„Ja jestem szczęśliwa i czuję się piękna w tych »szmatach«, jak to moja babcia mówi”. Rozmowa z Olą, muzułmanką z Łodzi
Z islamem po raz pierwszy zetknęłam się w Niemczech. Moja babcia mieszka w Hamburgu, a ja od od dziecka jeździłam do niej w odwiedziny. Hamburg jest bardzo wielokulturowym miastem i zawsze byłam zafascynowana jego różnorodnością. Tu kobieta w chuście, tam czarnoskórzy mężczyźni, w markecie pani w sari. Ale moja babcia ma bardzo negatywny stosunek do islamu. Kiedy mijałyśmy na ulicy kobiety w chustach, zawsze rzucała pod ich adresem negatywne komentarze. „One to wszystko robią tylko dla facetów!”– twierdziła. Będąc nastolatką często się z nią kłóciłam. Mówiłam: „babciu, czemu tak mówisz? Nie można generalizować. To też są ludzie. Może ma to jakiś głębszy sens?”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam nic o islamie. Byłam w gimnazjum, a informacje nie były tak dostępne, jak dzisiaj.
Matura i Tinder
Po maturze zaczęłam częściej wychodzić z domu ze znajomymi. Zazwyczaj spotykaliśmy się na ul. Piotrkowskiej w Łodzi, która słynie z barów i klubów. Zaczęłam też używać Tindera i umawiać się z chłopakami z różnych krajów. Któregoś razu poznałam muzułmanina. Zaczęliśmy się spotykać, chodziliśmy na spacery, dobrze nam się rozmawiało, odwiedzałam go też w jego domu. Wtedy to, że piłam piwo czy jeździłam do mężczyzny do mieszkania, nie było dla mnie czymś dziwnym. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu, wieczorami oglądaliśmy razem filmy. Ale zawsze, kiedy nadchodziła pora modlitwy, on wychodził do innego pokoju. To był czas, kiedy zaczął się kryzys polityki migracyjnej. Do Europy zaczęli przyjeżdżać uchodźcy i uchodźczynie, w mediach zaczęły pojawiać się nagonki na osoby wyznające islam, panowała powszechna narracja, że „wszyscy muzułmanie to terroryści”. A ja patrząc na mojego chłopaka, na to, jak podchodzi do swojej religii, zaczęłam się zastanawiać, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Więc poszłam do księgarni, kupiłam sobie Koran i Biblię. I zaczęłam czytać. Jedno i drugie.
Wcześniej byłam katoliczką, ale już w gimnazjum całkowicie odeszłam od religii. Uważałam się za ateistkę. Jednocześnie dość często zadawałam sobie pytania, jaki jest sens naszego życia, kim jesteśmy jako ludzie, dlaczego w ogóle jesteśmy. Potrafiłam spędzać godziny na tych rozmyślaniach. Nie miało to nic wspólnego z religią. Katolicyzm kompletnie mi nie odpowiadał, koncepcja Trójcy Świętej do mnie nie przemawiała.
Wprowadzenie do islamu
Po Koranie i Biblii przyszedł czas na inne lektury. Powoli zaczynałam łączyć to, co czytałam, w jedną całość. Nie mówiłam o tym swojemu chłopakowi. To była taka chwila tylko dla mnie. Szczególnie podobała mi się Księga Psalmów. Zaczęłam wstawać rano i odprawiać swój rodzaj modlitwy. Czytałam wybrany psalm z Pisma Świętego, a potem surę z Koranu. I o ile na początku doceniałam te księgi bardziej ze względu na walory literackie, to z czasem zaczęłam się w nie wgłębiać i szukać coraz więcej informacji o islamie.
Trafiłam na książkę „Wprowadzenie do islamu” Aliego al-Tantawiego. Tam wszystko było opisane w przejrzysty sposób. Omawiano w niej różne zagadnienia: wiarę w anioły, dzień ostateczny, a każdej kwestii towarzyszył odpowiedni fragment Koranu. Podobało mi się w niej też to, że tłumaczyła, dlaczego my, jako ludzie, nie potrafimy objąć naszym rozumem istoty Boga. Czytając kolejne rozdziały wiedziałam już, że tak, to jest to, chcę przejść na islam. Czułam, że to jest właśnie ta prawda, za którą chcę podążać. Ale nie zrobiłam tego od razu.
