Liban stoi u progu dziejowych zmian. Trwa kampania wyborcza, a dzień, w którym Libanki i Libańczycy ruszą do urn, zbliża się nieubłaganie. Jednocześnie obecny rząd w końcu podejmuje, jak się wydaje, jedyną słuszną decyzję w obliczu kryzysu gospodarczego od lat wyniszczającego kraj
Rząd Libanu ogłosił upadłość państwa i banku centralnego. Jeśli dodać do tego, że wśród ubiegających się o mandaty, młodzi stanowią silną reprezentację, to można dojść do wniosku, że być może jesteśmy świadkami i świadkiniami przełomu w historii Republiki Libańskiej. Jednak czy Libańczycy i Libanki wykorzystają tę szansę?
To oni zgotowali nam ten los
Już w maju tego roku w Libanie odbędą się wybory do krajowego parlamentu. Co 4 lata Libanki i Libańczycy wybierają 128 parlamentarzystów, a miejsca są podzielone równo między muzułmanów i chrześcijan. W 1943 roku Pakt Narodowy, niepisane porozumienie przywódców religijnych i politycznych, ustalił tzw. klucz wyznaniowy. Zgodnie z tą zasadą prezydentem Libanu może zostać chrześcijanin maronita (członek Kościoła maronickiego), premierem musi być sunnita (przedstawiciel jednego z odłamów islamu), a szefem parlamentu – szyita (wyznawca drugiego nurtu). Cały system podziału miejsc w parlamencie ze względu na wyznanie religijne nosi nazwę konfesjonalizmu. Dokładnie na dwa miesiące przed terminem wyborów, 15 marca, zakończył się proces przyjmowania kandydatur na stanowisko parlamentarzysty lub parlamentarzystki. Zgłoszeń dokonało aż 155 kobiet. Młodzi też nie próżnowali. Spośród wszystkich kandydatur, aż 88 zgłoszeń pochodzi od osób w przedziale wiekowym od 25 do 35 lat.
26-letni Mosbah Sakef jako powód swojego startu podaje trudną sytuację ekonomiczną Libanu.
„Zdecydowałem się startować w wyborach, ponieważ obecny kryzys ekonomiczny zniszczył przyszłość młodych osób i to my musimy coś z tym zrobić. (…) Mimo wszystko, jestem pewien, że ludzie chcą zmiany i zagłosują na nas”.
Nie tylko Mosbah oskarża polityków o doprowadzenie Libanu do bankructwa. To właśnie polityka oparta o korupcję i biznesowe układy sprawiła, że Liban przez wiele lat trwał w impasie decyzyjnym: kolejne rządy odsuwały od siebie decyzje o prawdziwej reformie kraju. Kryzys gospodarczy rozwijał się, a otrzymanie dotacji od międzynarodowych instytucji finansowych było możliwe pod jedynym warunkiem: należało przeprowadzić w kraju gruntowne reformy. Na to rządzący dotąd politycy, którzy przez lata nie zdołali powołać stabilnego rządu, nie byli w stanie się zdobyć. Stare układy polityczno-biznesowe trwały, a mieszkańcy i mieszkanki Libanu stopniowo popadali w coraz większe ubóstwo.
Krach, wybuch, epidemia i upadek
System finansowy obowiązujący w Libanie w 2019 roku opierał się głównie na dolarowych depozytach deponowanych przez emigrantów i emigrantki z Libanu. Chociaż już wtedy deficyt budżetowy oscylował w granicach 7-10 procent PKB, a zadłużenie kraju sięgało ponad 140 procent PKB, można było mówić o względnej stabilności państwa.
Już wtedy Liban intensywnie korzystał ze wsparcia funduszy międzynarodowych, które udostępniały pieniądze pod warunkiem reformowania kraju i restrukturyzacji gospodarki. Zmiany i pobudzanie gospodarki politykom u władzy nie szły jednak najlepiej. W pewnym momencie postanowiono ratować się za pomocą starego jak świat sposobu: poprzez nakładanie nowych podatków. Gdy władze Libanu wprowadziły daninę za korzystanie z aplikacji typu WhatsApp, a dodatkowo zapowiedziały opodatkowanie tytoniu, benzyny, czy oprogramowania służącego do komunikacji, na ulicach Bejrutu doszło do ogromnych protestów. Libanki i Libańczycy nie godzili się na to, by ponosić konsekwencje za nieodpowiedzialne, a przede wszystkim błędne decyzje polityków. Podczas ulicznych zgromadzeń zginęły dwie osoby, a dziesiątki zostały ranne.
Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie
Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów.
Jesteśmy całkowicie niezależną redakcją. Wasze wsparcie stanowi fundament naszej działalności. Każda wpłata pomaga nam kontynuować naszą misję dostarczania rzetelnych informacji. Dziękujemy za każdy wkład, który pomaga nam zachować niezależność.
Kolejnym tragicznym wydarzeniem we współczesnej historii Libanu była eksplozja chemikaliów składowanych niezgodnie z zasadami bezpieczeństwa w portowym magazynie w Bejrucie. Do tragedii doszło 4 sierpnia 2020 roku. W wyniku gigantycznego wybuchu nie tylko doszło do całkowitego zniszczenia portu, kluczowego dla libańskiej gospodarki. To przede wszystkim drogą morską do Libanu sprowadzano towary z zagranicy, między innymi żywność. Wówczas domy straciły jednak tysiące mieszkańców i mieszkanek Bejrutu. Zniszczeniu uległy także szkoły i szpitale.
Niebezpieczne chemikalia były nielegalnie składowane w porcie przez sześć lat. Działo się tak głównie z winy polityków i urzędników, którzy zignorowali zagrożenie. Libanem wstrząsnęły kolejne protesty. Głos w sprawie pogłębiającego się kryzysu zabrała również społeczność międzynarodowa, przede wszystkim Francja (ze względu na swoje dawne kolonizatorskie zażyłości z Libanem). W wyniku nacisków doszło do dymisji libańskiego rządu i odejścia premiera Hassana Diaba. Jego miejsce zajął dyplomata Mustafa Adib, który zrezygnował z pełnienia funkcji po miesiącu, ze względu na niemożność stworzenia gabinetu. Następca Adiba, Saad Hariri, po raz pierwszy wybrany na to stanowisko już w 2011 roku, zrezygnował po 10 miesiącach. Wtedy na premiera powołano libańskiego miliardera, Nadżiba Mikati. Mikati po raz trzeci stanął na czele libańskiego rządu, aby poprowadzić libańskie społeczeństwo przez meandry kryzysu gospodarczego: pandemię wirusa SARS-CoV-2, paraliżujące przerwy w dostawach prądu, drastycznie drożejącą prywatną ochronę zdrowia, bezrobocie, drożyznę, niskie zarobki i wszechobecną korupcję.
Wygląda na to, że obecny premier, odrobił lekcje, choć spóźnił się z nimi dwa lata. Zobaczywszy, że polityka bezczynności nie sprawdza się, postanowił podjąć działania w celu poprawy sytuacji kraju. A może tylko zrozumiał, że Liban sięgnął dna i nie ma innej drogi? To kwestia drugorzędna. Republika Libańska ma wreszcie szansę na odbicie się i rozpoczęcie nowego rozdziału w swojej historii. Pytanie tylko, czy Libanki i Libańczycy zaufają poczynaniom polityków, przez których wielu z nich popadło w skrajne ubóstwo, a inni musieli uciekać z kraju?
Młodzi startują, bo mają dosyć
Wybory parlamentarne w Libanie przebiegają w dwóch etapach. Planowo pierwszy z nich, ten przeznaczony dla Libańczyków i Libanek żyjących za granicą, ma odbyć się w dniach 6-8 maja. Z kolei obywatele i obywatelki mieszkający w kraju będą mogli zagłosować kilka dni później, czyli 15 maja. To pierwsze wybory parlamentarne po październikowych ogólnokrajowych protestach z 2019 roku, kiedy społeczeństwo libańskie wyszło na ulice w sprzeciwie wobec drastycznie pogarszających się warunków życia i trudnej sytuacji ekonomicznej kraju.
Kandydaci i kandydatki reprezentujący młode pokolenie startują z różnych okręgów wyborczych.
Rayan Hajo ma 28 lat i startuje, bo „stary wysłużony reżim i sześć partii rządzących w kraju nie są w stanie nic zmienić”. Rayan obecnie pracuje w sektorze medyczno-kosmetycznym i robi doktorat we Francji. „Dwa i pół roku temu dołączyłem do libańskiej partii politycznej Citizens in a State [pol. Obywatele w państwie – przyp. red.]. Nasz program polityczny jest gotowy i nie ma w sobie żadnej sekciarskiej retoryki. (…) To, co wyróżnia nasz ruch, to fakt, że mamy 65 kandydatów startujących we wszystkich okręgach wyborczych” – dodaje. „Nasz projekt jest projektem narodowym, nie regionalnym. Będziemy dążyć do budowy państwa dla cywili. Chcemy pociągnąć do odpowiedzialności właścicieli banków, zapewnić każdemu kompleksowe ubezpieczenie zdrowotne i dostęp do edukacji na wysokim poziomie”.
