„Jakich czasów dożyliśmy, że pozwalamy sobie wyceniać ludzkie życie?”. Publikujemy historię Elizy Zebad: pół-Polki, pół-Palestynki, która mieszka w Polsce
Jestem pół-Polką, pół-Palestynką. Moi rodzice poznali się w Moskwie, gdzie oboje pracowali. Po jakimś czasie wrócili do Polski, a moja mama zaszła w ciążę. Kiedy miałam pół roku, wyjechaliśmy do Palestyny. Mieszkaliśmy niedaleko miasta Tulkarm w małej miejscowości Nazlet Issa. Mieliśmy tam spory dom, w którym mieszkało kilka rodzin – na dole moja babcia, obok my, a na górze rodzeństwo mojego taty z rodziną. Miałam pięć lat, kiedy wróciliśmy do Polski, ale zaskakująco dużo pamiętam z tamtych czasów.
Zanim się urodziłam, mój tata ze względu na swoje zaangażowanie polityczne przez 10 lat przebywał w izraelskim więzieniu. Wcześniej aresztowany był także jego ojciec. Obaj byli patriotami, walczyli o wolną Palestynę i głośno mówili o swoich poglądach.
Przez nasze podwórko przebiegała granica między Palestyną i Izraelem. Na początku jej przekraczanie nie było problematyczne. Pamiętam, że kiedy miałam trzy lata, chodziłam z mamą na basen w Baqa al-Gharbijje, większej miejscowości po izraelskiej stronie albo na wycieczki do Tel Awiwu.
Z czasem na naszym podwórku postawiono mur, który całkowicie przesłonił nam widok z okna. Wtedy Palestyńczycy i Palestynki nie mogli już przechodzić na izraelską stronę, a Izraelczycy i Izraelki na palestyńską. W tym czasie wielu Palestyńczyków straciło pracę i jakiekolwiek możliwości zarabiania pieniędzy. Jednym z nich był mój tata.
Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie
Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów. Piszemy o migracji, prawach człowieka, islamie i islamofobii.
Nasze działania zależą od Twojego wsparcia. Każda złotówka pomaga nam kontynuować misję dostarczania rzetelnych informacji. Twój wkład to klucz do naszej niezależności.
Kiedy w 2004 roku wybuchła wojna, sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. Pamiętam, że w nocy często było słychać huk i strzały. Moi kuzyni już w wieku siedmiu, ośmiu lat byli uczeni, jak strzelać z broni. Nawet dzieci rzucały kamieniami i brały czynny udział w walce.
Przed naszą bramą był plac, który nazywałam Placem Bitewnym. Któregoś dnia, kiedy w wieku czterech lat wychodziłam do sklepu niedaleko naszego domu, zobaczyłam tam swojego tatę leżącego na ziemi. Izraelski osadnik siedem razy postrzelił go w brzuch i zostawił na pastwę losu. Tata stracił jedną nerkę i do tej pory ma problemy zdrowotne. Po tym wydarzeniu i po eskalacji konfliktu zdecydowaliśmy się wrócić do Polski.
Wyjazd z Palestyny do Polski
W Polsce od dziecka mierzyłam się z rasizmem i wyzwiskami ze względu na moje pochodzenie. Wstydziłam się go. Nie mówiłam innym, jak mam na nazwisko, nie chciałam używać arabskiego. Mieszkałam w małej miejscowości na wsi z moją babcią i z dziadkiem. W zasadzie to oni mnie wychowywali, bo moi rodzice się rozstali, mama dużo pracowała, a tata wyprowadził się do Warszawy. W szkole dzieci nie chciały ze mną rozmawiać, rzucały komentarze typu „Araby do domu!” albo „Z brudasami się nie bawimy!”.
Dopiero kiedy skończyłam 15 lat, wyprowadziłam się z domu i poszłam do liceum w Warszawie, znalazłam się w bardziej wielokulturowym środowisku. Miałam znajomych z Ukrainy, z Czeczenii, poznałam dziewczynę, która była w połowie Tunezyjką, w połowie Polką. To z nimi dogadywałam się najlepiej, mieliśmy wiele wspólnych doświadczeń i tematów do rozmów.
Ludzie w Warszawie inaczej reagowali też na informację o moim pochodzeniu – byli ciekawi mojej historii i zadawali mi dużo pytań o Palestynę. Dopiero wtedy zaakceptowałam i polubiłam tę część siebie. Odnowiłam też kontakt z moim tatą i zaczęłam się interesować swoimi arabskimi korzeniami.