Początkowo, trochę na złość swojemu chłopakowi, myślałam, że zostanę sunnitką. On był szyitą i pamiętam, jak opowiadał mi historię o imamie Husseinie, o jego męczeństwie. Robił to w tak zaangażowany sposób, że miał łzy w oczach, kiedy mówił o jego śmierci. Zaczęłam więc szukać więcej informacji o szyizmie, jednym z odłamów islamu, napisałam do szyickiego imama, on polecił mi strony internetowe, na których znalazłam fatwy i artykuły. Z czasem przekonałam się, że to jest właśnie ta droga, która bardziej mi odpowiada.
Szahada
W końcu przyznałam się swojemu partnerowi, że czytam Koran i chcę zostać muzułmanką. Pamiętam, że zarówno on, jak i jego przyjaciel, przestrzegali mnie, żebym nie podejmowała decyzji zbyt szybko. Poradzili mi, żebym czytała, szukała informacji, zastanowiła się, jaką drogą chcę iść. Przekonywali mnie, że nawet gdyby miało mi to zająć kilka lat, to warto poświęcić ten czas i podjąć świadomą decyzję. Wzięłam to sobie do serca i jeszcze 2 lata czekałam z wypowiedzeniem szahady.
W międzyczasie poznawałam coraz więcej osób wyznających islam. Miałam koleżanki muzułmanki, które studiowały w Łodzi medycynę i stomatologię. Wielką inspiracją jest dla mnie moja przyjaciółka Mona, która pochodzi z Libanu. Teraz jest już lekarką, ale kiedy jeszcze studiowała medycynę, zawsze potrafiła postawić granicę w kontaktach z mężczyznami. Nosiła też perfekcyjnie upięty hidżab, piękne tuniki i chusty. Kiedyś zorganizowałyśmy też akcję na ul. Piotrkowskiej, podczas której rozdawałyśmy róże z cytatami proroka Mahometa i częstowałyśmy ludzi daktylami. Mona jest wspaniałą osobą, bije od niej takie dobro i ciepło. Tak samo od jej rodziny. Są dla mnie wielką inspiracją i wzorem do naśladowania.
Zdrowie psychiczne
W Łodzi jest wiele studentów i studentek z krajów arabskich, a wiele z nich to państwa z większością muzułmańską. Do niedawna istniały programy wymiany między Polską a Arabią Saudyjską. Mniejszość szyicka organizuje też różne spotkania z okazji muzułmańskich świąt. Niestety w języku arabskim, którego znam tylko podstawy. Może kiedyś przyjdzie jeszcze czas, że się go nauczę. Chciałabym kiedyś przeczytać w oryginale książki Nadżiba Mahfuza, egipskiego pisarza i laureata Nagrody Nobla.
Religia jest dla mnie bardzo ważna. Od 2015 roku choruję na depresję i szczerze mówiąc, gdyby nie islam, to wydaje mi się, że już by mnie tutaj nie było. Miałam myśli samobójcze, zdarzyły mi się też próby samobójstw. Ale odkąd znalazłam islam, nawet kiedy mam gorszy czas, to wiem, że tego nie zrobię. Nadal miewam myśli samobójcze, bo to jest jeden z objawów depresji. Ale staram się je odsuwać i czuję, że moja religia mnie chroni.
Moja babcia do tej pory ma problem z tym, żeby zaakceptować to, jak się ubieram. Mówi mi wprost, że chodzę w „szmatach”. Mimo to nadal mamy ze sobą kontakt, widujemy się, odwiedzamy. Ale swoich poglądów nie zmieniła. Czyta książki Laili Shukri i mówi, że wszystko już wie. Nadal uważa, że muzułmanie to „najgorsi faceci” i że „wszyscy mają arabskie korzenie”. Dla niej Turek to Arab. A tak przecież nie jest.
