Wojna największe krzywdy wyrządza kobietom

Scena z przejścia granicznego Palanca-Maiaki-Udobnoe między Republiką Mołdawii a Ukrainą w dniu 1 marca 2022 r. Ludzie uciekają przed ofensywą wojskową na Ukrainie, szukają schronienia w Mołdawii lub przejeżdżają przez kraj w drodze do Rumunii i innych krajów UE.

Fot. UN Women/Aurel Obreja


„Możliwe, że podczas konfliktu zbrojnego bardziej niebezpieczne jest bycie kobietą niż żołnierzem” – powiedział generał Patrick Cammaert, były dowódca pokojowy ONZ. Kiedy panuje wojna i strach, to kobiety są najbardziej narażone na przemoc, krzywdy, nierówności, ubóstwo. Giną jako nieuzbrojeni cywile, są zmuszane do ucieczki z kraju, wykorzystywane seksualnie i wciąż zbyt rzadko brane pod uwagę, gdy podejmowane są decyzje, które wpływają na ich życie

W ramach akcji „Tydzień Kobiet” w mediach społecznościowych i na stronie Salam Lab piszemy przede wszystkim o kobiecych doświadczeniach. Wykorzystując ten specjalny dzień w roku, gdy wszystkie spojrzenia skierowane są na kobiety, oddajemy głos uchodźczyniom, migrantkom i działaczkom z całego świata.

Kobiety opowiadają inaczej

„Kiedy mówią kobiety, nie ma albo prawie nie ma tego, o czym zwykle czytamy i słuchamy: jak jedni ludzie po bohatersku zabijali innych i zwyciężyli. Albo przegrali. Jaki mieli sprzęt, jakich generałów. Kobiety opowiadają inaczej i o czym innym. 'Kobieca’ wojna ma swoje własne barwy, zapachy, własne oświetlenie i przestrzeń uczuć. Własne słowa. Nie ma tam bohaterów i niesamowitych wyczynów, są po prostu ludzie, zajęci swoimi ludzkimi-nieludzkimi sprawami” – pisała reporterka i noblistka, Swietłana Aleksiejewicz, która podjęła się próby spojrzenia na wojnę oczami właśnie kobiet. I do której nie sposób nie odwołać się, gdy chce się zrozumieć wpływ krzywdy wojennej na życie kobiet.

Bo gdy zaczyna się wojna, w wiadomościach i na pierwszych stronach gazet pojawiają się w dużej mierze mężczyźni. Żołnierze na froncie, walczący, ranni i polegli. Poborowi, którzy nie mogą opuścić kraju, dowódcy i generałowie, politycy i przywódcy, którzy podejmują decyzje. I chociaż chciałoby się żyć w świecie, w którym nie dzielimy punktów widzenia na „męskie” i „kobiece”, to w przypadku wojny perspektywa kobiet zasługuje jednak na specjalną uwagę. Bo czy są one tylko tłem wojennych wydarzeń? Grupą, która czeka biernie, aż mężczyźni ustalą nowy porządek świata, by mogły wrócić do swoich codziennych czynności?

Wiele aspektów wojny dotyka w nieproporcjonalny sposób kobiet i dziewcząt, uchodźczyń, nieuzbrojonych cywilnych ofiar, także ofiar seksualnych. Do tego dochodzi trudny kobiecy los po wojnie: mniej szans na zatrudnienie, traumy wojenne, nasilona przemoc domowa – to wciąż w dużej mierze nieuświadomione, ale przerażające konsekwencje wojny.

Głos kobiet kluczowy dla pokoju

Odkrycie, że konflikty nieproporcjonalnie bardziej dotykają kobiet, nie jest nowe. Już kilka lat temu Fiona Hodgson w artykule dla „Guardiana” War disproportionately affects women, so why so few female peacekeepers? przywołała dane UNICEF-u, który szacuje, że 70 procent osób zabitych w dzisiejszych konfliktach to cywile, w tym wiele kobiet i dzieci. Stają się oni szczególnie bezbronni, gdy załamuje się ustalony porządek i nie są chronieni przez prawo i służby. Istnieje także zwiększone ryzyko urazów, śmierci oraz chorób fizycznych i psychicznych, ponieważ służby medyczne zajmują się ratowaniem żołnierzy. Na kobiety spada także odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Często zdobywają wodę, potrzebne rzeczy, lekarstwa, przez co są bardziej podatne na obrażenia i śmierć w wyniku przypadkowych ataków.

