Co doprowadziło do brutalnych wydarzeń w Strefie Gazy i Izraelu? Wyjaśniamy krok po kroku

fot. zniszczone budynki w Strefie Gazy, październik 2023, Wikimedia Commons

szary i czarny dym i zniszczone budynki, które wyglądają, jakby miały się zawalić

„Odmiennie widziane wydarzenia: palestyńska Nakba i izraelska Wojna o Niepodległość zapoczątkowały asymetrię narracyjną, której ofiarą do dziś pada przede wszystkim strona palestyńska”. O historii powstania państwa Izrael i okupacji Palestyny rozmawiamy z Dominiką Blachnicką-Ciacek oraz Konradem Pędziwiatrem

Ewelina Kaczmarczyk: Porozmawiajmy o historii, która doprowadziła do tragicznych wydarzeń, jakie obserwujemy dziś w Palestynie i Izraelu. Zacznijmy więc od początku skąd w ogóle wziął się Izrael?

Konrad Pędziwiatr: Państwo izraelskie utworzono na terenie Mandatu Palestyny  zarządzanego przez Wielką Brytanię w latach 1922-1948 i stworzonego z części dawnego Imperium Osmańskiego. Powstanie Izraela w 1948 to zwieńczenie realizacji planu syjonistycznego szczegółowo opisanego przez Teodora Herzla jeszcze w 1896 roku. 

Według mnie początkiem problemów było wspieranie imigracji żydowskiej na terytorium mandatowym przy jednoczesnym ignorowaniu potrzeb i żądań ludności palestyńskiej. W tym względzie kluczowa była Deklaracja Balfoura z 1917 roku, zaświadczajaca o przyjaznym stosunku władz mandatowych do utworzenia „domu dla Żydów z całego świata”. Początkowo deklaracja była niejasna, nie zawierała dokładnie sprecyzowanych planów. Właściwie do momentu utworzenia państwa izraelskiego nie do końca było wiadomo, jaki będzie ostateczny kształt tego przedsięwzięcia. 

I nikt nie miał problemu z tym, że ten dom powstanie na terenach już zajętych?

K.P.: Myślę, że gdyby nie Holokaust, ten plan nie zostałby zrealizowany na ziemiach Palestyny, z tak znacznym przyzwoleniem społeczności międzynarodowej. Zbrodnia dokonana w Europie zalegitymizowała wszystkie, również brutalne działania prowadzące do stworzenia Izraela.

Istotne w tym procesie jest również pierwsze zbrojne powstanie arabskie z 1936 roku. To moment silnej mobilizacji Palestyńczyków i Arabów przeciwko zwiększającej się obecności izraelskiej i żydowskiej na terytorium Mandatu Palestyny. Od tego pierwszego zrywu  poprzez Pierwszą i Drugą Intifadę – kolejne powstania Palestyńczyków i Palestynek –  liczba ofiar po stronie palestyńskiej zawsze znacząco przewyższała liczbę ofiar po stronie izraelskiej. 

Mówi się dziś dużo o brutalności Hamasu, którą należy jednoznacznie potępić, ale to Izrael jako hegemon posiadający ogromną przewagę militarną zdecydowanie przoduje w uśmiercaniu i okaleczeniu Palestyńczyków oraz niszczeniu wszelakiego typu infrastruktury cywilnej. 

Przypomnijmy jeszcze jedno ważne wydarzenie: w 1947 roku, w wyniku wzrastających napięć między społecznością żydowską i arabską, ONZ podjęła rezolucję nr 181 o podziale Palestyny na państwo żydowskie i arabskie. Społeczność palestyńska i Liga Państw Arabskich odrzuciły plan podziału Palestyny i Jerozolimy. Dlaczego? 

Dominika Blachnicka-Ciacek: Z perspektywy palestyńskiej propozycja podziału Palestyny przez nowo powstałą Organizację Narodów Zjednoczonych postrzegana była jako kontynuacja kolonialnej polityki brytyjskiej, która wspierała osadnictwo i sympatyzowała z rodzącym się nacjonalizmem żydowskim. To Brytyjczycy, będąc świadkami rosnącego konfliktu etnicznego na terenie Palestyny, oddali kwestie mandatu w ręce ONZ. 