Rodzice
Myślę, że moim rodzicom pewne rzeczy mogą wydawać się dziwne czy niezrozumiałe. Ale mimo wszystko szanują mnie i mam z nimi dobry kontakt. Moja mama całkowicie zaakceptowała moją decyzję, łączą nas bliskie relacje. Łączą nas dobre relacje. Czasem przywozi mi chusty i sukienki z tureckich butików z Niemiec, gdzie mieszka. Podczas wakacyjnych wyjazdów kładłyśmy się razem na leżakach, ja czytałam Koran, a obok moja mama modliła się na różańcu. Kiedy powiedziałam jej, że w islamie uznajemy Maryję, przywiozła mi z podróży figurki Matki Boskiej. Szukam takich punktów wspólnych, które mogą nas do siebie zbliżyć.
Moi rodzice się rozwiedli i nie mieszkam z tatą, ale jemu nawet się to podobało, kiedy zaczęłam nosić chustę. Jego żona jest mocno wierzącą katoliczką, a on ma bardzo staroświeckie poglądy. Będąc u nich w domu modliłam się po kryjomu w pokoju mojej siostry. Dzieciaki są inne, bo one nie oceniają. Ja się modliłam, one bawiły się wokół mnie i traktowały to zupełnie normalnie. Mój tata do tej pory o tym nie wie.
Inaczej było z moimi znajomymi. Jeszcze zanim zostałam muzułmanką, przestałam pić alkohol. I szczerze mówiąc, przez to większość moich przyjaźni nie przetrwała. W Polsce alkohol jest częścią naszej kultury i codzienności. Kiedyś poszłam do pubu ze znajomymi, piłam sok pomarańczowy, ale przebywanie z pijanymi ludźmi nie było dla mnie przyjemne. Coraz rzadziej się spotykaliśmy, tych okazji do wspólnego wyjścia było coraz mniej. Mamy jakiś kontakt na Instagramie, ale nie widziałam ich już kilka lat, więc te przyjaźnie po prostu nie przetrwały.
Turban
Ostatnio podczas Mistrzostw Świata w piłce nożnej napisała do mnie jedna z moich byłych przyjaciółek. Akurat transmitowano mecz Polska-Arabia Saudyjska. Czuję się w jakiś sposób związana z Arabią Saudyjską, bo mój były chłopak stamtąd pochodził i miałam wielu saudyjskich znajomych. Cieszyłam się na ten mecz, bo rywalizować miały dwa bliskie mi kraje. Napisałam o tym na Instagramie, a w odpowiedzi ta dziewczyna zarzuciła mi, że chyba zapominam, że jestem Polką. Próbowałam z nią porozmawiać, ale w końcu stwierdziłam, że nie chcę z nią dyskutować, a i ona chyba nie miała na to ochoty.
Jeszcze kilka lat temu, kiedy już nosiłam chustę, odwiedzałam ją. Ale kiedy ostatnio spytałam, czy pójdziemy na spacer, nie odpowiedziała mi. Nie wiem, może to, jak chodzę teraz ubrana, w dżilbaby, abaje, to już trochę za dużo dla ludzi w Polsce?
Jeszcze zanim zostałam muzułmanką, przez dwa lata nosiłam turban. W 2017 po Nowym Roku poszłam z mamą na siłownię. Dużo wtedy ćwiczyłam, zwykle ubierałam się tak jak wszyscy – w krótkie spodenki, obcisłe bluzki. Ale nie czułam się komfortowo, kiedy mężczyźni wpatrywali się nachalnie w moje ciało. Postanowiłam coś zmienić i założyłam długie getry, bluzę i zrobiłam sobie turban na głowie. Ludzie nadal się patrzyli, bo turban był czymś nietypowym. Ale nie czułam już na sobie tego uprzedmiotawiającego wzroku. Mężczyźni przestali patrzeć na mnie „jak na mięso”, w erotyczny sposób. I poczułam się znacznie swobodniej. Od tamtej pory zaczęłam nosić turban na co dzień i bardziej zakrywać ciało.
