„Palestyna to soczewka, przez którą patrzę na świat”. Rozmowa z poetką Farah Chammą

fot. Farah Chamma, Wikimedia commons

twarz kobiety z czarnymi lokami, z kolczykiem w nosie

„Kiedy patrzysz na Palestynę, zaczynasz dostrzegać wzorce, powtórzenia, podstawową dynamikę, która przenika różne konflikty na całym świecie. Chodzi o rozpoznanie wzajemnych powiązań tych walk, zawieranych sojuszy, sprzedawanej broni – wszystko to przyczynia się do utrwalania przemocy i ucisku”

Krzysztof Katkowski: W Strefie Gazy ma miejsce ludobójstwo. Czy możliwe jest w ogóle tworzenie w tych okolicznościach… poezji?

Farah Chamma: Kiedy wszystko się zaczęło w październiku 2023 roku, zostaliśmy „zalani” przerażającymi obrazami przedstawiającymi okrucieństwa rozgrywające się w Gazie. Pośród rozpaczy pojawiła się również fala wiary, modlitw i pieśni, wzywających nas do pozostania silnymi. Mój przyjaciel skompilował nagrania dostępne w sieci, przeplatając je z hymnami ruchu oporu i wersetami z Koranu. Zebraliśmy się na odsłuchanie ich w Jordanii. Przy przygaszonych światłach zanurzyliśmy się w tym zbiorze dźwięków.

I to daje wiarę?

Wierzę, że w najciemniejszych godzinach to właśnie poezja, duchowość, introspekcja mają ogromną moc. Jak pisał Bertolt Brecht: „Czy w mrocznych czasach będzie też śpiew? Tak, będzie też śpiew”. Odnajduję siebie w tych słowach. Pośród absurdu teraźniejszości, gdzie okrucieństwa są zbyt groteskowe, by je pojąć, istnieje przekonanie, że jeśli to się dzieje, to jest prawdziwe.

Jesteśmy świadkami wydarzeń bezprecedensowych, transmitowanych przez telewizję i internet, a jednak  będących rzeczywistością, od której nie możemy się odwrócić. W obliczu zbliżającego się niebezpieczeństwa i brutalności systemów, którym podlegamy, w akcie tworzenia istnieje dziwny komfort – ciemność przekształca się w werset, w pieśń. Przypomina to nawożenie jałowej ziemi, pielęgnowanie nasion odporności wśród przeciwności losu.

Łatwość, z jaką struktury władzy stosują przemoc, jak widać w przypadku państwa izraelskiego, jest naprawdę otrzeźwiająca. A jednak trwamy pośród tego absurdu. Stawiamy czoła surowej prawdzie o naszej egzystencji, odmawiając uciszenia przez tych, którzy mają władzę. To wyzwanie, przed którym stoimy w następstwie działań państwa syjonistycznego.

Tragiczny absurd?

Podobnie jak Camus i wielu innych wielkich pisarzy, wierzę w konfrontację z niepokojącymi i absurdalnymi aspektami życia, jednocześnie przyjmując imperatyw tworzenia, nawet w niebezpieczny sposób. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy tak szybkiego rozprzestrzeniania się materiałów filmowych pomimo wysiłków zmierzających do stłumienia informacji poprzez zamknięcie internetu i mediów, takich jak al-Jazeera.

Problemem często spotykanym w podejściu do Gazy lub ogólnie sytuacji na tzw. Bliskim Wschodzie jest orientalizm: ludzie nie chcą wiedzieć, co się tam dzieje. Ale być może zawsze tak było?

Wyjście poza europocentryzm i orientalizm było dla mnie osobistą podróżą. Praca Edwarda Saida, traktująca między innymi o tym, czym orientalizm jest, wywarła na mnie ogromny wpływ. Dekolonizacja polega dla mnie na oczyszczeniu umysłu z zakorzenionych ideologii utrwalanych przez edukację i kulturę popularną.

Współudział Europy w programach nastawionych na zysk i brak prawdziwej wolności słowa stają się coraz bardziej oczywiste. Jednak pośród tej ekspozycji widzę wzrost marginalizowanych społeczności w Europie i ich sojuszników, rzucających wyzwanie opresyjnym systemom. Propalestyńskie protesty chociażby w Wielkiej Brytanii, historycznie powiązane z kolonializmem, w prawdziwym krwawym centrum kolonializmu, są przykładem tego przebudzenia. Wielka Brytania może spieprzyć cały świat, ale to nie znaczy, że jej obywatele są temu winni.

