Od pierwszego dnia było oczywiste, że rosyjska inwazja na Ukrainę nie tylko zmieni panujący ład i zaburzy regionalną równowagę, ale będzie miała również konsekwencje dla innych części świata. A nawet, że realnie wpłynie na toczące się już konflikty.
Takim przypadkiem jest Syria. Wojna trwa tam od ponad dekady, sytuacja humanitarna jest tragiczna, rosyjskie bomby i naloty zniszczyły szpitale, szkoły, budynki mieszkalne. Brzmi znajomo? Syryjczyk i Syryjka znają broń, od której giną ludzie w Ukrainie. Jak podaje UNICEF, wojna w Syrii trwa już ponad 10 lat, ale właśnie teraz sytuacja stała się tak dramatyczna, jak nigdy wcześniej.
Gorzka rocznica
Gdy oczy świata zwrócone są w stronę trwającej od miesiąca wojny w Ukrainie, Syria obchodzi gorzką rocznicę. Wojna trwa tam od 11 lat. Zaczęło się od protestów antyrządowych, które wybuchły 15 marca 2011 roku i rozprzestrzeniły się po całym kraju. Choć zdecydowana większość jest przeciwna reżimowi Baszszara al-Asada, a opozycja stanowi liczną grupę, to właśnie w rękach dyktatora niezmiennie znajdują się znaczne wpływy. Dlaczego? Nie sposób nie powiedzieć tu o sojuszniku syryjskiego rządu, o którym od miesiąca mówi cały świat: Rosji. Po pierwsze, w kontekście wojny w Ukrainie i możliwych scenariuszy. Po drugie, by zwrócić uwagę na zapomnianą kwestię syryjską i na to, że inwazja na Ukrainę i jej skutki będą odczuwalne także w rozdzieranej wojną Syrii.
„To ten sam scenariusz, co w Syrii” – powiedział Mohammad al-Szebli, rzecznik Syryjskiej Obrony Cywilnej, gdy rozpoczęła się wojna w Ukrainie. Nazywał Syrię „placem zabaw” Putina.
Niezwykle ważna w zrozumieniu sytuacji jest postać prezydenta Syrii, Baszszara al-Asada. Reżim al-Asada to jeden z nielicznych sojuszników Rosji, który głosował przeciwko rezolucji ONZ potępiającej rosyjską inwazję na Ukrainę. W lutym, na kilka dni przed jej rozpoczęciem, minister spraw zagranicznych Syrii, Fajsal al-Miqdad, spotkał się w Moskwie z ministrem spraw zagranicznych Rosji, Siergiejem Ławrowem. Podczas tego spotkania Syria zadeklarowała poparcie dla uznania przez Rosję „dwóch separatystycznych republik” we wschodniej Ukrainie, które zapowiadało rosyjską inwazję.
24 lutego Putin rozmawiał telefonicznie z al-Asadem, który obwiniał świat zachodni za chaos. Prezydent Syrii powiedział wówczas, że to, co dzieje się w Ukrainie, jest „korektą historii i przywróceniem równowagi, którą świat utracił po rozpadzie Związku Radzieckiego”. Co więcej, wysłał grupę swoich żołnierzy, by walczyła po stronie Putina. Wydaje się, że dzięki tym posunięciom reżim syryjski spłacił swój dług dyplomatyczny wobec Rosji. Dlaczego jednak rząd w Damaszku jest zagorzałym sojusznikiem Moskwy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy cofnąć się o parę lat.
Dyktator pomaga dyktatorowi
Damaszek wspiera Moskwę, ponieważ gdy al-Asad zaczął tracić kontrolę nad państwem, a władza zaczęła wymykać mu się z rąk, o pomoc zwrócił się właśnie do Putina. Rosja ochoczo interweniowała i zapewniała wsparcie siłom syryjskiego dyktatora, które z kolei walczyły przeciwko różnym opozycyjnym frakcjom.
