„Pewien dziennikarz powiedział kiedyś, że Tatarzy nie są w Polsce u siebie, mimo że żyją na terenach polskich od ponad 300 lat. Dlaczego? Bo nie przeszli na katolicyzm. A czy Pani jest w stanie udowodnić, że Pani rodzina mieszka od 300 lat na terenach Polski? Ja nie. A Tatarzy mają nadania ziemi od Jana III Sobieskiego, więc zrobią to z łatwością”
Ewelina Kaczmarczyk: Jest Pani członkinią Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. W deklaracji programowej Rady pada zdanie o współdziałaniu obu religii i 600-letniej tradycji pokojowego współżycia na ziemiach polskich ludności wyznającej islam oraz chrześcijaństwo. Jak to się stało, że Polskie społeczeństwo zapomina o latach pokojowego współistnienia z Tatarami?
Agata S. Nalborczyk, badaczka islamu: Brakuje nam edukacji związanej z historią tej społeczności. Jeśli ktoś interesuje się przeszłością, ma świadomość, że Tatarzy brali udział w bitwie pod Grunwaldem. Z „Potopu” pamięta Azję Tuhajbejowicza i samego Tuhaj Beja z „Ogniem i mieczem”. Nie są to jednak pozytywne obrazy. Dodatkowo w „Panu Wołodyjowskim” pojawia się z kolei bunt Lipków, czyli zdrada Tatarów. Ale kiedy wejdziemy głębiej w tę historię, dowiemy się, że zbuntowali się, bo nie płacono im żołdu, a potem wrócili. Okazało się, że nie mogą żyć pod władzą sułtana, który traktuje ich jak sługi. A oni przecież byli częścią stanu szlacheckiego – przyzwyczajeni do wolności i traktowania z szacunkiem.
Tatarzy „wypadli” z naszej świadomości i dziś muzułmanin raczej kojarzy się z kimś z zewnątrz, z osobą napływową. Do niedawna można było przeżyć w Polsce całe życie bez spotkania z muzułmaninem czy muzułmanką. Wielu Tatarów zachowało charakterystyczne rysy twarzy, np. skośne oczy, ale trudno stwierdzić, kto z nich jest muzułmaninem. Kobiety nie noszą hidżabu, czyli muzułmańskiej zasłony. Czasem można mijać ich na ulicy i nie wiedzieć, że mamy do czynienia z osobą pochodzenia tatarskiego czy wyznawcą islamu.
Według badań np. CBOS polskie społeczeństwo wciąż najchłodniejszy stosunek przejawia właśnie do muzułmanów i muzułmanek.
Ominęła nas możliwość obserwowania akulturacji czy integracji z muzułmanami, jaką mieli mieszkańcy Europy Zachodniej, ale i doświadczenie posiadania muzułmańskiego sąsiada czy kolegi na studiach. A takie doświadczenie zbliża i oswaja inność. Dla nas muzułmanin wciąż jest mityczny. Dodatkowo, często zapożyczamy dyskurs o muzułmanach z Zachodu bez pogłębienia analizy. No i zapominamy o Tatarach.
Obrazują to dwie historie. Pierwsza dotyczy protestów przeciwko budowie meczetu w Warszawie, które były skierowane przeciwko muzułmanom w ogóle. Dopiero po jakimś czasie organizatorzy manifestacji zorientowali się, że przecież mamy w Polsce Tatarów, którzy od wieków żyją na naszych ziemiach. Zmodyfikowano więc hasła w stylu: „Tatarzy tak, fundamentaliści nie”. Początkowo więc protestujący nie byli świadomi, że w Polsce już są meczety. Oprócz Kruszynian i Bohonik trzeci meczet w 1990 roku został otwarty w Gdańsku. Teraz społeczność muzułmańska w Polsce składa się głównie z osób pochodzenia imigranckiego, ale nie zawsze tak było. Druga historia dotyczy organizowanego również w Warszawie spotkania na temat islamu w Europie. Na debatę zaproszono Irankę ze Szwecji, Algierczyka z Francji i Pakistańczyka z Wielkiej Brytanii. Nikt nie zaprosił Tatara czy Tatarki.
Smutno to słyszeć.
