„Zdarzało się, że ktoś przy mnie w sklepie zaczynał mocniej trzymać swoją torbę, ≪bo go okradną≫. Co mogłam powiedzieć? Czasem reagowałam tylko żartobliwie ≪wiesz, dlaczego dzisiaj nie będę cię okradać? Bo jest czwartek≫”. O religii, byciu ukraińską Romką i budowaniu nowego życia w Polsce rozmawiamy z Nadią Ohly.
Valeriia Buchak: Mówisz o sobie jako o chrześcijance, jednak dużo wspominasz o islamie.
Nadia Ohly: Mój ojciec był muzułmaninem, a matka – chrześcijanką. Jednak nikt nikogo nie zmuszał do tego, by zrzec się swojej wiary. Wszystko było dobrowolnie. My, dzieci, też nie byliśmy do niczego zmuszani. Zostałam ochrzczona w wieku 26 lat. Nie przyjęłam islamu. To była moja świadoma decyzja. Zresztą nie byliśmy konserwatywną ani bardzo religijną rodziną. Mój ojciec nie modlił się pięć razy dziennie, nie zawsze pościł w czasie Ramadanu. Mój syn przyjął islam wraz ze swoją żoną, to była ich decyzja. Wzięli muzułmański ślub dwa miesiące temu. Ich dzieci jeszcze nie przyjęły islamu, ale modlą się i poznają tę religię. Ja wierzę w Boga, nie ma dla mnie znaczenia, do której świątyni chodzimy. Dla mnie Bóg jest jeden – czy w meczecie, czy w cerkwi.
W Ukrainie muzułmanie i muzułmanki są mniejszością, a Romowie i Romki to często dyskryminowana grupa z różnych powodów. Czy te dwa czynniki – fakt, że należy się do społeczności romskiej i wyznaje islam – jakoś wpływały na wasze codzienne życie?
Jeżeli chodzi o islam, to nie. Jak już wspomniałam, ojciec nie był bardzo religijny, a religię praktykował w kręgu znajomych Romów muzułmanów, więc nie spotykał się z dyskryminacją. Tam, gdzie mieszkaliśmy, w obwodzie donieckim, w Krasnoarmiejsku, społeczność romska jest dość duża, szanujemy się nawzajem. Nie odczuwałam marginalizacji.
Oczywiście zdarzało się, że ktoś stojący przede mną w kolejce zaczynał mocniej trzymać swoją torbę albo szeptał komuś, aby uważać, „bo go okradną”. Co mogłam powiedzieć? Czasem reagowałam, ale nie z agresją, tylko żartobliwie mówiłam „wiesz, dlaczego dzisiaj nie będę cię okradać? Bo jest czwartek (lub jakikolwiek inny dzień tygodnia)”, a ludzie się peszyli. Nie spodziewali się takiej odpowiedzi. Ja po prostu obracałam sytuację w żart, jestem Romką i osobą taką samą, jak inni. Robię te same zakupy, w tym samym sklepie. Nie uważam, że coś nas różni.
Skąd biorą się te uprzedzenia?
Romowie, jak wszyscy, są różni. Mają różne zasady w życiu. Są koczownicy, są też bardziej zamożni. Nie zawsze jest tak, że Rom z Romem potrafią znaleźć wspólny język. Dla tych Romów, których znam, nomadyzm to przeszłość. Ale dla niektórych to sposób na życie.
W moim regionie życie w drodze nie jest popularną praktyką. Mamy swoje domy, przyjaźnimy się z sąsiadami. U nas każdy się zna, a Romowie i Romki są szanowani w mieście. Ale nie wszędzie jest tak dobrze. Wiem, że w innych regionach ludzie nawet nie starają się lepiej poznać nas, społeczności romskiej, i wyjść poza narzucone stereotypowe myślenie o Romach i Romkach jako o złodziejach czy oszustach.
Do Polski przyjechałam po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę w 2022 roku. Tu w Krakowie spotkałam nawet osoby z mojego miasta. Trudno było powstrzymać mi łzy. Bardzo brakuje mi mojego domu i tych ludzi.
Muszę zapytać o kultywowanie kultury romskiej w Ukrainie.
Wiesz, jest takie wyrażenie „każdy dom na swój sposób barszcz gotuje”. Miejsce zamieszkania ma wpływ na naszą kulturę. My, jako społeczność romska, gotujemy takie same potrawy jak wszyscy mieszkańcy i mieszkanki Doniecka. Są też typowo romskie zwyczaje. Niektórzy Romowie i Romki przygotowują pierogi w Stary Nowy Rok [Nowy Rok według kalendarza juliańskiego obchodzony w nocy z 13 na 14 stycznia np. w Ukrainie – dop. red.] i wrzucają do każdego z nich monetę na szczęście, choć nikt inny w regionie tego nie robi.
8 kwietnia, w Międzynarodowy Dzień Romów, wszyscy się spotykają, są koncerty, tańczymy, to dla nas ważny dzień. Nikt nam nie zabrania obchodzić naszego święta. Z kolei w Wielki Piątek Romowie i Romki skaczą przez ogień.