Nowe państwo żydowskie w świetle tej propozycji, jak piszemy w książce „Na Zachodnim Brzegu bez zmian”, miało otrzymać 56% terytorium mandatowej Palestyny, na którym żyło 498 tysięcy Żydów i 325 tysięcy Palestyńczyków, a Palestyńczycy posiadali aż 90% ziemi.  Palestyńczykom zaś miało przypaść w udziale 44% terytorium, na którym stanowili 90% populacji i byli praktycznie wyłącznymi właścicielami ziemi. Jerozolima, zamieszkiwana w równym stopniu przez ludność żydowską i arabską miała stanowić wolne miasto pod międzynarodową kontrolą. Dziś odrzucenie rezolucji ONZ może się niektórym wydawać największym politycznym błędem Palestyńczyków, bo już nigdy później żadne porozumienie nie proponowało im porównywalnie dużego terytorium dla ich państwowości.

Zwłaszcza że ludność żydowska przed powstaniem ruchu syjonistycznego stanowiła zazwyczaj na tych terenach mniejszość. Z kolei w latach 1931-40 na teren Mandatu przybyło 250 tysięcy Żydów. W 1922 stanowili oni 11 proc. populacji, a w 1945 roku już 33 proc. 

D.B.-C.: Tak. Teren Mandatu Palestyńskiego, a wcześniej Palestyny jako części Imperium Osmańskiego, miał pewną autonomię polityczną. Palestyńczycy mieli swoich reprezentantów w parlamencie tureckim. Zawsze też na tym terytorium mieszkali Żydzi, ale byli mniejszością. Izraelski historyk, Ilan Pappe, w książce pt. Historia Nowoczesnej Palestyny podaje dane z 1880 roku, mówiące o 550 tysiącach Arabów palestyńskich i raptem 24 tysiącach palestyńskich Żydów mieszkających na terenach historycznej Palestyny. Rozwój osadnictwa żydowskiego, który rozpoczął się się pod koniec XIX i przyspieszył w XX wieku był obserwowany przez Palestyńczyków z rosnącym niepokojem, wzmocnionym znacznie przez deklarację Balfoura, o której wspominał Konrad. 

Podział nie wszystkim się spodobał. Izrael ogłosił niepodległość 14 maja 1948, a nowe państwo zostało zaatakowane przez kraje arabskie. 

D.B.-C.: Wielka Wojna o Niepodległość czy też Wojna Obronna Izraela z lat 1948-49 stała się jego mitem założycielskim. Izraelczycy świętują to wydarzenie co roku, widząc w nim, zgodnie z oficjalnym mitem, zwycięstwo garstki bohaterskich bojowników żydowskich nad inwazją zjednoczonych armii arabskich. Jednocześnie ten sam rok, 1948, jest tragicznym momentem dla Palestyńczyków. Dla nich to Nakba, czyli katastrofa, czas okrutnej wojny, w ramach której ponad połowa ówczesnej ludności palestyńskiej została wysiedlona z terytorium dzisiejszego Izraela. To czas przejęcia palestyńskich ośrodków kulturalnych i gospodarczych – Hajfy, Jaffy i zniszczenia ponad 300 palestyńskich wiosek, których ślady widoczne są nawet dzisiaj w krajobrazie Izraela, choć nie ma ich na mapie. 

Warto zaznaczyć, że wysiedlenia palestyńskiej ludności cywilnej rozpoczęły się na długo przed wybuchem oficjalnej wojny i miały miejsce również na  obszarach nieprzeznaczonych pod przyszłe państwo izraelskie w rezolucji ONZ – jak na przykład w Galilei. Czystki etniczne, prowadzone przez żydowskie organizacje militarne takie jak Irgun czy Hagana w tym dokonywane przez nie masakry ludności cywilnej miały na celu zastraszenie i zachęcenie ich do ucieczki. Te wysiedlenia trwały w Mandacie Palestyńskim już od 1947 roku, co podważa narrację izraelską zarówno o wojnie wyłącznie „obronnej”, jak i o tym, że bojownicy rodzącego się Izraela byli „najbardziej moralną armią świata”. Pokazują również, że wypędzenie Palestyńczyków nie było „przypadkowym” efektem wojny, a celowym planem wyrównania niekorzystnej z punktu widzenia ludności żydowskiej relacji demograficznej między liczbą Żydów i Arabów.