Skupiam się teraz na uznaniu tych złożoności, zamiast rozwodzić się nad perspektywami prawicowych nacjonalistów. Wierzę, że prawdziwa rewolucja pociąga za sobą uznanie brzydoty przeszłości i teraźniejszości, a jednocześnie znalezienie siły i piękna w oporze i solidarności.

Piękno walki.

W rzeczy samej. Chodzi o widzenie i rozumienie poza powierzchnią. Samo etykietowanie prawicy donikąd nas nie zaprowadzi. Podobnie bezowocne jest ciągłe krytykowanie arabskich rządów za ich słabości i korupcję. Nadszedł czas, aby skupić się na tym, co nowe, co dopiero nadejdzie i na czym możemy budować.

Jeśli chodzi o moją poezję, nauczyłam się ufać swoim instynktom. Kiedy zaproszenia wydawały mi się powierzchowne, kiedy czułam, że jestem zapraszana tylko przez wzgląd na moje palestyńskie pochodzenie, odmawiałam. To głęboko rezonuje z mądrością Audrey Lorde – chodzi o rozpoznanie tego, co wydaje się właściwe, co jest zgodne z moją wewnętrzną mocą.

Samoopieka, jak podkreśla Lorde, ma kluczowe znaczenie dla zaangażowania w jakikolwiek ruch. Nie chodzi o oddawanie się neoliberalnemu indywidualizmowi, ale o głębokie zrozumienie siebie i dostosowanie działań do osobistych wartości. Dla mnie ta podróż wiąże się z przyjęciem ciszy, słuchaniem wewnętrznego głosu i odrzuceniem konwencjonalnych ścieżek, takich jak praca od dziewiątej do piątej, którą kiedyś znosiłam, pracując w Luwrze.

Dlaczego skupiasz się głównie na wykonywaniu swojej poezji, a nie na klasycznych publikacjach np. w formie tomików? Zauważyłem, że trudno jest znaleźć twoją twórczość online, zwłaszcza w formie pisanej.

Zawsze czułam, że jestem lepszą wykonawczynią niż pisarką. To niepewność, która mi dokucza, głos zwątpienia w siebie. Ale potem zdałam sobie sprawę, że jestem dobra w performance, więc dlaczego nie miałabym wykorzystać tej siły? Odkąd miałam 12 lat bazgrałam poezję po angielsku w zeszytach i dzieliłam się nią z nauczycielami i przyjaciółmi. Mniej więcej w tym wieku zaczęłam publikować na stronie internetowej o nazwie Poetry Soup — znajduje się tam około 260 moich wierszy, skarbnica mojej najwcześniejszej twórczości.

Następnie w wieku 16 lat uczestniczyłam w czytaniu poezji w Dubaju, zorganizowanym przez grupę The Poeticians. To był dla mnie kluczowy moment. Utwierdziłam się wtedy w przekonaniu, że jestem w tym naprawdę dobra. W trakcie studiów coraz swobodniej czułam się na scenie czy to na wiecach, protestach, czy na jakimkolwiek wydarzeniu, na którym mogłam trzymać mikrofon przed tłumem.

Zawsze myślałam, że pisanie nastąpi, gdy poczuję się bardziej ustatkowana, bardziej uziemiona. Chociaż nadal piszę, odłożyłam pomysł publikacji, dopóki nie poczuję, że jestem w pełniejszym, bardziej stabilnym miejscu. Byłam w ciągłym ruchu, podróżowałam, występowałam, a pośród tego wszystkiego powtarzałam sobie, że będzie czas na pisanie, że to samo przyjdzie.

Twoja poezja jest protestem?

Moja twórczość zawsze była formą protestu, w taki czy inny sposób.

Nie chodzi tylko o pisanie; chodzi o wypowiadanie się, podnoszenie głosu. Po raz pierwszy zyskałam uznanie w internecie dzięki utworowi, który wykonuję w tunelu w Abu Zabi. Jest zatytułowany „How Must I Believe?”. To pełen pasji krzyk przeciwko religijnym autorytetom. Utwór ten był szeroko rozpowszechniany i nagle ludzie zwrócili na mnie uwagę. Byłam wtedy młoda, miałam zaledwie 18, 19 lub 20 lat. Zostałam „zaszufladkowana” jako gniewna, szczera, odważna kobieta. To były ramy mojej wczesnej pracy.

