ludzie idący wśród gruzów i piasku

Czy mówienie o ludobójstwie przestało być tabu?

W Gazie panuje głód, który dotyka całe, ponad dwumilionowe społeczeństwo. Prawie połowa mieszkańców i mieszkanek znajduje się w czwartej fazie głodu (określanej jako awaryjna),a blisko pół miliona w fazie piątej — katastrofalnej

Ryż na mleku…

Ponad rok temu, pisząc swój pierwszy tekst o pomocy humanitarnej i darmowych posiłkach dla dzieci w pogrążonej działaniami zbrojnymi Gazie, zacząłem tak:

„Ryż na mleku, egipskie koshari czy pasta Alfredo. Potrawy mają być proste, jednogarnkowe i jak najbardziej sycące. O mięsie można tylko pomarzyć, ponieważ brakuje go w całej Gazie. A smak? Uśmiechnięte dzieci są chyba wystarczającym dowodem jakości”.

Tekst opowiadał o Hamadzie Shaqurze i jego fundacji, która w trudnych, wojennych warunkach, przy wykorzystaniu produktów dostarczonych przez międzynarodową pomoc humanitarną, gotowała posiłki dla dzieci. To miał być jeden z tych tekstów pozytywnych — przywracających wiarę w ludzkość oraz siłę bratniej i siostrzanej solidarności.

Minął rok. Liczba ofiar izraelskiej rzezi uległa podwojeniu. Pomoc humanitarna praktycznie nie dociera. Izrael blokuje setki ciężarówek z żywnością, porywa statki Flotylli Wolności, a na dodatek kłamliwie twierdzi, że za brak dostarczonej pomocy odpowiada (rzekomo sprzyjający terroryzmowi) ONZ. Oficjalnie pomoc została wstrzymana, ponieważ dotychczasowy system dystrybucji miał być rzekomo przechwytywany przez Hamas i inne zbrojne grupy, które mają rządzić w Strefie. W Gazie panuje głód, który dotyka całe, ponad dwumilionowe społeczeństwo. Prawie połowa mieszkańców i mieszkanek znajduje się w czwartej fazie głodu (określanej jako awaryjna), a blisko pół miliona w fazie piątej — katastrofalnej.

Dziś jedyną (i niewystarczającą) pomoc humanitarną do Gazy dostarczają Siły Obronne Izraela we współpracy z powołaną do tego amerykańską fundacją Gaza Humanitarian Foundation (GHF). To zaledwie kilka tirów dziennie. Rozdzielają one żywność w czterech wyznaczonych centrach dystrybucyjnych. Aby do nich dotrzeć — pieszo, z daleka — Palestyńczycy muszą przebiec przez system metalowych korytarzy, które teoretycznie mają uformować kolejkę, a w praktyce raczej dodatkowo upodlić czekających na pomoc ludzi. Panuje chaos. Ludzie tratują się nawzajem, a do zdesperowanych, głodnych cywilów wojsko otwiera ogień. Codziennie w takich korytarzach ginie co najmniej kilkadziesiąt osób. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to zjawisko wywołane celowo, aby dodatkowo „ukarać” Palestyńczyków i Palestynki.

…i bez mleka

https://salamlab.pl/pl/co-doprowadzilo-do-brutalnych-wydarzen-w-strefie-gazy-i-izraelu-wyjasniamy-krok-po-kroku/

15 maja Hamada opublikował ostatnie wideo, na którym gotował dla dzieci. Jedli suchy ryż. Gdybym pisał ten tekst dziś, powinienem go zacząć raczej:

„Śmierć, pożoga i halucynacje z niedożywienia”.

Na kolejnych nagraniach publikowanych na Instagramie Hamada i jego fundacja rozdzielają już tylko wodę. Od tego czasu otrzymał nominacje do dwóch nagród — za swoją instagramową twórczość oraz za film dokumentalny The Man Who Feeds Gaza’s Children. Być może światła jupiterów sprawiły, że Hamada, jego żona i urodzony podczas wojny synek, wciąż żyją, choć — jak pisał — również chodzą głodni.

Wszystkich nas nie policzycie

Mowa tu o popularnym, kulinarnym blogerze, który doczekał się własnej strony na Wikipedii. Większość mieszkańców i mieszkanek Gazy umiera jednak anonimowo. Oficjalne dane publikowane przez Ministerstwo Zdrowia Gazy — których wiarygodności na obecnym etapie nikt poza rządem Izraela i jego ortodoksyjnymi zwolennikami już nie kwestionuje — mówią o ponad 60 tysiącach zabitych. To i tak ostrożne szacunki, oparte na imiennych listach, raportach ze szpitali i zgłoszeniach rodzin ofiar. Warto też dodać, że spośród 36 szpitali działających przed wojną, pozostało zaledwie 19.

