Zabicie przez władze 29-letniego mężczyzny z Górnego Badachszanu, autonomicznego regionu Tadżykistanu, sprawiło, że na ulice wyszły tłumy. Protest pamirskiej mniejszości etnicznej trwał cztery dni i pochłonął kolejne ofiary. Władze starały się załagodzić konflikt obietnicami zmian, jednak zgoda nie trwała długo. Zaczęły się aresztowania zwolenników autonomii i zwiększanie obecności sił bezpieczeństwa w regionie. Czy pamirską mniejszość czekają kolejne represje ze strony władz?
25 listopada 2021 roku w miejscowości Tavdem w prowincji GBAO (nazwa autonomicznego regionu Tadżykistanu, Górnego Badachszanu, utworzona od akronimu jego rosyjskiej nazwy) 29-letni Gulbiddin Ziyobekov został zastrzelony przez tadżyckie siły bezpieczeństwa. Członkowie pamirskiej mniejszości etnicznej zamieszkującej Tadżykistan domagają się sprawiedliwości i dostępu do prawdziwych informacji na temat tego zdarzenia.
Każdy zasługuje na uczciwy proces
Podczas konferencji „Copaning for Tajikistan Human Rights Conference” Muazzamakhon Kadyrova, tadżycka prawniczka, która uciekła do Polski, opowiadała, że mężczyznę zabiła dziesięcioosobowa grupa operacyjna. Zginął od siedmiu kul: cztery trafiły w nogi i po jednej w brzuch, serce i głowę. Według naocznych świadków na jego ciele były liczne obrażenia. Władze podtrzymują, że stawiał zbrojny opór, jednak świadkowie zaprzeczają: żadnej broni u niego nie widzieli. Nagrania z ich telefonów pokazują, że zdarzenie przypominało raczej egzekucję. Ziyobekov był bowiem oskarżony o nękanie tadżyckiego prokuratora Abdysaloma Abirdozy, który miał dwa lata temu dopuścić się molestowania jego siostry.
„Niezależnie od tego, czy Zyiobekov popełnił przestępstwo, uważam że każdy ma prawo do życia i do sprawiedliwego procesu” – deklaruje Kadyrova.
Sprawiedliwości i prawdy
Zdanie Kadyrovej podziela nie tylko rodzina zabitego, lecz także inni członkowie pamirskiej mniejszości etnicznej. Po krwawym incydencie krewni i sąsiedzi zabrali ciało na centralny plac miasta Khorog, stolicy GBAO, gdzie spontanicznie zebrało się kilka tysięcy osób. Aby rozgonić protest, władza użyła siły. Zginęło kolejnych dwóch mężczyzn, Gulnazar Murodbekov i Tutisho Amirshoev, a 17 innych osób zostało rannych.
„Sytuacja staje się nie do zniesienia” – cytuje matkę zabitego Pevistamo Aqdodovna Abdulmuminovę „The Guardian”. „Oczekujemy od rządu wyjaśnień. Nasi synowie nie zrobili nic złego”.
Rodziny z Górnego Bachszadanu apelują do Organizacji Narodów Zjednoczonych o wsparcie, aby uniknąć kolejnego brutalnego konfliktu w kraju.
Każdy jest skądś
„W Duszanbe każdy jest skądś” – powiedziała Ludwice Włodek opisana w jej książce „Wystarczy przejść przez rzekę” socjolożka Saodat Olimova. To zdanie zawiera według niej historię i współczesną sytuację tego środkowoazjatyckiego kraju, który niemal w całości leży w wysokich górach.
W II połowie XIX wieku, kiedy Tadżykistan był najbardziej zacofaną częścią Emiratu Bucharskiego (współczesny Uzbekistan), północna część Tadżykistanu została przyłączona do carskiej Rosji. Związek Radziecki zaanektował cały Tadżykistan w 1921 roku. Trzy lata później utworzono Tadżycką Autonomiczną Socjalistyczną Republikę Radziecką (ASRR) w składzie Uzbeckiej SRR. W 1929 roku Tadżykistan stał się odrębną republiką radziecką.
„Tak samo jak nikt nie jest po prostu z Duszanbe, tak nikt nie jest po prostu z Tadżykistanu. Tu tożsamości regionalne są wyjątkowo silne, bo władza centralna w republice, a potem w niepodległym państwie była wyjątkowo słaba. Tadżycka republika, gdy powstała jako autonomiczna, była kadłubkiem. Poza nią mieszkało więcej Tadżyków niż na jej terytorium” – pisze Włodek.
