21-letnia Kateryna od zawsze śmiało dążyła do celu. Ukończyła studia licencjackie z dziennikarstwa i prawa, miała pracę w kancelarii, którą łączyła ze studiami magisterskimi. Miała też dużo planów na przyszłość. „Marzyłam o tym, że zostanę adwokatką, lub założę własną kancelarię albo nawet, że będę pracować jako sędzia w Ukrainie. Ale wybuchła wojna”.
24 lutego 2022 roku Kateryna, jej brat i jego partnerka wspólnie wyjechali z Kijowa. „Ukochana mojego brata uciekała przed wojną już w 2014 roku. Jej wcześniejsze doświadczenia potęgowały stres i panikę podczas naszej podróży samochodem. Przez dwanaście godzin staliśmy w kolejce przed wjazdem do Żytomyra, miasta, z którego ciągnie się droga do Lwowa. Zwykle pokonanie tej trasy zajmowało dwie godziny. Zatrzymaliśmy się na noc u znajomych, którzy mieszkali we wsi w pobliżu.
Obudził mnie alarm. Most, przez który przejeżdżaliśmy dzień wcześniej, został zniszczony. Po przyjeździe do Lwowa stanęłam w kolejce do pociągu ewakuującego ludzi do Przemyśla. Miałam ze sobą mały plecak, w którym były skarpetki, koszula, bielizna i żywność w puszce na pół dnia. To wszystko, co miałam. Wkrótce wsiadłam do zatłoczonego pociągu. Z niewiadomych dla mnie powodów kierunek jego podróży nagle się zmienił. Po dziewięciu godzinach stania w pociągu trafiłam do Chełma” – opowiada Kateryna.
Wymalować emocje
Gdy Kasia była w drodze, jej ojciec zorganizował przez telefon nocleg dla córki na pierwsze dni. Dziewczyna zamieszkała w domu w pobliżu Rzeszowa, w Nowej Dębie.
„Gdy czekałam na dworcu na goszczącą mnie parę, Anię i Przemka, zobaczyłam na własne oczy skalę wsparcia dla Ukraińców i Ukrainek. Pamiętam rozmowę matki z dzieckiem stojących obok mnie. Kobieta wzięła trochę jedzenia od wolontariusza i powiedziała dziecku, że przynajmniej przez kilka dni nie będzie głodne. Byłam tak zmęczona i zestresowana, że zasnęłam po wejściu do samochodu Ani i Przemka. Gdy dotarłam do domu moich gospodarzy, przespałam prawie całą dobę” – wspomina Kateryna.
Pierwsze dni w Polsce upłynęły młodej kobiecie pod znakiem twórczości. Mieszkając w Kijowie Kateryna uwielbiała malować w wolnym czasie. Niektóre obrazy sprzedawała. „Po przyjeździe do nowego miejsca zamieszkania w Nowej Dębie dużo malowałam. Wydaje mi się, że potrzebowałam przełożyć swoje emocje na papier. W miasteczku był sklep z materiałami do malowania. Kiedy po raz pierwszy tam poszłam, wybierałam artykuły, na które było mnie stać. Właścicielka sklepu dała mi wszystko za darmo. Jako wyraz wdzięczności namalowałam dla niej obraz” – mówi Kateryna.
Prawniczka, artystka, podróżniczka
Podróże są kolejną pasją Kasi. „Jako uchodźczyni z Ukrainy miałam możliwość podróżowania pociągiem za darmo po terenie Polski. Tak dotarłam do Krakowa, a później do Punktu Pomocy Salam Lab przy ul. Radziwiłłowskiej 3. Poznałam tam wolontariuszkę, studentkę UJ, która zachęciła mnie do złożenia dokumentów na uczelnię, o której myślałam od jakiegoś czasu. Moim zdaniem, studia są dobrym sposobem na uczenie się języka polskiego. Moje plany sprzed wojny straciły na ważności. Gdybym chciała wrócić do zawodu prawniczki w Ukrainie, musiałabym zaczynać prawie od zera – ze względu na specyfikę pracy. Teraz wszystko się zmieniło. Marzy mi się własna polsko-ukraińska firma. A uniwersytet jest szansą na zbliżenie się do moich marzeń”.
Wesprzyj rodziny uchodźcze w Krakowie, wpłać na zrzutkę >>>
Zapytałam Katerynę, co było dalej. „Dostałam się na studia w Krakowie. Rozpoczęłam kurs języka polskiego i otrzymałam pokój w akademiku. Było trudno, ale pierwsza sesja egzaminacyjna jest już za mną. Pewnego dnia ponownie poszłam na Radziwiłłowską 3, mając nadzieję, że spotkam wolontariuszkę Salam Lab, żeby podziękować jej za inspirację. Dowiedziałam się jednak, że młoda kobieta już tam nie działa. Tego samego dnia sama zapisałam się na wolontariat. Jestem wolontariuszką do dziś. Poznałam tu wiele wspaniałych osób. To właśnie do Punktu Pomocy Salam Lab przychodziłam, kiedy przeżywałam najtrudniejsze i najszczęśliwsze chwile mojego życia”.
Jak opowiada Kasia, psycholożki z R3 zainspirowały ją do terapii w związku ze stresem i traumatycznymi doświadczeniami. Dzięki temu poradziła sobie ze wszystkimi trudnościami nowego życia.
Zapytałam Katerynę, jakie ma plany na przyszłość. „Póki trwa wojna, zostanę w Krakowie. Chcę skończyć studia. Na razie nie mogę pracować, straciłam dokumenty i czekam nowe. Nadal chcę pomagać. Jestem wolontariuszką nie tylko w Salam Lab, ale też w Stowarzyszeniu Mudita”.
Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki za plany Kateryny!
Solomiia Martyniuk – członkini redakcji Salam Lab, współprowadzi media SPA – Społecznej Przestrzeni Aktywnej.