Z klasztoru dominikanów do Mekki


Moja droga do islamu nie była prosta i oczywista. Pochodzę z Ukrainy, przed wojną mieszkałem w Buczy, mieście, o którym zrobiło się w ostatnim czasie głośno na całym świecie – z innych powodów niż bym chciał. Natomiast dzieciństwo i młodość spędziłem nad Morzem Czarnym, w Odessie. 

Goście króla

Na początku lat 90., gdy studiowałem na wydziale historycznym odeskiego uniwersytetu, zainteresowałem się religią, zwłaszcza katolicyzmem, co w końcu zaprowadziło mnie… do klasztoru dominikanów. Przez 2,5 roku studiowałem wraz z braćmi w kolegium dominikanów na warszawskim Służewie. Ale tuż przed wyjazdem do Polski przypadkowo natrafiłem na kilka książek o sufizmie. Zaciekawiły mnie, bo w literaturze, poświęconej chrześcijańskiej duchowości, czytałem o pewnych związkach różańca czy modlitwy Jezusowej z praktykami duchowymi Azji Południowo-Zachodniej, tzw. Bliskiego Wschodu. To zainteresowanie stopniowo rosło i dojrzewało we mnie, aż wreszcie odszedłem z zakonu, wróciłem wróciłem do Ukrainy i przyjąłem islam. Na początku była to dla mnie tylko formalność, konieczny warunek, by przystąpić do jednego z bractw sufickich. Jednak po głębszym zapoznaniu się z tradycją stopniowo zacząłem praktykować i coraz bardziej czułem się muzułmaninem.

Z czasem moja wiara umacniała się i rozwijała – do tego stopnia, że zaczęła kształtować moją tożsamość. Szczególnym przeżyciem stało się dla mnie wyjątkowe doświadczenie, jakim był hadżdż, pielgrzymka do Mekki. Każdy muzułmanin powinien odbyć hadżdż przynajmniej raz w życiu – ale tylko wtedy, gdy warunki materialne mu na to pozwalają. Miałem szczęście, bo mogłem pojechać do Arabii Saudyjskiej w ramach programu „Goście króla” – strona saudyjska płaciła za wszystko. To było w 2017 roku.

Wszyscy członkowie naszej grupy byli Ukraińcami nawróconymi na islam. Pomimo 50-stopniowych upałów, ogromnych tłumów, zwłaszcza w Mekce, chronicznego zmęczenia z powodu ciągłego przemieszczania się, życia w namiotach (choćby nawet klimatyzowanych) i braku prywatności, stale czułem pewne wewnętrzne natchnienie, zapał, energię, które pozwalały mi zapomnieć o trudnościach. Na nowo odkryłem różnorodność islamu, widząc mieszankę tylu tradycji, kultur, języków, kolorów skóry. No i najważniejsze: to, o czym czytałem w książkach, teraz działo się ze mną samym. Kiedy widzi się na własne oczy miejsca święte oraz tylu ludzi, którzy w jednym porywie serca oddają pokłon Bogu, bardzo podnosi to na duchu.

Naukowe podejście do islamu

Można powiedzieć, że moje zainteresowania naukowe również ukształtowały się pod wpływem mojej wiary. Studiowałem filozofię islamu, sufizm, islam w Europie Środkowo-Wschodniej, nawrócenia na islam i inne pokrewne zagadnienia. Głównym przedmiotem moich badań jest sufizm zachodni. Badam, jak Europejczycy przyjmują islam poprzez wspólnoty sufickie, w jaki sposób kształtuje się w tych społecznościach autorytet religijny, jaką rolę odgrywa autorytet charyzmatyczny szejka, duchowego lidera wspólnoty. Interesuje mnie również bardziej ogólne zagadnienie roli charyzmy we współczesnej religijności.

Pracuję nad monografią w tej dziedzinie, prowadzę badania terenowe w różnych krajach: Wielkiej Brytanii, USA, Szwecji, Niemczech… W Polsce kilkakrotnie byłem na wielomiesięcznych stypendiach, poza tym zostałem tutaj ciepło przyjęty po tym, jak ewakuowałem się z rodziną z Buczy, a następnie ze względu na stan zdrowia wyjechałem z Ukrainy. Obecnie przebywam na stypendium w Danii, gdzie mieszkam już od kilku miesięcy. Mogę więc porównać sytuację muzułmanów i stosunek do nich w różnych krajach.

