Front Polisario, wojskowa i polityczna organizacja walczącą o niepodległość Sahary Zachodniej, podjęła decyzję o zaprzestaniu rozmów i jakichkolwiek kontaktów z obecnym hiszpańskim rządem. Powodem jest instrumentalne traktowanie Sahary Zachodniej i wykorzystywanie państwa oraz jego społeczeństwa w haniebnych negocjacjach prowadzonych z Marokiem. Front Polisario oświadczył, że wznowienie kontaktu będzie możliwe dopiero, gdy Madryt uzna prawo Saharyjek i Saharyjczków do samostanowienia oraz poszanowania granic ich państwa, jako kraju uznawanego na arenie międzynarodowej.
O Saharze Zachodniej najczęściej mówi się, że stanowi terytorium o nieustalonym statusie międzynarodowym. Wynika to z faktu, że niepodległość i suwerenność Sahary Zachodniej jest uznawana przez 50 państw na świecie. Zaś sąsiadujące z nią od północy Maroko traktuje tereny Sahary Zachodniej jako integralną część swojego kraju i określa je mianem „prowincji południowych”. Sahara Zachodnia pozostaje obecnie częściowo pod okupacją Maroka, a częściowo pod władzą Saharyjskiej Arabskiej Republiki Demokratycznej.
W połowie marca bieżącego roku Hiszpania zdecydowała się poprzeć proponowany przez Maroko, okupanta Sahary Zachodniej, plan uzyskania autonomii dla terytorium Sahrawi rdzennej ludności kraju. Miałoby to zakończyć trwający przez dekady stan zawieszenia. Tym samym „hiszpański gest” miał zakończyć trwający między Madrytem a Marokiem spór, zapoczątkowany w kwietniu 2021 roku. Wówczas Hiszpanie pozwolili niezależnemu liderowi Sahary Zachodniej, Brahimowi Ghali, na leczenie choroby COVID-19 w swoim kraju. W odpowiedzi na to marokańskie władze „ukarały” Hiszpanię, pozwalając, aby 10 tysięcy migrantów i migrantek weszło na terytorium państwa poprzez małą enklawę Ceuta w Północnej Afryce.
Zostań patronem/patronką Salam Lab i co tydzień otrzymuj pokojową prasówkę na maila!
Planowi Maroka sprzeciwiała się sąsiadująca z Saharą Zachodnią Algieria, naciskając na Hiszpanię, aby zrewidowała i poddała propozycję Rabatu pod konsultację. Hiszpania jednak stanowczo odmówiła, decydując się na zacieśnienie relacji z Marokiem, której fundamentem ma być wspólne stanowisko wobec Sahary Zachodniej.
W obecnie proponowanej przez Maroko i popieranej przez Hiszpanię opcji, planie autonomii dla Sahary Zachodniej, marokańskie władze proponują Saharyjczkom i Saharyjkom powołanie ograniczonego niezależnego rządu, jednak pod warunkiem, że Rabat zachowa suwerenność na tym terytorium.
Niespełniona dekolonizacja Sahary
Jeszcze w latach 70. Sahara Zachodnia była hiszpańską kolonią. Maroko, działając w porozumieniu z Hiszpanią, nigdy de facto nie dopuściło do jej dekolonizacji. Okupacja terenu należącego do Sahrawi rozpoczęła się już w 1975 roku i w praktyce – trwa do dzisiaj. W 1991 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych powołała misję pokojową o nazwie MINUSRO. Ta odnawiana co roku misja ma specyficzny cel: zorganizowanie referendum dotyczącego niepodległości Sahary Zachodniej. Mimo 30 lat jej istnienia, do dzisiaj nie udało się go przeprowadzić.
Pomysł zorganizowania referendum popiera i postuluje także Front Polisario. Maroko natomiast nie bierze tej propozycji pod uwagę z dwóch względów. Rabat chciałby, aby referendum zawierało tylko dwie możliwości: albo całkowitą władzę Maroka, albo autonomię w ramach Maroka. Do tego chciałoby umożliwić głosowanie osiedleńcom, którzy głosowaliby zgodnie z wolą okupanta. Z kolei Front Polisario postuluje dodanie do referendum opcji o niepodległości państwa Sahrawi.
