Rana w sercu: zrozumieć osobę z doświadczeniem migracji i uchodźstwa


„To nie jest tak, że człowiek ucieka przed wojną, represjami politycznymi, czy innym rodzajem zagrożenia i kiedy dociera do w miarę bezpiecznego miejsca, wszystko jest znów w porządku. Powrót do zdrowia psychicznego to często bardzo długi proces”. Rozmowa z dr Joanną Wróblewską, artystką i terapeutką sztuk ekspresywnych o tym, jak lepiej zrozumieć osoby z doświadczeniem uchodźstwa i migracji.

„Słyszałam opinie, że przyjechali uchodźcy, ale co to są za uchodźcy, skoro mają pieniądze. Zanim zaczniemy mówić o traumie osób przybyłych do Polski z Ukrainy i innych krajów, należy dobrze zrozumieć, kto to jest osoba uchodźcza. To ktoś, kto opuścił swój teren zamieszkania z powodu zagrożenia życia lub prześladowań i udało się mu przedostać na teren innego państwa. Może być to każdy, niezależnie od pochodzenia etnicznego, statusu społecznego, czy sytuacji finansowej. Innymi słowy, od osób uchodźczych odróżnia nas głównie to, że one opuściły swój kraj z powodu niebezpieczeństwa, a my ciągle jeszcze mamy wielkie szczęście żyć w miejscu relatywnie bezpiecznym” – mówi dr Joanna Wróblewska, artystka i terapeutka sztuk ekspresywnych (ang. expressive arts therapy).

Stereotypowy uchodźca

Jak dodaje, nie ma co ukrywać, że lubimy posługiwać się stereotypami, również w kontekście osób uchodźczych. Często jest to o wiele prostsze, niż otwarcie się na różnorodność w nas samych oraz w tych „innych”, obcych nam obyczajowo i kulturowo. Uchodźcy i uchodźczynie są czasem postrzegani jako osoby niewykształcone, biedne, czy chcące „wykorzystać system” świadczeń socjalnych. Dlatego tak ważne jest promowanie wiedzy dotyczącej problematyki uchodźstwa i przynależności. Uchodźcami i uchodźczyniami było przecież wielu naszych przodków i przodkiń.

„Czasem były to osoby mniej, a czasem bardziej wyedukowane. Wiele z nich posiadało przed wojną spore majątki. A jednak musieli zostawić wszystko i wyjechać z Polski do Wielkiej Brytanii, Iranu, Australii… Na marginesie, bardzo wzruszyła mnie wizyta w irańskiej księgarni, gdzie dostępnych było szereg publikacji o uchodźczych losach Polaków i Polek. Ale wróćmy do stereotypów” – kontynuuje dr Wróblewska, która na co dzień wspiera osoby z trudnym doświadczeniem migracji i uchodźstwa.

„To, że osoba, która uciekła przed wojną, zagrożeniem lub skrajną nędzą i znalazła się np. na polsko-białoruskim pograniczu, a do tego posiada smartphone i markową kurtkę, budzi zdziwienie. Budzi zdziwienie też to, że ktoś przyjechał do Polski z kraju ogarniętego wojną dobrym samochodem, i ma tu mieszkanie, czasem świetną pracę. Bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie i przyklejanie etykietek: «to jest biedny uchodźca, a to nie» albo «to jest chytry migrant, który chce się dorobić». Osoba, która ucieka przed represjami politycznymi, wojną, niebezpieczeństwem, przemocą lub skrajną biedą to osoba, która ma pełne prawo do tego, by szukać bezpieczeństwa i stabilności, niezależnie od tego kim jest” – dodaje Joanna. 

Nie wiem, co ta osoba przeżyła

Jednak dlaczego uchodźcom i uchodźczyniom czasami trudno jest przystosować się do nowych warunków? Czy nie są nam wdzięczni? Dlaczego nie czują się bezpiecznie skoro nie znajdują się już w kraju pogrążonym w wojnie i chaosie? Te i podobne pytania coraz częściej zadają sobie osoby goszczące i wspierające uchodźców czy uchodźczynie.

