Przy Placu Bohaterów Getta w Krakowie można odbyć kulinarną podróż do Turcji. Za Słodką Lokmą, lokalem z tradycyjnymi tureckimi pączkami, stoi Melih Askin. Skąd pomysł na lokmę i stambulskie śniadania w Krakowie? Czy będąc obcokrajowcem łatwo jest otworzyć własny biznes?
Wchodzę do Słodkiej Lokmy przy Placu Bohaterów Getta w Krakowie. Lokal jest malutki i już przed wejściem czuć słodki zapach. „Kawa, herbata, baklawa, lokma?” – pyta mnie właściciel lokalu Melih. Na stoliku przede mną ląduje jabłkowa herbata i baklawa posypana pistacjami. Smaki, które zabierają mnie z powrotem do Stambułu, gdzie spędziłam jedne z najlepszych wakacji w życiu. To Melih Askin sprawił, że namiastkę Turcji można mieć także w centrum w Krakowa. Właściciel Słodkiej Lokmy siada przede mną i zaczyna opowieść.
„Nie ma tutaj drugiego takiego miejsca” – uśmiecha się. Okazuje się, że jego Słodka Lokma jest pierwszym miejscem w Polsce, w którym serwuje się lokmę, małe smażone pączki znane już za czasów Imperium Osmańskiego. Słodycze te tradycyjnie smażono na osmańskim dworze na przykład wtedy, gdy sułtanowi rodziło się dziecko, i rozdawano ludowi.
Melih przeprowadził się do Polski siedem lat temu za sprawą pracy – jest dyrektorem marketingu cyfrowego w dużej międzynarodowej firmie. Myślał, że będzie mieszkał w Stambule, gdzie przeniósł się po studiach w Ankarze. To tam mieszka część jego bliskich. Przez chwilę żył nawet w Helsinkach, ostatecznie trafił do Krakowa, gdzie zaproponowano mu liderskie stanowisko. Przez znaczną część swojego życia był ciągle w drodze.
Przystanek na dłużej
„Kocham podróże, pracuję w sektorze turystycznym” – tłumaczy. Gdy pytam, czy faktycznie dużo podróżuje, Melih śmieje się: „podróżowałem”. Wyjeżdżał co miesiąc. Zawodowo i w ramach realizowania podróżniczej pasji. Ale potem otworzył własny biznes. Melih tęskni za podróżami. Wyjątkowe miejsce zajęła w jego sercu Islandia i greckie wyspy. „Dziś uwielbiam też Turcję. Gdy tam mieszkałem, często wyjeżdżałem. Teraz ciągle chcę odwiedzać Turcję”. Melih stara się wracać tam przynajmniej raz w roku.
W 2022 roku, gdy jego krakowska kariera okazała się sukcesem, pomyślał, że to dobry moment, by dodatkowo założyć coś własnego. Melih dodaje, że sprawdzał statystyki wyszukiwania lokmy w polskim internecie. Za sprawą jego lokalu ludzie regularnie wyszukują informacje o tym, gdzie można zjeść tureckie mini-pączki. Szukają też informacji o jego krakowskiej kawiarni. Pierwsze próby otworzenia miejsca z lokmą zaczęły się od foodtrucku. W czerwcu lokal przy Placu Bohaterów Getta będzie obchodził swoje pierwsze urodziny. „Pomimo wielu wyzwań, biznes okazał się sukcesem” – uśmiecha się Melih.
Dodaje, że w jego lokalu przygotowywana jest nowoczesna wariacja na temat lokmy. To tradycyjne pączki z twistem w postaci dodatków. „Robimy coś wyjątkowego” – podkreśla z dumą. Melih nawiązał współpracę ze znanym cukiernikiem specjalizującym się we francuskich wypiekach, który przygotował propozycje tego, czym można wykończyć turecką lokmę w nowej odsłonie: od musów truskawkowych po wiórki kokosowe.
Słodko-gorzka droga
Wszystko brzmi, wygląda, a nawet pachnie świetnie. Sukcesy zawodowe, podróże, własny biznes, a to wszystko w towarzystwie tureckich słodyczy. Czy rozpoczęcie całkiem nowego życia w Polsce było przyjemnym doświadczeniem? „Gdy przeprowadziłem się do Polski, przez 17 dni pod rząd każdego wieczora gdzieś wychodziłem. Nie znałem absolutnie nikogo, ani jednej osoby. Po prostu wchodziłem do baru i mówiłem: »cześć, jestem Melih i właśnie przeprowadziłem się do Polski«. Dziś otaczają mnie głównie polscy znajomi” – mówi.