Kiedyś uderzyło mnie to, że dziennikarz Andrzej Talaga powiedział, że Tatarzy nie są w Polsce u siebie, mimo że żyją na terenach polskich od ponad 300 lat. Dlaczego? Bo nie przeszli na katolicyzm. A czy Pani jest w stanie udowodnić, że Pani rodzina mieszka od 300 lat na terenach Polski? Ja nie.
Ja również nie.
A Tatarzy mają nadania ziemi od Jana III Sobieskiego, więc zrobią to z łatwością. Czy tyle lat nie wystarczy? Kiedyś pisałam po angielsku artykuł na temat tatarskiej służby wojskowej. Jak oni byli zawsze lojalni wobec swojej ojczyzny! Do II wojny światowej w Wojsku Polskim służył większy odsetek Tatarów niż statystycznie samych Polaków. Oczywiście można powiedzieć, że Tatarzy mieli do tego „skłonności genetyczne”, ale przede wszystkim czuli też, że Polska to ich ojczyzna. Często nie rozumiemy, dlaczego Tatarzy w bitwie pod Wiedniem walczyli u boku Sobieskiego przeciwko muzułmanom. A oni byli przeciw Turkom, czyli najeźdźcom, bronili ojczyzny. Mówienie, że Tatarzy nie są w Polsce u siebie, to straszna aberracja.
Porozmawiajmy więc trochę o historii. Kiedy Tatarzy pojawili się w Polsce?
Społeczność tatarska osiedliła się głównie na północnym-wschodzie ziem litewskich. Ich duże skupiska znajdowały się wokół Wilna, a raczej ówczesnej stolicy, czyli Troków. Pierwsi Tatarzy w Wielkim Księstwie Litewskim pojawili się w XIV wieku. Byli to po pierwsze najemnicy Witolda sprowadzeni do walki z Krzyżakami. Po drugie – uciekinierzy ze Złotej Ordy, którzy np. postawili na nieodpowiedniego księcia czy kandydata na chana. Kiedy źle wybrali, oczywiście musieli uciekać. Po trzecie, jeńcy wojenni. Nie było więc wśród nich wielu kobiet.
Trafiający do Królestwa Polskiego tatarscy jeńcy wojenni byli wynaradawiani i chrzczeni, tracąc w ten sposób tożsamość. Natomiast jeńcy tatarscy na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego mieli obok siebie pobratymców i współwyznawców o statusie zbliżonym do szlachty, co pozwoliło im zachować swoją tożsamość. Historycy spierają się na temat statusu społecznego tych Tatarów, ale nie będziemy teraz rozwijać tego wątku. Warto wiedzieć, że mieli oni prawo do praktykowania swojej religii. Byli też bezpośrednimi poddanymi króla lub Wielkiego Księcia. Chodziło o to, by nikt ich nie uciskał. Jeżeli ktoś próbował odebrać im przywileje, pisali do króla: „Nasz wielki biały chanie”. Zupełnie nie mieli problemu z tym, że ich władca jest chrześcijaninem.
Trudno sobie wyobrazić, byśmy dziś w naszej armii mieli muzułmański oddział cieszący się takimi przywilejami.
Co więcej, od Wielkiego Księcia otrzymali pozwolenie, by żenić się z miejscowymi kobietami, co wtedy nie było wcale oczywiste, bo przecież nie byli chrześcijanami. Jak uczy nas socjolingwistyka, dziecko dziedziczy język po matce, a matkami były często miejscowe kobiety. Uznaje się więc, że Tatarzy od II połowy XVI wieku posługiwali się odmianą lokalnego słowiańskiego języka mówionego, polszczyzną północnokresową z białorutenizmami (zapożyczeniami białoruskimi), na południu – z ukrainizmami. Musimy też pamiętać, że językiem Księstwa Litewskiego był nie litewski, a język ruski (np. Wielki Książę nazywany był „hospodarem”). Z kolei w Rzeczpospolitej Obojga Narodów powstałej w XVI wieku językiem oficjalnym i urzędowym był polski.
Dlatego język tatarski zaniknął?