Zdaniem dr Wróblewskiej, to zrozumiałe i jednocześnie bardzo trudne. Często pojawiają się złość, frustracja i rozczarowanie. Ciężko nam zrozumieć, że osoba uchodźcza niekoniecznie chce spać w ciasnej klitce z małym oknem. Albo nie ma ochoty nosić naszych starych ubrań. W takich sytuacjach warto zapytać siebie: czy ja lubię sytuacje, w których nie mam wyboru? Czy czuję się komfortowo, kiedy ktoś oferuje mi swoje zużyte ubrania? Czy czuję się bezpiecznie w sytuacji, kiedy nie znam języka? Kiedy nie mogę nic wytłumaczyć, załatwić, porozumieć się z innymi w sposób jasny i klarowny?

Brak wyboru, poczucie bycia nieadekwatnym lub gorszym, bezradność, osamotnienie, niezrozumienie, szok kulturowy, czy brak poczucia przynależności towarzyszą osobom z trudnymi doświadczeniami uchodźczymi i migracyjnym na co dzień. Pytanie, czy my jesteśmy w stanie spojrzeć na te osoby w sposób przychylny, nie oceniając nieustannie ich preferencji i zachowań. 

Jak mówi Joanna, nasz dystans, nieufność i frustracja mogą być związane z niewiedzą i stereotypami. Posługujemy się nimi w kontekście oceny sytuacji drugiej osoby. Ważne jest, aby nad tym pracować i budować w sobie świadomość kulturową. Na początek wystarczy odrobina otwartości i powiedzenia sobie: „ja nie wiem, co ta osoba przeżyła i czego potrzebuje”. A jak już pomagamy, dbajmy równocześnie o swoje bezpieczeństwo i dobrostan emocjonalny. To, co możemy z pewnością zrobić, to zadbać też o własną potrzebę odpoczynku i regeneracji.

Sztuka pomaga

„Naszą rozmowę powinnam zacząć od wspomnienia historii własnej rodziny, która wyjechała lub uciekła z okolic Lwowa oraz z Wołynia, z terenów dzisiejszej Ukrainy. Oni też doświadczyli zagrożenia, niewyobrażalnego strachu, ogromnej straty. To, co robię dziś, to hołd dla nich. Mówię im: «popatrzcie… Wasze trudne doświadczenia nie poszły na marne. Mi się udało. Sukces! Dziś jeszcze jestem zdrowa i silna, dziś jeszcze mogę pomagać». Czuję duchowe wsparcie moich przodków. Wiem, że to co robię jako artystka i terapeutka ma sens. No i to jest piękne. Myślę, że warto porozmawiać z własnymi bliskimi, zapytać o kilka rzeczy dziadków, ich rodzeństwo, własnych rodziców. Być może oni przeżyli coś, czego dzisiejsi uchodźcy i uchodźczynie właśnie doświadczają. To może nas odrobinę bardziej otworzyć na zrozumienie drugiego człowieka” – opowiada dr Wróblewska.

Dziś dr Joanna Wróblewska prowadzi sesje indywidualne i grupowe terapii sztuk ekspresywnych i wspiera osoby z różnych krajów: Syrii, Libanu, Iranu, Afganistanu, Pakistanu, Wietnamu, Ghany, Kenii, czy krajów Europy Wschodniej. Bardzo często podczas jednej sesji grupowej spotykają się osoby, głównie kobiety, z różnych państw i stref kulturowych. Osobom z doświadczeniem uchodźstwa i migracji często trudno jest mówić o ich dramatycznych przeżyciach. Zadaniem arteterapeuty lub arteterapeutki nie jest wypytywanie o te doświadczenia. Ale tworzenie relacji opartej na zaufaniu, akceptacji i budowaniu wewnętrznych zasobów. Ale co to właściwie oznacza? To, co trudne i straszne, ciężko ubrać w słowa.