Śmieje się, że w przeciągu jednego miesiąca poznał połowę mieszkańców i mieszkanek Krakowa. Dobra – sprawy towarzyskie ułożyły się pomyślnie. „Ale…” – zaczyna mówić Melih, wyprzedzając moje pytanie. Wiem przecież, że doświadczenia osób z krajów takich jak Turcja bywają w Polsce różne. „Mam strategię unikania dyskryminacji i przykrych, a nawet niebezpiecznych zachowań” – Melih przyznaje z dumą. Jaki jest jego sposób? Po prostu ze wszystkiego żartuje.
Współpracownicy i współpracowniczki nauczyli go kilku wyrażeń po polsku na tę okazję: „Polska do Polaków” czy „ciapaty”. Gdy ktoś negatywnie nastawiony podchodzi do niego i pyta, skąd jest, Melih odpowiada: „jestem z ciapatlandii”. Wtedy podejście się zmienia, atmosfera rozluźnia, a czasem nawet nawiązuje ciekawa dyskusja. Melih wie jednak, że nie każdy ma w sobie na tyle odwagi, śmiałości i pewności siebie, aby radzić sobie z wiszącym w powietrzu rasizmem, a ludziom bardzo łatwo przychodzi szufladkowanie innych na podstawie uprzedzeń. Odnosi wrażenie, że dla części osób wszystko poza granicami Unii Europejskiej jest już „inną kulturą”, wręcz czymś, czego należy się bać. „Kiedy siedzę ze znajomymi na imprezie, co różni mnie od Hiszpana po mojej prawej stronie?” – zastanawia się. Fakt, że krakowskie środowisko jest międzynarodowe, ułatwia życie w tym polskim mieście, jak dodaje.
Jedno doświadczenie
Zauważam, że mój rozmówca we wszystkim stara się dostrzegać pozytywy. Czy jego doświadczenia z polską administracją są równie piękne? Domyślam się, że odnalezienie się w urzędach może być trudne dla obcokrajowców. Ba, mnie samą to wszystko przeraża, choć mieszkam w Polsce przez całe życie. „Jestem przyzwyczajony do dużej ilości papierkowej roboty. Pochodzę z Turcji – tam wszystko jest trudniejsze” – wyznaje Melih. Melihowi udało się jednak (i to z dużym sukcesem!) otworzyć własny biznes w Krakowie. Przeprowadzka do Polski była stosunkowo łatwa za sprawą wsparcia międzynarodowej firmy, w której pracuje. „Kiedy mam z czymś trudności, na przykład z ZUSem, pomaga mi moja dziewczyna” – Melih spogląda na lewo i uśmiecha się do siedzącej z nami Moniki. Wygląda na to, że Melih ma w Polsce same dobre doświadczenia. Czy planuje zostać tutaj na stałe?
„W zasadzie niedługo mógłbym ubiegać się o polskie obywatelstwo. Gdybyś zadała mi to pytanie rok temu, zapewne powiedziałbym: tak” – odpowiada Melih. Ale przez ten rok wiele się zmieniło. Jak się okazuje, choć właściciel Słodkiej Lokmy jest bardzo zadowolony ze swojego życia towarzyskiego czy pracy w dużej firmie w Polsce, doświadcza ogromnej i wielopłaszczyznowej dyskryminacji w związku z tym, że prowadzi własny biznes. „Pracuję w międzynarodowej firmie, prowadzę zespół. Wiem, jak wygląda prawidłowa komunikacja i czym jest etyka biznesu. Mam kontakt z osobami od Kolumbii po Tajlandię. Ale to w Polsce po raz pierwszy komunikacja nie zadziałała. W przypadku firmy, która wynajmuje przestrzeń pod mój lokal, nie ma czegoś takiego jak szacunek czy kompromis” – dodaje.
