Na początku ubiegłego tygodnia w kraju doszło do protestów zapoczątkowanych przez studentów. Demonstracje przerodziły się w brutalne zamieszki, a rząd wprowadził godzinę policyjną i zablokował dostęp do internetu. Są ofiary śmiertelne starć z policją, podpalono niektóre budynki rządowe i komisariaty. Dlaczego obywatele i obywatelki Bangladeszu protestują?
Wszystko zaczęło się od ustawy o kwotach rządowych posad dla absolwentów. Rząd rezerwuje wiele miejsc pracy dla potomków bojowników, którzy w 1971 roku walczyli w wojnie wyzwoleńczej o niepodległość Bangladeszu. Studenci traktują to jako dyskryminację i domagają się rekrutacji opartej na osiągnięciach. Jest to szczególnie ważne biorąc pod uwagę wysoki procent bezrobocia, które dotyka młodych ludzi po studiach.
Brutalne zamieszki
W czwartek 18 lipca pokojowe protesty studentów uniwersytetu w Dhace przerodziły się w pełne przemocy zamieszki. Policja i zwolennicy partii rządzącej brutalnie rozpraszali tłumy. Aresztowano ponad 2500 osób. „To już nie studenci. Wygląda na to, że do ruchu protestacyjnego dołączyli ludzie z różnych środowisk” – mówiła BBC dr Samina Luthfa, adiunkt socjologii na Uniwersytecie w Dhace. Zginęły co najmniej 174 osoby.
Wśród ofiar są studenci i funkcjonariusze policji, ale nie tylko – życie stracił również kierowca rikszy, który chciał pomóc – wiózł ranną osobę do szpitala. Ktoś nagrał to telefonem komórkowym i opublikował w internecie. Na filmie widać, jak mężczyzna stara się jak najszybciej przedrzeć przez ulice. Na tyle rikszy siedzi dwóch mężczyzn, a na ich kolanach leży ciężko ranny mężczyzna. Do pojazdu podbiegają dzieci. Takich tragedii jest więcej. „Policja strzela z dachów budynków. Wszyscy, którzy wspierają protestujących giną lub są brutalnie bici. Rząd chce teraz rozmawiać o systemie parytetowym, ale to nie jest już największym problemem. Zaczęła się wojna” – przekazuje Salam Lab osoba, która ma bezpośredni kontakt z ludźmi na miejscu.
Sytuacja pogorszyła się, gdy premierka Szejk Hasina nazwała protestujących „razakarami”. „Razakar” to obraźliwe określenie, tłumaczone jako „ochotnik”, odnoszące się do osób, które współpracowały z siłami pakistańskimi w walce przeciwko niepodległości Bangladeszu w 1971 r. Protestujący przyjęli to określenie jako własne, deklarując: „Jesteśmy razakarami” i nazywając premierkę autokratką.
W czwartkowy wieczór kilka tysięcy demonstrantów zaatakowało państwową stację nadawczą BTV, niszcząc meble, wybijając okna i niektóre pomieszczenia. W obliczu sytuacji, która wymknęła się spod kontroli, rząd zaangażował wojsko, wprowadził godzinę policyjną, która obowiązywała przez cały weekend oraz zablokował dostęp do internetu i sieci komórkowych. Przekazywanie informacji zostało utrudnione, zanim jednak do tego doszło, w internecie pojawiło się mnóstwo brutalnych filmów i zdjęć, na których widać skalę przemocy. Materiały przedstawiają rannych ludzi, uliczne walki i wiele ofiar.
O co chodzi z systemem kwotowym?
Na początku lipca rozpoczął się protest studentów uniwersytetu w Dhace. Demonstracje są związane z systemem kwotowym, który nieproporcjonalnie przynosi korzyści potomkom bojowników z wojny o wyzwolenie Bangladeszu w 1971 r., a który wielu studentów uważa za niesprawiedliwy i przestarzały. „Bojownicy o wolność poświęcili wiele dla narodu… z tego powodu ten limit był w przeszłości logiczną decyzją” – powiedział CNN protestujący student Tahmeed Hossain. Dodał, że było to jednak dwa pokolenia temu. „W dzisiejszych czasach kwoty… stały się raczej formą dyskryminacji.”
Wkrótce po uzyskaniu przez Bangladesz niepodległości w 1971 r. rząd ustanowił system kwot na stanowiskach rządowych, zgodnie z którym jedna trzecia przypadała bojownikom w wojnie wyzwoleńczej. Na przestrzeni dziesięcioleci świadczenie modyfikowano i poszerzano jego zakres tak, aby obejmowało dzieci i wnuki bojowników. Jeśli dodać do tego miejsca zarezerwowane dla osób niepełnosprawnych i należących do mniejszości etnicznych, stanowi to łącznie 56% wszystkich stanowisk rządowych. Studenci twierdzą, że jest to dyskryminujące i proszą o rekrutację na podstawie osiągnięć. Według niektórych ekspertów obecny system przynosi korzyści głównie grupom prorządowym, które popierają premierkę Hasinę, rządzącą krajem od 2009 roku.
W 2018 r. podobny ruch studencki skutecznie zmusił rząd do całkowitego zniesienia systemu kwotowego. Sprawa wydawała się rozstrzygnięta, potem jednak Sąd Najwyższy Bangladeszu orzekł, że zniesienie systemu jest niezgodne z konstytucją. Kwoty przywrócono.
W ubiegłą niedzielę sąd odrzucił wcześniejsze orzeczenie, które przywróciło kwoty, stwierdzając, że 93% stanowisk w rządzie będzie dostępnych dla kandydatów wyróżniających się osiągnięciami. Grupa studencka przewodząca demonstracjom zawiesiła w poniedziałek swoje protesty. Jej przywódca stwierdził, że nie chce reform, do których prowadzi tak wielki rozlew krwi.
Brakuje miejsc pracy
Protesty w kraju nie są nowością, choć te, do których doszło w lipcu, są określane przez media jako największe w historii. Wcześniejsze demonstracje były spowodowane głównie wysokim bezrobociem, szczególnie wśród młodych ludzi. Choć Bangladesz jest jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie, eksperci podkreślają, że wzrost nie przełożył się na miejsca pracy dla absolwentów szkół wyższych. W 170-milionowym kraju ponad 30 milionów osób nie pracuje ani nie uczy się.
Mimo że Bangladesz odnotował silny wzrost gospodarczy pod rządami Hasiny, po pandemii uległ znacznemu pogorszeniu. Jak zauważa Bank Światowy w swoim najnowszym przeglądzie, nierówności pogłębiły się w obszarach miejskich.
Zapisz się do naszego newslettera!
Chcesz otrzymywać na skrzynkę mailową nasz autorski przegląd prasy składający się ze starannie wyselekcjonowanych newsów z całego świata? Razem z nim wyślemy do Ciebie informacje o naszych nadchodzących planach.
Zapraszamy do prenumerowania Pokojowej Prasówki Salam Lab!
Marta Burza – z wykształcenia orientalistka – indolożka i turkolożka, absolwentka Podyplomowych Studiów Pomocy Humanitarnej, dziennikarka. Pisze, uczy polskiego jako obcego i nałogowo czyta reportaże. Publikowała m.in. w Krytyce Politycznej, Nowej Europie Wschodniej, Magazynie Kontakt i portalu weekend.gazeta.pl.