Olę znam z chóru. Niespodziewanie wpadłyśmy na siebie na jakimś wydarzeniu w Ambasadzie Indii w Warszawie, gdzie tańczyła tradycyjny indyjski taniec kathak. Nie widziałyśmy się lata i dlatego nie wiedziałam, że Ola wyszła za Dawooda, chłopaka z Indii
Kilka lat temu Dawood zaczął wynajmować pokój w domu w Warszawie od przyjaciółki mamy Oli. Kobieta regularnie odwiedzała Dawooda i innych lokatorów, pomagając im w zakwaterowaniu. Bywali tam także rodzice Oli. W ten sposób poznali też Dawooda, którego od razu polubili.
Chłopak przyjechał do Europy, by studiować inżynierię mechaniczną w Litwie. Postanowił zrobić drugie studia magisterskie w Polsce: informatykę. Po licencjacie w Delhi, Dawood miał możliwość pojechać na magisterkę do Stanów, Nowej Zelandii, Australii i kilku innych miejsc. One wszystkie były jednak dla niego zbyt drogie.
„I cieszę się, że zdecydowałem się przyjechać ostatecznie tutaj. Co by było, gdybym nie poznał Oli?” – mówi Dawood i uśmiecha się szeroko do żony.
Dawood jest muzułmaninem. Pochodzi ze wsi Palthur w stanie Andhra Pradeś. Palthur jest oddalona o ok. 180 km od Bengaluru, miasta w południowych Indiach, nazywanego czasem indyjską Doliną Krzemową. Jego rodzice są rolnikami i od zawsze zależało im na wykształceniu syna. Wykosztowali się i zasponsorowali mu studia licencjackie w Delhi. Nawet nie zależało im na konkretnym kierunku, jak to czasem bywa, chcieli po prostu, żeby odebrał dobrą edukację.
Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie
Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. W świecie przepełnionym negatywnymi treściami, staramy się informować również o pozytywnych wydarzeniach z krajów Azji i Afryki. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów.
Jesteśmy całkowicie niezależną redakcją. To Wasze wsparcie stanowi fundament naszej działalności. Każda wpłata pomaga nam kontynuować naszą misję dostarczania rzetelnych informacji. Dziękujemy za Wasz wkład, który pomaga nam zachować niezależność.
W stolicy Dawood nauczył się hindi, głównego języka północy. To normalne, żeby w Indiach być wielojęzycznym, zwłaszcza, jeśli mieszka się w mieście. Aż 52% dwudziestolatków ze zurbanizowanych terenów jest bilingualnych.
„Mówię jeszcze w językach kannada i telugu [z grupy języków drawidyjskich, używanych przede wszystkim na południu Indii – przyp. red], jak cała moja rodzina” – wymienia chłopak. Uzmysławiam sobie, że rozmawiamy po angielsku. Nie dowierzając, liczę w głowie. Dawood ma 31 lat i zna cztery języki.
„Jako pierwszy z rodziny wyjechałem za granicę” – mówi. Jak dowiaduję się później, jest też pierwszą osobą spośród swoich bliskich, która związała się z kimś spoza swojej społeczności.
Ola ogląda „Czasem słońce, czasem deszcz”
Na pytanie, jak zaczęła się jej pasja do tańca, Oli rozjaśniają się oczy. „Wszystko zaczęło się od Bollywood. Znasz film „Czasem słońce, czasem deszcz”? Gdy obejrzałam go po raz pierwszy, byłam zachwycona muzyką, tańcem, strojami, wszystkim” – mówi z zapałem. Ola podkreśla też rolę mamy, która w przeszłości interesowała się hinduizmem. Kiedyś wstąpiła nawet na jakiś czas w szeregi krysznowców. „Od dzieciństwa mama uczyła mnie i moją siostrę ciekawości i szacunku wobec tradycji rzadziej pielęgnowanych w Polsce. Zabierała nas na festiwale wielokulturowe, koncerty i pokazy taneczne. Zawdzięczam jej otwartą głowę” – opowiada Ola. „Któregoś razu poszłam na koncert zespołu Indialucia, który łączy tradycyjną muzykę indyjską i flamenco. Na koncert została zaproszona tancerka kathak, jako gościni specjalna. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Patrzyłam, jak uderza stopami o podłogę, w jaki sposób się obraca. Tak zaczęła się moja miłość do tego tańca”.