W pracy ze sztukami ekspresywnymi (np. ruchem, dźwiękiem, sztukami wizualnymi, budowaniem narracji, czy praktyką ciszy) język metafor, wyobraźnia, i zaproszenie do twórczej zabawy pomagają osobom z trudnym doświadczeniem uchodźstwa i migracji na nowo nawiązać kontakt z ciałem i opowiedzieć o tym, co je trapi, językiem sztuki. Jednocześnie, zyskują wiedzę o tym, co potrafią, w czym są dobre, czy czego dziś potrzebują, żeby poczuć się odrobinę pewniej.

Łódź

„Pamiętam sesję z grupą kobiet z doświadczeniem uchodźstwa i migracji z Azji Południowo-Zachodniej, czyli krajów tzw. Bliskiego Wschodu. Bardzo lubiły pracować z rytmem, więc przyniosłam bęben, to było djembe. Grałyśmy, tańczyliśmy, śpiewałyśmy w różnych językach. Potem powstały rysowane obrazy wyrażające nasze wspólne doświadczenie pracy z muzyką. Na koniec poprosiłam je, aby wzięły wszystkie te rysunki, pougniatały je w dłoniach, nadały im trójwymiarowy kształt. Później razem stworzyły rzeźbę” – opowiada Joanna i na chwilę przerywa.

„Ta rzeźba miała kształt łodzi. Nawet teraz, gdy o tym opowiadam, mam dreszcze. Bo dopiero, gdy patrzyłyśmy wspólnie na tę rzeźbę, kobiety potrafiły wyrazić swoje przerażenie, tęsknotę za swoją ziemią, i smutek”. Niektóre z nich właśnie takimi łódkami przypłynęły do Europy. Niektóre z nich tonęły na morzu i zostały uratowane.

„W kontakcie z drugą osobą pomagają mi wyobraźnia i sztuka. Bo ja nie jestem w stanie w pełni zrozumieć doświadczenia drugiego człowieka i kompleksowości tego, co przeżył lub wciąż przeżywa. Mogę to sobie jednak wyobrazić i zobaczyć siebie w podobnej sytuacji. Co ja bym zrobiła? Nie wiem. Mogę tylko przypuszczać. My często nie znamy tych części siebie do czasu, aż coś się wydarzy: sytuacja zagrożenia życia, wypadek, śmierć kogoś bliskiego, wojna… To bardzo pomogło mi na początku pracy z osobami z trudnym doświadczeniem migracyjnym” – mówi dr Wróblewska i dodaje, że takie podejście potrafi otworzyć na innego człowieka.

„Śmierć bliskich na wojnie, widok rzeczy, których nikt nie chciałby zobaczyć, represje polityczne, walka o to, by rodzina miała co jeść. To wszystko bardzo skomplikowane doświadczenia, które pozostawiają głębokie zadry w ciele oraz umyśle człowieka. Przeżycia traumatyczne to jest coś strasznego. Coś, czego często nie da się objąć rozumem i co pozostawia otwartą ranę w człowieku: w jego ciele, sercu, emocjach. To najprostsze wyjaśnienie. Później reagujemy z poziomu tego doświadczenia na różne sytuacje w codziennym życiu” – podsumowuje terapeutka. 

Wciąż na wojnie

Z jednej strony ludzie, którzy przyjechali do Polski czy innych krajów ogarniętych wojną i konfliktami, są fizycznie bezpieczni. Z drugiej, czasem bardzo ciężko jest im odczuwać komfort emocjonalny. Bo choć dziś mają co jeść i „bomby nie spadają im na głowy”, w ich krajach ciągle dzieje się źle. Umierają ludzie, panuje chaos i zamieszanie. Nie ma wolnego dostępu do wody, prądu, podstawowych produktów sanitarnych, edukacji. Te dwie rzeczywistości nieustannie się przenikają. 