Statystyki I wojny izraelsko-arabskiej były przerażające. Do jej końca siły izraelskie dokonały co najmniej 30 masakr na Palestyńczykach, zabito 13 tys. osób. 750 tysięcy Palestyńczyków i Palestynek stało się uchodźcami. 

D.B.-C: Wysiedlenie było dla nich dramatycznym doświadczeniem. Palestyński historyk Elias Sandbar pisze, że po 1948 roku Palestyńczycy przestali być ludźmi z historią i podmiotowością polityczną, a stali się wyłącznie „obiektem” działań humanitarnych. Od czasów Nakby mamy do czynienia z długą historią uchodźstwa palestyńskiego, która trwa do dzisiaj. W tym świetle należy też widzieć dramatyczne dylematy mieszkańców północnej Gazy, którym po raz kolejny wojsko izraelskie nakazało opuszczenie ich domów. 

Ludzie wypędzeni z terytorium mandatowego Palestyny w latach 1947-48, a dzisiejszego Izraela, znaleźli się w Libanie, Syrii, Jordanii i dzisiejszej Strefie Gazy oraz na Zachodnim Brzegu. Od ponad 70 lat potomkowie i potomkinie palestyńskich osób uchodźczych walczą o prawo do powrotu do swoich domów i przynajmniej symboliczne uznanie, że wypędzenia czasu Nakby były faktem. Izrael nigdy tego nie zrobił, a temat Nakby pozostaje tabu we współczesnym Izraelu.

Co jeszcze zmieniła Nakba?

Odmiennie widziane wydarzenia: palestyńska Nakba i izraelska Wojna o Niepodległość zapoczątkowały asymetrię narracyjną, której ofiarą do dziś pada przede wszystkim strona palestyńska. Przez długi czas Izraelowi udawało się utrzymać narrację o przejęciu Palestyny jako „kraju bez ludzi dla ludzi bez kraju”.  Dopiero po dwóch dekadach od tej katastrofy ruch palestyński dążący do podmiotowości i autonomii urósł w siłę. W 1964 roku powołano Organizację Wyzwolenia Palestyny.  

Ale wewnątrz terytorium palestyńskiego to Wojna Sześciodniowa z 1967 roku przypieczętowała klęskę Palestyńczyków. W jej wyniku wojska izraelskie podbiły resztę terytoriów historycznej Palestyny, zajmując cały Zachodni Brzeg i Strefę Gazy (jak również syryjską część Wzgórz Golan i półwysep Synaj, z którego Izrael wycofał się w 1973 roku po wojnie Jom Kipur), doprowadzając do kolejnych masowych wysiedleń ludności palestyńskiej. Rada Bezpieczeństwa ONZ w rezolucji 242 wezwała Izrael do wycofania się z terytoriów zajętych w czasie Wojny Sześciodniowej oraz, w innym dokumencie, do umożliwienia powrotu uchodźcom. Izrael nie wykonał żadnej z tych rezolucji. Od roku 1967 trwa okupacja izraelska Zachodniego Brzegu i Gazy, a Izrael właściwie od razu przystępuje do budowy osiedli żydowskich na tych terenach. 

Osadnictwo na Zachodnim Brzegu trwa do dziś.

D.B.-C.: Tak, mimo że prawo międzynarodowe mówi, że siła okupacyjna nie ma prawa transferu własnej ludności na to terytorium okupowane. Według niego ludność okupowana powinna podlegać opiece, a przymusowy transfer ludności jest zabroniony. Tymczasem od 1967 roku na Zachodnim Brzegu mamy do czynienia z traktowaniem Palestyńczyków i Palestynek jako obywateli drugiej kategorii, którzy mają zupełnie inne prawa niż mieszkający tam Izraelczycy i Izraelki. 

Dlaczego i w jakich okolicznościach powstał Hamas?

K.P.: Hamas jest ruchem społecznym silnie wpisanym w funkcjonowanie Strefy Gazy. Choć formalnie powstał w czasie Pierwszej Intifady, czyli masowego powstania Palestyńczyków przeciwko izraelskiej okupacji Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu w 1987 roku, to bazował na palestyńskich strukturach Bractwa Muzułmańskiego działających już od połowy lat 30. XX wieku.

