Dla osób, które wyruszają w najtrudniejszą, bo przymusową podróż, telefon to często najważniejszy przedmiot, a możliwość kontaktu z osobami bliskimi i tymi, które mogą im pomóc, to najważniejsza rzecz, która umożliwia przetrwanie.
„Jestem w zamkniętym obozie w Polsce”, „proszę o pomoc”, „potrzebuję bardzo pilnego kontaktu z moją rodziną”, „potrzebuję 60 zł, żeby porozmawiać z rodziną i żoną”, „dziękuję” – krótkie słowa, krótkie techniczne wiadomości.
Te dłuższe będą dla bliskich, których od dawna nie można zobaczyć. Są też bardziej dramatyczne i chaotyczne smsy: „Błagam. Podawałam numer telefonu. On płacze, że do jutra termin i go zablokują”. Te historie, te zdania często są podobne. Tu nie ma imion, tylko numery telefonów. Podobieństwo potrzeb, losów i sytuacji. Zwykle tragicznych. Kętrzyn, Białystok, Czerwony Bór, Biała Podlaska, Przemyśl, Krosno, Lesznowola i Wędrzyn. 8 polskich ośrodków, w których zamyka się cudzoziemców. W tym kilkaset dzieci.
Wiele takich osób spotkaliśmy w lasach na pograniczu polsko-białoruskim. Część z nich przebywa dziś w Strzeżonych Ośrodkach dla Cudzoziemców. Miesiącami czekają na wdrożenie wobec nich procedur azylowych. Trwają w oczekiwaniu na jakąkolwiek zmianę, nie mają wpływu na swoją sytuację. To osoby, które doświadczyły traum w swoim kraju i przeżyły dramatyczną podróż. Były wielokrotnie cofane do Białorusi, tygodniami błądziły po lesie, bez jedzenia i wody.
Uchodźcza samotność
Chociaż są w grupie osób, które znajdują się w podobnej sytuacji, mają poczucie ogromnego osamotnienia. Warunki panujące w ośrodkach pozostawia wiele do życzenia. Przebywanie i funkcjonowanie w tej społeczności nie są dla nich kojące. Przeciwnie, pogłębiają ogromny kryzys psychiczny, w jakim się znajdują. Dlatego możliwość kontaktu z rodziną to jedna z pierwszych, podstawowych potrzeb.
Podczas zatrzymań przez polskich funkcjonariuszy odbieranie czy niszczenie telefonu to często pierwsza rzecz, jakiej doświadczają osoby uchodźcze. Obecnie w większości ośrodków w Polsce nie mogą one korzystać ze smartfonów z dostępem do Internetu. Mają tylko zwykłe, najprostsze aparaty. Choć oficjalnie migranci i migrantki mają dostęp do sieci, w praktyce to fikcja. Zdarza się, że jeden komputer przypada na kilkadziesiąt osób. W tej sytuacji bardzo trudno też pogodzić możliwość kontaktu z bliskimi, którzy nie są dostępni przez całą dobę.
W odniesieniu do osób uchodźczych przetrzymywanych w Strzeżonych Ośrodkach dla Cudzoziemców, oficjalnie brakuje jakichkolwiek argumentów, które uprawomocniłyby decyzję o braku możliwości korzystania z urządzeń ze stałym dostępem do sieci.
Karta SIM, która wydobywa z cienia
Zapewnianie migrantom i migrantkom telefonów, kart, doładowań, które na początku i trakcie trwania kryzysu na granicy polsko-białoruskiej było stałym elementem spontanicznej pomocy osób prywatnych, aktywistek i aktywistów z Grupy Granica, której jesteśmy częścią, dzisiaj funkcjonuje jako wdrożone przez nas rozwiązanie systemowe.
Projekt SIM Card, w ramach którego doładowujemy telefony osób przebywających w Strzeżonych Ośrodkach Zamkniętych, to dla uchodźców i uchodźczyń często jedyna możliwość kontaktu z bliskimi, powiedzenia, że są bezpieczni, uzyskania informacji o bezpieczeństwie innych członków i członkiń rodziny. To też możliwość rozmowy z prawnikiem lub prawniczką, osobą, która może ich reprezentować w momencie rozpoczęcia procedur azylowych, aktywistami i aktywistkami, którzy nie ustają w upominaniu się o ich prawa, osobami, które w przeciwieństwie do strażników i strażniczek pracujących w ośrodkach, mówią w ich języku.
To także możliwość uzyskania wsparcia psychologicznego, dzięki któremu uchodźcy i uchodźczynie są w stanie przetrwać w warunkach, w jakich się znajdują. Telefon, z którego można wykonywać połączenia czy wysyłać e-maile to też podstawowe narzędzie, które umożliwia podjęcie jakichkolwiek decyzji w chwili wyjścia z ośrodka. Placówki te są często oddalone komunikacyjne od większych miast. Osoby uchodźcze, które odzyskują wolność, nadal znajdują się w miejscu, które jest dla nich nieprzyjazne i obce. Aktywny telefon jest w tej sytuacji bezcenny.
Projekt SIM Card, realizowany przez dwie pracowniczki Salam Lab, jest finansowany ze środków Grupy Granica.