„Siostra to na pewno dobrze zna te historie”
W międzyczasie zaczęłam studiować historię sztuki. Pamiętam, że jeden z moich wykładowców myślał, że jestem zakonnicą. Omawialiśmy biblijne motywy w sztuce, a on mówił: „no, siostra to na pewno dobrze zna te historie!”. Na wyjazdach naukowych, kiedy zwiedzaliśmy kościoły i klasztory, też mówiono do mnie „szczęść Boże!”. Podczas wakacji z mamą ludzie zaczepiali nas pytaniem: „a siostra to nasza, czy nie nasza?”. Kiedy mama odpowiadała „nie nasza, nie nasza”, dziwili się, że jak to, mama katoliczka, a córka muzułmanka? Za to na spotkaniu na temat Palestyny i Izraela chłopak, z którym rozmawiałam, był zdziwiony, że opowiadam się po palestyńskiej stronie, bo myślał, że jestem Żydówką.
Kiedyś jechałam pociągiem i do mojego przedziału weszła rodzina: dziadek i rodzice z dzieckiem. Też uznali, że jestem zakonnicą. Kiedy im powiedziałam, że jestem muzułmanką, zrobili wielkie oczy. Byłam w szoku, że oni po prostu nie mieli pojęcia, że taka religia istnieje. Spodziewałam się komentarzy typu „islam to zło”, „muzułmanie to terroryści”, ale nie tego, że ktoś w ogóle nigdy nie słyszał o islamie. Niemniej byli bardzo mili. Mieli dużo pytań, na które cierpliwie odpowiadałam, a pod koniec podróży jedliśmy już razem ogórki.
Zakrycie
Odkąd noszę hidżab spotkały mnie tylko dwie nieprzyjemne sytuacje. Kiedyś na przystanku tramwajowym mężczyzna pod wpływem alkoholu krzyknął w moją stronę „f*ck islam!”. Innym razem na moim osiedlu ktoś rzucił do mnie „ściągnij to z siebie!”. W 99% przypadków ludzie reagują pozytywnie, a po rozmowie są nawet mile zaskoczeni. Wiem, że nie wszyscy mają tyle szczęścia. Na przykład mojej koleżance Irakijce, która studiowała w Łodzi, ktoś zerwał hidżab z głowy w tramwaju.
Noszę hidżab, chimar, abaje i nikab. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Po prostu dobrze się w nich czuję i chcę to robić dla Boga. Nikt mnie do tego nie zmusza. Jeśli jakaś kobieta lubi chodzić odkryta, podoba jej się taki styl ubierania, to ja to jak najbardziej szanuję. Muzułmanki są na różnych etapach swojej wiary. Nie oceniam nikogo negatywnie, bo może nie noszą hidżabu, ale robią wiecej dobrych uczynków niż ja? Może zawsze modlą się na czas, kiedy mi zdarza się o tym zapomnieć? To są indywidualne kwestie pomiędzy daną osobą a Bogiem. Ja lubię być zasłonięta, ale jeśli inna kobieta decyduje inaczej, to jest to jej prawo i należy ten wybór szanować i akceptować.
Wspólny Ramadan
Nie robię też tego dla mojego męża. On by raczej powiedział, że powinnam chodzić w europejskich ciuchach i rozpuścić włosy. No ale taką mnie poznał, niczego przed nim nie ukrywałam, więc musi się z tym pogodzić. Ja jestem szczęśliwa i czuję się piękna w tych „szmatach”, jak to moja babcia mówi.
Poznaliśmy się w zeszłym roku. On też jest konwertytą, pochodzi z rodziny hinduistycznej, ale przeszedł na islam, kiedy był nastolatkiem. Jak na siebie trafiliśmy? Zamówiłam indyjskie jedzenie, ale nie podałam numeru mieszkania, więc dostawca zadzwonił, żeby o to dopytać. Otworzyłam drzwi, odebrałam zamówienie, ale cały czas myślałam: „kurczę, fajny był ten chłopak!”. Miałam jego numer, więc napisałam do niego. Okazało się, że jest muzułmaninem. Umówiliśmy się na kawę. A dwa miesiące później wzięliśmy ślub w meczecie i zamieszkaliśmy razem. Na Boże Narodzenie byliśmy u mojej mamy, z okazji hinduistycznych świąt dzwoni do mnie teściowa i składa mi życzenia. Teraz zbliża się Ramadan, więc też będziemy go razem świętować.
