. Zawsze dostawaliśmy solidną pomoc od lekarzy i pracowników medycznych, kiedy jej potrzebowaliśmy. Kiedy wybuchła pandemia, widząc jak medycy ciężko pracują, przyszło nam do głowy, że skoro nie możemy walczyć z Covidem, to dodamy otuchy lekarzom dostarczając maseczki, płyny do dezynfekcji i gorące posiłki. Sam mam restaurację, moi przyjaciele też. Leczyć nie potrafimy, ale gotować tak! I tak nasza akcja się zaczęła. Nie oczekujemy pochwał, ani rozgłosu. Zresztą nie chcemy tego. Chcemy, tylko żeby medycy nie czuli się samotni. Chcemy, żeby wiedzieli, że my też bierzemy udział w tej walce, że jesteśmy przy nich. Dzień i noc! – opowiada Hoàng Thế Diễm.
Chcemy, tylko żeby medycy nie czuli się samotni. Chcemy, żeby wiedzieli, że my też bierzemy udział w tej walce, że jesteśmy przy nich. Dzień i noc!
Hoàng Thế Diễm, właściciel restauracji HORAPA, koordynator pomocy dla Medyków wśród społeczności wietnamskiej w Warszawie
Restaurator przyznaje, że pomaganie sprawia im przyjemność i że są zawsze gotowi pomóc, kiedy trzeba. Dodaje również, że „pomagając medykom, sobie pomaga, bo chce po prostu godnie żyć!”. W Polakach lubi otwartość i to, że są dobrzy. Nie wszyscy, bo wiadomo, że i tych złych ludzi nigdzie nie brakuje. Oprócz tego lubi porządek w polskim społeczeństwie, widoki i pogodę, która jest niemal idealna: nie za zimno, nie za gorąco, a każda z pór roku inna i przepiękna.
Polska dla wielu Wietnamczyków jest domem
Pierwsi Wietnamczycy przyjechali do Polski w latach 60. XX wieku na studia. Następnie przybyli uchodźcy uciekający przed wojną wietnamską. W latach 90. gdy otwarto granice, z NRD przyjechali do Polski Wietnamczycy, którzy byli robotnikami władz komunistycznych. Obecnie Polska jest trzecim po Francji i Niemczech miejscem imigracji wietnamskiej w Europie. Największą trudnością Wietnamczyków, którzy osiedlili się w Polsce (szczególnie w przypadku osób starszych) w kontaktach z Polakami jest bariera językowa. Trudno im opanować język, tak odmienny od wietnamskiego. Co więcej, niektórzy boją się mówić po polsku, obawiając się niezrozumienia, a przez to również wyśmiania. Młodzież wietnamska, dla której Polska często jest pierwszą ojczyzną, nie ma większego problemu w kontaktach ze społecznością polską. Często też ich światopogląd i styl życia jest bardziej zbliżony do polskiego, niż wietnamskiego. Pomimo to niekiedy padają ofiarami ataków na tle rasistowskim, a podczas pandemii koronawirusa takie przypadki przybrały na sile.
Dlaczego więc Wietnamczycy chcą pomagać Polakom? Przede wszystkim postrzegają się mimo wszystko jako część społeczności polskiej. Tu jest ich dom, mimo wspomnianych incydentów związanych z rasizmem czują się tu bezpiecznie, a ich dzieci mogą mieć godną przyszłość. Co więcej uważają, że mają dług wdzięczności do spłacenia wobec Polaków za przyjęcie osób uciekających z Wietnamu przed wojną. Także buddyzm, który wyznają Wietnamczycy, nakazuje, aby nie krzywdzić innych i pomagać ludziom na tyle, na ile to możliwe.
Społeczność wietnamska w Polsce prowadzi działalność charytatywną nie tylko podczas pandemii, np. co piątek Wietnamczycy wspólnie z Fundacją Daj Herbatę przygotowują posiłki dla bezdomnych na Dworcu Centralnym w Warszawie, a w Łodzi dołączają do organizacji posiłków wigilijnych i wielkanocnych wraz z Fundacją Wolne Miejsce. Ostatnio pomagali przewieźć też łóżka dla medyków, aby mogli się przespać w pokojach socjalnych w trakcie dyżurów. Podobne akcje dzieją się również w innych polskich miejscowościach np. w Łodzi. Dzięki temu mają oni nadzieję, że Polacy zmienią w stosunku do nich podejście i bardziej się na nich otworzą, gdy zobaczą jak ogromną pracę i wysiłek wkładają w walkę o nasz wspólny dom – o Polskę.
W pomoc polskim medykom włączyła się także społeczność arabska.
Laura Maksimowicz – dziennikarka związana z organizacjami pozarządowymi. Studiuje stosunki międzynarodowe, zajmuje się głównie tematyką migracji oraz pomocy humanitarnej. Współpracowniczka SalamLab.pl.