Tegoroczny Ramadan w Syrii będzie inny. Syryjczycy i Syryjki mieszkający na terenach kontrolowanych przez rząd mają ograniczony dostęp do elektryczności. Korzystać z niej mogą zaledwie przez jedną godzinę dziennie. Pozostały czas po zachodzie Słońca spędzają w ciemnościach.
Minister energii elektrycznej Ghassan al-Zamel ogłosił, że jego resortowi niestety nie uda się zapewnić większej dostępności do prądu na czas postu z powodu braku generatorów. Jest to szczególnie trudne w czasie Ramadanu, a zwłaszcza po druzgocącym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło północną część kraju w zeszłym miesiącu.
Kraj już od 2011 roku pogrążony jest w kryzysie ekonomicznym, który spotęgowany został przez tegoroczną inflację. Damaszek nie jest tak przystrojony ramadanowymi dekoracjami, jak było to w zwyczaju. Brakuje też zgiełku, którym wypełniały się sklepy w tym okresie, mimo że sprzedawcy zachęcają klientów i kilentki specjalnymi zniżkami.
Ramadan inny niż wszystkie
W poprzednich latach stabilne finansowo sklepy z Damaszku i okolic zapewniały swoim pracownikom i pracowniczkom 10-dniowe płatne wakacje. Ponadto zamykały się na czas, gdy rozpoczynał się Ramadan. Niestety w tym roku jest to niemożliwe. Jak mówi dla al-Monitor właściciel sklepu z falafelami, zamknięcie działalności w tym czasie mogłoby oznaczać całkowite zakończenie działalności.
Na wielu syryjskich iftarowych stołach zabraknie niektórych, zwłaszcza mięsnych potraw. U wielu syryjskich rodzin w związku z trwającym kryzysem humanitarnym będzie też trudno o ciepły posiłek. Jak podaje ONZ, niemal 3 miliony Syryjczyków i Syryjek jest zagrożonych głodem.
Źródło: al-Monitor.