Nazywam się Nasratullah Taban. Zanim talibowie przejęli władzę w Afganistanie, przez sześć lat pracowałem w Kabulu jako dziennikarz, relacjonując wiadomości z Azji Centralnej, Afganistanu i Rosji. Teraz próbuję odnaleźć swoją drogę w Polsce. W końcu życie w Europie jest trochę inne niż życie w Afganistanie
Afganistan cieszył się względnie demokratycznym systemem dopiero od dwóch dekad. Obywatele i obywatelki zyskali podstawowe prawa i wolności, mniejszości mogły trochę odetchnąć, a partie polityczne i instytucje obywatelskie otrzymały możliwość działania. Kobiety korzystały z nowo zdobytych praw i swobód obywatelskich. Powoli podniósł się poziom edukacji, rozkwitł handel, rozwinęły się media, sektor prywatny poszerzył swój zakres, wzrosła interakcja Afganistanu ze światem. W nowym porządku politycznym kraj osiągnął znaczący wzrost w wielu dziedzinach. Było dobrze.
15 sierpnia 2021 roku, w dniu, w którym talibowie przejęli władzę w Afganistanie, byłem w drodze do Ambasady Turcji w Kabulu. Właśnie otrzymałem stypendium, pokrywające w pełni koszty moich studiów magisterskich za granicą.
Zbliżałem się do ambasady, gdy rozdzwonił się mój telefon. Przyjaciele i brat pytali się, gdzie jestem i czy jestem bezpieczny. Zdziwiony odpowiedziałem, że jadę do ambasady po wizę. Tego dnia nie sprawdzałem swoich mediów społecznościowych, nie wiem dlaczego. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak poważna jest sytuacja. Mój brat opowiedział mi przez telefon, co się dzieje. Mówił, zdenerwowany: „wszyscy uciekają lub szukają schronienia, a ty myślisz, że możesz załatwić swoje sprawy związane ze stypendium w ambasadzie? Ambasada jest zamknięta!”. Zdążyłem tylko powiedzieć „błagam, nie mów tak!”.
Islamska Republika Afganistanu upadła 15 sierpnia 2021 roku. Prezydent Aszraf Ghani uciekł ze stolicy helikopterem do Uzbekistanu po południu tego samego dnia. Jeszcze 2 sierpnia przysięgał, że nigdy nie opuści Afganistanu. Mówił, że prędzej umrze niż opuści Kabul. Po odejściu Ghaniego talibowie, którzy w ostatnich tygodniach opanowali dziesiątki stolic prowincji, szybko dotarli do Kabulu. W ciągu kilku godzin rebelianci wygodnie rozsiedli się przy stole Ghaniego.
Ze względu na zajęcie mojego brata, groziło mu prawdziwe niebezpieczeństwo. Poprosił mnie, żebym się ukrył i zapewnił schronienie naszym rodzicom. Zabrałem rodzinę do domu moich krewnych i zostałem w swoim mieszkaniu tylko po to, by chronić budynek i nasze rzeczy. Po dwóch dniach sytuacja stała się jednak zbyt trudna do zniesienia. Różni ludzie przychodzili do mnie, pytając, gdzie jest mój brat i co robi. Zdecydowaliśmy się więc wyjechać nieoficjalnie do Pakistanu, wybierając drogę lądową. Gdy przekroczyliśmy granicę, skontaktowaliśmy się z naszymi przyjaciółmi z polskiej ambasady. Zrobili wszystko, by zabrać nas do Polski. Mój brat współpracował wcześniej z polskim Ministerstwem Obrony. W tym trudnym momencie poprosiliśmy Polki i Polaków o wsparcie, a oni nam pomogli. Będę im za to wdzięczny na zawsze.
Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie
W obliczu rosnącej migracji ludności spowodowanej zmianami klimatycznymi, konfliktami zbrojnymi i czystkami etnicznymi, zapewnienie dostępu do rzetelnych informacji jest teraz bardziej istotne niż kiedykolwiek wcześniej. Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów, bez wpływu korporacji czy powiązań politycznych.