W zasadzie nigdzie nie zdarzyło mi się osobiście zetknąć z przejawami islamofobii. W moim wyglądzie nic nie zwraca szczególnej uwagi, mam europejskie rysy twarzy, dlatego jestem odbierany w sposób zwyczajny. O tym, że jestem muzułmaninem, wiedzą moi przyjaciele, większość znajomych i kolegów z pracy, jednak nigdy nie miałem problemów z tego powodu. W środowisku zawodowym czasami odbierano mnie z pewnym zdziwieniem, ale zazwyczaj stosunek do mnie był pozytywny, w Polsce chyba najbardziej. Polscy koledzy i koleżanki raczej z dumą podkreślali, że jest wśród nich naukowiec, badający islam i jednocześnie wyznający go. Jako najbardziej przyjazne muzułmanom i muzułmankom miasto, w którym byłem, oceniam Berlin – ze względu na stosunek ludności, ilość meczetów, sklepów i restauracji halal.

Jak to jest z tą islamofobią?

Jednak docierały do mnie również negatywne sygnały. Muzułmanie i muzułmanki ze Szwecji skarżyli się, że nie mogą mówić o swojej wierze otwarcie. Mimo że polityka tego kraju jest pozornie tolerancyjna, zdarza się, że osoby wyznające tą religię spotykają się z brakiem akceptacji. Czasami też moi rozmówcy z różnych krajów krytycznie mówili o islamie, nie wiedząc, że jestem muzułmaninem. Zazwyczaj byli to prawosławni albo katolicy. W Polsce parę razy widziałem antymuzułmańskie napisy lub graffiti, z których można wnioskować, że istnieją środowiska, dla których islamofobia wciąż jest normą. Za mało jest tutaj meczetów, chociaż liczba osób wyznających islam stale rośnie, brakuje też sklepów halal, choć muszę zaznaczyć, że pojawiły się ostatnio w Warszawie – kiedyś nie było ich wcale. Ale za to powstało wiele restauracji i knajpek z kuchnią halal. Generalnie, nawet biorąc pod uwagę niechętne grupy społeczne, oceniam Polskę jako miejsce coraz bardziej przyjazne muzułmanom i muzułmankom.

Oczywiście najlepiej znam sytuację w moim ojczystym kraju. W ostatnich latach islam przestał być w Ukrainie religią egzotyczną. Kobiety w hidżabach już nie wywołują sensacji na ulicach, można nawet robić zdjęcia do dokumentów mając zakryte włosy. Zbudowano dość dużo meczetów, np. w 35-tysięcznej Buczy było ich aż cztery. Dosłownie na parę tygodni przed wojną zaczął działać jeszcze jeden. W naszym mieście mieszkało wiele osób, pochodzących z Azji Środkowej, z Północnego i Południowego Kaukazu, a nawet osiedlali się tam rosyjscy muzułmanie – Rosjanie i Rosjanki, którzy przyjęli islam, ale obawiali się prześladowań w swojej ojczyźnie. W ten sposób powstało u nas bardzo ciekawe środowisko.

Ostatnie bastiony islamu

Obecnie znajomi, którzy zostali w Buczy, donoszą mi, że działa tylko jeden meczet. Inne wspólnoty rozpadły się – wielu ludzi, wyznawców i wyznawczyń islamu, wyjechało. Znaczna część ukraińskich muzułmanów i muzułmanek mieszkała na wschodzie i południu kraju, które stały się głównymi kierunkami rosyjskich uderzeń. Wiele meczetów zostało zniszczonych, np. stosunkowo niedawno zbudowany meczet w Siewierodoniecku prawie całkowicie legł w gruzach, pod którymi zginęło ok. 20 osób wyznających islam. Bardzo ucierpiał meczet w Bachmucie. Świat obiegło zdjęcie z Charkowa: ojciec modli się nad ciałem zabitego przez rosyjski pocisk 13-letniego syna. W ręku trzyma książeczkę, prawdopodobnie Ewangelię. A za jego plecami jest meczet, który został uszkodzony przez wybuch. W ten sposób wszystko się przeplata, z powodu tej wojny cierpią ludzie różnych narodowości i wyznań.

Przed wojną Ukraina była przyjaznym miejscem dla osób wyznających islam. Polityka na poziomie państwowym była tolerancyjna, powstał nawet projekt, by zrobić święta muzułmańskie dniami wolnymi od pracy dla tych, którzy wyznają islam. Ale wojna wszystko zmieniła. Oby zakończyła się jak najszybciej. Inszallah.

***

Dr Oleg Yarosh, profesor nadzwyczajny, kierownik Zakładu Historii Filozofii Wschodu w Instytucie Filozofii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy w Kjowie. Obecnie stypendysta programu AUFF-Ukraine Instytutu Studiów Zaawansowanych na Uniwersytecie w Aarhus, Dania.

Rozmowę prowadził Nikita Kuznetsov.

***

Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.

Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności. 



Najnowsze publikacje