Warto pamiętać o tym, że islamskie ugrupowania w krajach muzułmańskich stanowią istotną bazę mobilizacyjną. Taką bazą w Polsce w czasach Solidarności też była organizacja religijna: Kościół katolicki, którego udział w obalaniu komunizmu często podkreślamy. Nawet najbardziej świeccy przywódcy wykorzystują religię, korzystali z niej również Jasir Arafat i jego współpracownicy.

Hamas to nie tylko bojówka, ogromna siła militarna, ale i społeczna. Każda z tzw. organizacji islamistycznych realizuje szeroko zakrojony program społeczny i pomocowy, prowadzi szkoły, kliniki i jest silnie związana z funkcjonowaniem szczególnie najbiedniejszych. Jeżeli ktoś mówi o wykorzenieniu Hamasu ze Strefy Gazy oznacza to, że nie rozumie rzeczywistości terytoriów palestyńskich. 

Jak do tej pory wyglądały relacje Izraela z Hamasem?

D.B.-C.: Żyli w przedziwnej symbiozie. Izrael kontrolował Strefę Gazy i przynajmniej w jakiejś mierze pozwalał na pomoc Hamasowi, ostatnio ze strony Kuwejtu. Mówienie, że Izrael stworzył Hamas jest przesadą, natomiast istnienie Hamasu przynajmniej do tej pory było na rękę Izraelowi i Izrael przynajmniej do pewnego momentu aktywnie przyzwalał na istnienie Hamasu. W publicznie dostępnych rozmowach Binjamin Netanjahu mówił, że sytuacja, w której nie ma jednego spójnego przywództwa palestyńskiego, bo Hamas kontroluję Gazę, a Fatah Zachodni Brzeg, sprawia, że Izrael może twierdzić, że nie ma partnera do rozmowy po stronie palestyńskiej. 

Młodzi Palestyńczycy ze Strefy Gazy, z którymi prowadziłam rozmowy do swoich badań, mówili czasem o doświadczeniu swojego dorastania jako doświadczeniu podwójnej okupacji: przez Izrael i Hamas, trzymający to społeczeństwo twardą ręką.

Hamas od początku był silną organizacją?

K.P.: Nie. Dziś Hamas jest przedstawiany jako „ci najwięksi terroryści” i ugrupowanie w największym stopniu zagrażające Izraelowi. Jednak początkowo Izrael postrzegał Hamas bardzo przychylnie, a nawet dofinansowywał go, przede wszystkim dlatego, że w tamtym okresie Izraelowi najbardziej zagrażała Organizacja Wyzwolenia Palestyny przeprowadzająca zamachy na terenie Izraela i na świecie. 

Hamas nie był wtedy ani największym wrogiem, ani największą siłą Palestyny. Dopiero z czasem to ugrupowanie zaczęło dominować w regionie. Również dlatego, że Hamas został zignorowany w czasie Porozumień z Oslo w 1993 roku, zakładających między innymi stworzenie niepodległego państwa palestyńskiego ze stolicą w Al-Quds – Wschodniej Jerozolimie w ciągu pięciu lat.

Dlaczego tak się stało?

K.P.: Ludzie Hamasu nie brali udziału w negocjacjach. Gdy Porozumienia z Oslo zostały ogłoszone, Hamas natychmiast je skrytykował. Ostatecznie były właściwie przez każdą ze stron postrzegane jako nietrafione. Ale coś stworzyły, dały Palestyńczykom i Palestynkom namiastkę autonomii. To one stanowią podstawę prawną Autonomii Palestyńskiej. Wtedy był to minisukces palestyńskich dążeń niepodległościowych. 

D.B.-C.: Większość Palestyńczyków dzisiaj, po tych kilkudziesięciu latach, postrzega porozumienia z Oslo jako historyczny błąd. Żadna z obietnic nie została spełniona, a palestyńscy cywile nadal tkwią w sytuacji okupacyjnej. W Palestynie można usłyszeć, że porozumienia z Oslo zalegitymizowały, a przynajmniej znormalizowały okupację, np. obecność Izraelczyków w częściach Zachodniego Brzegu, z którego z czasem mieli się wycofać całkowicie.

Do tego Palestyńczycy i Palestynki żyją na podzielonym, niewielkim terytorium.