Z kolei Racha Itani, 35-letnia architektka i muzułmańska kandydatka do parlamentu w Bejrucie, opowiada o polityce wolnej od wpływów.
„Mam przygotowany projekt, dzięki któremu uda nam się uwolnić od jakichkolwiek politycznych nacisków. Chcemy, aby podejmowane decyzje były decyzjami mieszkańców i mieszkanek Bejrutu. Powiedzmy to otwarcie: to właśnie społeczność Bejrutu od lat zmaga się z niesprawiedliwością. Wielu z nich musiało opuścić miasto”.
Gdy Itani uszczegóławia swoje postulaty, na pierwszym miejscu stawia bezpieczeństwo. „Bejrut powinien być wolny od broni. (…) Ważne jest także tworzenie miejsc pracy dla mieszkańców i mieszkanek stolicy. Powinniśmy także skupić się na pomocy socjalnej i redukcji zanieczyszczenia”.
Bezkompromisowa młodość i jeden wspólny cel
Młodzi kandydaci i młode kandydatki są gotowi negocjować z innymi o podobnych aspiracjach w celu tworzenia wspólnych list i łączenia programów. Mosbah Saket deklaruje: „moim celem jest wprowadzić zmianę do polityki poprzez swoje członkostwo w parlamencie. Jeśli mi się nie uda, będę prosił innych, aby skorzystali z mojego programu i walczyli o wprowadzenie moich propozycji”.
77 procent libańskich gospodarstw domowych w 2020 roku doświadczyło braków żywnościowych. W Libanie żyje ogromna liczba syryjskich uchodźczyń i uchodźców: ponad 860 tysięcy. Odsetek niedożywionych w tej grupie sięga nawet 99 procent. W połowie 2021 roku Bank Światowy określił kryzys ekonomiczny w Libanie jako jeden z trzech największych załamań gospodarczych na całym świecie od 2021 roku. Ponad 80 procent populacji Libanu żyje poniżej progu ubóstwa, a co trzecia osoba dorosła nie ma pracy.
Prowadzone przez obecny rząd rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, organizacją zajmującą się kwestiami stabilizacji finansowej, działającą w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych, dają nadzieję na to, że Liban będzie w stanie podnieść się z upadku. Aby jednak szybko nie doszło do kolejnego, kraj ten potrzebuje polityków i polityczek, którzy położą kres korupcji, polityczno-biznesowym układom i stagnacji.
Riad Issa, aktywista społeczny i polityczny, zwraca uwagę, że „władze polityczne zawsze dążyły do tego, by młodzi byli wykluczeni z życia publicznego. Dowodem na to jest chociażby to, że głosować w wyborach w Libanie można dopiero po ukończeniu 21. roku życia. To wyraźna dyskryminacja młodzieży, chociaż to właśnie młodzi mają w sobie najwięcej entuzjazmu i zaangażowania, to oni stanowią koło napędowe rewolucji. Warto zwrócić uwagę także na to, że młodzi mają utrudniony dostęp do stanowisk kierowniczych w partiach politycznych”.
Żywię ogromną nadzieję, że Libańczycy i Libanki tłumnie ruszą do urn, a swoje głosy oddadzą na zdeterminowanych polityków i polityczki młodego pokolenia; że zaufają ich wrażliwości, uwierzą w determinację i poprą ich postulaty.
Liban potrzebuje zdecydowanej zmiany, a tę zmianę stanowią właśnie oni: młodzi politycy i młode polityczki.
Ewa Owerczuk – menadżerka redakcji Salam Lab, wcześniej wolontariuszka w Punkcie Interwencji Kryzysowej na pograniczu polsko-białoruskim. Zarządzała zespołami w organizacjach pozarządowych i politycznych. Aktywistka na rzecz praw kobiet i ochrony środowiska. Przyszła prawniczka.
Źródła:
Obserwator Gospodarczy, Al Monitor, NY Times, Arab News, Dziennik Gazeta Prawna, Al Monitor, Polska Agencja Prasowa, Euractiv, Arab News.
Zdjęcie: Nadim Kobeissi, Wikimedia Commons. Licencja: CC BY-SA 4.0.