Tak, asymilacja i śluby z Polkami są tego przyczyną. Historycy mówią, że Tatarzy chcieli się wtopić w warstwę społeczną, do której należeli. Językiem szlachty był polski, a Tatarzy też byli szlachtą. Swój język zatracili w XVI wieku, ale aby odpowiedzieć w pełni na to pytanie, trzeba zastanowić się nad tym, czyimi potomkami są polscy Tatarzy. Ich państwo, Złota Orda, było bardzo różnorodne etnicznie, założone przez Mongołów, którzy na swojej drodze spotkali lokalne ludy turkojęzyczne, m.in. Kipczaków. Wymordowali ich elitę rządzącą, a resztę ludności zostawili, bo kimś trzeba rządzić i z kogoś ściągać podatki. Ci Mongołowie zaczęli żenić się z lokalnymi kobietami. Nasi Tatarzy to więc potomkowie Mongołów i Kipczaków, posługiwali się więc językiem kipczackim. Oni właściwie nigdy żadnym z języków tatarskich nie władali, one wyodrębniły się już później.
W kitabach, czyli rękopiśmiennych księgach (kitab po arabsku to po prostu „księga”) tworzonych przez Tatarów widać też, jakiego oni używają języka polskiego. Były to zbiory podobne do silva rerum ([łac. „las rzeczy”] – „dawna szlachecka księga domowa, w której spisywano wypadki polityczne, przemówienia, przepisy, sentencje itp.”; Słownik języka polskiego PWN), zawierały fragmenty Koranu, modlitwy, przepisy medyczne, historie rodzinne, legendy.
Na przełomie XVI i XVII wieku Tatarzy przełożyli swoją świętą księgę, Koran, na język polski. To trzeci lub czwarty w historii przekład tej księgi na język europejski. Był nieznany dlatego, że zapisano go alfabetem arabskim, a nazwano go Tefsir (arab. tafsir), czyli komentarz, bo każde tłumaczenie Koranu jest dla muzułmanów jego komentarzem – nie wolno go tłumaczyć na inne języki w celach liturgicznych, a jedynie dla objaśnienia. Pod wersetem z Koranu zapisane jest jego tłumaczenie na polski, ale w alfabecie arabskim, czyli jak w Tefsirze. W czerwcu w wydawnictwie UMK ukazało się pierwsze wydanie tego Tefsiru: ogromne, trzytomowe dzieło, przygotowane przez zespół badaczy zgromadzonych wokół Centrum Badań Kitabistycznych w Toruniu, kierowanych przez prof. Czesława Łapicza i prof. Joannę Kulwicką-Kamińską. Oryginał przekładu się nie zachował, wiele rękopisów spłonęło lub zaginęło, ale badacze dotarli do jego rękopiśmiennych kopii, z których wyodrębnili jedną, najlepszą, czyli najbardziej zbliżoną do oryginału. Zebranie takiego materiału w całość stanowiło ogromną pracę nie tylko arabistów i arabistek, potrzebny był turkolog, poloniści, historycy języka polskiego. W badaniach brali udział też Litwini, Ukraińcy i Białorusini. Można powiedzieć, że poprzez tę współpracę odnowiła się dawna Rzeczpospolita.
Czy w czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów dochodziło do aktów wrogości wobec Tatarów?
Nie było przymusowego nawracania czy aktów wrogości. Wiemy, że zburzono meczet w Trokach w czasie kontrreformacji, ale doszło do tego raczej w amoku, gdyż tłum został podburzony. Tatarzy byli pełnoprawnymi obywatelami Rzeczpospolitej.
Ich sytuacja i nastawienie sprawiły, że poza językiem stracili też swój strój. Nie ma tradycyjnego stroju Tatarów polsko-litewskich, jak i muzyki czy pieśni. Tatarzy chcieli być częścią szlachty, a jak pamiętamy z historii nawet szlachcic zagrodowy, choć pole orał boso, to w niedzielę przywdziewał kontusz i buty. To była duża różnica społeczna. Tatarzy są więc pięknym przykładem tego, że polska kultura była w tamtych czasach atrakcyjna i akceptująca, taka, że mogli się oni czuć u siebie.
