„Po przyjeździe do Polski nie doznałem dużego szoku kulturowego, bo oglądałem dużo filmów z Europy Wschodniej. Najbardziej zaskoczyły mnie kolejki. W sklepie, w aptece, w szpitalu. I wszyscy grzecznie czekają! W Turcji od razu zaczęliby krzyczeć na sprzedawcę, że przecież są klientami, nie mogą tyle czekać”. „Oj, Memo, chyba jednak nie widziałeś wystarczająco wielu polskich filmów!”. O wyrażaniu miłości przez translator rozmawiamy z polsko-kurdyjską parą
Weronika Szczurko: Jak się poznaliście?
Memo: Do Polski przyjechałem w październiku 2021 roku z czterema znajomymi, którzy pochodzą z tego samego regionu Turcji, co ja. Wspólnie szukaliśmy mieszkania we Wrocławiu. A Samuela była koleżanką naszego znajomego.
Samuela: Mój kolega spytał mnie, czy mam dla nich jakieś rady i wskazówki. Wiedziałam, że nie znają polskiego i prawdopodobnie będzie im bardzo trudno coś wynająć. A ponieważ pracuję jako freelancerka pomyślałam, że mogę pojechać na miejsce i pomóc im ciut bardziej niż tylko dając porady.
Memo: Samuela została u nas cztery dni. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że od początku coś do mnie czuła. Ale piątego dnia zrozumiałem, że między nami wydarzyło się coś takiego, że oboje jesteśmy zakochani.
Czyli skradłaś mu serce?
Samuela: O nie, to on skradł moje! Żeby było jeszcze śmieszniej, po tych pięciu dniach zupełnie przypadkowo dostałam pracę w tej samej szkole językowej, do której zapisał się Memo i zaczęłam uczyć Turków i Turczynki języka polskiego.
Memo: Tak, przez jakiś czas Samuela była oficjalnie moją nauczycielką. Nieoficjalnie zresztą też. Kiedy się poznaliśmy nie znałem nawet angielskiego. Potrafiłem powiedzieć jedynie „yes”, „no”, „no problem”. Na początku naszej relacji każdą wypowiedź tłumaczyliśmy w translatorze. Po miesiącu, może dwóch wspólnych konwersacji, mogliśmy już porozmawiać po angielsku o wszystkim. Wtedy też zaczęliśmy się kłócić (śmiech). Wcześniej tłumaczenie było zbyt męczące.
Dlaczego zdecydowałeś się przyjechać akurat do Wrocławia?
Memo: Ze względu na tę szkołę językową. Dzięki temu, że zapisałem się na kurs polskiego, mogłem dostać wizę. Szybko jednak porzuciłem naukę. Po dwóch, trzech tygodniach zrezygnowałem, bo tak naprawdę nigdy nie zależało mi na konkretnym kursie. Chciałem po prostu legalnie przebywać w Polsce.
A skąd się wzięła decyzja, żeby przyjechać akurat do Polski?
Memo: Wcześniej trzy razy aplikowałem o wizę do Kanady, ale jej nie dostałem. Słyszałem, że stosunkowo łatwo jest ją otrzymać w Polsce, więc spróbowałem. Nie był to kraj moich marzeń, ani nie stały za tą decyzją jakieś szczególne pobudki. Po prostu bardzo chciałem wyjechać z Turcji, a tutaj dostałem taką możliwość.
Dlaczego chciałeś opuścić Turcję?
Memo: Z bardzo wielu powodów. Mam tureckie obywatelstwo, ale jestem Kurdem. W Turcji studiowałem psychologię, a potem zdobyłem tytuł magistra z komunikacji i społecznej transformacji. Swoją pracę dyplomową pisałem o psychologii mediów. Podczas studiów zacząłem pracować jako obrońca praw człowieka. Zajmowałem się także aktywizmem klimatycznym, pracowałem z różnymi stowarzyszeniami walczącymi o prawa osób LGBTQ, z organizacjami pozarządowymi, ruchami społecznymi. To nie była dla mnie tylko zwykła praca, to było moje życie.
