Wiele osób powie, że jest zdrajcą. O wyjeździe z Ukrainy po rosyjskiej inwazji w lutym 2023 roku, działalności wolontariackiej i życiu w Polsce rozmawiamy z Artemem
Ten tekst został opublikowany w kwietniu 2023 r.
Valeriia Buchak: Opowiedz o tym, jak zdecydowałeś się na wyjazd z Ukrainy.
Artem*: Musiałem to zrobić. Moja rodzina mieszkała w małej wsi w obwodzie chersońskim, na południu Ukrainy, która od początku wojny znajduje się pod okupacją. W drodze do pracy omijałem rosyjskie czołgi i żołnierzy sił Putina z bronią. Nieraz grozili, że jak nie będziemy przestrzegać ich zasad, to postrzelą nas w nogi, abyśmy je zrozumieli. Wyjechałem z rodziną, aby w pierwszej kolejności zadbać o nasze bezpieczeństwo.
Jak wyglądała ucieczka z okupowanej miejscowości?
Droga trwała cztery dni. Jechaliśmy przez Krym, Rosję i kraje Unii Europejskiej. Rosjanie przeszukiwali mnie od stóp do głów. Pytali o znajomych w ukraińskiej armii. Szukali na moim ciele tatuaży. Słyszałem, że u innych przeszukiwali nawet dane w telefonach z kilku ostatnich lat. Znęcali się psychicznie. Musiałem skłamać, że jedziemy do znajomych i wrócimy. Każde słowo mogło zostać obrócone przeciwko nam. Wiedzieliśmy, że pojedziemy do Czech. Dostałem tam ofertę pracy od znajomego i to był nasz kwitek na bezpieczną przyszłość. Z tą pracą jednak się nie udało i gdy byliśmy już w Czechach, musieliśmy szybko wymyślić, co robić dalej.
Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie
Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów.
Jesteśmy całkowicie niezależną redakcją. Wasze wsparcie stanowi fundament naszej działalności. Każda wpłata pomaga nam kontynuować naszą misję dostarczania rzetelnych informacji. Dziękujemy za każdy wkład, który pomaga nam zachować niezależność.
Co zrobiliście?
Mój brat, przebywający wtedy w Litwie, usłyszał o Punkcie Pomocy Salam Lab przy Radziwiłłowskiej 3 w Krakowie. Byliśmy stosunkowo niedaleko Krakowa i w sumie to była nasza ostatnia deska ratunku. Dotarliśmy w kilka godzin. W Punkcie Pomocy R3 usłyszeliśmy, że dostaniemy mieszkanie. To była w końcu dobra wiadomość. Mogliśmy wreszcie odpocząć, nabrać sił i pomyśleć, co robimy dalej.
Każdy z nas chciał jak najszybciej znaleźć pracę i się usamodzielnić. W końcu to się udało.
Jak wyglądało przekraczanie granicy dla Ciebie, jako Ukraińca? Mężczyźni w Ukrainie mają zakaz wyjeżdżania z kraju.
To prawda. Wyjeżdżać mogą tylko kobiety oraz mężczyźni posiadający dokument potwierdzający, że nie mogą służyć w wojsku lub spełniają inne warunki uprawniające do wyjazdu.
Najpierw przekroczyłem granicę z Rosją. Jedyną trudnością było tam zachowanie rosyjskich funkcjonariuszy. Ze względu na stan mojego zdrowia, nie nadaję się do służby w wojsku. Mogłem zatem przekroczyć granicę z UE również z Ukrainy. Ale gdy miasto znajduje się pod okupacją, ucieczka jest niemożliwa. Trzeba było obrać inną trasę.
Miałem poczucie dużej odpowiedzialności. Gdy mężczyzna wyjeżdża za granicę w czasie wojny, wiele osób mówi, że jest zdrajcą kraju. Dużo ludzi nie rozumie jednak, że niektórzy bardziej pomogą, gdy wyjadą. Nie mogłem pójść do wojska, nie było też pracy. Jeden z moich braci zaginął na wojnie, drugi nadal służy. Myślałem o moich rodzicach, nie przeżyliby tej całej tragedii jeszcze raz.
Czy doświadczyłeś dyskryminacji ze względu na wyjazd?
Raczej nie. Ale wiem, że było to prawdopodobne, i że dużo mężczyzn jej doświadcza. Mój kolega otrzymał niedawno potępiającą jego wyjazd wiadomość od bliskiej koleżanki. To przykre, niektórzy nawet nie próbują spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, nie próbują zrozumieć. Czasami myślę, że gdy wrócę do Ukrainy, będę musiał ponieść konsekwencje swojego wyjazdu.
Wspomniałeś, że niektórzy bardziej pomogą wyjeżdżając z kraju. Co miałeś na myśli?
Zarabiam. Moja żona również pracuje. Każdego miesiąca wspieramy różne zbiórki na Ukrainę. Wiem, że skoro wyjechałem, muszę dołożyć wszelkich starań, by wesprzeć mój kraj finansowo. Jak tylko otrzymujemy pensje, dużą część kierujemy na pomoc. Moi znajomi utworzyli fundację, tam również działam. Mam w planach rozpocząć własny projekt i chcę kupować samochody dla ukraińskiej armii. Skupiam się teraz na poszukiwaniu uczciwych sprzedawców i zastanawiam się, jak najskuteczniej to zorganizować.
Jak Ci się żyje w Polsce?
Dzięki znajomym udało nam się przeprowadzić do Krynicy Zdrój. Tutaj pracujemy, mamy już sporo przyjaciół, z którymi spędzamy święta czy weekendy. Życie trwa dalej, tylko teraz wszystko wygląda trochę inaczej. Niedawno udało nam się wynająć mieszkanie. Teraz zajmujemy się umeblowaniem go i stworzeniem przytulnego miejsca dla naszej rodziny, abyśmy do momentu powrotu do domu, do Ukrainy, czuli się tu również dobrze.
Ty i Twoi bliscy planujecie powrót?
Oczywiście. Jak tylko skończy się wojna, wracamy. Przyzwyczaiłem się do Polski, do polskiej kultury, nawet nauczyłem się trochę języka. Wciąż żyję jednak marzeniem o powrocie do Ukrainy. Tam jest całe moje życie, rodzice. Marzę o tym, by wojna się skończyła, by każdy mógł wrócić do domu. I co ważne, miał dokąd wrócić.
*imię zmienione
Valeriia Buchak – Polko-Ukrainka, członkini redakcji Salam Lab, współprowadzi media SPA – Społecznej Przestrzeni Aktywnej.