Dla obydwu stron sytuacja była korzystna. Putin mógł testować broń, zyskał sojusznika w regionie, korzystał ze swojego prawa weta w ONZ, aby zablokować rezolucje przeciwko Syrii. Rosja przystąpiła do wojny w Syrii w 2015 roku, a jej wsparcie militarne pomogło wzmocnić pozycję syryjskich sił rządowych, obracając konflikt na korzyść al-Asada, który desperacko chciał utrzymać władzę. W końcu znajduje się ona w rękach rodu od 1971 roku, gdy prezydentem Syrii stał się ojciec Baszszara, Hafiz, który rozpoczął tym samym okres autorytarnych rządów. Interwencja rosyjska była punktem zwrotnym w konflikcie. Siły reżimu odzyskały to, co chciały: utracone terytoria i władzę. Aby osiągnąć ten cel, podjęły się wszelkich możliwych działań: bombardowały, niszczyły i zabijały.
Poparcie polityczne Moskwy dla Syrii było punktem spornym w jej stosunkach z Zachodem. Rosję dotknęły sankcje ze strony Zachodu za wspieranie al-Asada, będącego marionetką w rękach Putina. Niewielka reakcja społeczeństwa międzynarodowego do dziś boli naród syryjski. Prezydent Rosji pomógł Baszszarowi w osiągnięciu jego własnych celów, ten dziś „odwdzięcza się” tym samym. Wszystko kosztem niewinnych ludzi. Siły rosyjskie bombardowały syryjskie miasta, szkoły, szpitale, sklepy, zabijając cywili. Dziś ponownie rozgrywa się ten sam scenariusz.
Te same sceny, czyli solidarni z Ukrainą
Chociaż w mediach pojawiają się jedynie informacje o tym, że syryjscy żołnierze walczą po stronie Putina, ci żołnierze są związani z kliką al-Asada. Większość Syryjczyków i Syryjek solidaryzuje się z osobami z Ukrainy; dobrze wiedzą, jak żyje w się pośród rosyjskich bombardowań i nalotów.
„Rosyjskie siły w Syrii użyły bomb na gęsto zaludnionych obszarach. (…) Ta sama taktyka została zastosowana w Ukrainie” – powiedziała Diana Semaan, badaczka ds. Syrii w Amnesty International. Organizacja udokumentowała masowe ataki, w tym użycie rakiet i innej broni wybuchowej o dużym zasięgu, a także użycie amunicji kasetowej zabijającej i raniącej tysiące cywilów.
Obrazy z Ukrainy przywołują wspomnienia. Rami al-Fares, Syryjczyk, mówi, że wciąż jest wstrząśnięty dziesiątkami rakiet wycelowanych w szpital chirurgiczny w Kafr Nubl, mieście na południu syryjskiej prowincji Idlib, będącej w rękach rebeliantów. Kiedyś pracował w nim przez 5 lat.
Kiedy zobaczył wiadomość o zbombardowaniu przez Rosję szpitala położniczego w Mariupolu, mieście we wschodniej Ukrainy, wspomnienia wróciły.
Zauważył, że liczba ataków na szpitale i obiekty cywilne w Syrii wzrosła, gdy Rosja przyłączyła się do wojny w 2015 roku. „Żyliśmy wtedy w ciągłym strachu. Tego nie da się zapomnieć” – dodaje.
Mariupol jak Aleppo
Sytuacja w zbombardowanym Mariupolu, mieście liczącym około 400 tysięcy ludzi, jest tragiczna. Mieszkańcy i mieszkanki nie mają wody pitnej ani jedzenia. Nie działa elektryczność. Część ludności udało się ewakuować, ale wiele prób opuszczenia miasta zakończyło się niepowodzeniem. Ruslan Trad, analityk polityczny, powiedział, że schemat przeprowadzania oblężeń i ustanawiania korytarzy humanitarnych jest taktyką, którą Rosja przyjęła już w Syrii. „Najbardziej oczywistymi przykładami są Aleppo i Ghuta” – zauważa.