Niestety w Turcji zaangażowanie w obronę praw człowieka ma swoje konsekwencje. W którymś momencie po prostu przestałem czuć się bezpiecznie. W Gaziantep współpracowałem ze stowarzyszeniem osób LGBTQ. To bardzo religijne miasto. Zacząłem dostawać wiadomości od osób zajmujących wysokie stanowiska w instytucjach religijnych i publicznych, w których grożono mi śmiercią. Zrozumiałem, że jeśli nadal chcę się angażować w działalność społeczną, muszę wyjechać. Nie interesowała mnie praca w korporacji. Chciałem realizować się w aktywizmie.
Poznaliście się we Wrocławiu, a jednak spotykamy się w Warszawie.
Samuela: Mieszkaliśmy przez jakiś czas we Wrocławiu i dość szybko postanowiliśmy się pobrać. Zdecydowaliśmy się jednak na przeprowadzkę do Warszawy. Mieliśmy nadzieję, że w większym mieście łatwiej będzie nam znaleźć pracę, szczególnie Memowi, który nie mówi po polsku. Myślę, że to była dobra decyzja. W Warszawie jest więcej fundacji pomagających osobom z doświadczeniem migracji i uchodźstwa. Memowi udało się też zdobyć fundusze na organizację wydarzenia o kurdyjskiej kulturze. Poza tym jest tu też wielu cudzoziemców i cudzoziemek, więc nie czujemy się tak samotni czy odmienni.
Memo: Na razie nie udało mi się znaleźć pracy, ale regularnie aplikuję na stanowiska w różnych organizacjach pozarządowych. Wcześniej nie miałem pozwolenia na pracę, więc pewnie dlatego nie byłem zapraszany na rozmowy rekrutacyjne. Po naszym ślubie wystąpiłem o pozwolenie na pobyt. Na decyzję czekałem ponad rok.
To bardzo długo.
Memo: Znam osoby, które czekają na rozpatrzenie ich wniosków 5, 10 lat. Mimo, że są już dawno po ślubie.
Samuela: Polska nie jest zbyt przyjaznym krajem dla cudzoziemców i cudzoziemek i naprawdę nie ułatwia nam życia. Trudno mi to zrozumieć, bo z jednej strony nasz rząd chce uchodzić za prorodzinny, ale z drugiej strony utrudnia nam założenie naszej. Kiedy tak długo tkwi się w zawieszeniu czekając na decyzję wnioskową, trudno mówić o poczuciu stabilności, które pozwoliłoby nam na przykład myśleć o posiadaniu dzieci. Oczywiście bez nich też tworzymy rodzinę, ale przez ostatni rok to była rodzina w poczekalni. Jak można planować sobie życie i przyszłość, nie wiedząc nawet, gdzie będzie się mieszkać i czy będzie się mogło pracować?
Nie istnieją limity czasowe na wydanie decyzji?
Samuela: Przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie urząd miał trzy miesiące na rozpatrzenie wniosku o legalizację pobytu. Teraz ten limit cofnięto, więc zgodnie z prawem na wydanie decyzji można czekać nawet 10 lat.
Na jak długo wydawane jest takie pozwolenie?
Samuela: Ze względu na to, że jesteśmy małżeństwem dopiero 1,5 roku, decyzja jest ważna jedynie przez rok. Ma to zapobiegać zawieraniu fikcyjnych małżeństw dla wizy, ale dla nas oznacza dalszą niepewność i kontrole urzędników.
Memo: Mimo to cieszę się, że w końcu dostałem to pozwolenie. Od zeszłego tygodnia mój pobyt jest zalegalizowany, mogę więc podróżować do krajów Unii Europejskiej i podjąć pracę w Polsce. Jedyną przeszkodą jest tak naprawdę język polski. Bardzo chciałbym się go nauczyć, ale do tej pory nie miałem na to siły. Do tego potrzeba motywacji, a na razie moje myśli zaprząta brak zatrudnienia. Życie w Warszawie nie jest tanie.
Jak sobie radziliście do tej pory?
Memo: Samuela pracuje jako redaktorka książek i copywriterka, ale jedna wypłata nie wystarcza, żeby pokryć wszystkie koszty życia. Dlatego szukałem sposobów, żeby zarobić dodatkowe pieniądze bez pozwolenia na pracę. Teraz gram na giełdzie Bitcoina. To bardzo męczące zajęcie, bo cały czas muszę śledzić wahania na rynku. Jednocześnie działam też jako wolontariusz np. na rzecz uchodźców i uchodźczyń.
Co było dla Ciebie największym wyzwaniem po przyjeździe do Polski?