K.P.: Wiąże się to też z izraelską polityką zagarniania coraz większych części ziemi i rozdzielaniem wspólnot palestyńskich tak, aby nie miały one do siebie dostępu. Pomysł na niepodległe państwo palestyńskie, czyli Autonomię, jest dziś jeszcze trudniejszy do realizacji niż wtedy, gdy się narodził. Izrael w pełni kontroluje Zachodni Brzeg.

Byłem tam wiele razy i właściwie tylko w Ramallah mogłem odczuć, że jakaś autonomia istnieje. Broń na Zachodnim Brzegu znajduje się wyłącznie w rękach Izraelczyków. Dążą oni do judaizacji jak największej części ziem i lekceważą żądania Palestyńczyków i Palestynek. To Izrael jest panem wojny i pokoju, to na nim spoczywa odpowiedzialność za rozwiązanie sytuacji. Ale bez nacisku ze strony USA i Europy do rzeczywistego działania, nie widzę tu optymistycznych rokowań.

Czy kiedykolwiek w historii relacji izraelsko-palestyńskich był czas, kiedy porozumienie wydawało się realne?

D.B.-C.: Lata 90. to był ostatni moment, kiedy istniał polityczny pomysł na realny proces pokojowy. Obecnie nikt, ani strona palestyńska, ani tzw. zachodnia, nie proponują alternatywnych pomysłów rozwiązania tej sytuacji. A Izraelczykom, przynajmniej do 7 października, przy tak dużej przewadze militarnej było na rękę „zarządzanie” konfliktem bez żadnej chęci czy próby dogadania się. Prawie im się udało. W międzyczasie Izrael podpisał szereg porozumień pokojowych z innymi krajami arabskimi. I stało się to możliwe pomimo braku porozumienia z Palestyńczykami. 

Wydarzenia ostatnich dni są dla mnie fiaskiem wspólnoty międzynarodowej. Izrael niejednokrotnie był upominany za przestępstwa i zbrodnie wojenne dokonane w Gazie. Polityka osadnictwa na Zachodnim Brzegu skutkowała wieloma rezolucjami rady ONZ. Unia Europejska wypowiadała się na ten temat wielokrotnie. Finansowana przez UE infrastruktura publiczna na Zachodnim Brzegu jest notorycznie niszczona przez izraelskie buldożery. Ile razy zachodnia społeczność protestowała przeciwko wysiedleniom palestyńskich Beduinów, przeciwko wysiedleniom mieszkańców Wschodniej Jerozolimy, przeciwko wysiedleniom w strefie Zachodniego Brzegu kontrolowanej w pełni lub w części przez Izrael?  Nie tylko do niczego to nie doprowadziło, ale też uśpiło społeczną wrażliwość na losy tego konfliktu. 

Jak do tej pory wyglądała rzeczywistość okupacyjna mieszkańców Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu?

K.P.: Społeczności międzynarodowej brakuje świadomości, na czym polega życie codzienne Palestyńczyków i Palestynek pod okupacją. O skali brutalności zaświadczają między innymi międzynarodowi obserwatorzy praw człowieka w regionie, których władze izraelskie bardzo się obawiają i niechętnie wpuszczają do kraju. 

D.B.-C: Palestyńczycy i Palestynki mają trudności w przemieszczaniu się, niszczone jest ich mienie, stosowana jest wobec nich przemoc, podpalane są uprawy, w tym gaje oliwne. Palestyńscy rolnicy i rolniczki mają kłopot z dotarciem do swoich pól uprawnych, trudno im dotrzeć do Jerozolimy i na Wzgórze Świątynne, by uczestniczyć w piątkowych modlitwach. To życie w codziennym niepokoju, groźbie przemocy, kompletnej nieprzewidywalności. To czas stracony na staniu w kolejkach na checkpointach czy omijaniu dróg dostępnych tylko dla Izraelczyków.

Na co dzień z Hebronu można się dostać do Ramallah, ale gdy byłam tam kilka lat temu umożliwiała to Palestyńczykom tylko jedna droga. Ale gdy tylko coś się dzieje, tak jak teraz,  miasta Zachodniego Brzegu są od siebie kompletnie odcięte. 