Jesteśmy całkowicie niezależną redakcją. Wasze wsparcie stanowi fundament naszej działalności. Każda wpłata pomaga nam kontynuować naszą misję dostarczania rzetelnych informacji. Dziękujemy za każdy wkład, który pomaga nam zachować niezależność.
Ze względu na wcześniejsze zajęcie mojego brata w Afganistanie, nie możemy w najbliższym czasie wrócić do naszego kraju. Zabiullah Mujahid, rzecznik talibów, zablokował mnie na Twitterze. To oznacza, że wiedzą o mnie za dużo.
Wiele trudnych pytań
Pojawiają się pytania, dlaczego Afganistan upadł, mimo wsparcia od USA i NATO.
Międzynarodowa koalicja przez dekady skupiała się na zwalczaniu rebelii i konsolidacji władzy. Te cele były jednak odrębne od budowania demokracji. Międzynarodowi darczyńcy, desperacko poszukując szybkich rozwiązań, wpompowali w Afganistan ogromne środki przy zachowaniu minimalnej należytej staranności. Zamiast reformować dysfunkcyjne instytucje państwowe, stworzyli ich odpowiedniki, co tylko podkopało legitymizację rządu.
Łatwo jest twierdzić, że Afganistan nie był gotowy na demokrację, biorąc pod uwagę szybki upadek władzy. Jednak afgańska konstytucja z 2004 roku zawierała niewiele przepisów dotyczących podejmowania demokratycznych decyzji w państwie, a wiele z nich nigdy nie zostało wdrożonych. Był to oczywiście wybór polityczny dokonany przez afgańskich przywódców politycznych, ale przy niewielkim sprzeciwie sponsorów z USA i NATO.
Przed przejęciem władzy myślałem, że prędzej czy później to się stanie. Dla zwykłego Afgańczyka i Afganki to musiało być szokujące, ale jako dziennikarz byłem na to jakoś przygotowany. Pozostawałem w bliskim kontakcie z urzędnikami w wielu prowincjach. Najważniejszą kwestią, która zaprzątała ich głowy przed 15 sierpnia, było zagrożenie ze strony talibów. Tydzień przed przejęciem władzy odbyłem rozmowę z kolegami. Wyobrażaliśmy sobie powrót talibów jak w filmie „Noc żywych trupów”. Czuliśmy, że do naszych miast wracają zombie.
Widzisz, Afganistan to kraj, w którym wspomnienia z wojny są cały czas żywe. Ludzie od lat słyszeli historie o talibach zabijających i torturujących ludzi. Teraz te opowieści stały się okrutną rzeczywistością. Wielu dziennikarzy i dziennikarek zostało zabitych. Zombie naprawdę wróciły i robią swoje.
Teraz, prawie rok po upadku Islamskiej Republiki Afganistanu, talibowie kontrolują cały kraj. Zaczęli robić z Afganistanu państwo, w którym wszystko reguluje prawo szariatu.
Ludziom odbiera się ich podstawowe przywileje i wolności. Ministerstwo Promowania Cnoty i Zapobieganiu Występkom wprowadza szereg zamordystycznych zakazów na obszarze kontrolowanym przez talibów. Dziewczynki powyżej 12 lat mają zakaz chodzenia do szkoły. Zabronione jest niestosowne zachowanie, nazywane fitną, które może wzbudzić zainteresowanie opinii publicznej i narazić na szwank opinię o kobiecie. Afganka nie może wsiąść do taksówki bez męskiego opiekuna, czyli mahrama. Musi też nosić wtedy burkę. Muzyka została zakazana w sklepach, restauracjach, a nawet prywatnych samochodach pod karą więzienia i zamknięcia danego lokalu. Nie wolno się golić, np. młodym mężczyznom nie wolno pozbyć brody. Wszyscy obywatele i obywatelki muszą codziennie modlić się w meczecie, sklepy muszą być zamknięte podczas modlitwy, a samochody powinny zatrzymać się na ulicy 15 minut przed nią. I tak dalej, i tak dalej.