W 2000 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ dostrzegła fakt, że konflikty zbrojne szczególnie wpływają na kobiety. Artykulacją tego problemu było przyjęcie rezolucji nr 1325. Wzywa ona do ochrony kobiet, w tym do ich obecności przy rozmowach pokojowych. 

Czy kobiety faktycznie są włączane w obrady pokojowe? Jak podaje The Guardian, nie do końca, mimo że badania pokazują, że tam, gdzie kobiety biorą udział w prowadzeniu rozmów dotyczących zażegnywania konfliktów i ustalania nowych porządków, prawdopodobieństwo osiągnięcia pokoju jest znacznie wyższe. 

Na fakt ten zwraca także uwagę organizacja Human Rights Watch, która poświęca prawom kobiet podczas konfliktów zbrojnych szczególną uwagę. Na ich stronie przeczytamy: „mimo zwiększonego ryzyka przemocy, z jakim borykają się lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe (LGBT) oraz kobiety i osoby z niepełnosprawnościami w sytuacjach konfliktu zbrojnego, są one zazwyczaj odsuwane na bok w polityce i programowaniu, często wykluczając je z procesów decyzyjnych i nie mają dostępu do wszystkich usług”.

„Wszyscy gwałcą”. Krzywdy wyrządzone przez mężczyzn

„Do 12. roku życia zgwałciłem już dwie dziewczynki. Były bardzo młode. Miały 10-11 lat” – opowiada mężczyzna w przerażającym filmie „War on Women” dostępnym na stronie The New Humanitarian. Twórcy filmu badają przemoc seksualną w Demokratycznej Republice Konga (DRK) – kraju, który doświadczył długotrwałych wojen domowych.

„Wszyscy gwałcą. Nawet cywile, nawet policja, nawet pastorzy” – dodaje Mama Masika, która prowadzi ośrodek dla dzieci zrodzonych z gwałtu.

W krajach pogrążonych wojną skrzywdzone kobiety nie mają możliwości szukania ochrony i sprawiedliwości. Policja i inne służby nie funkcjonują tak, jak podczas pokoju. W dodatku, przemocy seksualnej używa się czasem jako broni i sposobu na destabilizowanie społeczeństwa. 

Buntowniczki z Sudanu. Przeczytaj, jak kobiety protestują przeciwko przemocy >>>

Przykładem takiej taktyki może być Rwanda w 1994 r., w której doszło do ludobójstwa. W ciągu nieco ponad stu dni zginęło prawie milion osób. Ocenia się, że w tym samym czasie od 250 do 500 tysięcy kobiet zostało zgwałconych. „Gwałt był używany jako «broń» przez sprawców masakr. Można to oszacować na podstawie liczby i charakteru ofiar, a także form gwałtu” – cytuje raport specjalny sprawozdawcy ONZ ds. Rwandy, Rene Degni-Segui Deccan Herald.

Kobiety doświadczają wojennej przemocy seksualnej nie tylko ze strony najeźdźców, lecz też swoich partnerów. Dane takie przywołuje choćby organizacja Woman for Woman. Według zebranych przez nią danych, najczęściej sprawcami przemocy, której doświadczają kobiety na obszarach objętych konfliktami, są członkowie ich rodzin. Podają też kilka zatrważających liczb:

  • Podczas wojny w Bośni zgwałcono do 50 000 kobiet,
  • Ponad 80 procent syryjskich uchodźczyń w Iraku żyje w codziennym strachu przed nadużyciami,
  • Prawie 90 procent afgańskich kobiet doświadcza w swoim życiu przemocy domowej,
  • 27 procent kobiet w DRK przeżyło przemoc seksualną, a 57 procent przemoc domową.

„W czym wstałam, w tym wyszłam”, czyli los uchodźczyń

„Spieszyliśmy się, oni ciągle strzelali. Wszystko robiliśmy w biegu. W czym stałam, w tym wyszłam. Zabrałam wnuczkę i po prostu wyjechaliśmy” – opowiada Ludmiła w filmie o ukraińskich uchodźczyniach przygotowanym przez Salam Lab.

„Ze względu na dzieci wyjechaliśmy już pierwszego dnia. Nie wiemy, co wydarzyłoby się dalej. Ciągle trwają ostrzały” – opowiada Irina z Charkowa.