We wschodniej Ghucie, na przedmieściach Damaszku, siły reżimu, przy wsparciu Rosji, stosowały niezgodne z prawem taktyki i broń zakazaną na całym świecie, w tym broń chemiczną, jak podaje organizacja Human Rights Watch. Ograniczono dostęp do pomocy humanitarnej, uniemożliwiono mieszkańcom i mieszkankom ewakuację z niebezpiecznego terenu. Sojusz bombardował cele w Ghucie, nie rozróżniając obiektów wojskowych i cywilnych.
„Próbowałem uciec ze swoją rodziną. Byłem świadkiem tego, jak cała rodzina została wysadzona w powietrze. To stało się na moich oczach. Natychmiast zawróciłem i zabrałem dzieci z powrotem do piwnicy” – opowiadał Ahmad Hamdan, mieszkaniec Ghuty.
Od rosyjskich pocisków, bomb i amunicji zginęły tysiące osób. Ghuta legła w gruzach.
Ghuta, Aleppo, Idlib, Mariupol, Charków. Takich miejsc jest więcej. Miejsc, w których niewinni ludzie, Syryjczycy i Syryjki, Ukraińcy i Ukrainki, giną od rosyjskiej broni.
Syryjczyk i Ukrainka cierpią tak samo
Wojna w Syrii zmusiła do przesiedlenia miliony. „Ja, jako Syryjczyk, cierpiałem z powodu brutalności i przestępczości rosyjskiej agresji, więc byłem bardzo zaniepokojony, gdy widziałem sceny ucieczki Ukraińców i Ukrainek z ich domów. Pamiętam, jak bombardowanie rosyjskich samolotów bojowych zmusiło nas do ucieczki z naszych miast i wsi w Idlib. (…) To była podobna scena” – wspomina Fiaz al-Daghim. Dziś przed tymi samymi bombami uciekają miliony Ukraińców i Ukrainek.
„Kto dał Putinowi prawo do zabijania ludzi i wypędzenia ich z własnej ziemi? Czy na tym świecie nie ma nikogo, kto powstrzyma zbrodnie Rosji i położy im kres?” – pyta Fiaz.
„Ich cierpienie jest naszym cierpieniem” – stwierdza Elham Szaheen, Syryjczyk żyjący w Turcji. „Wiemy lepiej niż ktokolwiek inny na świecie, przez co przechodzi Ukraina. Jeśli oni wygrają, my też wygramy. Cała moja rodzina przygląda się Ukrainie. Duża część Syrii też”.
Opór narodu ukraińskiego i porażki Rosji dają Syryjczykom i Syryjkom nadzieję, że rosyjska propaganda legnie w gruzach tak, jak legły domy tysięcy niewinnych ludzi; że zbrodniarze, tacy jak Putin i al-Asad, zostaną ukarani.
„Żyliśmy w cieniu rosyjskich bomb i kłamstw przez sześć lat” – mówił pochodzący z Hims Marwan Issa. „Nasze losy są teraz zjednoczone”.
Jednak o tym, że siły Putina regularnie bombardowały cywilne obiekty w Syrii, zabijając tysiące osób, pustosząc miasta i wsie, zapomniano. Rosji nigdy nie pociągnięto do odpowiedzialności za rolę, jaką odegrała w procesie niszczenia Syrii. Odpowiedzialności nie poniósł też sam syryjski dyktator. Choć wiele postępowań sądowych osób skazanych za zbrodnie wojenne trwa, a m.in. sąd w niemieckim mieście Koblenz skazał na dożywocie pułkownika Anwara Reslana, sojusznika al-Asada, za 4 tys. przypadków tortur, syryjskie społeczeństwo obawia się, że wymierzanie sprawiedliwości zakończy się na kilku karach, a wszystkich zbrodniarzy nie dosięgnie sprawiedliwość.