Sahara Zachodnia położona jest na ziemiach bogatych w złoża fosforytów. Cennym zasobem kraju są także ryby. Maroko zaś zawiera umowy dotyczące połowu ryb przez europejskich rybaków na swoich wybrzeżach. Jednak w 2016 roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że umowy handlowe pomiędzy Unią Europejską i Marokiem w sprawie połowów nie mają zastosowania do terytoriów Sahary Zachodniej. Ostatecznie UE nie zastosowała się do tego wyroku i kilka lat później podpisała z Marokiem porozumienie, wedle którego połów ryb u wybrzeży Sahary Zachodniej jest dozwolony.
jakby nic się nie zmieniło
Marokańczycy i Marokanki nie mają skrupułów, aby eksploatować bogactwa okupowanego terenu. W ten sposób skazują Saharyjczyków i Saharyjki na życie w biedzie i pod terrorem Rabatu. Mieszkańcy i mieszkanki Sahary Zachodniej, zmuszeni do ucieczki z własnych miast, obecnie mieszkają na terenie Algierii. Większość z nich trafiła do obozów dla osób uchodźczych, które nazwała tak, jak swoje rodzinne miasta. Tak więc jeden z obozów nazywa się Smara, a inny Al-Ujun. Warunki bytowe w obozach są bardzo złe. Światowy Program Żywnościowy szacuje, że około 88% mieszkańców i mieszkanek jest zagrożonych lub już cierpi na brak bezpieczeństwa żywnościowego.
Kryzys humanitarny w Jemenie. Głód zabija i dzieci, i dorosłych >>>
Należy jednak zauważyć, że obozy Sahrawi, głównie zamieszkiwane i zarządzane przez kobiety, mają własną strukturę administracyjną. Gdy rozpoczęła się wojna pomiędzy Saharą Zachodnią a Marokiem i Mauretanią, mężczyźni zostali, aby walczyć. To kobiety wraz z dziećmi i ludźmi starszymi uciekły i zaczęły tworzyć życie w obozach. Pytając o konkretną rodzinę w obozie, należy pytać o dom konkretnej kobiety. Saharyjczycy i Saharyjki stanowią naród o najniższym w Afryce wskaźniku analfabetyzmu.
Mieszkanki i mieszkańcy stolicy Sahary, Al-Ujun, codziennie mierzą się z brutalnością kontrolującej miasto policji. Bezwzględnie i krwawo tłumione są nawet pokojowe protesty kobiet. Do kraju trudno jest wjechać rodzinom tych Sahrawi, o których władza wie, że działają w opozycji do rządów marokańskich. Również praktycznie niemożliwa jest działalność aktywistów i aktywistek na rzecz praw człowieka. Dziennikarze i dziennikarki także nie mogą normalnie pracować. Gdy dostaną się na terytorium Sahary Zachodniej, a ich działalność zostanie zauważona przez władze, muszą liczyć się z konsekwencjami. Nękania, niesprawiedliwe procesy sądowe i długie wyroków są na porządku dziennym. W konsekwencji niełatwo jest Europie usłyszeć głos Sahrawi. Choć marokańskie władze chcą być postrzegane jako liberalne, prawa i wolności człowieka są przez nie nieustannie łamane.
Ewa Owerczuk – menadżerka redakcji Salam Lab, wcześniej wolontariuszka w Punkcie Interwencji Kryzysowej na pograniczu polsko-białoruskim. Zarządzała zespołami w organizacjach pozarządowych i politycznych. Aktywistka na rzecz praw kobiet i ochrony środowiska. Przyszła prawniczka.
Źródła: Polka na Pustyni, France24, Polityka, The Arab Weekly.
Zdjęcie: Michele Benericetti, Wikimedia Commons.