Ale wszystko ewoluowało. Zajmowałam się teatrem, nawet trochę grałam. Zawsze byłam sobą, działałam jako ja. Teraz jednak jestem gotowa na zmianę. To tak, jakbym zrzucała starą skórę, przyjmując wszechstronność kameleona. Moja współpraca z Lievem była szczególnie transformująca i znacząca.

Podczas występu w barcelońskim CCCB [Centrum Kultury Współczesnej tamże przyp. red.] w maju 2024 roku kiedy się spotkaliśmy mówiłaś o tym, że twoje wiersze, które teraz czytasz, są również głosami ludzi ginących w Gazie. Czytasz także wiersze tych, którzy zginęli lub zaginęli.

Trauma żyje w jednostkach. Pamiętajmy o ludziach, którzy żyli, ponieważ opresja ujawnia się na poziomie mikro, nawet jeśli pochodzi z poziomu makro. Wyłania się jako część interakcji, w wypowiedzeniu własnej traumy.

Wracając do twojego pierwszego pytania: pisanie poezji jest taką samą walką jak śpiewanie. I myślę, że poezja powinna być śpiewana. Kolektywnie, ponieważ jesteśmy kolektywem. Słyszałeś to wczoraj: ludzie istnieją w małych rzeczach.

Tak jak w twoim wierszu „Jak Liban”, który nie jest o śmierci ludzi, nie mówi o apartheidzie zaraz obok. To po prostu piękny wiersz o miłości. I o miejscach, które możesz nazwać domem.

Chociaż nigdy nie byłam w Palestynie, to miejsce jest głęboko zakorzenione w mojej tożsamości. Moi rodzice zostali przesiedleni z Palestyny, więc odczuwam nostalgię, tęsknotę, nawet gdy widzę coś tak prostego jak drzewo lub liście winorośli – zwłaszcza w regionie Morza Śródziemnego. Dla mnie każda chwila przebudzenia jest zabarwiona historią, niesprawiedliwością. Do tego dochodzi aspekt osobisty, sposób, w jaki te narracje wplatają się w moje interakcje, nieważne jak małe. To jak esencja palestyńskiej tożsamości – tkwi w drobiazgach, szczegółach życia, składnikach potrawy. Tam ją znajdziesz.

Sądzę, że istnieją podobieństwa między syjonistycznymi symbolami a innymi formami władzy i niesprawiedliwości. Chodzi o rozpoznanie tych mechanizmów, gdziekolwiek się pojawiają, czy są jawne, czy subtelne. Chodzi o brzydotę nienawiści.

Co masz na myśli?

Gdybym miała opisać państwo izraelskie i projekt syjonistyczny za pomocą przymiotników, mógłabym wybrać kilka, prawda?

To państwo manipulacyjne, oportunistyczne – gotowe wykorzystać wszystko, również historyczne tragedie, by utrwalić swoją narrację, nawet jeśli oznacza to zniekształcanie rzeczywistości. Twierdzenie, że jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie? To śmieszne. Samo bycie wyznawcą danej religii ma dawać ci paszport – to absurd.

Tak więc niepewni, manipulujący, w stagnacji, a jednak utrzymujący fasadę siły – wszystko po to, by utrzymać kruchą egzystencję państwa. Bo gdyby Izraelczycy skonfrontowali się ze swoją traumą, mogliby zdać sobie sprawę, że nie chcą już być jego częścią. Spotkałam Izraelczyków, którzy przeszli przez ten proces i wyjechali – noszą w sobie ogromną traumę, blizny po doświadczeniach z przeszłości. Spotkałam kogoś takiego w Brazylii.

I ja też   tutaj, gdzie rozmawiamy, w Barcelonie.

Spotykam ludzi, którzy stosują podobne taktyki manipulacji, wykorzystując historię do umacniania swojej tożsamości i roli ofiary. To fascynujące, jak te mechanizmy rezonują w różnych kontekstach, podkreślając uniwersalne aspekty ludzkiego doświadczenia. Nie jest to nowa koncepcja, ale nieustannie mnie zaskakuje – nasze podobieństwa pośród naszej różnorodności.

Trzeba walczyć z podziałem „my kontra oni”, z tym fałszywym dualizmem, opartym na traumie. Ważne jest rozpoznanie traumy i problemów w Izraelu, protestowanie w celu pomocy obydwu stronom, a nie pogłębiania konfliktu. Gniew jest naturalny, szczególnie wobec okrucieństw, ale widzimy, że zachodzą zmiany. Choć media próbują pokazać to inaczej, pojawia się coraz więcej głosów, które dążą do uzdrowienia, a nie zniszczenia.

Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie

Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. W świecie przepełnionym negatywnymi treściami, staramy się informować również o pozytywnych wydarzeniach z krajów Azji i Afryki. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów.

Jesteśmy całkowicie niezależną redakcją. To Wasze wsparcie stanowi fundament naszej działalności. Każda wpłata pomaga nam kontynuować naszą misję dostarczania rzetelnych informacji. Dziękujemy za Wasz wkład, który pomaga nam zachować niezależność.

Czym jest dla ciebie Palestyna?

Palestyna zajmuje centralne miejsce w moim życiu. Jest jak soczewka, przez którą patrzę na świat, mówiąc językiem z prac Angeli Davis. Kiedy patrzysz na Palestynę, zaczynasz dostrzegać wzorce, powtórzenia, podstawową dynamikę, która przenika różne konflikty na całym świecie. Chodzi o rozpoznanie wzajemnych powiązań tych walk, zawieranych sojuszy, sprzedawanej broni – wszystko to przyczynia się do utrwalania przemocy i ucisku.

Dla mnie Palestyna to coś więcej niż tylko geopolityczny byt; to miejsce, które pragnę odwiedzać. Jest niezbędna dla mojego rozwoju osobistego, dla moich artystycznych przedsięwzięć – chodzi o ukończenie narracji w sobie.

Palestyna to coś więcej niż tylko walka polityczna; to źródło kulinarnej inspiracji, łączące mnie z moimi korzeniami poprzez potrawy przyrządzane z oliwy z oliwek z gospodarstwa mojej rodziny w Nablusie. Chodzi o uhonorowanie spuścizny minionych pokoleń, przy jednoczesnym uwzględnieniu bogactwa palestyńskiej kultury w teraźniejszości.

Piękno w tragedii.

Absolutnie! Ostatnio zakochanie się w palestyńskiej kobiecie przyniosło mi ogromną radość i spełnienie. Stało się źródłem nadziei i inspiracji, szczególnie w czasach niepewności. Budowanie Palestyny, na mój własny sposób, jest ciągłym procesem – zakorzenionym w miłości i podziwie dla jej kultury i ludzi.

Co więcej, bycie osobą queer dodaje kolejną warstwę do mojego związku z Palestyną. Chociaż nie mówię o tym publicznie, znajduję pocieszenie w drobnych gestach wsparcia i zrozumienia, takich jak palestyński ścieg podarowany mi przez starszą kobietę. Przypomina mi to o zawiłym pięknie i odporności palestyńskiego dziedzictwa.

Rzeczywiście, te małe elementy kulturowe, takie jak tradycyjne hafty, służą jako forma ochrony i oporu, są sposobem na odzyskanie i celebrowanie palestyńskiej tożsamości w obliczu przeciwności losu.

Farah Chamma – palestyńska poetka i performerka znana z poetyckich wystąpień, w których łączy słowo mówione, interpretację i muzykę na żywo. Rozmawialiśmy z nią podczas jej pobytu w Barcelonie, gdzie w maju 2024 roku zaprezentowała recital swoich wierszy z projektem Chamæleon, zatytułowany „Moved, poezja dla Palestyny”. Urodziła się w 1994 roku w Szardży (Zjednoczone Emiraty Arabskie) w rodzinie pochodzącej z Nablusu na Zachodnim Brzegu. Brała udział w licznych wydarzeniach i festiwalach na całym świecie, takich jak m.in. Palestine en Campagne (w Oksytanii), Wilde Moehre (w Niemczech), Bradford Literature Festival (w Anglii), Karama Film Festival (w Jordanii), Faladura (w Portugalii), Requiem for Justice (w Meksyku), Le Guess Who? (w Holandii). Ukończyła filozofię i socjologię na paryskiej Sorbonie. W lutym 2021 roku wraz z brazylijskim producentem muzycznym LIEV stworzyła duet Chamæleon, który łączy recytację poezji i muzykę elektroniczną. Pisze nie tylko po arabsku, który jest jej ojczystym językiem, ale również po angielsku i francusku. 

Krzysztof Katkowski – socjolog, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazetą Prawną” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, „Kapitál”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es. Członek Polskiego Towarzystwa Socjologicznego i Associació Catalana de Sociologia.


Wywiad ukazał się pierwotnie 6.09.2024 r. w katalońskim „La Directa”. 

#



Najnowsze publikacje