Wspieraj dziennikarstwo pokoju, wspieraj Salam Lab >>>
Po rozpadzie ZSRR republika uzyskała niepodległość i stała się państwem, którego granice wytyczono, jak twierdzi badacz regionu Wojciech Górecki, w sposób, który można określić jako inżynierię społeczną . Był to bowiem podział techniczny i administracyjny, nie odpowiadał tożsamości i poczuciu przynależności mieszkanek i mieszkańców. Tuż po 1991 roku rozpoczęły się masowe demonstracje, w wyniku których ustąpił pierwszy prezydent kraju Rahmon Nabijev. W latach 1992-1997 w Tadżykistanie miała miejsce krwawa wojna domowa, w której o władzę walczyły cztery klany. Zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, wielu uciekło, głównie do Afganistanu. Wojna zakończyła się zwycięstwem obecnego rządu, a od 1994 roku na czele państwa stoi prezydent Emomali Rahmon.
tadżykistan: Autonomia na papierze
Według danych z 2010 roku 84,3 procent populacji kraju to Tadżycy, 12 procent Uzbecy, występuje też mały procent Kirgizów, Rosjan, Turkmenów, Tatarów i innych grup (za: Minority Rights Group). Trzeba jednak zauważyć, że Duszanbe za etnicznych Tadżyków uznaje mniejszość pamirską, która liczy około dwieście tysięcy osób. Tymczasem grupa ta posiada własną tożsamość i różni się od Tadżyków językiem, religią i kulturą. Języki pamirskie są południowo-wschodnią odnogą rodziny języków perskich (ich język jest głównie mówiony, więc w wielu sytuacjach muszą używać również języka tadżyckiego). Co więcej, większość Tadżyków to sunnici, a mieszkańcy Pamiru są szyitami.
Grupa ta zamieszkuje głównie Autonomiczny Region Górnego Badachszanu (GBAO) – górzysty obszar na wschodzie kraju, gdzie stanowią większość populacji. Jednak jak pisze dla portalu Eurasianet tadżycka dziennikarka, która podpisuje się pseudonimem Kamila Ibragimova, autonomia regionu jest w większości „na papierze”.
„Wszyscy najwyżsi urzędnicy regionu są wyznaczani przez centrum i odpowiadają tylko przed Rachmonem. Nauka w szkołach odbywa się tylko w języku tadżyckim, a nie w języku shughni lub innych językach pamirskich używanych w większości gospodarstw domowych. Radio i telewizja nadają wyłącznie w języku tadżyckim. Prywatna stacja radiowa, która zaczęła nadawać wybrane programy w shughni w 2014 roku, przestała to robić zaledwie kilka tygodni później, najprawdopodobniej pod naciskiem władz” – pisze Ibragimova.
Co dalej w GBAO?
To nie pierwszy raz, kiedy GBAO spiera się z Duszanbe. Pamirska mniejszość od lat cierpi tam z powodu dyskryminacji, bezrobocia i łamania praw człowieka – takich jak w przypadku śmierci Zyiobekova. Konflikt zaogniał się w latach wojny domowej, a później podczas krwawych starć (zginęło wtedy 40 cywilów) w 2012 r. Wzajemna nieufność i niechęć obu stron trwa do dzisiaj.
Tym razem także nie skończyło się na listopadowym incydencie. W czasie protestów zablokowano zasięg sieci komórkowej i internetowej w GBAO. Jak podaje „The Guardian”, wzmocniono też punkty kontroli bezpieczeństwa (tzw. check-pointy), a setki osób, które wzięły udział w demonstracjach, otrzymały zakaz opuszczania regionu. W styczniu w tajemniczych okolicznościach zniknął przywódca młodzieży GBAO, Amriddin Ałovacojev. Dopiero na początku lutego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Tadżykistanu poinformowało jego rodzinę, że przebywa on w areszcie.
„Sytuacja w Pamirze jest napięta. Obszar jest całkowicie objęty wojskową siłą władz. Trwa polowanie na liderów i aktywistów, ludzie nie śpią w nocy i pilnują domów lokalnych przywódców” – wyraża swoje zaniepokojenie Muazzamakhon Kadyrova.
Nie tylko Tadżykistan. Czytaj więcej o łamaniu praw mniejszości w Chinach na Salam Lab >>>
Dodatkowo ludność obawia się gangów, które panoszą się w GBAO. Publiczna telewizja oskarża o przynależność do nich mieszkańców regionu. Niektórzy z Pamirczyków widzą w tym jednak szukanie przez władzę pretekstu do konfrontacji. Pojawiają się też głosy, że gangi powstają z braku legalnej alternatywy do stawiania oporu przez dyskryminowaną ludność.
W jednym z przemówień burmistrz Khorog Rizo Nazarzoda ubolewał nad bezkarnością zorganizowanych grup przestępczych: „W wyniku działalności gangów stolica regionu nie może rozwijać się jako centrum przemysłu i kultury, a wykwalifikowana kadra wraz ze swoimi rodzinami opuszcza region. To poważna strata dla nas i dla rozwoju miasta Khorog”.
Czy ucieczka ze swojego regionu to jedyna szansa dla członków mniejszości na spokojne życie? Czy znajdą bezpieczeństwo w innych częściach Tadżykistanu? A może są skazani na los migrantów międzynarodowych? Przecież każdy – jak powiedziała Kadyrova – zasługuje na życie i na przestrzeganie jego praw człowieka.
Weronika Rzeżutka-Wróblewska – wolontariuszka Salam Lab. Zajmuje się komunikacją organizacji pozarządowych, które dbają, by na świecie było trochę lepiej. Podróżuje powoli. Autorka publikacji prasowych. Pracuje w Dziale Edukacji Globalnej i Ekologicznej Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Zdjęcie tytułowe: Joel Heard, Unsplash.
Źródła:
Minority Rights
Obserwator Międzynarodowy
The Guardian
Eurasianet
Ludwika Włodek, „Wystarczy przejść przez rzekę”, 2014.