Rok po przejęciu kontroli nad Afganistanem nowe władze sprecyzowały swoje stanowisko w sprawie praw do pokojowych zgromadzeń i wolności słowa. Ograniczają one sprzeciw wobec władzy, tłumiąc protesty i ograniczając swobodne działanie mediów. Aresztują dziennikarzy i dziennikarki, opozycjonistów i opozycjonistki oraz działaczy i działaczki społeczeństwa obywatelskiego.
Sytuację w zakresie praw człowieka pogarsza ogólnokrajowy kryzys gospodarczy, finansowy i humanitarny o bezprecedensowych rozmiarach. Obecnie, według ONZ, co najmniej 60% ludności potrzebuje pomocy humanitarnej. Dlatego Afgańczycy i Afganki ciągle wzywają społeczność międzynarodową do dalszego wspierania ludności Afganistanu.
Mieszane uczucia
Jestem w Polsce od dziesięciu miesięcy. Teraz pracuję w Krakowie jako Senior Recruitment Coordinator w firmie Jacobs. Nadal wykonuję też zlecenia dziennikarskie jako freelancer.
Szczerze mówiąc, nie czuję się mile widziany w Polsce. Nie mówię, że nie jestem wdzięczny za gościnność Polek i Polaków. Ale rząd pomógł mi w przyjeździe do Polski, a potem zostawił mnie samemu sobie. Spędziłem sześć miesięcy w obozie dla cudzoziemców w pobliżu Grudziądza. Zachowanie personelu w tym ośrodku było karygodne. Powiedzieli nam, że sami powinniśmy znaleźć sobie miejsce do życia poza obozem. Chciałem opuścić go jak najszybciej, dlatego rozpaczliwie szukałem mieszkania. Dali mi na to miesiąc. Personel ciągle pytał mnie, czy udało mi się coś znaleźć. Ale kiedy wynajmujący słyszeli, że pochodzę z Afganistanu, odkładali słuchawkę.
Moja sytuacja stawała się bardzo poważna, więc zapytałem osobę z personelu, co się stanie, jeśli nie znajdę mieszkania. Odpowiedziała, że zostanę deportowany do Afganistanu. Na nic zdały się tłumaczenia, że przecież jestem tu na zaproszenie polskiego Ministerstwa Obrony. To dotyczyło wszystkich Afgańczyków i Afganek w obozie. Tylko dzięki temu, że miałem wsparcie mojej firmy, udało mi się znaleźć mieszkanie. Bóg zesłał mi tę firmę.
Powrót do domu
Mieszkam teraz w akademiku udostępnionym przez mojego pracodawcę. W Afganistanie miałem bardzo jasny plan na swoją przyszłości. Miałem szansę na zdobycie tytułu magistra w Turcji. Ale trzeba się dostosowywać do różnych zmian, prawda?
Wiem, że wrócę do Afganistanu tylko wtedy, gdy będą tam sprawiedliwe prawa dla kobiet i dziewcząt, demokracja, legalny rząd. Nie marzę o tym, by talibowie zwrócili mój kraj ludziom, mam na to nadzieję. Mam nadzieję na tak wiele rzeczy.
Mam nadzieję, że dziewczynki i kobiety w Afganistanie odzyskają swoje prawa. Mam nadzieję, że nikt na świecie nie będzie musiał opuszczać swoich domów, tak jak my. Mam nadzieję na połączenie wszystkich rozdzielonych rodzin. Niech nikt nie tęskni za swoimi matkami, tak jak my. Marzę, że pewnego dnia Polacy i Polki będą mogli odwiedzić Afganistan w celach turystycznych i poznać naszą kulturę. Nie, nie marzę; mam na to nadzieję.
Z Nasratullahem rozmawiała Katarzyna Makarowicz.
Nasratullah Taban – dziennikarz i fotograf z Ghazni w Afganistanie. Przez ostatnie lata pracował jako starszy reporter w wielu afgańskich i kazachskich mediach, głównie zajmując się Azją Środkową i Afganistanem. Wolontariusz w WHO i Czerwonym Krzyżu w Afganistanie.