Tymczasem Izraelczycy, nawet Ci, którzy mieszkają w nielegalnych osiedlach na Zachodnim Brzegu, mogą nawet nie widzieć na co dzień Palestyńczyków: mają swoje eksterytorialne autostrady, np. z miasta Ma’ale Adumim do Tel Awiwu prowadzi autostrada przejeżdżająca przez wsie i pola palestyńskie (a ich mieszkańcy nie mają do niej dostępu). Palestyńczycy widzą za to najczęściej albo osadników, albo żołnierzy.

Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie

Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów. Piszemy o migracji, prawach człowieka, islamie i islamofobii.

Nasze działania zależą od Twojego wsparcia. Każda złotówka pomaga nam kontynuować misję dostarczania rzetelnych informacji. Twój wkład to klucz do naszej niezależności.

Po przejęciu władzy w Strefie Gazy przez Hamas, w 2007 roku Izrael i Egipt nałożył blokadę lądową, morską i powietrzną na Strefę i zahamował przepływ towarów. Które wydarzenia z najnowszej historii miały największy wpływ na atak z 7 października?

D.B.-C.: Z perspektywy wewnętrznej na pewno są to coraz trudniejsze warunki życia. Kiedy pracowałam 10 lat temu na Zachodnim Brzegu, zburzenia domów palestyńskich się zdarzały, ale w ostatnich latach ich liczba zwiększyła się kilkukrotnie. Raporty ONZ pokazują, że skala przemocy z roku na rok gwałtownie rośnie. Trwa cicha polityka wysiedleń. Jeśli chodzi o Gazę, jej gospodarka jest w kryzysie od wielu dekad. 

Sygnałem wskazującym zaognienie sporu są najczęściej coraz bardziej brutalne i odważne przejęcia muzułmańskich miejsc kultu: wtargnięcia przez Izraelskich osadników i polityków na Wzgórze Świątynne i przestrzeń meczetu al-Aksa. Mówi o tym często Hamas. Tak samo było i tym razem. 

Kilka dni przed atakiem Hamasu minister bezpieczeństwa narodowego Izraela wtargnął na Wzgórze Świątynne, co stanowiło pogwałcenie pierwotnych ustaleń między Izraelczykami a Palestyńczykami. Meczet al-Aksa jest miejscem kultu, gdzie mogą przyjść turyści, ale nie politycy izraelscy. Wydarzenia w Jerozolimie często są iskrą zapalną.

Jaki wpływ na to, co dziś się dzieje, ma populistyczny rząd w Izraelu?

D.B.-C.: Prawicowi ekstremiści w izraelskim rządzie wyrażają chęć aneksji, ale w idealnym świecie chcieliby aneksji bez tysięcy Palestyńczyków, którzy nadal mieszkają na Zachodnim Brzegu. W ostatnich latach w Izraelu obowiązywała „doktryna zarządzania konfliktem” (ang. managing the situation in the territories), a więc żadnej z izraelskich stron politycznych nie zależało na prowadzeniu rozmów pokojowych. Takie postępowanie było dla nich korzystne, pozwalało żyć Izraelczykom tak, jakby Palestyńczyków i ich roszczeń po prostu nie było, a temat niemal zniknął z międzynarodowej przestrzeni medialnej. 

Brutalny atak Hamasu z 7 października pokazał, że powrót do izraelskiej strategii „zarządzania konfliktem” nie jest możliwy. To był sygnał, który miał też przypomnieć o tym, że Palestyna istnieje. Gdyby Izrael dogadał się z Saudyjczykami, o czym się już mówiło, oznaczałoby to jeszcze większą marginalizację sprawy izraelsko-palestyńskiej.

O jakim rozwiązaniu, satysfakcjonującym dla obu stron, mówią dzisiaj badacze i badaczki? 

K.P.: Po pierwsze, jedna z istniejących hipotez mówi, że próba wycofania setek tysięcy osadników z Zachodniego Brzegu wywołałaby wojnę izraelsko-izraelską. Wiemy, jakie problemy wywołało wycofanie zaledwie kilku tysięcy osadników izraelskich ze Strefy Gazy, więc wycofanie ich z Zachodniego Brzegu wydaje się niewyobrażalne. 