Cud
Na drugim roku studiów zdiagnozowano u mnie guza mózgu i musiałam przejść operację. Zabieg się udał, ale później wystąpiły komplikacje i dostałam krwotoku. Miałam wiele szczęścia, że nie stało się to w nocy. Tak naprawdę, gdyby mama znalazła mnie pół godziny później, mogłabym już nie żyć. Na początku było mi bardzo ciężko, przez miesiąc leżałam w szpitalu i miałam sparaliżowaną lewą stronę ciała. Na szczęście już dochodzę do siebie. Nadal mam niedowład w lewej ręce i utykam na jedną nogę, ale mimo wszystko cieszę, że jestem w takiej formie i mogę się poruszać. Mam świadomość, że niewiele brakowało i mogłoby mnie tu dzisiaj nie być.
W szpitalu wiele się zastanawiałam nad swoim życiem. To był cud, że moja mama mnie znalazła, że lekarz akurat mógł przyjechać, żeby mnie zoperować. Zawsze, kiedy doświadczamy jakichś problemów, cierpienia, to próbujemy to sobie jakoś wytłumaczyć. Myślę, że Bóg dał mi drugą szansę po to, żebym zrobiła coś istotnego. Kocham sztukę, uwielbiam z nią obcować, chodzić do muzeów, czytać o różnych artystach i artystkach. To jest wspaniałe. Może gdybym bardzo chciała, dałoby się to połączyć z pomaganiem ludziom, na którym mi zależy. Ale ja, przygotowując się do operacji, zakochałam się w neurologii i w neuronauce. Zaczęłam czytać o mózgu, o jego budowie i funkcjonowaniu. Zafascynowana wyszukiwałam kolejne artykuły naukowe i spędzałam długie godziny nad książkami na ten temat.
Drugie życie
Kiedy po operacji dotarło do mnie, że dostałam drugie życie, pomyślałam, że chcę to wykorzystać. Postanowiłam przygotować się do matury i zdawać na studia lekarskie. Wiedziałam, że będzie się to wiązało z tym, że póki co nie będę jeszcze w pełni samodzielna. Zapytałam rodziców, co o tym sądzą. A oni zgodzili się mnie wspierać. Miałam pisać maturę rok temu, ale musiałam w tym czasie pójść na badania. Teraz mówię, że w tym roku, nawet jakbym była w szpitalu, to choćby i helikopterem, ale na nią dolecę.
Bardzo chciałabym studiować na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Kocham to miasto, mieszkam tu od urodzenia i uwielbiam jego atmosferę. Wiem, że może mi być ciężko się tam dostać, bo matura z biologii i chemii jest dosyć trudna, a ja nie skończyłam klasy biologiczno-chemicznej. Dlatego ciężko pracuję, żeby się dobrze przygotować. Wierzę, że się dostanę, jeśli nie w tym roku, to w kolejnym. Będę próbować aż do skutku. Ogromną inspiracją są dla mnie moje koleżanki muzułmanki. Mona jest już lekarką, Aja dentystką. Są dla mnie wsparciem w kwestiach duchowych i religijnych. Ale ich pasja do medycyny pomaga mi też dążyć do mojego marzenia, żeby tak jak one leczyć kiedyś ludzi”.
Rozmawiała Weronika Szczurko.
Weronika Szczurko – studentka kulturoznawstwa międzynarodowego na UJ. Autorka kolaży łączących elementy graficzne i tekstowe (IG @slowailustrowane). Redaktorka Salam Lab.
***
Jako Salam Lab jesteśmy częścią wyjątkowego grantu i projektu edukacyjnego EMPATHY (Let’s Empower, Participate and Teach Each Other to Hype Empathy. Challenging discourse about Islam and Muslims in Poland), który zakłada kompleksowe i intersekcjonalne podejście do przeciwdziałania islamofobii w Polsce. Więcej na jego temat przeczytasz na naszej stronie salamlab.pl/empathy.
Projekt jest dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autora_ki lub autorów i nie muszą odzwierciedlać tych zamieszczonych w przepisach Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Unia Europejska oraz organ udzielający wsparcia nie mogą ponosić za nie odpowiedzialności.