Z kolei brytyjskie czasopismo medyczne The Lancet twierdzi, że nawet ta liczba może być zaniżona. W lipcu 2024 r. magazyn opublikował kilka analiz, z których wynika, że dotychczasowa liczba zgonów mogła być niedoszacowana nawet o 40%. Wynika z tego, że w rzeczywistości mogło zginąć od 77 do 109 tysięcy mieszkańców Strefy Gazy — czyli 4-5% przedwojennej populacji tego terytorium

Matematyka głodu

Nawet jeśli włożymy te szacunki między bajki — liczba 60 tysięcy budzi już wystarczającą grozę. Każdego dnia możemy też oglądać dowolną liczbę zdjęć umierających z głodu dzieci. Mimo to niektóre z nich są oskarżane o manipulacje: na przykład post opublikowany przez Martynę Wojciechowską — okazało się bowiem, że zdjęcie przedstawia chłopca chorego na mukowiscydozę, który już rok temu został ewakuowany ze Strefy i otrzymał leczenie w USA. Ale wydarzyło się to właśnie dzięki naciskowi opinii publicznej, która oburzona udostępniała jego zdjęcia i domagała się reakcji.

Nawet ta praca, przytoczona przez prezenterkę w niewłaściwym kontekście, nie może świadczyć o tym, że głodu ani kryzysu nie ma. Niestety Ambasada Izraela w Polsce chętnie powołuje się na ten przypadek, argumentując, że skoro tutaj doszło do pomyłki, to znaczy, że reszta dzieci w Gazie jest najedzona i szczęśliwa i nie może się doczekać męczeńskiej śmierci. Bo przecież — według tej logiki — wszyscy są terrorystami, prawda?

Wyjaśnijmy może, jak działa głód, ponieważ szczęśliwie większość naszych czytelników nigdy go nie zaznała. W badaniach przeprowadzonych w Biafrze, Sudanie czy Somalii, naukowcy opisują śmiertelność jako krzywą dzwonową. Jeśli założymy, że brak pożywienia zaczyna się 1 lipca, to pierwsze ofiary pojawiają się po 2-3 tygodniach — i są to osoby najsłabsze: dzieci i chorzy. Początkowo liczba zgonów rośnie powoli, potem gwałtownie — geometrycznie lub wykładniczo. Po osiągnięciu szczytu liczba zgonów może spadać — bo zabraknie najbardziej wrażliwych ofiar albo nadejdzie pomoc.

W przypadku Gazy — gdzie mieszkańcy czasem zdołają coś zjeść (choć niektórzy w desperacji jedzą piasek) — cały proces tylko się wydłuża. Na dziś wiadomo, że z głodu zmarły już co najmniej 193 osoby, w tym 96 dzieci. Ile jeszcze musi umrzeć, by państwa Zachodu uznały państwowość Palestyny?

Kiedy ludobójstwo przestało być tabu?

Rok temu, kiedy pisałem o Hamadzie, o ludobójstwie mówili głównie aktywiści, niektóre organizacje pozarządowe i międzynarodowe. Zaczęli się jednak z tego wyłamywać — początkowo nieliczni — dziennikarze, artyści i politycy.

Dziś, dziesiątki tysięcy ofiar później, temat wszedł „na salony”. O ludobójstwie piszą wprost niektóre duże redakcje Zachodu: The Guardian, The Washington Post, The New York Times, a telewizje: BBC, ABC, CBS, NBC czy w Polsce TVP i TVN24 informują o ludobójstwie i głodzie — choć najczęściej głosem zaproszonych do studia ekspertów i ekspertek.

Skala głodu zaniepokoiła też przywódców państw Zachodu. Uznanie państwowości Palestyny zaplanował na wrzesień Emmanuel Macron, a w tym roku taką wolę wyraziły również Malta i San Marino. Uznanie Palestyny (pod warunkiem potępienia Hamasu i ataków z 7 października) zapowiedziała także Wielka Brytania, która przed powstaniem państwa Izrael, sama okupowała Palestynę. Co prawda żaden z tych polityków nie mówił wprost o ludobójstwie, ale przynajmniej widać, że presja opinii publicznej ma sens.