„Nie chcę wyrabiać sobie zdania na podstawie jednego doświadczenia. Zawsze staram się być obiektywny i wysłuchać dwóch stron. Ale w tym przypadku moje doświadczenia wpłynęły na moje postrzeganie życia w Polsce” – Melih wyciąga z kieszeni swój telefon i zaczyna pokazywać mi maile i zdjęcia.
Walka w imieniu wszystkich obcokrajowców
Osoby zajmujące się lokalem, który wynajął Melih, lekceważą go, jawnie dyskryminują i robią wszystko, by Turek smażący tureckie pączki w Krakowie miał ochotę zamknąć swój biznes. Kilka dni przed naszą rozmową osoba z firmy administrującej przestrzeń, włączyła alarm przeciwpożarowy, by goście i gościnie Słodkiej Lokmy opuścili lokal. Gdy na miejscu pojawiły się służby, funkcjonariusze stwierdzili, że nie ma żadnego zagrożenia. Zaplanowano też atak na pracowniczki Słodkiej Lokmy. Jedna z nich ze strachu odeszła z pracy.
Melih nie może też powiesić szyldu na swojej kawiarni, ponieważ administrujący lokal twierdzą, że nie wynajął przecież fasady. Nieważne, że na restauracji tuż obok wisi ogromne logo. „Kobieta z firmy wynajmującej lokal powiedziała mi, że ta druga knajpa zrobiła to bez niczyjej zgody” – kręci głową. Kłamstwa pojawiają się na każdym kroku, a Melih otrzymywał też maile, że sam stanowi „zagrożenie dla budynku”.
„Jakim ja jestem zagrożeniem? Czy można mnie tak nazywać tylko dlatego, że jestem z Turcji? Czy to od razu oznacza, że zamierzam podłożyć bombę i wysadzić budynek?”. To zaledwie kilka przykładów tego, z czym musi mierzyć się Turek prowadzący własny biznes w wynajętej przestrzeni w Polsce. Melih zauważa, że wszystkie problemy rozpoczęły się tuż po tym, jak jego polski wspólnik zrezygnował ze współprowadzenia lokalu. „Jestem w 100 proc. pewien, że mogę nazwać to jawnym aktem rasizmu. Te osoby niszczą moje życie” – wyznaje właściciel Słodkiej Lokmy. Udało mu się zebrać całą dokumentację i dowody, w jego lokalu jest monitoring i Melih zamierza szukać sprawiedliwości. „Będę walczył w imieniu wszystkich obcokrajowców w Krakowie” – podsumowuje. „Potrzeba zmiany pokolenia i energii młodych osób, by coś się zmieniło”.
Zapiekanki z Kazimierza
Melih wierzy, że w życiu liczy się tylko to, czy jest się dobrym człowiekiem i dodaje, że to w Polsce spotkał wiele ważnych dla niego osób. Tu poznał swoją dziewczynę i przyjaciół. Czy Turkowi, który przeniósł tureckie smaki do Krakowa, przypadły do gustu smaki z Polski? „Jakie polskie potrawy lubię?” – Melih znów spogląda na Monikę, śmiejąc się. Uwielbia zapiekanki, zwłaszcza te na krakowskim Kazimierzu, ale przyznaje, że od kuchni polskiej woli śródziemnomorską. Melih mieszka blisko Starego Miasta i bardzo lubi odkrywać nowe miejsca.
Wesprzyj rodziny uchodźcze w Krakowie, wpłać na zrzutkę >>>
Czy brakuje mu czegoś z Turcji? Przede wszystkim tureckiej gościnności i szczerego ciepła bijącego od ludzi. „Choć lubię swoje życie towarzyskie w Polsce, dużo trudniej nawiązuje się tu relacje. Od roku chodzę do tego samego sklepu przy moim bloku, widuję te same osoby, a nasza komunikacja nigdy nie wykroczyła poza zwroty: dzień dobry czy dziękuję bardzo. Gdy idziesz do sklepu w Turcji, praktycznie od razu nawiązuje się dialog” – tłumaczy Melih. Tę turecką gościnność można poczuć dziś także w centrum Krakowa.
Jeśli znacie kogoś, kto mógłby wesprzeć Meliha w jego sprawie, napiszcie do nas. Nie tylko nie zgadzamy się na rasizm i dyskryminację, ale też nie pozwolimy, by z kulinarnej mapy Krakowa zniknęła Słodka Lokma.
***
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.