Książka Elif Shafak „Bękart ze Stambułu” pozwoliła mi przełamać uprzedzenie do tureckiej powieści, po której spodziewałam się obrazów rodem ze „Wspaniałego stulecia”. Bardzo polecam zajrzeć do tej wciągającej i poruszającej lektury
Książki Elif Shafak były pierwszymi tureckimi powieściami, po które sięgnęłam w życiu. Jak to możliwe?
Bez grama kiczu
Po pierwsze, wcześniej przez Turcję prowadziły mnie wyłącznie reportaże. Wydawało mi się, że w reportażach jest wszystko, czego chcę dowiedzieć się o tym kraju. W końcu reportaż to fakty i daty ubrane w ludzkie historie. W reportażu dostawałam jednocześnie dawkę wiedzy, wartką akcję oraz bohaterów z krwi i kości. Dałam się zwieść błędnemu przeświadczeniu, że powieść to tylko fikcja, a z fikcji niewiele można się nauczyć.
Po drugie, drżałam na myśl, że otwierając turecką powieść utknę w święcie orientalizujących obrazów łudząco podobnych do scen z serialu „Wspaniałe stulecie”. Nie lubię książek, które wciskają mi „tysiące smaków i zapachów orientalnego bazaru”. Ostentacyjnie przewracam oczami widząc opisy „romantycznych uliczek skąpanego w zachodzącym słońcu Stambułu, na których wylegują się koty”. Kiedy widzę w książce podobne sformułowania, szybko ją zamykam.
Sięgając po powieści Elif Shafak, a zwłaszcza „Bękarta ze Stambułu”, odetchnęłam z ulgą.
W historii tureckiej rodziny Kazanci nie ma grama kiczu. Każda z siedmiu pań Kazanci ma własny głos, jest wyrazista i umyka stereotypom o bliskowschodnich kobietach. Pokazuje to już pierwsza scena książki: 19-letnia Zeliha z impetem wkraczająca do kliniki, żeby zrobić aborcję. Po takim początku nie da się tak po prostu przestać czytać.
Podobnie jest z przedstawianą równolegle historią ormiańskiej rodziny Czachmachczian. W tej części opowieści czytelnik niczego nie dostaje podanego na tacy. Każdy fragment zagmatwanych losów ormiańskiego rodu musi odkrywać wraz z głównymi bohaterkami powieści – kawałek po kawałku aż do zaskakującego zakończenia.
Patriarchat i „szkalowanie tureckości”
W powieści Shafak bardzo zaimponowało mi to, jak autorka eksponuje dwa kontrowersyjne wątki. Pierwszym z nich jest milczące przyzwolenie na molestowanie i przemoc wobec kobiet wynikające z patriarchalnej kultury. Shafak daje czytelnikowi wyraźny sygnał, że winy za system społeczny, w którym córki traktuje się znacznie gorzej niż synów, nie ponosi religia. Jest to raczej głęboko zakorzeniony schemat myślenia, który wpływa nawet na takie rodziny jak Kazanci – domy, w których od lat mieszkają wyłącznie kobiety.
Spodziewałam się, że właśnie za wątek przemocy wobec kobiet autorka została najmocniej skrytykowana. Myliłam się.
Po tureckim wydaniu powieści w 2006 roku Elif Shafak usłyszała zarzuty „szkalowania tureckości” i wytoczono jej proces sądowy. Groziły jej trzy lata więzienia. Powodem oskarżenia były słowa, które wypowiadają ormiańscy bohaterowie książki – potomkowie wygnanych z Turcji Osmańskiej.
To jest drugi wątek, który dominuje w powieści, a którego przedstawienie zrobiło na mnie wrażenie. Shafak przedstawia całą paletę reakcji, które można spotkać rozpoczynając w Turcji temat ludobójstwa Ormian. Prowokuje czytelnika, żeby ten sam wybrał, po której stanie stronie. A potem pokazuje mu konsekwencje tego wyboru.
Siła literatury pięknej
Dziś jestem już po lekturze trzech powieści Elif Shafak. Przeczytałam je w trybie ekspresowym, mimo że to obszerne książki. I jedyne, czego żałuję, to że autorka od lat nie udziela wywiadów i nie kontaktuje się z mediami. Bardzo chciałabym przeczytać rozmowę z nią na temat „Bękarta ze Stambułu”.
Powieści Shafak pozwoliły mi na nowo odkryć siłę literatury pięknej i to, że książki z gatunku fiction wcale nie muszą opowiadać o fikcyjnych problemach. Zamiast tego dają czytelnikowi wgląd we wszystkie te tematy, w które ciężko się zagłębić reportażyście. Nawet reportażyście od kilku lat mieszkającemu w Turcji.
Czytając „Bękarta ze Stambułu” miałam wrażenie, że dowiaduję się o Turcji znacznie więcej niż jej mieszkańcy chcieliby mi powiedzieć. Zamiast zostać w salonie, gdzie usadzonoby mnie jako gościa w tureckim domu, weszłam także do kuchni, do sypialni, do składziku, w których od lat upycha się zapomniane graty. Miałam wrażenie, że zamiast patrzeć tylko na to, co dla mnie przygotowano, zajrzałam pod dywan, gdzie od dawna zmiatano nierozwiązane problemy. Zupełnie bez orientalizowania.
Serdecznie polecam powieść Elif Shafak „Bękart ze Stambułu”, a także jej „10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie”. Książki te opatrzone pięknymi okładkami Uli Pągowskiej ukazały się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.
Już w najbliższy poniedziałek, 29 marca 2021 roku, o 20:00 będziemy rozmawiać na żywo o „Bękarcie ze Stambułu”. Zapraszam Was do dyskusji o tej książce oraz o innych książkach na temat Turcji. Moją gościnią podczas tej rozmowy będzie Marcelina Szumer-Brysz – dziennikarka, reportażystka, korespondentka z Turcji i wieloletnia mieszkanka tego kraju. Szczegóły dotyczące tego wydarzenia znajdziecie tutaj. Wydarzenie odbędzie się online na Facebooku Salam Lab.
Przygotujcie pytania o Turcję dla Marceliny Szumer-Brysz! Autorów i autorki najlepszych pytań nagrodzimy egzemplarzami powieści Elif Shafak od Wydawnictwa Poznańskiego.