Ola chodziła na darmowe zajęcia z kathak do Ambasady Indii w Warszawie. Z czasem zaczęła też współpracować z tą instytucją, prowadząc różne wydarzenia. Regularnie występuje solowo i z grupą Magdaleny Niernsee, prekursorki tańca kathak w Polsce. Innego stylu, bharatanatjam*, uczy się online. „Kathak wydaje mi się łagodniejszy w ruchach, bo krok taneczny zaczyna się zwykle od gestu wykonywanego nadgarstkiem” – Ola układa palce w skomplikowanym geście. „Kathak jest też pełen obrotów na piętach, jest lekki, jak wiatr. Gdy tańczę bharatanatjam, muszę być z kolei silna i precyzyjna. Ruchy są proste i energiczne” – dodaje i przechodzi do dokładnej analizy pierwszej pozycji w obu stylach. Razem zaczynają pokazywać mi mudry, czyli gesty dłońmi, i objaśniać ich znaczenia. „Żeby przedstawić krwiożerczą boginię Kali, musisz rozczapierzyć palce, o tak” – demonstruje Dawood. „Moja rodzina chwali Olę za jej bogatą ekspresję w tańcu” – dodaje.
Styk kultur
Ola w przyszłości planuje być zawodową tancerką, ale do tego jeszcze długa droga: wyjazd do Indii, specjalne stypendia, wielogodzinne egzaminy.
„Z tym muszę się jeszcze wstrzymać, bo rozpoczęcie profesjonalnych przygotowań wymaga długich wyjazdów” – w tle rozlega się pisk. Rozmawiamy za pomocą Google Meets, więc na kamerce widzę tylko Olę i Dawooda, ale na kanapie siedzi z nimi Yaseen Józef, ma prawie dwa lata. Słyszę, jak mały mówi do siebie we własnym języku. Od czasu do czasu rozlega się krzyk „tata, tata!”. Dawooda bardzo to śmieszy, bo w telugu „tata” znaczy dziadek.

Jak wychowuje się dziecko w rodzinie, w której mama jest Polka, a tata Indusem? Ola opowiada o tym, jak wspólnie obchodzą Święta Wielkanocne, Boże Narodzenie oraz muzułmański Ramadan. Diwali, hinduistyczny festiwal świateł, które świętują niemal całe Indie, spędzają w gronie przyjaciół, na wydarzeniach indyjskich w Polsce. Yaseen swobodnie przeplata pojedyncze słowa po polsku, angielsku, w którym porozumiewa się para, i w telugu, i w kannada. Rośnie mały poliglota.
Rodzina Oli i Dawooda związana jest zatem z trzema wielkimi tradycjami: chrześcijaństwem, dzięki pochodzeniu Oli, hinduizmem i islamem.
Dudekulowie: ludzie, którzy łączą
Po naszej rozmowie Ola wysyła mi wiadomość: „nie mieliśmy już czasu, żeby o tym pogadać, ale Dawood pochodzi ze społeczności Dudekulów. Wyznają hinduizm i islam jednocześnie. Wygoogluj sobie, kim są”.
Hinduizm i islam naraz? Trudno mi było w to uwierzyć. Nastroje antymuzułmańskie w Indiach przybierają w ostatnich latach na sile, podsycając podziały między hinduistami i muzułmanami.
