„Nigdy nie wiemy, kim jest inny, dokładnie tak samo, jak nie zdajemy sobie sprawy z tego, kim jesteśmy my sami” – mówi autorka powieści „Gość” Ariane Koch Ewelinie Kaczmarczyk
Lubisz być gościem?
Kocham ten moment, kiedy mogę podglądnąć, jak funkcjonuje dom, który jest mi kompletnie nieznany. Co więcej, ekscytuje mnie uczestnictwo w obcych dla mnie domowych rytuałach, inny rytm życia. Przyznam, że zdecydowanie wolę być gościem niż osobą, która gości.
Czym jest dla Ciebie gościnność?
W skali makro to pierwszy krok do otwartego społeczeństwa, które musi nauczyć się widzieć w gościach równych sobie obywateli. Jeśli już osiągniemy taki stopień myślenia, wtedy termin „gość” stanie się po prostu zbędny. Zwłaszcza dzisiaj potrzeba gościnności wydaje się niezwykle paląca. Zarówno na płaszczyźnie prywatnej, jak i publicznej. Oblicze gościnności, które przedstawiłam w mojej powieści, to zdecydowanie najgorsza z jej wersji.
Co skłoniło Cię do napisania „Gościa”?
Po pierwsze, bardzo często sama byłam gościnią, dlatego też pojęcie gościnności zaczęło mnie interesować. Kiedyś też nawet myślałam o tym, by zupełnie zrezygnować z posiadania własnego kąta i zostać gościnią na stałe. Jednak z biegiem czasu ten pomysł okazał się dla mnie zbyt radykalny. Skończyło się przewrotnie: zamieszkałam w domu z sześcioma współlokatorami i od tego momentu sama częściej przyjmowałam gości. Po drugie, zaczęłam myśleć o gościnności w 2015 roku, kiedy media szeroko relacjonowały tzw. kryzys migracyjny. Zdałam sobie wtedy sprawę, że figura gościa rodzi pytania nie tylko dotyczące sfery prywatnej, ale także i te na gruncie publicznym czy natury filozoficznej.
Na proces pisania powieści wpłynęło też moje doświadczenie jako artystki wizualnej. Skojarzeniowość, dygresyjność oraz malarskość odegrały w procesie twórczym bardzo ważną rolę.
Relacja między bohaterką powieści a przybyszem jest skomplikowana. Czułość miesza się z niechęcią. To też relacja władzy.
Łączy ich więź pełna sprzeczności. Niedawno jeden z dziennikarzy powiedział, że gość jest dla bohaterki wymówką na każdym polu jej działania. Bardzo spodobała mi się taka interpretacja. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tylko ona ma władzę. Tylko ona przecież interpretuje zachowania przybysza, bo to z jej perspektywy poznajemy jego historię. Równocześnie i on dysponuje siłą sprawczą – może zdecydować, kiedy odejść.
Czy bohaterka jest w nim zakochana?
Oczywiście, ale to miłość, na którą sobie nie pozwala i żarliwie jej zaprzecza.
W „Gościu” pokazujesz, że pomoc nie zawsze jest bezinteresowna. Czy w ogóle da się pomagać, nie myśląc o tym, jakie to mi przyniesie korzyści?
Istnieje kilka teorii, które mówią, że ludzie odczuwają spełnienie właśnie przez pomaganie innym. Wydaje mi się, że społeczeństwo jest o wiele mniej świadome tego, jak wiele można zyskać przez pomaganie i ciepłe przyjęcie gości dla samych siebie. Społeczeństwo bez imigracji nie jest żywym społeczeństwem. Moja bohaterka na początku czuje złość z powodu gościa, by potem zdać sobie sprawę, że stworzenie przestrzeni dla nieznanego jest czymś korzystnym w jej życiu. Ich współbytowanie okazuje się tak trudne, bo przecież nigdy nie wiemy, kim jest inny, dokładnie tak samo, jak nie zdajemy sobie sprawy, kim jesteśmy my sami.
Nie będę ukrywać, że twoja książka nie była dla mnie łatwą i przyjemną lekturą. Trudno było polubić główną bohaterkę, czasem też była dla mnie niezrozumiała.
Bohaterka „Gościa” przede wszystkim jest bardzo samotna, depresyjna i desperacko potrzebuje zmiany w życiu. Nie jest zła. To postać, która budzi współczucie.
