Beneficjentka, wolontariuszka, a w końcu pracowniczka Salam Lab. Dziś Ania zaczyna swoje życie jako podróżniczka i artystka w Warszawie
W czerwcu minie rok odkąd Ania, uchodźczyni z Ukrainy, zaczęła wszystko od nowa w Polsce. Sześć miesięcy temu młoda aktorka i reżyserka otrzymała wsparcie w Punkcie Pomocy Salam Lab przy ul. Radziwiłłowskiej 3 w Krakowie, a teraz buduje karierę artystki w polskiej stolicy. To prawdziwa success story!
22-letnia Ania z Kijowa przyjechała do Polski, gdy w Ukrainie wybuchła wojna. Dotarła do Krakowa. Tak trafiła do Punktu Pomocy Salam Lab przy ul. Radziwiłłowskiej 3. W grudniu Ania, która została aktywną wolontariuszką działu recepcji R3, postanowiła aplikować na jedno z wolnych stanowisk w Salam Lab. Dostała pracę w projekcie Cash, którego celem było wsparcie pieniężne dla uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy. „Gdy dostałam pracę, poczułam się pewniej, przynajmniej finansowo. Przez kilka pierwszych miesięcy po przyjeździe do Polski nie pracowałam. Pamiętam, jak pewnego dnia musiałam wysłać paczkę. Płacąc dwadzieścia złotych za wysyłkę, dotarło do mnie, że wydaję ostatnie pieniądze” — wspomina Ania.
Ania spełnia marzenia
„W tej pracy najtrudniejsze było dla mnie wybieranie ludzi kwalifikujących się do programu. Niezależnie od kryteriów staraliśmy się zarejestrować wszystkie chętne osoby w nadziei, że dostaną wsparcie” – wyznaje Ania. Po pierwszym etapie, który zakończył się sukcesem, projekt został przedłużony. „Ludzie stali w kolejce, która ciągnęła się przez całą ulicę. To była zima. Wiedziałam, co mogą czuć te osoby, bo jako uchodźczyni z Ukrainy niejednokrotnie stałam godzinami w kolejkach, aby otrzymać pomoc. Rejestracja jednej rodziny zajmowała pół godziny”.
Wkrótce zespół, w którym pracowała Ania, dowiedział się, że każda zarejestrowana osoba została zakwalifikowana do programu wsparcia finansowego. „Cieszyliśmy się razem z uchodźczyniami i uchodźcami, którzy zgłosili się po pomoc. Wiem, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Chcę pomagać jeszcze bardziej” – opowiada Ania.
W czasie wolnym od pracy Ania opiekowała się też dziećmi oraz udzielała lekcji aktorstwa. W tym okresie spełniło się ponadto jedno z jej marzeń – podróż do Wenecji. „Mój kolega wybierał się z żoną do tego miasta. Miałam już wtedy pracę, stabilną sytuację, wynajmowałam mieszkanie. Tak naprawdę nic nie stało na przeszkodzie, abym pojechała z nimi” – dzieli się wspomnieniami Ania.
Where to next?
A to dopiero początek podróży młodej Ukrainki. Następny był Paryż. „Pierwszego dnia we Francji zepsuł mi się telefon, a moja karta płatnicza została zablokowana. Byłam sama, bez pieniędzy i bez telefonu. Nie znałam nazwy zarezerwowanego hostelu. Nie traciłam jednak optymizmu – przecież dawniej ludzie jakoś podróżowali bez komórek” – śmieje się podróżniczka.
Wesprzyj rodziny uchodźcze w Krakowie, wpłać na zrzutkę >>>
Ania udała się na wieżę Eiffla w nadziei, że jakimś cudem wszystko się rozwiąże. „Było mi smutno, że nie mogłam podzielić się z kimś wrażeniami. Schodząc z wieży spotkałam grupę dziewczyn, które robiły na ulicy gazetki w stylu retro. Na czym polegały? Młode artystki robią Ci zdjęcie, a po ośmiu sekundach dostajesz karteczkę z fotografią na tle wieży Eiffla. Okazało się, że spotkałam same pomysłodawczynie tej inicjatywy, która powstała we Lwowie, a teraz funkcjonuje w różnych częściach świata. Co więcej, dziewczyny były Ukrainkami. Moja podróż zaczęła się nienajlepiej, ale to spotkanie dodało mi siły”.
Po powrocie z Paryża projekt wsparcia pieniężnego, przy którym pracowała Ania, zbliżał się ku końcowi. „Dziewczyny, które spotkałam w Paryżu, zaproponowały mi, bym dołączyła do nich. Wśród miast, w których działały w Polsce, nie było Krakowa. Był za to Wrocław, Gdańsk i Warszawa. Wysłałam im swoje portfolio. Otrzymałam wiadomość, że to najlepsze portfolio, jakie widziały. Dostałam zaproszenie na szkolenie do Warszawy. Przyjęłam je” – opowiada Ania.
Od nowa
W oczekiwaniu na rozpoczęcie pracy przy nowym projekcie, Ania prowadziła zajęcia dla dzieci w Społecznej Przestrzeni Aktywnej w Krakowie. „Do ostatniej chwili wahałam się, czy zgodzić się na tę propozycję. Chciałam przeprowadzić się do Gdańska, kupiłam nawet bilet, ale dostałam pracę w Warszawie. W międzyczasie zaproponowano mi prowadzenie większej ilości zajęć w SPA. Wahałam się, czy zostać w Krakowie, gdzie mam zatrudnienie, mieszkanie, gdzie czuję się komfortowo, czy zaryzykować i zmienić wszystko. Gdybym podjęła decyzję o pozostaniu w Krakowie też byłabym szczęśliwа, ale potrzebowałam zmian. Wiem, że każdy krok, który robię, wpływa na to, jak rozwinie się moje życie” – mówi nowa mieszkanka Warszawy. Jak opowiada Ania, Kraków to miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie warto się ograniczać i przywiązywać do jednego miejsca.
Zapytałam Anię, jak żyje jej się w Warszawie. „Mieszkam w stolicy od dwóch tygodni. Byłam w Warszawie latem i nie spodziewałam się, że kiedyś się tu przeprowadzę. Na początku miałam wrażenie, że to miasto nie jest dla mnie. Bywa trudno, zwłaszcza ze znalezieniem mieszkania. Chwilowo mieszkam u znajomego. Każdego ranka wspólnie słuchamy płyt CD. Będąc w Warszawie zrozumiałam, że to my sami odpowiadamy za całą magię w naszym życiu. Na mojej drodze pojawiły się kolejne ciekawe osoby i сoraz bardziej podoba mi się warszawskie życie”.
Ania w Warszawie
Jakie są wrażenia Ani z nowej pracy? „Podoba mi się. Spełniam się jako artystka. Uważam, że projekt z retro gazetami to ciekawa inicjatywa. Robię darmową pamiątkę dla ludzi na ulicy, a oni płacą tylko, jeśli mają na to ochotę. Często dziękują mi kawą lub ciastem. Oprócz tego kontynuuję pracę niani”. Jak mówi Ania, jest szczęśliwa.
Cieszymy się, że na naszej drodze pojawiła się tak cudowna osoba i mocno trzymamy kciuki za działalność artystyczną Ani, jej podróże i warszawskie życie!
A historię początków życia Ani w Krakowie możesz przeczytać w jednym z naszych postów na Facebooku Salam Lab.
Solomiia Martyniuk – członkini redakcji Salam Lab, współprowadzi media SPA – Społecznej Przestrzeni Aktywnej.