Memo: Pogoda! Naprawdę trudno jest mi wytrzymać siedem, osiem miesięcy bez słońca.
A różnice kulturowe?
Memo: Nie przeżyłem wielkiego szoku kulturowego. Może dlatego, że interesuję się kinem i widziałem wiele filmów polskich reżyserów i reżyserek oraz innych twórców i twórczyń z Europy Wschodniej. Miałem więc pewien obraz tutejszej kultury, ludzi, architektury.
Coś Cię szczególnie zaskoczyło?
Memo: Kolejki. Są wszędzie! W sklepie, w aptece, w szpitalu. I wszyscy grzecznie czekają, jakby to nie był żaden problem. W Turcji od razu zaczęliby się denerwować i krzyczeć na sprzedawcę, że przecież są klientami, nie mogą tyle czekać.
Samuela: Oj, Memo, chyba jednak nie widziałeś wystarczająco wielu polskich filmów. Sceny o staniu w kolejkach pojawiają się w nich bardzo często.
Memo: Może nie zwróciłem na to wcześniej uwagi. W każdym razie nie uważam, że to coś złego. Jestem po prostu pod wrażeniem, że ludzie są w stanie tyle czasu cierpliwie czekać bez żadnej awantury.
Czy polska mentalność różni się od tureckiej?
Memo: Na pewno inaczej wyglądają wasze relacje z przyjacielskie, rodzinne, sąsiedzkie. W porównaniu z Turcją kultura europejska jest znacznie bardziej indywidualistyczna. W Turcji w każdej chwili może zapukać do ciebie znajomy czy rodzina, a ty musisz ich ugościć. Tutaj nauczyłem się planować spotkania z przyjaciółmi z tygodniowym, czasem nawet miesięcznym wyprzedzeniem.
Podobnie jest z sąsiedzkimi relacjami. W Turcji każdy dobrze zna swoich sąsiadów i sąsiadki, odwiedzamy się, dzielimy się posiłkami. W Polsce jesteśmy dla siebie anonimowi. Znam tylko jedną starszą panią, która mieszka obok nas.
Jak się poznaliście?
Memo: Kiedyś upiekliśmy z Samuelą za dużo ciasta i stwierdziłem, że zamiast je wyrzucać, lepiej podzielić się nim z sąsiadami i sąsiadkami. Przygotowałem cztery talerze i zacząłem pukać do drzwi. Z całego korytarza otworzyła mi tylko ta starsza pani. Miesiąc później Samuela miała urodziny. Siedzieliśmy z grupą przyjaciół i nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wszyscy myśleli, że ktoś chce nam zwrócić uwagę, że jesteśmy za głośno. Okazało się, że to ta sama pani przyniosła nam urodzinowy tort. Wszyscy byli w szoku. Dziwili się „Macie relacje z sąsiadami? I to ze starszą panią?”. Ludzie w Polsce żyją odseparowani. Co ma swoje wady i zalety. Mimo to brakuje mi takiego społecznego współżycia.
A jak Wasi rodzice zareagowali na Wasz ślub?
Memo: Na tle tureckiego społeczeństwa moi rodzice są całkiem otwarci. Chociaż są muzułmanami i codziennie się modlą, nie pytali w ogóle o religię Samueli. Myślę, że przyzwyczaili się już do tego, że żyję inaczej niż większość tureckiego społeczeństwa. Nie identyfikuję się z żadną religią, jestem aktywistą, działaczem na rzecz osób LGBTQ, weganinem, dlatego nasze poglądy bardzo często się różniły. Mimo to ufają moim wyborom i nigdy nie kwestionowali mojego związku z Samuelą.
Samuela: Moja mama też już nie raz musiała zaakceptować moje nieoczywiste decyzje, więc znała mnie od tej strony. Tak naprawdę nie miała wyboru, ale też jest bardzo otwartą osobą. Mamy odmienne poglądy w wielu kwestiach, takich jak polityka czy religia, ale szanujemy się nawzajem i akceptujemy swoje wybory. Teraz często nas odwiedza i świetnie dogaduje się z Memem. Oczywiście pewnym problemem jest język, bo ona nie zna angielskiego, a Memo polskiego…
Memo: Ale przy niej zaczynam mówić po polsku! Naprawdę. Nie mogę zrozumieć, co mówią do mnie po polsku młode osoby, ale kiedy „mamuś” nas odwiedza, zawsze się dogadujemy. Gdybym pomieszkał z nią kilka miesięcy na pewno nauczyłbym się polskiego.