Z Ukrainy od początku inwazji rosyjskiej uciekają w dużej mierze kobiety i dzieci. W skali globalnej, jak podaje UNHCR, kobiety i dziewczęta stanowią około 50 procent wszystkich uchodźców, osób wewnętrznie przesiedlonych lub bezpaństwowców.

Oprócz ubóstwa i innych problemów, z którymi borykają się wszystkie osoby uchodźcze, kobiety doświadczają dodatkowego ucisku. Wynikaja on z dyskryminacji ze względu na płeć i zagrożenia przemocą seksualną. Pierwsze tego typu przypadki odnotowano już w Polsce, która obecnie przyjmuje uchodźców i uchodźczynie z Ukrainy. 

Jak podały Onet.pl i „Wprost”, w czwartek 11 marca wrocławska policja zatrzymała 49-latka, który zaoferował schronienie 19-letniej Ukraince. Gdy zjawiła się u niego w domu, zgwałcił ją. Mężczyzna usłyszy zarzuty gwałtu i grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. Co więcej, jak donosi Anna Mikulska w artykule dla OKOpress.pl, młode Ukrainki w Polsce zaczynają raportować, że są ofiarami podejrzanych zaczepek z ofertami pracy. Organizacje pozarządowe, eksperci i aktywiści zalecają ostrożność w obawie przed zagrożeniem handlem ludźmi.

Uchodźczyni na przejściu granicznym Palanca-Maiaki-Udobnoe, między Mołdawią a Ukrainą, 1 marca 2022 r.

Co po wojnie?

Dla kobiet koniec wojny nie zawsze jest równoznaczny z ustaniem przemocy. Wykorzystywanie seksualne odnotowywano także na terenach, na których zakończył się konflikt. Zdarza się, że odbywa się to z udziałem pracowników organizacji humanitarnych i tych dbających o pokój. Dlatego niezwykle istotne jest, aby zachować równowagę płci wśród osób, które udzielają pomocy osobom poszkodowanym w wyniku konfliktów.

Na terenach powojennych może wzrastać też przemoc domowa wobec kobiet i dzieci. Jak tłumaczy Samantha Bradley, autorka pracy „Domestic and Family Violence in Post-Conflict Communities”:

„Gdy upojeni swoją męskością, pełni powojennych traum mężczyźni, którzy walczyli na froncie, wracają w końcu do domów, często ich domy stają się nowym polem bitwy”.

Dzieje się tak z wielu powodów zarówno psychicznych, jak i systemowych. Społeczeństwo, które musi odbudować się po konflikcie zbrojnym zwykle nie jest dobrze przygotowane do interweniowania i przeciwdziałania przemocy domowej i nie ma mechanizmów ochrony kobiet. Autorka pracy zauważa też, że to w dużej mierze mężczyźni projektują układy pokojowe i programy odbudowy państw. Przez to mogą one nie uwzględniać wszystkich zagrożeń i problemów, z jakimi borykają się kobiety lub nie dawać im statusu priorytetowych.

Także ekonomiczna sytuacja kobiet w kraju, który doświadczył wojny, jest szczególna. Jak podaje Deccan Herald, z jednej strony wzrasta aktywność zawodowa kobiet, co na pierwszy rzut oka może wydawać się pozytywnym, choć niezamierzonym efektem wojny. Często jednak kobiety wykonują słabo opłacaną, wymagającą niskich kwalifikacji pracę. Czasem też są samozatrudnione, nie mają zapewnionych odpowiednich świadczeń albo pracują w domu, a ich praca pozostaje niezauważona.

„Szkoda mi tych, którzy przeczytają tę książkę, i tych, którzy jej nie przeczytają” – czytamy w reportażu Swietłany Aleksiejewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Tak samo szkoda, że wciąż czytamy i raportujemy o wojnach i grupach, które szczególnie są narażone na jej konsekwencje. O kobietach, które muszą żyć w ubóstwie i strachu. Ale jeszcze bardziej szkoda naszych społeczeństw, jeśli miałyby nie oddawać głosu ofiarom.


Weronika Rzeżutka-Wróblewska

Wolontariuszka Salam Lab.

Zajmuje się komunikacją organizacji pozarządowych, które dbają żeby na świecie było trochę lepiej. Podróżuje powoli. Autorka publikacji prasowych. Pracuje w Dziale Edukacji Globalnej i Ekologicznej Centrum Edukacji Obywatelskiej.



Najnowsze publikacje