„Ludzie oceniają muzułmanów i muzułmanki na podstawie stereotypów, które widzą w telewizji czy internecie. Spróbujcie nas poznać. Spędźcie z nami trochę czasu. A dopiero potem oceniajcie, czy jestem dobrym, czy złym człowiekiem”. Julia i Mohamed, polsko-egipskie małżeństwo.
Jak zaczęła się Wasza historia?
Julia: Pierwszy raz poleciałam do Egiptu na wakacje. Miesiąc później znowu tam wróciłam. Podczas tego pobytu animatorzy z hotelu, w którym się zatrzymałam, namawiali mnie, żebym następnym razem przyjechała popracować. Akurat byłam w takim momencie swojego życia, że potrzebowałam zmiany. Pomyślałam, czemu nie? Spakowałam się w dwie walizki i poleciałam. Zaczęłam pracować w hotelu niedaleko Hurghady, w którym zatrudniony był też Mohamed. Po trzech dniach znajomości podpisaliśmy orfi (tymczasowy kontrakt małżeński uznawany w Egipcie – przyp.red.) i zamieszkaliśmy razem. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Miłość do męża. Julia, a jak było z miłością do Egiptu?
Julia: Mieszkaliśmy tam razem prawie rok. Mohamed przez pięć lat prowadził w Hurghadzie firmę organizującą wycieczki. Ja pracowałam jako przewodniczka, głównie dla polskich turystów i turystek. Jednak postanowiliśmy przeprowadzić się do Krakowa. Przyjechaliśmy tutaj pod koniec grudnia i raczej już tutaj zostaniemy. W Polsce też jest teraz nieciekawa sytuacja gospodarcza, ale mimo wszystko lepsza niż w Egipcie.
Wesprzyj rodziny uchodźcze w Krakowie, wpłać na zrzutkę >>>
Jak tam się teraz żyje?
Julia: Jeśli masz europejską pensję, stać cię na wszystko. Ale obecnie Egipt zmaga się z ogromną inflacją. Ludziom naprawdę jest bardzo trudno. W Kairze przeżyłam szok. Wiele rodzin z małymi dziećmi mieszka na ulicy i jedyne, co mają, to dwa koce do przykrycia się. Państwo w żaden sposób nie pomaga tym ludziom. Nie ma żadnego systemowego wsparcia. Tak samo jest w szpitalach. U nas istnieje zasada ratowania życia. W Egipcie jeśli trafisz do szpitala, a nie masz pieniędzy, to po prostu czekasz, aż umrzesz.
I to wpłynęło na Waszą decyzję o powrocie do Polski?
Julia: W pewnym momencie było nam bardzo trudno. Miałam problemy zdrowotne, nie mogłam zajść w ciążę, jedną ciążę straciłam. Odbiło się to także na moim zdrowiu psychicznym. Zaczęłam myśleć o powrocie do Europy, początkowo właśnie tutaj, do Krakowa, bo tu mieszkałam przed wyjazdem. Kiedy rozmawiałam o tym z moim mężem, powiedział, że jeśli tego właśnie chcę, spróbujemy. Spodziewamy się dziecka, a ja chciałam czuć się bezpieczniej.
Jeśli chodzi o poziom opieki zdrowotnej to w porównaniu z Europą Egipt został w tyle o jakieś 30-40 lat. W październiku wzięliśmy już oficjalny ślub i zaczęliśmy kompletować dokumenty do wizy. Złożyliśmy je w ambasadzie, ale szczerze mówiąc, byłam przekonana, że mój mąż jej nie dostanie. Ostatecznie decyzję podjęliśmy dosyć spontanicznie. Mohamed poszedł odebrać decyzję wizową i ku mojemu zaskoczeniu zadzwonił do mnie z wiadomością „mam ją!”. Postanowiliśmy, że polecimy. To była zmiana o 180 stopni. W Egipcie mąż zostawił wszystko – rodzinę, znajomych, firmę.