Nikt się nie dziwił, że tak szybko podjęliście decyzję o wspólnym życiu?
Samuela: Na początku część mojej rodziny i znajomych była nieufna. Nie mówili mi tego wprost, ale kiedy zdecydowaliśmy się pobrać, czułam, że myślą „Boże, dziewczyno, w co ty się pakujesz?”. Część z nich bała się, że Memo może zrobić mi coś złego. Ale myślę, że kiedy go poznali i zobaczyli, jaką mamy relację, przekonali się, że nie ma ku temu powodów.
W polskim społeczeństwie nadal funkcjonują silne stereotypy na temat innych kultur, w szczególności krajów muzułmańskich. Mam bardzo otwartych, oczytanych znajomych, którzy interesują się wydarzeniami na świecie, angażują się w aktywizm społeczny. Ale nawet oni gdzieś z tyłu głowy mieli obawy, czy podejmuję właściwą decyzję. Ja nie miałam wątpliwości. Mimo że znaliśmy się od pięciu dni, a Memo nie mówił po angielsku, wiedziałam, że jest dobrym człowiekiem. Nauczyłam się ufać swojej intuicji.
Podobają Ci się nasze treści? Wesprzyj nas finansowo!
Memo, czy kiedykolwiek doświadczyłeś w Polsce dyskryminacji?
Memo: Kiedyś szedłem na wizytę u radiologa przez Pola Mokotowskie. Było już ciemno. Podeszło do mnie dwóch mężczyzn, którzy chcieli ode mnie pieniędzy. Powiedziałem im, że nie mówię po polsku, na co oni tylko się zaśmiali. Jeden z nich próbował mnie pobić celując pięścią w moją twarz. Udało mi się go odepchnąć i zacząłem uciekać. Biegli za mną i rzucali przekleństwami. Zatrzymali się dopiero, kiedy dotarłem do przystanku tramwajowego, na którym czekało kilka osób. Nie wiem, czy miało to podłoże rasistowskie. Sądzę, że gdyby na moim miejscu znalazł się Polak, zrobiliby to samo. Po prostu byli pijani i chcieli pieniędzy.
Ale spotkały mnie też jawnie rasistowskie zachowania. Jakiś czas temu wymienialiśmy drzwi w mieszkaniu i kiedy je zdemontowałem, zjechałam windą na dół, żeby je wyrzucić. W naszym bloku jest ochroniarz, który ma klucz do śmietnika. Nie zastałem go na recepcji i wyszedłem z drzwiami na zewnątrz. Były dosyć ciężkie, więc zatrzymałem się w połowie drogi. Wtedy zauważyłem, że ochroniarz wrócił i krzyknąłem do niego, czy może otworzyć drzwi wiaty. W odpowiedzi zaczął rzucać przekleństwa pod moim adresem. Nie rozumiałem, o co mu chodzi i dlaczego na mnie krzyczy. Wróciłem do mieszkania i poprosiłem Samuelę, żeby ze mną do niego zeszła.
Samuela: Okazało się, że w naszym bloku funkcjonuje specjalny system wyrzucania śmieci. Mimo, że istnieje oddzielne miejsce na odpady wielkogabarytowe, można je tam zanosić tylko w określone dni. Nie wiedzieliśmy o tym. Spytałam jednak ochroniarza, czy nie mógł o tym spokojnie poinformować Mema? Dlaczego na niego krzyczał i używał wulgaryzmów? Odpowiedział mi ze złością, że skoro Memo mieszka w Polsce, powinien mówić po polsku.
Zgłosiliście komuś tę sprawę?
Samuela: Na początku chcieliśmy zadzwonić do firmy ochroniarskiej, żeby złożyć skargę. Ale potem emocje nieco opadły i Memo stwierdził, że ten mężczyzna jest już starszy i pewnie nie tak łatwo będzie mu znaleźć inną pracę, więc odpuściliśmy.