Natomiast to, co teraz jest odzyskiwane, to proces w antropologii nazywany „invented cultural memory”. Współcześni Tatarzy zapożyczają inspiracje strojów z Baszkirii, Tatarstanu czy Krymu. Jedyna rzecz, którą zachowali, to kuchnia: koczownicza, pełna podpłomyków, pieczonych pierogów, które można wrzucić do sakwy i ze sobą zabrać.
Tatarzy zaczęli być bardziej kontrolowani dopiero w Imperium Rosyjskim. Co ciekawe,byli oni jedyną muzułmańską grupą etniczną, która w tym państwie zachowała szlachectwo, natomiast pod względem religijnym zostali wtedy podporządkowani muftiatowi na Krymie. Warto dodać, że Tatar w Imperium Rosyjskim był symbolem Europejczyka.
W ciekawej rozmowie z Cezarym Łasiczką na antenie Radia TOK FM wspomina Pani, że w latach 20. XX wieku państwo przekazało Tatarom środki, aby się zorganizowali. Dlaczego to właśnie Tatarzy byli wtedy wspierani?
Tatarzy w tamtym czasie, jeszcze przed rozproszeniem, spowodowanym przez II wojnę światową, byli bardzo widoczni. Mniejszość ta była wtedy dużo lepiej zorganizowana, miała pod ręką meczety, cmentarze, po I wojnie światowej powstało muzeum tatarskie. Istniał Związek Kulturalno-Oświatowy Tatarów RP prowadzący działalność kulturalną i wydający miesięcznik „Życie Tatarskie”. Pisali do niego zwykli ludzie, ale też intelektualiści tacy jak Ali Woronowicz czy mufti Jakub Szynkiewicz, który miał doktorat z orientalistyki, studiował w Berlinie. Jego podręcznik do osmańskiego tureckiego był używany jeszcze w II poł. XX wieku. Tatarscy autorzy pisali artykuły o polityce światowej, mieli kontakty z Bliskim Wschodem czy Bośnią, gdzie młodzi Tatarzy studiowali teologię. Kontakty mieli prawie z całym światem.
W 20-leciu międzywojennym wileński meczet odwiedził prezydent Ignacy Mościcki. Odbyła się wtedy wielka uroczystość, przemarsz ulicami miasta do meczetu, powitanie chlebem i solą. Z kolei kiedy zwłoki Aleksandra Sulkiewicza, Tatara z pochodzenia i towarzysza broni Piłsudskiego, były przenoszone na cmentarz do Warszawy, również odbyła się znacząca państwowa uroczystość, której towarzyszył wielki pochód.
Podobają Ci się nasze treści? Wspieraj Salam Lab na siepomaga!
W 1936 roku Sejm uchwalił Ustawę o stosunku państwa do Muzułmańskiego Związku Religijnego. Z tej okazji przedstawiciele Tatarów i Karaimów (bo w ten sam dzień uchwalono Ustawę o stosunku państwa do Karaimskiego Związku Religijnego) zajęli ogromną salę w sejmie i z tej okazji się spotkali.
W tamtych czasach państwo umiejętnie wykorzystywało Tatarów do działalności politycznej, próbując angażować ich w udział w polityce światowej, m.in. poprzez wpływanie na Wschód: Turcję czy ludy republik kaukaskich, gdzie byli aktywni politycznie jeszcze przed powstaniem Związku Radzieckiego.
Potem nadeszły I i II wojna światowa.
I wojna światowa była dla Tatarów tragiczna: spłonęło wiele meczetów, np. ten ze Studzianki, który już nigdy nie został odbudowany. Ale lata 1939-45 to już była straszna tragedia. Przesunięcie granic na Zachód, a zatem repatriacja, przemieszczenie ludności. Wiemy, jak to często wyglądało: pół dnia na spakowanie się, ograniczenia, co zabrać, być może nie było czasu, by wziąć wszystkie zasoby materialne społeczności tatarskiej: muhiry, które sami wykonywali, ważne księgi religijne, nierzadko rękopiśmienne. Poza granicami Polski znalazły się meczety i cmentarze, a Tatarzy zostali rozproszeni. Oczywiście potem próbowali np. przenieść się do Gdańska, by mieszkać w dużym mieście, ale blisko meczetów w Kruszynianach i Bohonikach.