Jak się tu odnajdujecie?
Mohamed: Na razie po polsku potrafię powiedzieć „dzięki”, „dzień dobry”, „do widzenia”, „proszę bardzo”, „dobry wieczór”. Dla mnie to kolejny język obcy, którego się uczę. Trudny, bo macie wiele skomplikowanych dźwięków: „sz”, „cz”, „ć”, „ś”. Oprócz arabskiego znam też angielski, włoski, mówię trochę po niemiecku i rosyjsku. Polskiego dopiero zaczynam się uczyć, ale myślę, że będzie mi szło coraz lepiej.
Zawsze byłem bardzo aktywny. Nigdy nie lubiłem siedzieć w domu. Dlatego zacząłem poznawać miasto, szukać miejsc, w których organizuje się wycieczki, rejsy statkiem, loty balonem. W Egipcie zajmowałem się organizowaniem wypadów na motorówkach, quadach, paralotniach. Zabierałem turystów i turystyki na nurkowanie, pływanie z delfinami czy rajdy po pustyni. Chciałbym do tego wrócić, ale oczywiście w Polsce nie ma takich miejsc, gdzie mógłbym robić podobne rzeczy.
Co było dla Was najtrudniejsze w przeprowadzce?
Mohamed: Długo brakowało mi ludzi, towarzystwa. Polacy i Polki często wydają się zdenerwowani albo smutni. Nie wiem, czemu tak rzadko się uśmiechacie. W Egipcie robimy to 24 godziny na dobę.
Kiedy podchodzę do ludzi na ulicy, żeby zapytać, gdzie jest przystanek autobusowy, często odsuwają się ode mnie, zanim jeszcze zacznę zadawać pytanie. Odwracają się i mówią „nie, nie, nie!”. A przecież nie mam żadnych złych intencji, chcę po prostu znaleźć przystanek i wrócić do domu.
Przyjaciół znalazłem w naszym meczecie. Podczas Ramadanu zaangażowałem się w pomoc w przygotowaniach uroczystości i w kuchni. Poznałem tam wielu ludzi, którzy mnie wspierają. Tworzymy zgraną grupę, choć pochodzimy z różnych krajów – z Polski, Francji, Rosji, Ukrainy, Kazachstanu, Maroka, Tunezji, Algierii. Spotykamy się codziennie, wspólnie jemy kolacje iftarowe, rozmawiamy, cieszymy się wspólnym czasem. To sprawia, że czuję się szczęśliwy.
Julia: Od naszej krakowskiej wspólnoty doświadczyliśmy ogromnej pomocy. Nie musieliśmy nawet o nic prosić. W islamie właśnie to jest piękne, że ludzie wspierają się, nie zadając żadnych pytań. Pomagają, bo to coś ważnego w ich relacji z Bogiem. Moje ostatnie doświadczenia pokazują, że często to na obce osoby można liczyć bardziej. Nadal jestem w szoku i cały czas się tego uczę, że ludzie tak po prostu z serca mogą być dobrzy.
Mohamed: Islam uczy, że należy pomagać innym niezależnie od koloru skóry czy wyznania. Prorok Muhammad powiedział, że musimy troszczyć się o każdą osobę. Tak samo o chrześcijanina, jak i muzułmanina. Jeśli na ulicy widzisz kogoś, kto potrzebuje pomocy, idź i zrób to, co możesz.
Julia, a jak to się stało, że przeszłaś na islam?
Julia: Kiedyś byłam głęboko praktykującą chrześcijanką. W gimnazjum bardzo mocno szukałam relacji z Bogiem. Zaczęłam rozważać wstąpienie do zakonu, przez jakiś czas byłam nawet aspirantką w jednym ze zgromadzeń zakonnych w Krakowie. Potem to się zmieniło, przyszła pierwsza miłość, toksyczny związek, następnie okres buntu.