„Bardzo ufaliśmy Zachodowi. Widzieliśmy, jak niektórzy dyplomaci stamtąd poszli z nami na demonstracje w 2011 roku. Jednak kiedy pojawiła się Rosja, wszyscy zamilkli” – mówi Karam Alhamad, działacz na rzecz praw człowieka. „Putin nauczył się od Syrii więcej niż od Zachodu. Rosyjscy żołnierze dokonali w Syrii wielu zbrodni wojennych, zabijając dzieci, kobiety i rodziny. Odpowiedzią Zachodu były tylko sankcje (…)” – dodaje.
Wojna w Europie Wschodniej dodatkowo dotknęła Syrię, gdy siły opozycji i reżimu przyłączyły się do walki po przeciwnych stronach konfliktu oddalonego o setki kilometrów. Rosja rozpoczęła rekrutację Syryjczyków spośród sił reżimu do walki w Ukrainie. Inni Syryjczycy powiedzieli, że będą walczyć razem z Ukraińcami, bacznie przyglądając się ukraińskiemu ruchowi oporu. Uważają, że ich wróg jest taki sam i jest nim Putin. W 11. rocznicę konfliktu syryjskiego w Idlibie pojawiły się ukraińskie flagi z transparentami wyrażającymi solidarność z narodem ukraińskim. Protestujący twierdzili, że chcą walczyć przeciwko Rosji. Warto jednak zauważyć, że sytuacja na wschodzie Europy będzie miała realny wpływ na kryzys humanitarny w Syrii.
Za liczbami kryją się ludzie
Dotąd zginęły już setki tysięcy osób. I nadal giną kolejne. Jak alarmuje ONZ, w ciągu ostatnich kilku miesięcy, śmierć poniosły dziesiątki dzieci – także w drodze do szkoły. Ponad połowa przedwojennej populacji Syrii, czyli około 22 mln, została wysiedlona. Dziesiątki tysięcy osób żyją w obozach. Warunki w tego typu miejscach są przerażające.
Niemal 80% Syryjczyków i Syryjek żyje w ubóstwie. 14,6 miliona ludzi w Syrii jest uzależnionych od pomocy humanitarnej. 9,3 mln ludzi w Syrii nie ma zapewnionego bezpieczeństwa żywnościowego: nie wie, czy i kiedy zje kolejny posiłek. Ponad 3 mln syryjskich dzieci nie chodzi do szkoły. Połowa ośrodków medycznych w Syrii funkcjonuje częściowo lub nie funkcjonuje w ogóle. W chaosie ponownie rosną też wpływy tzw. Państwa Islamskiego.
Wojna w Ukrainie będzie miała realny wpływ na tragiczną już sytuację ludności syryjskiej. Już teraz można zauważyć wzrost cen podstawowych towarów, żywności czy paliwa. Większość importowanej do Syrii pszenicy pochodzi z Ukrainy lub Rosji. Dostawy praktycznie nie funkcjonują.
„To, co dzieje się teraz w Ukrainie, jest kontynuacją polityki Rosji. Ta sytuacja nie skończy się, jeśli społeczność międzynarodowa nie zjednoczy się i nie położy jej kresu” – mówi Aziz al-Asmar, syryjski artysta. Syria powinna być przykładem tego, dokąd może doprowadzić wojna. Przypomnieniem, że tam, setki kilometrów stąd, wojna wygląda tak samo, jak w Ukrainie. Tam też cierpią ludzie, od ponad dekady żyjący w ciągłym strachu. Stamtąd też uciekają niewinne osoby, które chcą tego samego, co my: bezpieczeństwa.
Źródła: Al Jazeera, The Guardian, Business Insider, News UN, Al Jazeera, UNICEF, Human Rights Watch, Al Jazeera