Życie Olgi z Kijowa, jak większości Ukraińców i Ukrainek, zmieniło się po rozpoczęciu wojny w Ukrainie. Nauczycielka i dziennikarka z dwudziestoletnim doświadczeniem musiała opuścić swój dom. Olgę i jej rodzinę wojna zastała w stolicy
Uśmiechy na twarzy dorosłych osób z trudną historią, poczucie chwilowego zapomnienia o codziennych problemach, karmienie alpak i pingwinów oraz spojrzenia dzieci pełne radości. Mowa o wspólnym integracyjnym wyjściu do zoo rodzin, które biorą udział w programie długoterminowym Salam Lab „Żyj w Krakowie”.
Dla osób, które wyruszają w najtrudniejszą, bo przymusową podróż, telefon to często najważniejszy przedmiot, a możliwość kontaktu z osobami bliskimi i tymi, które mogą im pomóc, to najważniejsza rzecz, która umożliwia przetrwanie.
Kilka dni temu wzięłam na stopa dwóch chłopców. No dobra, młodych mężczyzn, mają po 19 lat. Jeden z nich był z Wojsk Obrony Terytorialnej. Nigdy nie widział uchodźcy. Nie uczestniczył w wywózkach, pushbackach. Na pytanie „co zrobisz, kiedy zobaczysz w lesie rodzinę uchodźczą?”, odparł „zadzwonię po Straż Graniczną”.
Alina ma 17 lat. Nie wiemy nawet, jak dowiedziała się o naszym Punkcie Pomocy przy Radziwiłłowskiej 3 w Krakowie. Do Polski dotarła dwa miesiące temu. Do nas trafiła miesiąc później, przyjechała z Wrocławia. Nie mogła znaleźć tam sobie miejsca. Gdy trafiają do nas osoby niepełnoletnie bez opieki, wiemy, że musimy potraktować je priorytetowo. Zjedliśmy razem…