Memo: W Polsce spotkałem wiele osób, na przykład znajomych Samueli, które nigdy nie dały mi odczuć, że ze względu na moje pochodzenie jestem od nich gorszy. Ale na ulicy często zdarza się, że ktoś widząc moją ciemniejszą skórę i włosy, krzywo na mnie patrzy. Słyszałem też o przypadkach rasizmu i islamofobii od moich znajomych cudzoziemców. Zwykle to mężczyźni reagują agresywnie.
Nie odczuwacie na co dzień różnic kulturowych?
Samuela: Oczywiście są momenty, w których się one ujawniają. To jest temat, który poruszamy codziennie, ponieważ dotyczy nie tylko naszego związku, ale także relacji z przyjaciółmi i rodziną. Pochodzimy z różnych kultur, dlatego poświęcamy dużo czasu, żeby zrozumieć różnice pomiędzy nimi.
Możesz podać jakiś przykład?
Samuela: Marzymy o tym, żeby odwiedzić rodzinę Mema w Turcji. Bardzo chciałabym poznać jego rodziców, a teraz, kiedy Memo ma pozwolenie na pobyt w Polsce, w końcu możemy to zaplanować. Jednak jego rodzice nie mówią po angielsku, a ja nie mówię po turecku ani kurdyjsku, dlatego prawdopodobnie będzie się to wiązało z różnymi wyzwaniami.
W Turcji podczas dużych uroczystości rodzinnych kobiety i mężczyźni siedzą w osobnych pokojach. Trochę się tym stresuję, bo bez Mema nie będę mogła porozumieć się z innymi kobietami. Już teraz czuję się z nimi związana, mimo że nie spotkałyśmy się jeszcze na żywo. Są mi bardzo bliskie i wiem, że na pewno będą mnie wspierać, ale mimo to wolałabym, żeby mój mąż był przy mnie.
Memo: Podczas mniej licznych spotkań z bliską rodziną siadamy wszyscy razem. Jednak w Turcji istnieje kultura kolektywna, nasze rodziny są bardzo liczne, dlatego nasze domy też są zwykle dużo większe niż w Europie. Mimo to podczas rodzinnych uroczystości goście i gościnie i tak nie pomieściliby się w jednym pomieszczeniu, stąd podział na na dwa pokoje.
Czy w Turcji obowiązują jakieś zasady związane ze strojem?
Memo: W dużych miastach panują europejskie zasady. Ale moi rodzice mieszkają na wsi, gdzie ludzie żyją w bardziej tradycyjny sposób. Nieodpowiednie ubranie traktują jako wyraz braku szacunku. Kobiety się zakrywają, ale nie muszą nosić hijabu, wystarczy dłuższa spódnica. Na wsi nawet mężczyznom nie wypada chodzić w szortach. Wynika to oczywiście z zasad islamu, ale także z warunków klimatycznych. To bardzo gorący region, więc logicznym wydaje się, że tradycyjnie zarówno kobiety, jak mężczyźni chronili swoją skórę i głowę przed słońcem.
Samuela: Ciężko mi sobie wyobrazić, jak dam radę wytrzymać w 45-stopniowym upale w długich spodniach. To będzie wyzwanie, ale akceptuję to. Myślę, że należy respektować zasady panujące w innej kulturze, bo nawet jeśli jesteśmy traktowani jako część rodziny, to mimo wszystko jesteśmy tam gośćmi.
Memo: Patrząc na to z feministycznej perspektywy uważam, że każdy powinien mieć wybór, jak chce się ubierać i nikt nie powinien być do niczego zmuszany. Ale w tym wypadku dostosowując się do lokalnych zasad chcemy okazać naszym gospodarzom szacunek.
Czy Ty też musiałeś się dostosować do polskich norm?
Memo: Kiedyś rozmawialiśmy o tym z Samuelą i jej mamą. Nie wiedziałem na przykład, że w polskiej kulturze istnieje zasada, która mówi, że nie powinno się nosić nakrycia głowy w pomieszczeniach. Dlatego teraz staram się zwracać uwagę, żeby ściągnąć czapkę, kiedy wchodzę do banku, urzędu czy czyjegoś domu.
Ostatnie dwa lata spędzaliśmy święta Bożego Narodzenia z rodziną Samueli. Dla mnie to była ogromna przyjemność uczestniczyć w tradycyjnych obchodach jednego z najważniejszych świąt w waszej kulturze. Mimo, że nie jestem chrześcijaninem, kiedy cała rodzina modliła się i dzieliła opłatkiem, robiłem to razem z nimi. W tym roku byłem nawet z mamą Samueli w kościele. Dlaczego miałbym nie pójść? Doświadczyłem czegoś nowego, a „mamuś” była szczęśliwa. To są małe gesty, które zbliżają mnie do waszej kultury.