Kiedy zamieszkałam z mężem, właśnie zaczął się Ramadan. Przyglądałam się, jak Mohamed modli się i pości w ciągu dnia. Zaczęłam szukać informacji o islamie, najpierw w internecie, potem także rozmawiając z nim. Na koniec postu mój mąż zabrał mnie na modlitwę świąteczną. W Hurghadzie uczestniczy w niej całe miasto.
Kiedy zobaczyłam tłumy ludzi modlących się na ulicy, bardzo mnie to poruszyło. Poczułam w sercu, że to jest moja droga. Dowiadywałam się o islamie coraz więcej. Zaczęłam się też zakrywać. Najpierw po prostu zrezygnowałam z krótkich spodni, potem założyłam abaję. A kiedy w sierpniu w Kairze oficjalnie przeszłam na islam, na stałe włożyłam hidżab.
I co na to Twoja rodzina, znajomi?
Julia: Dla nich to był szok. Przed wyjazdem do Egiptu przechodziłam okres buntu. Lubiłam chodzić na imprezy, zaszaleć, do tej pory mam po tych czasach pamiątkę w postaci tatuaży na całym ciele. Z takim też nastawieniem pojechałam do Egiptu – chciałam tam zostać trzy miesiące, pobawić się, tańczyć na dyskotekach.
Wyobraź sobie, jakie było zdziwienie moich bliskich, gdy pewnego dnia zadzwoniłam do nich oznajmiając, że mam męża, przeszłam na islam i zaczęłam się zakrywać. Kompletnie nie wiedzieli, co się dzieje. Część z nich to zaakceptowała. Ale na przykład moja mama nie. Do dzisiaj nie mamy kontaktu.
Julia, to musi być trudne.
Julia: Myślę, że z czasem to się zmieni. Wiesz, teraz spodziewam się dziecka… Może ten fakt wpłynie na naszą relację? Wierzę, że kiedy nadejdzie właściwy moment, kontakt wróci. Jeśli chodzi o moich znajomych, z perspektywy czasu widzę, że większość moich dawnych relacji była toksyczna. W moim życiu zaszło wiele zmian, sama się zmieniłam i niektóre relacje nie przetrwały tej próby. Teraz czuję się w końcu stabilnie, zakładamy rodzinę. Może to wcześnie, mam dopiero 22 lata, ale zawsze chciałam mieć dzieci. Jestem szczęśliwa i to jest najważniejsze.
A jak się żyje w związku mieszanym?
Julia: W kuchni króluje mój mąż. Nie za bardzo lubi polskie potrawy, także zwykle to on gotuje.
Mohamed: Julia, mówiąc łagodnie, nie jest zbyt dobrą kucharką. Bardzo dobrze potrafi zrobić tylko herbatę i jajecznicę.
Julia: Na pewno przy mężu musiałam pokonać barierę językową i nauczyć się mówić po angielsku. Kiedy wyjeżdżałam do Egiptu, mój angielski był raczej kiepski. Teraz uczę się też trochę arabskiego.
Czy spotkaliście się w Polsce z przejawami islamofobii?
Julia: Sama nigdy nie doświadczyłam przykrych sytuacji. Ale ostatnio zszokowała mnie akcja wielkopolskiej policji, która wrzuciła na swój profil zdjęcia z ćwiczeń antyterrorystycznych, podczas których w rolę zamachowczyni wcieliła się kobieta przebrana za muzułmankę.
W życiu nie widziałam, żeby jakaś kobieta w hidżabie zrobiła komukolwiek krzywdę. To żenujące powielanie stereotypów. Tak, jakby każdy z nas idąc ulicą, jedyne o czym marzył, to aby wysadzić bombę krzycząc „Bóg jest wielki”.
