Kenijka ratuje dziewczynki przed cierpieniem, którego sama doświadczyła

fot. Ian Macharia/ Unsplash


Nie wszyscy bohaterowie i bohaterki noszą pelerynę. Niektórzy z dzieckiem na ręku chodzą od drzwi do drzwi swojej wioski, pytając: „Czy możemy się zgodzić, że coś takiego nie przydarzy się nigdy naszym córkom?”.
Sadia Hussein ma dzisiaj 34 lata i jest jedną z najważniejszych kenijskich aktywistek na rzecz walki z okaleczaniem żeńskich narządów płciowych (FGM, ang. Female Genital Mutilation), ale jej walka zaczęła się 13 lat wcześniej, gdy ledwie przeżyła ciężki poród. Tuląc nowonarodzoną córeczkę do piersi postanowiła, że nie dopuści, żeby kolejne pokolenie kobiet w jej rodzinie cierpiało tak, jak ona.
Czym jest okaleczanie żeńskich narządów płciowych?

Okaleczenie żeńskich narządów płciowych to każdy proceder polegający na częściowym lub całkowitym usunięciu zewnętrznych żeńskich narządów płciowych lub wszelkie inne urazy kobiecych genitaliów, które są przeprowadzane z niemedycznych powodów [2]. WHO rozróżnia 4 typy FGM. Najczęściej spotykane (80% przypadków) są typy 1 i 2, które dotyczą wycinania części lub całości napletka łechtaczki, łechtaczki czy wewnętrznych warg sromowych. Najrzadziej, bo w około 5% występuje typ 4. Obejmuje on szereg różnych działań, m.in. kolczykowanie, nacinanie, nakłuwanie, przypalanie narządów płciowych czy wprowadzanie do pochwy substancji żrących. 

Typ 3, najbardziej niebezpieczny dla kobiet i noworodków, polega na wycięciu całości lub części zewnętrznych genitaliów, a następnie zszycie pozostałości warg sromowych. Podczas procederu zostawia się niewielki otwór na mocz i krew miesięczną [3]. Badania, które WHO przeprowadziło w latach 2001-2003 wykazały, że śmiertelność noworodków u kobiet po tego typu okaleczeniu jest 55% wyższa niż w przypadku nieokaleczonych kobiet [4].

Zagrożenie dla życia Sadii i jej córki było olbrzymie przede wszystkim z powodu okaleczeń typu 3, którym została poddana w wieku 10 lat. Jej oprawcą była babcia. 

Jaki wpływ na kobiety ma okaleczenie narządów płciowych?

UNICEF szacuje, że nawet 200 milionów kobiet na całym świecie może być okaleczona. Większość z nich zostało poddane temu procederowi, zanim ukończyły 15 lat. Sadię okaleczono, gdy miała 10 lat. Waris Dirie, światowej sławy modelka, której autobiografia „Kwiat Pustyni” poruszyła Polskę pod koniec lat 90. została jej poddana, gdy miała zaledwie 5. 

Nie ma żadnych korzyści zdrowotnych z okaleczenia żeńskich narządów płciowych. Wręcz przeciwnie, wiele kobiet cierpi z ich powodu zarówno bezpośrednio po „cięciu”, jak i w dłuższej perspektywie. Proceder jest wykonywany bez znieczulenia w odosobnionym, ale niesterylnym miejscu. Kobiety, które od pokoleń się nim parają, używają dostępnych ostrych przedmiotów. Są to np. brzytwy, nożyce, a nawet kawałki szkła, dlatego częste są infekcje, gorączka, nadmierna utrata krwi, a w efekcie także śmierć. W dłuższej perspektywie kobiety cierpią z powodu infekcji dróg moczowych i rodnych, doświadczają bólu przy oddawaniu moczu, stosunku seksualnym, porodzie. Do tego dochodzą też obciążenia psychiczne, np. depresja, potraumatyczne zaburzenia stresowe, niska samoocena [5].

Somalijki walczą o

W przypadku okaleczeń typu 3 w noc poślubną małżonek „rozcina” swoją wybrankę. To gwarancja kobiecego dziewictwa i skromności. Ponowne cięcia muszą być dokonane podczas porodu. Babcia Sadii nazywała to „trzema smutkami kobiet”. W rzeczywistości w niektórych przypadkach kobiety po porodach są wielokrotnie zszywane i rozcinane – zawsze z tym samym, olbrzymim ryzykiem.

Czy okaleczanie żeńskich narządów płciowych ma podłoże religijne?