Wesprzyj rodziny uchodźcze w Krakowie, wpłać na zrzutkę >>>
Jakie macie plany na przyszłość? Chcecie zostać w Polsce?
Memo: Jeśli w ciągu trzech miesięcy nie znajdę pracy w jakiejś organizacji pozarządowej, zamierzamy przeprowadzić się do Wielkiej Brytanii albo Szwajcarii. Jeśli uda mi się znaleźć zatrudnienie, zostaniemy w Polsce jeszcze dwa, trzy lata, ale w dłuższej perspektywie i tak myślimy o emigracji. Chcemy mieć dzieci, a polska polityka w kwestii cudzoziemców i cudzoziemek, edukacji czy zdrowia publicznego nie stwarza najlepszych warunków do zakładania rodziny. Jeśli uda nam się zbudować tutaj stabilne życie, być może zostaniemy.
Samuela: Myślę, że nawet w mało sprzyjających warunkach, można stworzyć sobie bezpieczną przestrzeń. Poza tym moja praca związana jest z językiem polskim, więc emigracja wiązałaby się dla mnie z przekwalifikowaniem. Jestem na to gotowa, martwię się jedynie o swoją mamę. Jestem jedynaczką, mama ma tylko mnie, poza tym boi się latać i nie zna języków obcych. Wiem, że na pewno nie przeprowadziłby się razem z nami za granicę.
Memo, czy mimo wszystkich trudności, których doświadczyłeś, cieszysz się że wyjechałeś z Turcji?
Memo: W stu procentach. Po moim wyjeździe sytuacja w Turcji zaczęła się gwałtownie zmieniać – kryzys ekonomiczny, zmiany społeczne i polityczne, potem trzęsienie ziemi. To był ostatni dobry moment na wyjazd.
Poza tym w Polsce poznałem moją żonę, z którą jestem szczęśliwy. Razem tworzymy nową rodzinę i planujemy przyszłość. Jestem też tutaj spokojniejszy i czuję się bezpieczniej. Odczuwam też mniejszą presję społeczną. Wiem, że jeśli wyjdę na ulicę z piercingiem czy w szortach, nikt nie będzie mnie oceniał. W Turcji miałem z tego powodu kłopoty.
Czasami rzeczywiście jest mi ciężko, ale wiedziałem, że tak się może zdarzyć jeszcze zanim przyjechałem do Polski. Byłem przygotowany na to, że mogę nawet spać na ulicy przez kilka miesięcy, bo nie miałem żadnego wsparcia finansowego od swojej rodziny. Rodzice zaakceptowali moją decyzję o wyjeździe, ale od początku studiów w kwestiach finansowych mogłem polegać tylko na sobie.
Samuela: Mam wrażenie, że dla Turków i Turczynek pieniądze są bardzo istotną kwestią. Polacy i Polki też skupiają się na pieniądzach, ale nie aż tak bardzo. Oprócz dobrych zarobków, chcą też spędzać wspólnie czas, rozwijać się, odpoczywać. Wydaje mi się, że dla osób, które przyjechały tu z Turcji i Kurdystanu, pieniądze są synonimem dobrego życia.
Rzeczywiście tak jest?
Memo: W Turcji istnieje ogromna presja społeczna, żeby dobrze zarabiać. Rodzina, znajomi, przyjaciele dają ci odczuć, że posiadanie pieniędzy jest wyznacznikiem twojego statusu społecznego. To też jest jeden z powodów, dla których opuściłem Turcję. Pieniądze są dla mnie ważne, ale nie dlatego, że chcę być bogaty. Chciałabym po prostu stworzyć godne warunki życia dla mojej rodziny. Nie możemy przewidzieć, co wydarzy się w przyszłości. Zarówno my sami, jak i nasze rodziny mogą znaleźć się w sytuacji, gdy nagle będziemy potrzebować dodatkowych środków. Czuję się odpowiedzialny zarówno za moją rodzinę w Turcji, jak i w Polsce. Chciałbym zaoszczędzić, żeby w razie potrzeby móc zagwarantować im pomoc.
***
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.