„Ważne jest, aby osoby goszczące czy wspierające przybyłych do Polski nieustannie przypominały sobie, że człowiek ucieka przed wojną, represjami politycznymi, czy innym rodzajem zagrożenia. I to nie jest tak, że kiedy dociera do w miarę bezpiecznego miejsca wszystko jest znów w porządku. Powrót do zdrowia psychicznego to często bardzo długi proces. Bo jednocześnie jest się w bezpiecznym miejscu, ale też ciągle na wojnie. Ze swoim strachem, poczuciem winy, wstydem oraz z sytuacją zewnętrzną, na którą nie ma się wpływu” – kontynuuje dr Wróblewska.

Jak podkreśla, praca ze sztuką może bardzo pomóc i wspierającym, i wspieranym ponieważ pokazuje, że jednocześnie możesz się cieszyć, ale też być smutny. Możesz się bać, ale też racjonalnie zdawać sobie sprawę, że nic ci nie grozi. „To brzmi jak paradoks, ale tak to właśnie działa. Ważne jest, aby zrozumieć, że drugi człowiek, który przeszedł przez wiele trudnych doświadczeń, inaczej reaguje na różne bodźce. Czasem może się wydawać zbyt nerwowy i pobudzony, a czasem małomówny, apatyczny i niechętny do kontaktu. Nie bierzmy tych reakcji personalnie. One najczęściej nie mają z nami nic wspólnego”.

Dźwięki, obrazy, zapachy

Termometr bezdotykowy przystawiony do czoła może przypominać pistolet. Zapach ziemi może sprawić, że osoba z doświadczeniem uchodźstwa nagle przypomni sobie, jak została popchnięta w błoto podczas ucieczki przed strażnikami granicznymi i pobita. Dźwięk samolotu nad głową czasem przypomni komuś przerażający atak bombowy z powietrza. Zagrożenie. Groźba śmierci. Ból.

„Pewne dźwięki, obrazy, wrażenia świetlne, zapachowe lub dotykowe mogą przypominać ludziom dramatyczne doświadczenia i to może zdarzyć się w każdym miejscu: na ulicy, w kolejce do sklepu, u lekarza, w naszym mieszkaniu. Nie oceniajmy, nie wiemy, przez co przeszedł ten człowiek. Doświadczenie rozpoznane jako traumatyczne jest zmysłowe, fragmentaryczne i często ciężko je złożyć w linearną całość” – mówi dr Wróblewska.

„Każdy ma inne przeżycia: jedni bardziej inni mniej skomplikowane. Mamy też różny poziom tolerancji na silny lub długotrwały stres. Inaczej dźwigamy ciężar swoich doświadczeń. Ponadto, różnimy się kulturowo. Jednak wszyscy ludzie mają podobne podstawowe potrzeby emocjonalne: chcą bezpieczeństwa i dobrego życia dla siebie i swoich bliskich. Chcą zwyczajnie przynależeć. 

Bycie delikatnym i świadomym w kontakcie z innymi jest bardzo ważne. A jak czujemy się niepewnie lub niekompetentnie, po prostu pytajmy czy i czego potrzebują. Pracujmy nad zaufaniem i otwartością, patrzmy na przybywające osoby z odrobinę większą dozą ciekawości. Oni przynoszą nam również bogactwo swoich kultur i perspektyw. Dziś, mamy szansę z tego czerpać. Uczyć się razem jak żyć w Polsce, która właśnie staje się bardziej różnorodna” – podsumowuje.

***

Tekst powstał dzięki grantowi otrzymanemu w ramach projektu „I am European: Historie i fakty o migracjach na XXI wiek”, który jest realizowany przez Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i finansowany ze środków Unii Europejskiej.



Najnowsze publikacje