W bardzo wielu mediach pojawia się ostrzeżenie, że talibowie w kontrolowanym przez siebie Afganistanie zaprowadzają „ortodoksyjne prawo islamskie”. To z kolei budzi lęk przed samym islamem – mimo że logika wskazuje, że skoro z Afganistanu uciekają tysiącami muzułmanie właśnie, to oznacza, że ów talibański islam to dla nich coś przerażającego i coś, co stanowi śmiertelne zagrożenie. Jak to możliwe?
Talibowie wynaleźli coś zupełnie nowego: opracowali swoją własną ideologię religijną, która składa się z następujących elementów, o których opowiem pokrótce i bardzo prosto, żeby uspokoić tych, którzy boją się uchodźców z tamtych terenów.
Ta ideologia jest oparta na radykalnej interpretacji niektórych, swobodnie dobranych przez talibów źródeł prawa islamskiego ruchu Deobandi. To tak, jakby wziąć Biblię mormonów i, na przykład, Katechizm Kościoła Katolickiego i wybrać z nich tylko to, co odpowiada naszym wewnętrznym nienawistnym przekonaniom (ta ostatnia tendencja jest szalenie widoczna wśród polskiej kadry politycznej w stosunku do wszystkich mniejszości i kobiet w Polsce).
Koncepcja jest wspierana finansowo i intelektualnie przez Arabię Saudyjską i opiera się na wybiorczo potraktowanych wersetach koranicznych wyrwanych z kontekstu. Jest to bardzo ważne, bowiem w Koranie kontekst oraz czas objawienia poszczególnych wersetów ma ogromne znaczenie dla ich interpretacji. Co również istotne, talibowie swobodnie traktują także kodeks prawa zwyczajowego Pasztunów, świecki pasztunwali.
Koktail z resztek
Ruch Deobandi jest ruchem nowym, który powstał na terenie dzisiejszych Indii. Jest w zasadzie tak nowym ruchem, że paradoksalnie nowoczesnym.
Na samym początku swojego istnienia, a zatem końcówki wieku dziewiętnastego i początków dwudziestego, filozofowie tego ruchu wspierali ideę współpracy i współistnienia oraz dialogu z innymi religiami. Choć jednocześnie wzorowali się na jednej z sunnickich szkół prawa islamskiego (dość kostycznego hanbalizmu).
Ruch od samego początku był ruchem politycznym, zinstrumentalizowanym do realizacji poszczególnych celów kolejnych decydentów. Radykalną formę przyjął w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy Arabia Saudyjska zaczęła finansowo wspierać deobandich. To zaś oznaczało zawężenie ideologiczne w kierunku saudyjskiego wahhabizmu, czyli tego, co obserwujemy w doniesieniach z królestwa Saudów – pozbawiania kobiet praw (choć teraz następuje leciutka odwilż), stosowania średniowiecznych kar, w tym kary śmierci, odcinania rąk za kradzież, systemu kar odzwierciedlających, itp.
Co dalej z Afganistanem? Co planują talibowie? Rozmawiamy z Jagodą Grondecką, dziennikarką przebywającą w Kabulu >>>
Pasztunwali to świecki, przedislamski kodeks honorowy Pasztunów. Jednym z głównych zaleceń Pasztunwali jest dbałość o przybyszy, o ich honor i dobrobyt, absolutny zakaz zabijania kobiet i dzieci oraz bezwzględny nakaz brania odwetu za wszelkie krzywdy wyrządzone komukolwiek z bliskich, rodziny, plemienia.
Talib analogowy
Talibowie z początów dwudziestego pierwszego wieku to byli jednak inni ludzie.
Postowieckie sieroty, młodzi pasztuńscy mężczyźni (nigdy kobiety, oczywiście) wychowywani w wiejskich madrasach przez niepiśmiennych mułłów w Pakistanie obawiających się nowowczesności, hegemonii zachodu, mściwego Boga, kolejnych najeźdźców – to oni przekazywali dalej i narzucali ultraradykalną wersję tego „islamu”, w jakim sami się wychowali.