Osobną kwestią są komentarze polskich oficjeli: na umiarkowaną krytykę Izraela zdecydował się minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski oraz premier Donald Tusk: obaj podkreślają, że Izrael ma „prawo do obrony”, ale nadużywa go, stosując głód.

„Polska była, jest i będzie po stronie Izraela w jego konfrontacji z islamskim terroryzmem, ale nigdy po stronie polityków, których działania prowadzą do głodu i śmierci matek i dzieci” – przekazał w niedzielę premier Donald Tusk.

Panie Ministrze, cieszymy się, że pamięta Pan, że Polska uznaje niezależność Palestyny. Proszę też przypomnieć o tym swojemu zastępcy Teofilowi Bartoszewskiemu. Panie Premierze, skoro działanie Hamasu nazywamy terroryzmem, jak należałoby określić nieporównywalnie bardziej krwawy odwet Izraela? Rozumiem, że potępienie ludobójstwa nie przysporzy wam popularności koniecznej do wygrania kolejnych wyborów, ale dziś, ostra krytyka działań Izraela jest kwestią zwyczajnej moralności. Domagamy się sankcji i zaprzestania militarnej współpracy ze zbrodniczym rządem Netanjahu! Zresztą Państwa krytyka nie pomoże wam zdobyć popularności nawet wśród izraelskiego rządu.

Piekło zamarzło — na upomnienie Netanjahu zdecydował się też Donald Trump: „Powiedziałem Izraelowi, powiedziałem Bibiemu, że musicie teraz zrobić to w inny sposób” — stwierdził.

Pytanie tylko, czy prezydentowi Stanów Zjednoczonych chodziło o skuteczniejszą walkę z terroryzmem, a nie o subtelniejsze ataki na ludność cywilną. Trump ma wobec Palestyńczyków i Palestynek swoją własną, „humanitarną” wizję: wysiedlenie ich i stworzenie w Strefie Gazy luksusowej riwiery turystycznej.

Stojąc razem

Wreszcie — o głodzie w Gazie mówią również sami Izraelczycy: o „naszym ludobójstwie” piszą wprost dwie duże organizacje prawne — B’Tselem oraz Lekarze na rzecz Praw Człowieka; podobne opinie publikują lewicowe Haaretz i +972 Magazine. Szczególnie cenny, bo rzadki, jest głos zwykłych obywateli i obywatelek Izraela: organizacji pokojowych takich jak Standing Together, weteranów wojennych z Breaking the Silence oraz Żydów z diaspory.

https://salamlab.pl/pl/izrael-glodzi-palestynczykow/

Nie każdy, kto dostrzega tragedię narodu palestyńskiego i winę Izraela, decyduje się na użycie terminu „ludobójstwo”. Mimo to na polskim poletku uważam za cenne głosy Miriam Synger, która prowadzi profil „Jestem Żydówką” oraz kanadyjsko-żydowskiego aktora Michaela Rubenfelda. Są to bowiem osoby, które nie są obywatelami Izraela, więc nie powinny ponosić konsekwencji za politykę Netanjahu (którą zresztą krytykują), a mimo to codziennie stykają się z antysemickim hejtem tylko dlatego, że są Żydami w Polsce. Pamiętajmy, że skutkiem ludobójczej polityki Izraela jest też wzrost fali antysemityzmu, wystarczy tu tylko wspomnieć skandaliczne słowa Grzegorza Brauna (które w związku z tragedią Gazy mogą zyskiwać większą aprobatę), czy zbezczeszczenie miejsca pamięci w Jedwabnem.

Buntują się też młodzi Izraelczycy, którzy odmawiają zasilenia szeregów izraelskiej armii, którą oskarża się o popełnianie zbrodni wojennych: „Wolałbym iść do więzienia niż zabijać dzieci” — powiedział CNN osiemnastoletni Itamar Greenberg.

To będzie naiwne zakończenie, ale trudno: chciałbym wierzyć, że ludzi dobrej woli jest więcej. Nawet jeśli uważamy, że ktoś zabrał głos zbyt późno — doceńmy to, że w ogóle swojego głosu użył. Choć nie przywróci to życia niewinnym, to być może sprawi, że wspólnie zatrzymamy to szaleństwo.

Maciej Augustyn – kulturoznawca i student iranistyki. Miłośnik autostopu i wszystkiego, co na wschód od Polski. Wolontariusz i powsinoga z potrzeby serca.

Podobne wpisy