„Twój ojciec pragnął syna, ale urodziłaś się ty”. Opowieść cierpka jak ziarenka granatu


Od teraz mogła palić papierosy, pracować na roli i nosić męską odzież. Od teraz była Matją. Recenzja „Zanim dojrzeją granaty” Rene Karabasz

Bekia urodziła się kobietą. Jeszcze w brzuchu matki słyszała słowa ojca, który marzył o synu. „Twój ojciec pragnął syna, ale urodziłaś się ty”. Bekia, której imię znaczy „ta, która przeżyła”, starała się przetrwać w albańskiej wiosce gdzieś w Górach Przeklętych. W miejscu, gdzie kobiety zachodząc w ciążę marzą, by urodził się chłopiec. Czuła, że z powodu społeczności, z której pochodzi, sama jest przeklęta.

Kanun, prawo zwyczajowe przekazywane z pokolenia na pokolenie, które istniało jedynie w formie ustnej aż do 1913 roku, kiedy to spisał je albański katolicki duchowny, regulowało wszystkie aspekty życia społeczeństwa, z którego pochodziła Bekia. Poza kwestiami związanymi m.in. z dziedziczeniem i gościnnością, kanun mówiło o tym, że najważniejsze są honor i rodzina. Są one istotne do tego stopnia, że w wielu przypadkach obowiązkowa była krwawa zemsta. Na przykład małżonek miał prawo zastrzelić pannę młodą nabojem włożonym przez jej ojca do skrzyni z wianem, gdy okazywało się, że nie jest już dziewicą.

Powieść „Zanim dojrzeją granaty” Rene Karabasz w genialnym tłumaczeniu Marioli Mikołajczak została wydana nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. Napisana metodą strumienia świadomości, jest, jak stwierdza sama autorka, „zadyszaną narracją”. I ta narracja w połączeniu z wrażliwą poetyckością idealnie odzwierciedliła opowiadaną historię i przekaz.

Zaprzysiężona dziewica

Główna postać, Bekia, postanowiła sprzeciwić się surowym zasadom i nie zgodzić się na ślub z Nemanją, u którego w domu jest telewizor. I mogła to zrobić, przyjmując status wirgineszy, zaprzysiężonej dziewicy. Rezygnując z małżeństwa w oczach społeczeństwa stawała się mężczyzną, poprzez ukonstytuowany proces zmiany płci. Od teraz mogła palić papierosy, pracować na roli i nosić męską odzież. Od teraz była Matją. „Odrzucając na zawsze kobietę w sobie, podporządkowuję się tej święte księdze i przyrzekam, że nie ulegnę występnym zachciankom ciała, i dziś przed dwunastoma ojcami przyjmuję męskie imię Matja”. 

Czy Matji było łatwiej? Nie. Bo nawet, gdy Bekia była w świetle prawa mężczyzną, stawała w rozkroku i zaczynała dzień od spotkania z brzytwą przed lustrem, widziała przeraźliwy kult toksycznej i brutalnej męskości. Kult przemocy. Bo w Górach Przeklętych nadal nie było miejsca na zwykłą wrażliwość, bycie sobą. Uczucia postrzegano jako słabość. Najważniejszy był honor. Nie istniała przestrzeń na miłość, zwłaszcza tę pomiędzy osobami, które urodziły się jako kobiety.

„Jaka miłość, kto tu mówi o miłości, miłość na naszych terenach jest równa śmierci, wybierając miłość wybierasz śmierć albo ona cię wybiera, ale ty zawsze ostatni to pojmujesz, zanim dojrzeją granaty i zaczną pękać”. 

Historia cierpka jak granaty

I gdy kanun stoi ponad wszystkim, Bekia/Matja pojmuje, że wolności nie przywróci nawet ucieczka czy bycie mężczyzną. „Wypuszczam ptaki na wolność, chociaż wiem, że nie odlecą, gołębie zawsze wracają tam, gdzie obcięto pierwsze pióra, dom jest tam, gdzie ci obcięto skrzydła” – mówi, otwierając klatkę dla gołębi zbudowaną przez ojca. Murasz chciał zbudować gołębnik największy w całej Albanii. Bekię nazywał „chłopcem tatusia”; swojego syna, który lubił tańczyć w szalach babci, nie akceptował. Gdy wiedział, że zostanie zabity w krwawej zemście, myślał tylko o tym, by dokończyć budowę gołębnika.

„Zanim dojrzeją granaty” to jednak więcej niż powieść o walce z patriarchatem czy tradycją. Choć książka ma zaledwie 160 stron, to głębia przesłania, jakie niesie, wręcz paraliżuje. Każda osoba, która zagłębi się w historię, odczyta ją na własny sposób: kobieta, mężczyzna, ktoś, kto szuka swojej drogi, człowiek po prostu. Bo bycie sobą to podstawowe prawo każdej istoty na ziemi. „Jest coś, za co człowiek nie może ponosić winy, tym czymś jest fakt, że się urodził”. Ten głos, zwłaszcza dziś, w czasach pogoni za niewiadomym i dążenia do perfekcji, wybrzmiewa jeszcze wyraźniej.

I choć historia jest cierpka jak ziarenka granatu, to przynosi też ukojenie.

Za egzemplarz „Zanim dojrzeją granaty” dziękujemy Wydawnictwu Poznańskiemu.



Najnowsze publikacje