Wykorzystano politycznie ich ciemnotę, młodość, brak edukacji, lęk przed kobietami wynikający z braku do nich dostępu. Mieli walczyć, przejąć kontrolę i zabijać dla słusznej sprawy. Byli silni i kiedy dostali do ręki władzę, zaczęli wykorzystywać ją w jedyny sposób, jaki umieli – przekazując to, co nakazywali przekazać im opłacani przez Arabię Saudyjską mułłowie.
Zakaz słuchania muzyki, zamknięcie kobiet w domu i pozbawienie ich prawa do edukacji miało na celu skanalizowanie całkowitej kontroli nad społeczeństwem w ich rękach. A to wszystko pod płaszczykiem islamu z podszewką prawa zwyczajowego i bez żadnego teoretyzowania o tolerowaniu innych religii, o czym wielokrotnie wspomina Koran.
Talib 3.0
Talibowie 3.0 to inny świat.
To taliban cyfrowy, znacznie bardziej niebezpieczny, ale nie dlatego, że wykorzystuje starannie dobrane stare motywy. To taliban ludzi, którzy mają szeroki dostęp do internetu, znają zasady PR (vide wywiad z talibem prowadzony przez dziennikarkę o prawach kobiet – spora część świata się na to nabrała, że „może złagodnieli”). Ci talibowie wiedzą dokładnie i to nie od wczoraj, jak poszerzać swoje wpływy. Znają podstawy psychologii, niektórzy mają wyższe wykształcenie i są wielojęzyczni.
Korzystają z mediów społecznościowych od bardzo dawna (śledziłam tweety talibów przez kilka lat – ich twórcy pisali po angielsku i potrafili być i ironicznie dowcipni, a jest to cecha ludzi, umiejących zdobywać sympatię i wsparcie innych), żeby poszerzać wpływy. Nurkują w niedostępnych odmętach dark web, ale ich ideologiczne zakorzenienie jest takie samo.
Są wychowani na cieście zrobionym z tego, co najlepiej trafia do ich żołądka i co – politycznie ukierunkowane – będzie jednym z większych zagrożeń bezpieczeństwa na świecie. Znowu. Doświadczenie pokazuje, że ideologie oparte na odpowiednio spreparowanych koncepcjach religijnych i\lub mizoginii są niebezpieczne, bo odpowiadają na najbardziej pierwotne lęki ich wyznawców.
Ile jest islamu w „islamie” talibów?
Na to pytanie odpowiadają sami muzułmanie uciekający z Afganistanu, którzy takiego „islamu” nie rozumieją i nie chcą, i który ich zabija. Wśród nich są i ci Pasztuni, których nie uwiodła mieszanka ideologiczno-religijna talibów.
Jedno jest pewne, islamofobia jest świetnym paliwem rekrutującym do talibopodobnych ruchów poza samym Afganistanem czy Pakistanem. Talibowie często powołują się na prześladowania muzułmanów choć sami ich prześladują, dodatkowo uważając, że mają do tego prawo. Bo przecież to oni – talibowie – oceniają, ile jest islamu w wierze ich rzekomych wrogów, a poczucie krzywdy jednoczy.
Kiedy badałam zawodowo biografie osób aresztowanych w Wielkiej Brytanii za terroryzm, okazało się, że większość z nich doznała poczucia izolacji i alienacji w swoim środowisku. Szukali wsparcia i siły w internecie wśród tych, którzy to poczucie krzywdy wykorzystywali.
Przez ostatnie kilka lat byli to agenci tak zwanego Państwa Islamskiego (Daesh). Jeśli wspólnie nie wesprzemy muzułmanów środka – tych wszystkich, którzy mieszkają wśród nas czy tych, którzy uciekają przed prześladowaniem – teraz będą to talibowie 3.0.
Aleksandra Łojek – iranistka, tłumaczka, specjalistką w zakresie radykalizacji, badaczka biografii osób aresztowanych za przynależność do grup terrorystycznych w Wielkiej Brytanii. Reportażystka i autorka książki „Belfast. 99 ścian pokoju”.
Zdjęcie tytułowe: newsonline via flickr.com.