Także tu w Krakowie udało mi się poznać organizacje romskie, np. Harangos. Czasami je odwiedzam. Na przykład w Wielkanoc Romowie i Romki, przynajmniej ci w Krakowie, obchodzą prawosławne święta. Inni poszczą w Ramadan.
Jak to się stało, że Polska stała się twoim nowym domem?
Wszystko jest oczywiste. Donieck. Wojna. Pociąg i ewakuacja. Podróż, która trwała cztery dni. To koszmar, który ogarnął całe moje serce, trudno mi o tym mówić. W związku z naszym pochodzeniem ucieczka była ciężka. W pociągu, mimo że wszyscy byliśmy w tej samej trudnej sytuacji, jakaś osoba nie chciała, żebyśmy usiedli obok. Wszyscy spaliśmy na podłodze, czasem na stojąco. Potem dotarliśmy do Lwowa.
Tam też nie było łatwo. Problem narodził się od razu, gdy chciałam wejść do pokoju dla matek z dziećmi. Ludzie nie rozumieją, że nie można postrzegać wszystkich przez pryzmat stereotypów. Owszem, ktoś mógł mieć jakieś złe doświadczenie z Romami. Ale nie można opierać swojej oceny tylko na jednym złym przeżyciu. Zwłaszcza w czasie wojny, gdy trzeba pomóc i tyle. Najgorsze jest to, że w tamtym momencie naprawdę potrzebowaliśmy wsparcia, a nie mogliśmy na nie liczyć.
Do Krakowa nasza rodzina przyjechała pociągiem. Na dworcu zostaliśmy skierowani do ośrodka dla osób uchodźczych. Tam właśnie poznaliśmy polskich Romów, którzy chcieli nam pomóc. Dzięki nim zostaliśmy zakwaterowani w hostelu dla społeczności romskiej uciekającej z Ukrainy. Jak się później okazało, miejsce powstało z inicjatywy Salam Lab. Wtedy jeszcze nie spodziewałam się tego, jak duże zmiany w życiu mnie czekają.
Jakie to były zmiany?
Poznałam osoby z Salam Lab, w tym koordynatorki hostelu. Zaczęłam im pomagać w działaniach. Kiedy projekt romskiego hostelu dobiegał końca, Salam Lab zaoferowało nam wsparcie mieszkaniowe. Dzieci rozpoczęły szkołę i mogliśmy zacząć nowe życie w Krakowie.
Po jakimś czasie dość niespodziewanie zaoferowano mi pracę na recepcji w Punkcie Pomocy R3 Salam Lab. Miałam wspierać rodziny romskie. Byłam w szoku, ale osoby z organizacji we mnie uwierzyły. Tak rozpoczęłam pracę w R3.
Salam Lab stał się moją drugą rodziną. Kiedy przychodzę do Punktu Pomocy przy Radziwiłłowskiej 3, wydaje mi się, że wszystkie problemy znikają lub zostają za drzwiami. Dbamy o siebie nawzajem. Czasami koleżanki i koledzy „zmuszają mnie”, żebym odpoczęła, zjadła coś czy po prostu wypiła szklankę wody.
Lubię swoje nowe życie w Polsce, dzieci też. Podoba mi się to, co robię. Ale i tak, jak tylko skończy się wojna, wrócę do domu. Mąż i syn czekają na mnie.
W przyszłym tygodniu w SPA, Społecznej Przestrzeni Aktywnej Salam Lab, przez trzy dni będziemy organizować wydarzenia, aby celebrować kulturę romską i uczcić Międzynarodowy Dzień Romów.
Sama pomagam w organizacji wydarzeń. O romskiej kulturze i Romach mogę opowiadać godzinami. To dla mnie bardzo ważne, że widzę romską flagę powieszoną w Punkcie Pomocy Salam Lab. Cieszę się z tego, że przez trzy dni dni będziemy mogli edukować na temat kultury i historii tej grupy etnicznej. To niesamowita okazja, by zwalczyć wszelkie uprzedzenia i zobaczyć, jak dużo nas łączy.
Valeriia Buchak – Polko-Ukrainka, członkini redakcji Salam Lab, współprowadzi media SPA – Społecznej Przestrzeni Aktywnej.
***
Już w przyszłym tygodniu ruszamy z nową lokalizacją SPA przy ul. Sołtysa Dytmara 3. W dniach 20-22 kwietnia zapraszamy Was na trzydniowy cykl warsztatów i wydarzeń „Dni kultury romskiej”, który oficjalnie otworzy działalność Społecznej Przestrzeni Aktywnej w nowym miejscu. Nie zabraknie lekcji historii, pokazów filmów, ciekawych dyskusji, rozmów o kulturze, romskiej muzyki i przysmaków. Szczegółowy harmonogram wydarzeń oraz formularz do zapisów znajdziecie na naszej stronie salamlab.pl/spa.