Muzeum tatarskie w Wilnie spłonęło w czasie wojny, z rękopisami i artefaktami. Nie ma już budynku muftiatu w Wilnie. Meczety, które zostały na Litwie, były zamknięte, tylko meczet w Rejżach był czynny. Zniszczono wiele meczetów na Białorusi.
Rozproszenie sprzyjało zacieraniu się tożsamości. Tatarzy przez wieki praktykowali endogamię: starali się żenić wewnątrz społeczności. Od XIX wieku specjalnie w tym celu organizowali bale tatarskie. Kiedy pisałam o tym w Yearbook of Muslims in Europe, dziwiono się: jak to? Muzułmanie tańczą i organizują bale? Do jakiej muzyki? Odpowiadałam wtedy, że do takiej, do jakiej w danym okresie tańczono, to przecież też Polacy. Tatarzy i Tatarki byli głęboko zeuropeizowani. Po przesiedleniach w wyniku II wojnie światowej organizacja balu czy podróże stały się trudniejsze. I nie tylko one: utrudniona była też nauka religii, zabrakło nauczycieli o odpowiednim wykształceniu, społeczność była rozrzucona po całej Polsce. Tuż po II wojnie światowej kobiety prowadziły nawet modlitwy przy pogrzebach, co nie jest praktykowane w islamie, ale brakowało odpowiednio wykształconych mężczyzn. Wielu Tatarów było w armii Andersa i zostali już na Zachodzie, wielu zginęło w czasie wojny.
W okresie PRL byli aktywni imamowie kształceni przed wojną, ale oni ze względu na swój wiek powoli odchodzili; ostatni z nich Stefan Jasiński zmarł w 2015 roku i miał 104 lata. Dodajmy, że imamowie Ci nie byli w większości kształceni w świecie arabskim – wyjątkiem był Ali Woronowicz, który studiował w Egipcie, na Al-Azharze. Dopiero po 1989 roku młodzi ludzie mogli wyjechać, aby zdobyć wykształcenie odpowiednie dla imamów.
Sporo słyszy się o znanych mężczyznach, Polakach, którzy mieli tatarskie korzenie: Henryk Sienkiewicz, Jan Lechoń czy znanych Tatarach jak Aleksander Sulkiewicz. A jakie kobiety Tatarki warto dziś przypomnieć?
Dżennet Dżabagi Skibniewska [1915-1992 – przyp. red.] była aktywną postacią w okresie międzywojennym i powojennym. Można znaleźć na jej temat sporo artykułów. Jej imię po arabsku znaczy „raj” (arab. dżanna). To córka Tatarki i Wasana Gireja Dżabagiego pochodzącego z Kaukazu. Uciekł on przed Sowietami z Kaukazu i był światłą postacią, wydawał „Rocznik Muzułmański”. Dżennet była aktywistką, dziennikarką, działała w kobiecych oddziałach samoobrony, mówi się, że brała udział w obronie Gdyni. Być może była nawet adiutantką naczelnego wodza. Zachowało się wiele jej fotografii w mundurze. Na pewno brała udział w szkoleniach obronnych dla kobiet przed II wojną.
Napisałam kiedyś artykuł o kobietach, które są lub były przewodniczącymi gmin muzułmańskich, czyli takimi „proboszczkami”, ale bez uprawnień religijnych. To dość niespotykane w islamie. Przewodniczący gminy jest wybierany demokratycznie przez członków i członkinie społeczności i posiada dużą władzę, włącznie z wyborem kandydata na imama.
Taką ważną przewodniczącą była pani Dżemila Smajkiewicz Murman, która w latach 1979-1999 przewodziła wspólnocie w Gdańsku. Z rodziny Smajkiewiczów pochodziło wielu imamów, kiedyś rozważano nawet, by ich dom przemianować na meczet. Pani Dżemila, lekarka z wykształcenia, doprowadziła do otwarcia meczetu w Gdańsku.