„Mocno przeżywam to, co dzieje się teraz w Palestynie”
Obecnie jestem dumna z tego, że jestem Palestynką. Z zakompleksionej, małej dziewczynki wyrosłam na kobietę, która nie wstydzi się swojego pochodzenia. Mam synka, który też jest Palestyńczykiem i chcę go nauczyć, że jest wartościowy bez względu na to, skąd pochodzi. Chciałabym, żeby spędzał dużo czasu z moim tatą, a swoim dziadkiem. Marzę o tym, żeby pojechać kiedyś do Palestyny i pokazać swoim dzieciom, jaki to piękny kraj. Kocham Palestynę, drzewa oliwne, słońce, ludzi i ich gościnność.
Kiedy skończyłam szkołę i poszłam do pracy, ludzie bardzo często traktowali mnie inaczej, gdy dowiadywali się, skąd pochodzę. Moi polscy znajomi do tej pory, kiedy mówię o Palestynie, rzucają „Weź już przestań, przecież Ty jesteś Polką!” albo komentują „Gdybyś tam została, to dziś chodziłabyś w hidżabie i nie miała żadnych praw. Ciesz się, że jesteś w Polsce”.
A ja wcale się z tego nie cieszę. Uważam, że Polska to bardzo rasistowski kraj, a Polacy są mocno zamkniętym narodem. Często nie wychodzą poza swoje bańki, nie kwestionują medialnych przekazów, nie starają się pogłębiać wiedzy na temat innych kultur.
Mocno przeżywam to, co dzieje się teraz w Palestynie. Cały czas śledzę wiadomości, chodzę na demonstracje, starałam się też odszukać większość mojej rodziny i dowiedzieć się od nich, jak wygląda obecnie sytuacja.
Dotknęło mnie to, że do tej pory tylko jedna osoba zapytała mnie o to, jak się z tym wszystkim czuję. Trudno było mi zrozumieć, dlaczego ludzie, którzy tak bardzo przejmowali się wojną w Ukrainie, zupełnie nie reagowali na bombardowanie Palestyny. Wtedy w ciągu trzech dni byliśmy w stanie zorganizować zbiórki, pomoc medyczną, a nawet przyjąć uchodźców i uchodźczynie do swoich domów. A teraz, kiedy na masową skalę giną Palestyńczycy i Palestynki, nikt właściwie się tym nie przejmuje. Ludzie machają ręką: „A, to znowu Arabowie, u nich to tak zawsze”.
„Nie mamy prawa milczeć”
Jakich czasów dożyliśmy, że pozwalamy sobie wyceniać ludzkie życie? Czym różni się życie niewinnego dziecka od życia niewinnego mężczyzny? A czym życie ukraińskiego czy polskiego dziecka od życia dziecka palestyńskiego? Zgodnie z hasłem pojawiającym się na propalestyńskich demonstracjach, powinniśmy milczeć, kiedy dzieci śpią, ale nie mamy prawa milczeć, kiedy dzieci umierają. Nie mamy prawa milczeć, kiedy umierają ludzie. Pod gruzami leżą jeszcze tysiące nieodnalezionych ciał.
Uderzyło mnie też, jak bardzo ludzie są nieświadomi tego, jak wygląda sytuacja w Palestynie. Nikt nie stara się pogłębić tematu, non stop słychać tylko, że to wszystko wina Hamasu. Wielokrotnie tłumaczyłam innym, że media bardzo często powtarzają izraelską propagandę, że ten konflikt nie zaczął się 7 października, ale trwa od 75 lat. Ale często czułam, że mam związane ręce. Ludzi ten temat nie obchodził albo mieli już wyrobione zdanie i wierzyli w to, co mówią w telewizji.
Uważam, że każdy tak, jak potrafi, powinien nagłaśniać to, co dzieje się w Palestynie. Izrael nazywa swoje działania samoobroną, ale przecież to on okupuje Palestynę. Działania Izraela to wręcz wymazywanie Palestyny z mapy świata.
Nie bójmy się mówić o tym głośno! Polacy też walczyli o swoją ojczyznę i niepodległość. Walczmy więc solidarnie z rasizmem, walczmy z ludobójstwem i walczmy z terroryzmem!
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.