Powszechnie uważa się, że proceder usuwania kobiecych genitaliów jest związany z islamem. W rzeczywistości jednak występuje także wśród społeczności chrześcijańskich, judaistycznych oraz wyznawców innych religii. W świętych księgach religii mojżeszowych nie ma wzmianek o okaleczaniu kobiet, tym bardziej zaleceń dotyczących tego procederu. Mimo to wiele społeczności wykorzystuje narrację religijną do utrzymania krwawej tradycji.

Jest to tym smutniejsze, że przywódcy religijni często aktywnie działają przeciwko okaleczeniom kobiet. Sadia Hussein dzięki pomocy uczonych islamskich przekonała jedną z wiosek do zaprzestania wykonywania „cięć” na dziewczynkach [1].

Okaleczanie często występuje w krajach między Oceanem Atlantyckim i Rogiem Afryki. Jest powszechnie w Somalii, Gwinei, Dżibuti, Mali, Sierra Leone czy Egipcie, a także na Bliskim Wschodzie, m.in w Jemenie czy Iraku, a nawet w Indonezji czy Malezji [2]. Niestety także w Unii Europejskiej pojawia się coraz więcej przypadków okaleczania dziewczynek. Szacuje się, że aktualnie jest ich około 600 tysięcy, mimo że kraje członkowskie piętnują te praktyki i ścigają sprawców [6]. 

Jak można walczyć z okaleczaniem żeńskich narządów płciowych?

Od swojej pierwszej wyprawy od drzwi do drzwi własnej wioski minęły lata i Sadia Hussein zdążyła wiele nauczyć i siebie i swoje lokalne społeczności. Ostatecznie nawet jej matka – jedna z największych przeciwniczek jej działalności – zaakceptowała zmiany promowane przez Sadię. 

Młoda Kenijka, oprócz pojedynczych ludzi, doprowadziła całe cztery wioski do porzucenia procederu okaleczania dziewczynek. Oprócz zwalczania błędnych przekonań dotyczących religii, rozpoznała inne powody stojące za znienawidzona przez nią tradycją. Teraz pozbywa się ich jeden, po drugim.

Jednym z powodów okazały się, jak to często bywa, pieniądze. Kobiety wykonujące „cięcia” żyły z tego procederu i dopiero alternatywne źródło dochodów wyzwoliło ich wioski z tradycji okaleczania dziewcząt. „Zaapelowałam do komisarza dystryktu, który zapewnił mnie, że da każdej z nich [kobiet wykonujących okaleczenia genitaliów] 12 kóz, co uczynił. I teraz w tych dwóch wioskach nie praktykuje się FGM [1]. Wygląda to na pierwszy rzut oka jak nagradzanie oprawców, jednak najważniejszy cel został osiągnięty. Kolejne generacje dziewcząt zostały uchronione przed cierpieniem.

Wspieraj dziennikarstwo pokoju. Wspieraj Salam Lab>>

Innym ważnym powodem wykonywania FGM, na który zwraca uwagę Sadia, jest traktowanie w wielu wioskach okaleczeń kobiecych narządów płciowych jako rytuału przejścia. W takich społecznościach trzeba stworzyć nowy, bezpieczny rytuał, który pozwoli całej grupie rozpoznać zmianę, jaka dokonuje się w dziewczynce i jej nowego statusu.

Dla Sadii jest jasne, że żeby dokonać realnej zmiany nie wystarczą wytyczne ze stolicy. Konieczne są aktywne działania oddolne, dopasowane do specyfiki danego obszaru czy wioski. Jej marzeniem jest armia ocalonych: kobiet, które przeżyły okaleczenia i są gotowe dzielić się swoimi przeżyciami, swoim strachem i bólem. A przede wszystkim angażować się w walkę przeciwko krwawej, bezsensownej tradycji. [1].

Zdjęcie główne: Ian Macharia/ Unsplash

Źródła:

[1] Lizzy Davies, Sadia Hussein: the FGM survivor who is saving girls from the knife, “The Guardian”

[2] UNICEF, Co najmniej 200 mln kobiet i dziewcząt na świecie ma okaleczone narządy płciowe 

[3] Desert Flower Foundation, Co to jest FGM?

[4] WHO, Effects of female genital mutilation on childbirth in Africa

[5] WHO, Female genital mutilation 

[6] Parlament Europejski, Okaleczanie żeńskich narządów płciowych: dlaczego się dzieje? Jak z nim walczyć? 

#



Najnowsze publikacje