W swojej interpretacji powieści napisałam, że nie tylko przybysz jest gościem. Jest nim też główna bohaterka. Czym jest wyobcowanie i skąd ono się bierze?
Nie wiem. Myślę, że kiedy ludzie są niepewni siebie, niejako egzotyzują, orientalizują samych siebie, stają się dla siebie obcymi. Aby to jakoś oswoić, próbują potem przenieść samoegzotyzację na kogoś innego. Przestrzeganie własnych norm i wykluczanie innych jest też skutecznym narzędziem władzy. Wyobcowanie bohaterki mojej powieści to też przestrzeń na poszukiwanie swojego miejsca w świecie i swojego pochodzenia. Ona robi to właśnie niejako poprzez gościa.
Czy zawsze, aby odnaleźć samych siebie, potrzebujemy kogoś Innego? Czy właśnie to Inny jest dla nas lustrem?
Potrzebujemy Innego przede wszystkim po to, by istnieć. Wierzę, że to właśnie spotkanie z drugim człowiekiem oraz nawiązywanie relacji czynią z nas ludzi. To właśnie w tych momentach powstaje istnienie. Kiedy nie mamy możliwości z nikim porozmawiać, nasza egzystencja traci sens. Myślę, że mamy też zdolność do tego, by interesować się Innym nie tylko ze względu na poszukiwanie w nim swojego odbicia. Chociaż prawdą jest, że to dzięki obcemu możemy lepiej poznać nasze „ja”.
W Twojej książce widać, że podążasz śladami filozofów i intelektualistów. Levinas, Waldenfels, Derrida, ale i Kafka. Który z nich, a może jeszcze inny, miał wpływ na powstanie powieści?
Poza koncepcją Derridy o wrogości wobec gości („Gastfeindschaft”) szczególnie pochłonęły mnie teksty Hansa-Dietera Bahra „Język gościa” oraz „Obecność gościa” (ang. „The Language of the Guest” i „The Presence of the Guest”). Nie są to zbyt popularne eseje, ale propagują radykalną perspektywę gościnności. Tuż po ukazaniu się mojej książki przeczytałam też „Filozofię migracji” Donatelli Di Cesare. W pracy nad powieścią inspirowała mnie jednak nie tylko filozofia, ale i teksty prozatorskie np. opowiadanie „Piaskun” E.T.A. Hoffmanna czy „Wyprawa kąpielowa Dr. Katzenbergera” Jeana Paula.
Czy migracje są według Ciebie największym wyzwaniem, przed jakim staje Europa? Jak o migracjach mówi się w Szwajcarii?
Nie wiem, czy prezentowanie migracji jako wyzwania to trafne ujęcie. Migracje istniały przecież zawsze i wiele społeczeństw, zwłaszcza europejskich, czerpało z nich kulturowe korzyści. Mimo to wiele państw traktuje migrantów i migrantki bez szacunku, często nie są oni mile widziani, choć muszę przyznać, że dostrzegam też na tym polu jakieś zmiany na lepsze. Niestety Szwajcaria nie jest przyjaznym państwem, jeśli chodzi o politykę azylową, wita z otwartymi ramionami tylko bogatych uchodźców i uchodźczynie.
W Polsce wiele interpretacji „Gościa” wskazywało, że obrazuje on stosunek Europy do osób uchodźczych. Co sądzisz o takim ujęciu, jest Ci ono bliskie?
Myślę, że ten tekst jest na tyle gościnny dla czytelnika i czytelniczki, że może odnosić się zarówno do europejskiego sposobu myślenia wobec uchodźców i uchodźczyń, jak i budować bardziej uniwersalną perspektywę: pokazywać stosunek wrogich społeczeństw do jednostek.
*
Ariane Koch – autorka sztuk teatralnych, słuchowisk, tekstów prozatorskich, uhonorowana wieloma nagrodami. Jej dramaty były wystawiane m.in. w Bazylei, Berlinie, Kairze, Stambule i Moskwie. Jej debiutancka powieść „Gość”, wydana nakładem wydawnictwa Drzazgi, została uhonorowana Szwajcarską Nagrodą Literacką.
Ewelina Kaczmarczyk – redaktorka Salam Lab i autorka tekstów, ukończyła filologię polską antropologiczno-kulturową na UJ. Zainteresowana współczesną literaturą migracyjną.