Wchodzę na bloga, który, jak się dowiaduję z informacji na stronie, został założony, żeby szerzyć wiadomości o społeczności Dudekulów. Z portalu można pobrać Koran w języku telugu, czy sprawdzić listę społecznie i edukacyjnie „zacofanych klas muzułmanów”, do której należą Dudekulowie. W indyjskiej konstytucji został zawarty spis grup, podzielonych na cztery podgrupy, które uznaje się za gorzej sytuowane w społeczeństwie, a rząd Indii ma obowiązek zapewnić im rozwój społeczny i edukacyjny. „Klasy zacofane” mają np. prawo do rezerwacji 27% stanowisk w sektorze publicznym i w szkolnictwie wyższym. Dawood podkreśla jednak, że on i jego rodzina nie korzystali z żadnych przywilejów tego rodzaju.
Dudekulowie faktycznie częściowo wyznają islam, a częściowo hinduizm. Muzułmanie konwertowali się kilka pokoleń temu, a wcześniej ich religią był hinduizm. Jak wyjaśnia mi Dawood, jego rodzina wyznaje obie religie. Wiele lat temu jego pra pra pra pradziadkowie konwertowali się z hinduizmu na islam dzięki pewnemu sufiemu, mistykowi. „Nadal jednak czujemy, że mamy swoje korzenie w hinduizmie, do tego stopnia, że gdy sam dorastałem, nie do końca wiedziałem, kim jestem. Z początku byłem hinduistą. Z czasem poznałem jednak etykę muzułmańską i poczułem, że jest mi bardzo bliska. Moja mama była dzisiaj w świątyni, ale chodzi też do meczetu”.
Muzułmanie i hinduiści
Przez swoje nieortodoksyjne podejście do islamu, niektórzy Dudekulowie od lat mierzą się z podwójnym wykluczeniem: z jednej strony, należą do niskiej kasty, która tradycyjnie zajmowała się oczyszczaniem bawełny. Kastowość związana jest przede wszystkim z hinduizmem. Według islamu wszyscy są równi, ale swobodna relacja z wiarą, którą odznacza się religijność Dudekulów, często nie podoba się innym muzułmanom i muzułmankom. Społecznością tą pogardza się zatem z powodów społecznych (niskokastowość) oraz religijnych (nieortodoksyjność).
Dawood jednak kategorycznie zaprzecza, żeby jego rodzina czy on sam spotkali się kiedyś z dyskryminacją na tle kastowym albo religijnym. „Osobiście nie uznaję systemu kastowego. Na papierze należymy do drugiej podgrupy z „klas zacofanych”, ale ani moi znajomi, ani rodzina, nigdy nie odczuła gorszego traktowania”.
Warto wspomnieć, że Konstytucja Indii zakazuje dyskryminacji ze względu na kastę. Według tego dokumentu Republika Indii jest demokracją, a jej obywatele i obywatelki są równi wobec prawa. Jednak prawo sobie, a przyzwyczajenia społeczne sobie. Podziały w indyjskim społeczeństwie trwają. Spis „klas zacofanych” nie ma na celu ich wzmocnienia, ale rozpoznanie przyczyn złego sytuowania pewnych grup w społeczeństwie i poprawienie ich sytuacji.
Ola wysyła do mnie ostatnią wiadomość: „mimo mojego zainteresowania tańcem kathak, przed poznaniem Dawooda nigdy bym nie pomyślała, że mój mąż będzie akurat z Indii, że to niemożliwe. A to było dla mnie jednocześnie naturalne i zupełnie niespodziewane. Według mnie to przeznaczenie”.
*W tekście zastosowano zasady polskiej transkrypcji języków indyjskich. Wyjątek stanowią imiona bohaterów, którzy zapisują je zgodnie z zasadami transkrypcji angielskiej, oraz wyrazy, które maja utartą formę w języku polskim.
***
Tekst powstał dzięki grantowi otrzymanemu w ramach projektu „I am European: Historie i fakty o migracjach na XXI wiek”, który jest realizowany przez Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i finansowany ze środków Unii Europejskiej.