„Ten poniedziałek zmienił wszystko”. Rozmawiamy z Turkiem pochodzącym z epicentrum trzęsienia ziemi

Huseyin Celik


„Gdy w końcu udało mi się połączyć z rodziną, widziałem, jak mojej mamie trzęsą się ręce”. Huseyin Celik, dziennikarz z Turcji mieszkający w Warszawie, o trzęsieniu ziemi

„Ten poniedziałek zmienił wszystko. W ciągu ostatnich dziesięcioleci nie doszło do takiej tragedii w mojej ojczyźnie. Rząd Turcji poinformował, że było to drugie największe trzęsienie ziemi w historii kraju. Do pierwszego doszło w 1939 roku, do drugiego – w ubiegły poniedziałek. 

„Pomyślałem, że to po prostu zwykłe trzęsienie ziemi”

W poniedziałek rano o 4:17 tureckiego czasu (2:17 polskiego) doszło do trzęsienia ziemi. Dowiedziałem się o tym z mediów, pochodzę z Turcji, ale mieszkam i studiuję w Warszawie od kilku lat. Pomyślałem, że to po prostu zwykłe trzęsienie ziemi, do jakich często dochodzi w tym kraju. Są one tutaj naturalnym zjawiskiem, ponieważ Turcja leży na zbiegu różnych płyt tektonicznych. Dlatego na początku jakoś mnie to nie zdziwiło. Sam również przeżyłem trzęsienie ziemi o magnitudzie 4,5. Jednak coś takiego nie wydarzyło się od około 90 lat. Gdy dowiedziałem się więcej, byłem przerażony. Pochodzę z Gaziantep, pięknego miasta słynącego z pistacji. Gaziantep to też jedno z miast najbardziej dotkniętych trzęsieniem.

Od razu próbowałem skontaktować się z rodziną. Nie udało się. Tej nocy siedziałem do późna, dlatego usłyszałem o trzęsieniu ziemi zanim położyłem się spać. Uczyłem się, trwa sesja. Około godziny 4:00 położyłem się do łóżka, nie miałem już siły. Zaczęli dzwonić znajomi z Polski z pytaniem, czy wszystko ok. Wtedy zrozumiałem, że to, co się wydarzyło, to katastrofa. Tej nocy nie zasnąłem ani na chwilę. Bliscy w Turcji nie odzywali się. Z powodu trzęsienia tureckie linie telefoniczne nie działały, odcięty został prąd i gaz. W końcu otrzymałem jednak wiadomość od mojej rodziny. Nie udało nam się jednak porozmawiać, nie mogłem ich zobaczyć na kamerce. W Turcji są m.in. moi rodzice, bracia i siostra.

Wstrząsy wtórne

Około 8:00 rano wstałem z łóżka i zacząłem czytać najnowsze doniesienia z mediów. Kolejne liczby ofiar, które rosły z każdą chwilą. Wiedziałem, że moi najbliżsi czekają w samochodzie na zewnątrz i są względnie bezpieczni. Pomyślałem „ok, zaraz wrócą do domu”. Rząd poinformował jednak, że ludzie nie powinni wracać do swoich domów przez trzy doby. A wszystko z powodu wstrząsów wtórnych, których były dziesiątki. 

Według organizacji AFAD (Organizacja ds. Zarządzania klęskami żywiołowymi i sytuacjami kryzysowymi w Turcji), niektóre z nich były o magnitudzie 6 czy 7 stopni. Jak podają eksperci i ekspertki, mogą one trwać jeszcze nawet ponad pół roku. W sieci widziałem kolejne filmiki, na których widać było, jak walą się budynki, domy ludzi. Wczoraj wieczorem udało mi się połączyć z rodziną na wideorozmowie. Widziałem, jak mojej mamie nadal trzęsą się ręce. W oczach mojego taty dostrzegłem ból i nieopisany strach.

Wszyscy moi bliscy w jednym miejscu

Rozmawiałem z nimi, gdy byli w samochodzie. W końcu opuścili miasto i pojechali na wieś do naszego drugiego domu. Tam nie ma jednak ogrzewania. Poza tym musieli pojechać po paliwo, które im się kończyło. Co więcej, Turcja mierzy się obecnie z kryzysem paliwowym, co nie ułatwiało całej sytuacji, a o paliwo było bardzo trudno. Rodzice i rodzeństwo spróbowali schronić się w szkole, która została otwarta dla osób w potrzebie. Tam było jednak bardzo dużo ludzi, a bardzo mało miejsca. Wycieńczone osoby nie miały nawet gdzie się położyć. Ostatecznie cała moja rodzina, także ta dalsza, czyli ciocie, wujkowie i kuzynostwo, schronili się u jednego z krewnych, mieszkającego poza miastem. Dostałem filmik, na którym widziałem, jak w małym pokoju przebywa ponad 20 osób. Wszyscy spali blisko siebie, praktycznie przytuleni. Wszyscy moi bliscy w jednym miejscu.

W miastach dotkniętych trzęsieniem często nie ma gdzie się schronić. Brakuje jedzenia, sklepy są zamknięte. Skutki trzęsienia ziemi są odczuwalne w dziesiątkach miast, całe dzielnice praktycznie przestały istnieć. Pod gruzami znajdują się jeszcze osoby, nie do wszystkich udało się dotrzeć.

Działają organizacje, w tym AFAD, wolontariusze i wolontariuszki, w pomoc zaangażowało się ponad 45 państw, w tym Polska. We wtorek odnotowano ponad 4 tysiące ofiar, kolejne 20 tysięcy jest rannych. A te liczby będą jeszcze rosnąć. Szacuje się, że dojdą do 10 tysięcy zgonów i ponad 50 tysięcy rannych. Skutki trzęsienia będą też odczuwane w przyszłości. I to przez długi czas.

Syria ucierpi podwójnie

A wspomniałem tylko o Turcji. Po stronie Syrii sytuacja jest jeszcze bardziej tragiczna. Tam ludzie są pozostawieni całkowicie sami sobie. Nie ma pomocy od rządu. Jest za to trwająca od lat wojna i kryzys humanitarny.

W obliczu całej tej sytuacji otrzymałem masę wiadomości od polskich znajomych z wyrazami wsparcia i solidarności. Jestem muzułmaninem i działam na rzecz dialogu międzyreligijnego. Znajomy ksiądz powiedział, że będzie się modlił za osoby z Turcji i Syrii, a inni znajomi zaoferowali, że zorganizują zbiórkę. To mnie poruszyło. Poruszyło mnie też to, że tak wiele państw zaangażowało się w pomoc. I właśnie o tę pomoc pyta mnie najwięcej osób.

Bo każdy z nas może wesprzeć Turcję i Syrię. Na przykład wpłacając datek na zbiórkę organizacji AFAD. Warto patrzeć też na to, co publikuje Ambasada Turcji w Warszawie”.

Huseyin Celik – początkujący dziennikarz z Turcji mieszkający w Warszawie. Student stosunków międzynarodowych. Działa na rzecz pokoju, dialogu i praw człowieka w kilku organizacjach, jest m.in. wolontariuszem działu medialnego Salam Lab. Huseyina możecie śledzić na FB na jego stronie „Co się dzieje w Turcji?” oraz prywatnym IG @hsynclk27.

Z Huseyinem rozmawiała Julia Parkot.



Najnowsze publikacje