Właśnie ze względu na obawę o chaos w państwie Izrael się stamtąd nie wycofa. Po drugie, największym zasobem w regionie jest woda. Jej największe pokłady znajdują się pod terenami Zachodniego Brzegu. Woda, która jest poddawana procesowi odsalania, nigdy nie będzie wodą takiej samej jakości, jak ta źródlana. Dlatego też Izrael będzie przedłużał okupację terenów palestyńskich i odwlekał utworzenie niepodległego państwa palestyńskiego tak długo, jak to tylko będzie możliwe. 

D.B.-C: W debacie akademickiej od mniej więcej dekady istnieje smutne przekonanie, że tzw. rozwiązanie dwupaństwowe: osobne państwo dla Izraela, osobne dla Palestyny w granicach na Zachodnim Brzegu, być może za Wschodnią Jerozolimą jako stolicą, jest już realnie niemożliwe. Jest za późno. 

Obecnie rozmawia się o tym, co musiałoby się stać, aby aspiracje niezależnościowe Palestyńczyków, jak najbardziej słuszne, mogły stać się aspiracjami o bycie równoprawnymi obywatelami wspólnego państwa. Oczywiście dziś, gdy rakiety lecą na Gazę, a Izraelczycy opłakują swoje ofiary, brzmi to jak science fiction. Ale prowadzona przez Izrael polityka sprawia, że tylko państwo dwunarodowe, gdzie oba narody są równe, jest możliwe (ang. one-state solution), bo na okupowanym dwumilionowym Zachodnim Brzegu z ponad 700 tysiącami osadników izraelskich nie ma już miejsca na niepodległe państwo palestyńskie. 

Czego możemy się spodziewać w najbliższych dniach? 

K.P.: Izraelczycy ostatni raz atakowali z taką siłą Strefę Gazy w 2014 roku. Zabito wtedy ponad 2 tys. Palestyńczyków i 7 Izraelczyków. Teraz obserwujemy kolejne zmasowane bombardowania i jesteśmy przed kolejnym potencjalnym „wejściem” armii izraelskiej do Strefy Gazy: w tej potyczce znów po stronie Palestyny zginą tysiące, w tym bardzo wiele dzieci.

D.B.-C.: Niestety najgorsze jest jeszcze przed nami. Palestyńczycy już raz uciekli, w 1948 roku, wzywani przez Izraelskie organizacje militarne do opuszczenia swoich domów. Nigdy nie pozwolono im wrócić. Trzeba zacząć od jak najszybszego zawieszenia broni. Ale dopóki USA, UE i społeczność międzynarodowa do tego nie wezwą, będzie to bardzo trudne do osiągnięcia. 

Potrzebna jest refleksja, jakie rozwiązanie byłoby realne, bo nie ma powrotu do poprzedniego stanu rzeczy. Ale jak to zrobić, kiedy żadna ze stron nie ma do siebie kompletnie zaufania? Niestety najbardziej realistyczny scenariusz jest taki, że za kilkanaście dni dojdzie do zawieszenia broni, kiedy liczba ofiar cywilnych stanie się nie do uniesienia przez społeczność międzynarodową, a Strefa Gazy będzie kompletnie zniszczona. 


Dominika Blachnicka-Ciacek
Socjolożka, doktorka Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się rolą pamięci, przestrzeni i narracji politycznych w procesach włączania i marginalizacji społeczności imigranckich i uchodźczych oraz relacjami diaspor z krajami pochodzenia w obliczu trwających i nowych konfliktów. Autorka szeregu publikacji naukowych dotyczących uchodźstwa i diaspor palestyńskich, i autorka projektu filmowego o tej tematyce: „The Chronotopes of Palestine” (2016). Kuratorka wystaw: „Uchodźcy. obecni/nieobecni” (2016), „Bejrut – Warszawa. Po – wstanie” (2014).

Konrad Pędziwiatr
Socjolog i migrantolog. Profesor w Katedrze Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, wicedyrektor Centrum Zaawansowanych Badań Ludnościowych i Religijnych (CASPAR), pomysłodawca-koordynator Obserwatorium Wielokulturowości i Migracji (OWIM) i członek Komitetu Badań nad Migracjami Polskiej Akademii Nauk. Autor licznych publikacji na temat religii i etniczności w procesach migracyjnych, islamu i muzułmanów w Europie oraz polityzacji islamu w Europie oraz na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Redaktor książki „Na Zachodnim Brzegu bez zmian” (2016).



Najnowsze publikacje