Wojowniczki. Opowieść o jezydzkich kobietach

Rojin Shamo w litewskim parlamencie.


Tam, gdzie kobieta może przynieść tylko plamę na honorze. Jak to jest być Jezydką? Opowiadają Haifa, Mariea i Rojin.

Mam na imię Rojin. Jestem Jezydką. Dziś jestem bezpieczna: żyję w Niemczech. Ale moja droga do miejsca, w którym jestem, była bardzo kręta. Tak samo jak moja historia: w końcu tak jak napisałam na początku, jestem Jezydką.

Co powinniście wiedzieć o Jezydach? To niewielka grupa etniczno-religijna, wyznawcy starożytnej religii monoteistycznej, łączącej elementy różnych tradycji. Jezydzi byli prześladowani od wieków. Nieustanne zagrożenie prześladowaniami sprawiło, że wielu osiedliło się na północy Iraku (w regionie Sindżar), gdzie górzysty teren dawał im poczucie ochrony. Jezydzka społeczność stała się celem m.in. tzw. Państwa Islamskiego, które dokonało na nich ludobójstwa w 2014 roku. Część społeczeństwa jest bardzo konserwatywna, część chce wolności. Dlatego tak wiele osób decyduje się na ucieczkę. Chcą spokoju i bezpieczeństwa, na które nie mogły liczyć w swoim domu. Ja również podjęłam tę decyzję.

Uchodźczyni, która przemawia w parlamencie

Uciekłam z Iraku i wylądowałam na litewsko-białoruskim pograniczu. Potem mieszkałam w obozie dla osób uchodźczych w Litwie. Myślę, że jestem wojowniczką. Zrobiłam wiele, by uciec od ucisku społeczeństwa w kraju, w którym nadal nie jest bezpiecznie. Dziś jestem wolna. Ale tak wiele innych osób, które przeszły tę samą drogę, co ja, a zwłaszcza kobiet, nie jest. Chcę walczyć także dla nich i za nie. Dlatego przemówiłam w litewskim parlamencie. Bo chcę, aby głos uchodźczyń i uchodźców został usłyszany. Ale to ciągle za mało. Jest tak wiele historii, które powinny zostać usłyszane. Dlatego chcę regularnie o nich przypominać. Dlatego napisałam o dwóch wyjątkowych kobietach, innych Jezydkach, które też walczą. Każda na swój, wyjątkowy sposób. Każda jest wojowniczką.

Dwie kobiety, ta sama walka

Spytacie, dlaczego akurat o tych dwóch, konkretnych osobach? Przecież historii jest tak wiele. Jedna z kobiet żyje w Iraku, druga z niego uciekła. Obydwie mają takie samo zdanie: że w konserwatywnym społeczeństwie, w którym wszystkie się wychowałyśmy, nie ma życia dla kobiet.

Obydwie bohaterki mają wielkie marzenia i ambicje. Ale w Iraku nikt ich w nich nie wspierał i nie wspiera. W naszej społeczności kobieta może przynieść tylko plamę na honorze. Dlaczego więc ktoś miałby ją wspierać? 

Dwie kobiety obecnie w dwóch różnych miejscach. Ta sama walka. Oto Haifa Najm i Mariea.

Haifa Najm

„Mieszkam w małej wiosce w okolicach Dahuk w północnym Iraku. Żyję w społeczności, w której jest mi trudno. To tradycja decyduje o tym, że niełatwo jest mi znaleźć pracę. Bo jestem kobietą. Jak się czuję, będąc młodą Jezydką? Nie chcę poruszać tu kwestii religii, bo moja religia nauczyła mnie wielu pięknych wartości. Na przykład tego, by wszystkim ludziom życzyć jak najlepiej, niezależnie od ich wiary. Sam jezydyzm jest prosty. To religia dobra i pokoju. Jako osoba z jezydzkiej społeczności niejednokrotnie doświadczyłam dyskryminacji w Iraku. Ale źli ludzie są wszędzie.

Żyję w społeczeństwie, które nienawidzi tych, którzy mają dobre i wrażliwe serce. W społeczeństwie, które nie pozwala na to, by żyć tak, jak się chce – w spokoju i harmonii. Często nie ma nawet znaczenia to, czy jest się mężczyzną czy kobietą. Cierpisz, bo pochodzisz z jezydzkiej społeczności. Cierpisz w kraju od lat rozdzieranym przez konflikty i przemoc. Dlatego tak bardzo marzę o tym, by wszyscy ludzie na całym świecie mieli zdolność uczenia się szacunku dla innych i otwartości. Bo brakuje ich tu, gdzie żyję, i w wielu innych miejscach. Brakuje wielu rzeczy, brakuje pokoju.

Edukacja, rozrywka, po prostu życie

Tak, w kółko powtarzam słowo „pokój”. Dlaczego? Dlatego, że nigdy nie zaznałam pokoju. Tu, gdzie żyję, nie ma bezpieczeństwa i pokoju. Jestem przygotowana na to, że w każdym momencie może wybuchnąć wojna, że ktoś z moich bliskich zginie. Strach ogarnia całe nasze życie. A ludzie są pozostawieni sami sobie. Nie ma kogoś, np. rządu lub instytucji, które chroniłyby prawa mniejszości i zwykłych ludzi. Mamy na to wiele dowodów w historii.