Kolejną kobietą wartą wspomnienia jest obecnie dziewięćdziesięcioletnia już Halima Szahidewicz, która przez 20 lat przewodziła gminie muzułmańskiej w Białymstoku. Opiekowała się społecznością, jest członkinią i założycielką Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów, przez wiele lat była jej skarbniczką. Założyła tatarski zespół Buńczuk, który daje okazję młodzieży, by uczyć się tatarskich tańców i piosenek. To ona sprowadzała instruktorów tańca z Krymu oraz zlecała szycie strojów. Ona również nadzorowała wprowadzanie nauki islamu do szkół, egzaminowała nauczycieli, często ich zastępowała. Jest autorytetem w społeczności. Kiedy kobiety miały jakiś problem, to do niej przychodziły po poradę.
Warto również przypomnieć zmarła niedawno panią Mirosławę Korycką, przewodniczącą gminy w Bohonikach, która zdobyła pieniądze z komisji majątkowej, aby odrestaurować tamtejszy meczet. Była tak obrotna, że wyremontowała meczet, drogę i ogrodziła cmentarz.
Jak dzisiaj Tatarom żyje się na Podlasiu?
W pewnym momencie w Kruszynianach i Bohonikach zostało niewiele tatarskich rodzin. Dopiero gdy Dżenetta Bogdanowicz rozkręciła restaurację Tatarską Jurtę, w te strony powróciło sporo osób. Nagle okazało się, że nie wystarczy, by przewodnik był w tym miejscu tylko na weekend. Powstało Centrum Kultury Tatarów, nowy dom pielgrzyma i te miejsca odżyły. Dziś odwiedza je wiele osób.
Na Podlasiu żyją muzułmanie, prawosławni i katolicy. Kiedy więc święta tych trzech religii przypadają blisko siebie, świętowanie trwa bardzo długo.
Jakim wyzwaniom muszą dziś sprostać Tatarzy i Tatarki?
Globalizacji czy arabizacji świata muzułmańskiego. Ogólnie wiadomo, że Arabowie bardzo korygowali praktykowanie islamu u Tatarów, gdy do nich przybyli. Jest taki film z lat 60. o Kurban Bajram, gdzie występuje zapalanie świec przy minbarze. Ten zwyczaj został wyrugowany jako nieislamski, a pochodzący z tradycji kościelnej. Ktoś powiedział Tatarom, że tak nie można i przestali to robić. Ale jak można poprawiać kogoś, kto od 600 lat zachował wiarę muzułmańską w otoczeniu chrześcijan? I mówić, że ich islam jest gorszy czy praktykowanie religii nieprawidłowe?
Dziś ważnym zadaniem Tatarów i Tatarek jest zachowanie pamięci kulturowej, która nie jest dana raz na zawsze, mniejszości muszą ją kultywować. Uczą się więc na lekcjach religii o swojej historii. Mają też kolonie Tatarlandia: wyjeżdżają na tydzień i poznają tatarskie obyczaje. Odbywa się Letnia Akademia Wiedzy o Tatarach. Wierzę, że gdyby naszych Tatarów nie spotkało rozproszenie po II wojnie i opuszczenie swojego miejsca, ta społeczność byłaby na pewno silniejsza i bardziej zjednoczona.
Czego katolicy mogą według Pani nauczyć się od muzułmanów?
Jestem arabistką i gdy studowałam dziewięć miesięcy w Syrii niesamowite dla mnie było to, jak dużo muzułmanie wiedzą o chrześcijaństwie. Oczywiście w Syrii przedwojennej wynikało to z faktu, że żyło tam wtedy 12-15% chrześcijan, a kościoły znajdowały się obok meczetów. Gdy z koleżanką odwiedziłam na święta syryjską rodzinę mieszkającą w Aleppo, wiedzieli, że jako chrześcijanki w niedzielę idziemy na mszę i pomogli nam zrealizować tę powinność. Chciałabym, byśmy i my od nich potrafili zainspirować się właśnie taką otwartą postawą.
Agata Skowron-Nalborczyk – arabistka i iranistka oraz religioznawczyni-islamolożka, profesor uczelni i kierownik w Zakładzie Islamu Europejskiego Wydziału Orientalistycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Współprzewodnicząca ze strony katolickiej Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów, należy do European Council of Religious Leaders/Religions for Peace. Członkini redakcji kwartalnika „Więź”.
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlabpl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.