W środę doszło do kolejnej katastrofy na jednym z najbardziej śmiercionośnych szlaków migracyjnych. U wybrzeży Grecji na Morzu Jońskim zatonęła łódź, na której pokład w Libii wsiadło kilkaset uchodźców i uchodźczyń. To jedna z największych katastrof na Morzu Śródziemnym w ostatnich latach. Przez cały kraj przetaczają się protesty
M.in. w Atenach i Salonikach tysiące osób wyszło na ulice. Protestujący domagają się złagodzenia polityki migracyjnej Unii Europejskie i chcą zapobiec kolejnej tragedii. »„Nie” dla paktu UE w sprawie migracji« – brzmiał jeden z transparentów.
Nadzieja na odnalezienie kolejnych ocalałych gaśnie, a akcje poszukiwawcze mają trwać do piątku, czyli do dziś. W związku z tym, że łódź zatonęła w jednym z najgłębszych obszarów Morza Śródziemnego, jej wrak prawdopodobnie nie zostanie wyciągnięty na powierzchnię. Protestujący krytykują greckie władze o brak działań na rzecz ratowania grupy, która wyruszyła do Europy śmiercionośnym szlakiem.
Podobają Ci się nasze treści? Wesprzyj nas finansowo!
Statek greckich służb miał znajdować się w pobliżu łodzi pełnej uchodźców, uchodźczyń, migrantów i migrantek przez wiele godzin. To katastrofa, której można było uniknąć. Władze Grecji twierdzą jednak, że pasażerowie i pasażerki odmawiali pomocy, bo „chcieli płynąć do Włoch”. Osoby z Alarm Phone, infolinii dla uchodźców i uchodźczyń na morzu, podkreślają, że otrzymali liczne wezwania o pomoc od grupy.
Masowe morderstwo
Na łodzi o długości około 25-30 metrów mogło znajdować się nawet 750 osób. Ludzie tłoczyli się na pokładzie, jak i pod nim. Do tragicznego zatonięcia doszło u wybrzeży Pylos na zachodnim Peloponezie. W katastrofie zginęło co najmniej 78 osób. Około 100 uchodźców i uchodźczyń, w tym co najmniej 40 dzieci, udało się uratować. Grecka policja szacuje, że w sumie życie mogło stracić około 500 osób.
Za wejście na pokład łodzi, która miała być pierwszym etapem do nowego i bezpiecznego życia w Europie, każda z osób musiała zapłacić kilka tysięcy dolarów. Dziewięciu mężczyzn pochodzenia egipskiego, którzy są podejrzani o organizację niebezpiecznej przeprawy i przemyt ludzi, znajduje się w greckim areszcie i stanie przed sądem. Najprawdopodnniej usłyszą kilka zarzutów, w tym zarzut o masowe morderstwo.
To kolejny dowód na to, jak tragiczny w skutkach jest brak polityki migracyjnej z poszanowaniem podstawowych praw człowieka. Od 2014 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych zarejestrowała ponad 20 tys. zgonów i zaginięć w środkowej części Morza Śródziemnego. To czyni to miejsce najniebezpieczniejszym szlakiem migracyjnym na świecie.
Trzy razy „nie”
W tym samym tygodniu Jarosław Kaczyński zapowiedział przeprowadzenie referendum ws. polityki migracyjnej. Partia Prawo i Sprawiedliwość wyraziła swój sprzeciw wobec paktu UE, który nakładałby na Polskę obowiązek przyjęcia 2 tysięcy osób ubiegających się o azyl rocznie. Jak pisze Jakub Majmurek w „Krytyce Politycznej”, pakt „daje nam też wybór. Zamiast przyjmowania migrantów możemy zapłacić po 20 tysięcy euro za każdą nieprzyjętą osobę na specjalny fundusz pomagający krajom pod największą migracyjną presją”. Partia rządząca twierdzi, że decyzja UE „godzi w polską suwerenność”. Dlatego chce, by podczas jesiennych wyborów Polacy i Polki oddali swój głos w sprawie uchodźców i migrantów. Temat uchodźczy może okazać się kartą przetargową dla PiS.
Mówimy trzy razy „nie”. „Nie” dla tego, by Morze Śródziemne, które już jest cmentarzyskiem, oraz inne niebezpieczne szlaki migracyjne były ostatnią deską ratunku dla osób żyjących w krajach pogrążonych w wojnę czy biedę. „Nie” dla referendum i tego, by uchodźcy i uchodźczynie ponownie stali się częścią kampanii politycznej. „Nie” dla faktu, że u naszej wschodniej granicy wciąż łamie się prawa osób z doświadczeniem uchodźstwa.