Wspomniałam o moich bliskich. Moja rodzina jest dla mnie dobra. Dla mnie, młodej kobiety, Jezydki. Ale wiem, że wiele dziewczyn, które często są w tym samym wieku, co ja, nie wiedzą, co znaczy edukacja, wolność, rozrywka, po prostu życie. W ich życiu takie słowa nie istnieją z powodu niezgody rodziny. Większość dziewczyn i kobiet w miejscu, gdzie żyję, nie ma żadnych praw. Najprościej mówiąc, egzystujemy w patriarchalnym społeczeństwie. 

Bardzo życzę sobie, innym kobietom oraz wszystkim ludziom, otwartości i nieustającego rozwoju. Wioska, w której żyję, a także mój kraj, są zapomniane. Mam nadzieję, że świat przypomni sobie o nas. Patrząc na to, co się dzieje, uświadamiam sobie, jak ważna jest edukacja. Edukacja, której tak bardzo wokół mnie brakuje. Bardzo chciałabym, aby w regionie, gdzie żyję, pojawiły się organizacje pomocowe, które zaoferowałyby różnego rodzaju kursy: od warsztatów z rysunku, szycia i fotografii, po zajęcia z gotowania czy lekcje języka. Bardzo tego potrzebujemy. Choć dla wielu osób z innych krajów może się to wydawać błahe, dla nas edukacja jest bezcenna. Chciałabym, żeby ktoś nas dostrzegł, żebyśmy mieli równe szanse. Wtedy byłabym szczęśliwa”.

Mariea

„Mieszkam w Litwie. Jestem bezpieczna, dotarłam do Europy. Ale życie uchodźczyni nie jest kolorowe. My, osoby uchodźcze, jesteśmy pozostawione same sobie. Próbuję żyć, staram się znaleźć pracę.

Ale wcześniej było gorzej. Mieszkałam w obozie dla jezydzkich uchodźców i uchodźczyń w Dahuk w Iraku. To z tego kraju pochodzę – dokładnie z Sindżaru. Nie miałam tam życia, w końcu jestem dziewczyną, do tego Jezydką. A ja od zawsze marzę o byciu niezależną, o dobrej pracy, podróżach, o tym, by zobaczyć świat. Tego wszystkiego nie osięgnęłabym, zostając w Iraku. 

Więc wyruszyłam. Nie chcę opowiadać o swojej drodze. Choć była trudna, teraz mam szansę, by spróbować żyć po swojemu.

Gdy jesteś kobietą w społeczności w Iraku, z której pochodzę, zawsze napotykasz utrudnienia. Nikt nie chciałby tak żyć. Brak wyboru, kontrola ze strony rodziny, a nawet obcych osób, łatka słabej, tej, która przynosi hańbę, nieważne, co zrobi. Przemoc, brak świadomości, bliscy, których nie obchodzą twoje plany, pasje i marzenia. Zakaz swobody w robieniu najprostszych rzeczy, takich jak wyjście ze znajomymi. Oto dzieciństwo wielu jezydzkich dziewcząt w Iraku.

Takie dzieciństwo ma wpływ na całe późniejsze życie. Osoby dorastają i stają się ludźmi, którzy boją się wszystkiego, którym brakuje odwagi, miłości i doświadczenia, których bardzo łatwo złamać. I niestety, ponownie chodzi głównie o kobiety.

Dobre rodziny i złe rodziny

W mojej rodzinie jest inaczej, dobrze. Ale to wyjątek. Każda rodzina powinna być grupą osób, które wspierają się w walce o spełnienie marzeń, która jest silniejsza razem. Bliscy powinni sobie ufać i przekazywać sobie to, co najlepsze. A nie pozbawiać się podstawowych praw.

W wielu rodzinach w społeczności, gdzie dorastałam, nie było miłości albo była ona okazywana w zły i dziwny sposób. Tam nie możesz popełnić błędu. Nienawidziłam bycia dziewczyną i Jezydką przez sposób myślenia innych. Ludzie w tej społeczności są zamknięci. A ja chciałam być wolna i bezpieczna. Marzyłam o skończeniu szkoły, fajnej pracy, podróżach po świecie. Ale nie mogłam nic z tego osiągnąć, ponieważ jestem kobietą. Tak, znajdą się ci, którzy powiedzą, że przecież wielu kobietom udało i udaje się to realizować. Są one jednak mniejszością. Większość mierzy się z tymi samymi problemami.

Bardzo chciałabym zmian. Marzę o tym, by kobiety na całym świecie mogły żyć tak, jak chcą. Mam też prośbę do osób zwłaszcza w Europie. Znajdźcie w sobie cierpliwość dla innych. Często uchodźcy i uchodźczynie, o których na Zachodzie mówi się raczej tylko złe rzeczy, nie widzieli w swoim życiu nic oprócz okolic swojego domu. Czasami widzieli za to wojnę i przeraźliwą przemoc. Takie osoby przybywają do Europy, by znaleźć szczęście, bezpieczeństwo, schronienie i by spełniać marzenia. Wszyscy mają do tego prawo. Źli ludzie są na całym świecie. Nie zapominajmy jednak o tych dobrych. Bądźmy dla siebie życzliwi. Bo życie jest trudne i krótkie”.

Rojin Shamo

Tekst opublikowany w ramach projektu Migration & Media współfinansowanego ze środków Humanity in Action oraz Landecker Foundation.



Najnowsze publikacje