Mohamed: Ludzie oceniają muzułmanów i muzułmanki na podstawie stereotypów, które widzą w telewizji czy internecie. Spróbujcie nas poznać. Spędźcie z nami trochę czasu. A dopiero potem oceniajcie, czy jestem dobrym, czy złym człowiekiem. Kiedy mówię komuś, że nazywam się Mohamed, ludzie „odskakują” na samo moje imię. Czasami jest mi przykro, że widząc nas na ulicy, ludzie zaczynają się śmiać albo komentować tylko dlatego, że Julia ma na sobie hidżab. Nie rozumiem tego. Przecież te same osoby przyjeżdżają do mojego kraju na wakacje. Spędzają dobrze czas, bawią się. My też cieszymy się, kiedy przyjeżdża wiele turystów i turystek. Egipcjanki i Egipcjanie są pogodni, otwarci, chętnie nawiązują z nimi kontakt. Ale kiedy my przyjeżdżamy do waszego kraju, nagle nie chcecie mieć z nami nic wspólnego. Czy nie zasługujemy na taki sam szacunek?
A przecież Polska stała się w ostatnich miesiącach dużo bardziej wielokulturowa.
Julia: Myślę, że Polska powoli się zmienia. W Krakowie mamy dwie sale modlitewne. Zwłaszcza podczas Ramadanu co piątek pełno w nich ludzi, mamy nawet dwie tury modlitwy. To piękne, że Polska powoli staje się otwarta na inne religie, że osoby o różnych wyznaniach mogą znaleźć sobie tutaj miejsce. Ludzie często wiążą polskość z chrześcijańską tradycją.
Małe dziecko trzeba ochrzcić, w grudniu należy usiąść przy wigilijnym stole. A przecież wcale nie musi tak być. Widzę na przykład, jak moja babcia zaczyna podchodzić do mojej religii z życzliwym zainteresowaniem. Wcześniej nie wiedziała nic o islamie, a teraz, kiedy do mnie dzwoni, pyta: „aha, byłaś w meczecie…? Czyli ten imam u was to taki nasz ksiądz?”. Cieszę się, że powoli zaczyna to sobie układać. Chociaż nadal zdarza jej się rzucić „zdejmij to z głowy!”.
„To”, czyli hidżab.
Julia: Tak. Czasami aż się dziwię, dlaczego ludzie reagują tak negatywnie.
Wkładam chustę na głowę, tak samo jak spodnie na nogi. Przecież my nie chodzimy w worku pokutnym, tylko zakrywamy włosy. Co w tym takiego strasznego?
Powiem więcej. Kiedy zaczęłam się zakrywać w Egipcie, poczułam się pewniej. Wcześniej przyciągałam męskie spojrzenia i nie czułam się traktowana z szacunkiem. Teraz, bez tych spojrzeń, kiedy idę ulicą, czuję się spokojna i wyjątkowa.
Nawet w Polsce?
Julia: Tutaj zdarza się czasami, że w tramwaju czy w autobusie starsze osoby komentują głośno mój strój. Nie wiedzą, że jestem Polką i że rozumiem, co mówią. Nie przejmuję się tym i zwykle reaguję uśmiechem. A kiedy ktoś intensywnie się we mnie wpatruje, patrzę mu prosto w oczy i wtedy zwykle to on odwraca wzrok.
Mohamed: Nie mam uprzedzeń wobec ludzi. Nawet jeśli są dziś osoby, które źle mi życzą, nie chowam urazy. Wybaczam im, mam nadzieję, że kiedyś pokochają życie i będą się nim cieszyć. Jeśli mógłbym powiedzieć im jedną rzecz, to byłby to prosty przekaz – po prostu bądźmy dla siebie życzliwi. Ostatecznie wszyscy umrzemy. A kiedy umieramy, umieramy jako równi. To, co po nas zostaje, to wspomnienia innych o tym, jacy byliśmy. Żyjmy więc tak, żeby wspominano nas dobrze.
Julia: Też życzę ludziom większej otwartości i zrozumienia dla innych. Każdy wybiera swoją drogę, a jest ich naprawdę wiele. Wybierajmy więc w zgodzie ze sobą i szanujmy wybory innych.
***
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.