„Jestem wolontariuszem, jest ze mnie więcej korzyści, niż gdybym trzymał w rękach broń. Szkoda, że mało kto to rozumie”
Prawo do ratowania się przed wojenną pożogą mają kobiety, ale mężczyźni już nie. Co dzieje się z Ukraińcami, którym odmówiono możliwości wyjazdu z kraju, jak wygląda ich życie na emigracji? Dlaczego tak łatwo przychodzi nam ocenianie?
„Weź broń i walcz o swój kraj”. Ale jak?
Po wybuchu wojny w Ukrainie wielu mężczyzn w wieku poborowym zostało pozbawionych podstawowych praw i możliwości, większość jest bez pracy. W związku z tym, przemieszczają się wewnątrz kraju w poszukiwaniu lepszych warunków życia, a ich sytuacja ekonomiczna staje się coraz gorsza. Jak mówi portal money pl, „Ukraina odnotuje na koniec roku rekordowo wysokie bezrobocie: na poziomie 35 procent”. To najwyższy wynik od momentu uzyskania niepodległości w 1991 roku.
Hasło „niech mężczyzna weźmie broń i walczy o swój kraj” czasem nie jest możliwe do zrealizowania. Na utrzymywanie każdego żołnierza potrzebne są pieniądze. Pieniądze, których państwo nie ma. Nawet ochotnicy często nie są już przyjmowani do służby w wojsku.
„Zostałem z niczym i nic nie mogę oferować swojemu krajowi” – mówi 26-letni Andrzej z małego miasta Sambor. „Cztery lata mieszkałem w Pradze, tam miałem pracę, a 22 lutego przyjechałem do Ukrainy, aby odwiedzić rodzinę. Nie wiedziałem, jak bardzo zmieni się moje życie”.
W ojczyźnie Andrzeja zastała wojna. 24 lutego mężczyzna przewoził ludzi na granicę. Mimo, że wiedział, że może jeszcze sam wyjechać z powrotem do Czech, nie zrobił tego. Kilka dni później udał się do jednostki wojskowej, chcąc bronić swojego kraju. Powiedziano mu, że nie ma miejsc. Tym samym Andrzej stracił pracę, nie został przyjęty do wojska i nie może wyjechać z Ukrainy, żeby żyć, jak wcześniej.
Boję się, że spytają, dlaczego nie walczę
Minęło osiem miesięcy od wybuchu wojny, a podobnych historii jest coraz więcej. Młodzi mężczyźni stali się ofiarami kryzysu ekonomicznego. Ich sytuacja to także wynik nieprzemyślanych ze strony Ukrainy decyzji w związku z funkcjonowaniem kraju podczas stanu wojennego.
Piszemy dla Ciebie, dzięki Tobie
W obliczu rosnących migracji spowodowanymi zmianami klimatycznymi, konfliktami zbrojnymi i czystkami etnicznymi, zapewnienie dostępu do rzetelnych informacji staje się kluczowym wyzwaniem. Nasze dziennikarstwo w Salam Lab jest konstruktywne, inkluzywne i wolne od uprzedzeń. Dostarczamy różnorodne perspektywy, wykraczając poza główny nurt mediów, bez wpływu korporacji czy powiązań politycznych.
Nasze działania zależą od Twojego wsparcia. Każda złotówka pomaga nam kontynuować misję dostarczania rzetelnych informacji. Twój wkład to klucz do naszej niezależności.
Natomiast ci, którym udało się wyemigrować, są często krytykowani ze strony innych obywateli lub obywatelek. Uchodźczynie i migrantki mieszkające poza granicami kraju, nazywają ich czasem zdrajcami narodu, argumentując, że mężczyźni powinni bronić swojego kraju. Takie osoby nie wiedzą, jak wielu mężczyzn nie ma możliwości obrony własnej ojczyzny ani zapewnienia finansowego wsparcia dla wojska.
„Gdy poznaję nowych ludzi, boję się tylko jednego pytania: jak przekroczyłem granicę i czemu nie walczę w Ukrainie. Jestem młodym chłopakiem, studiuję, nigdy w życiu nie trzymałem broni, nie wiem, jak się walczy. Gdybym poszedł na wojnę, to sama wiesz, jaki byłby mój los. A pytają mnie, czemu mnie tam nie ma” – mówi Aleksander z Charkowa, który przyjechał do Polski w marcu. Na pytanie „co w takich sytuacjach odpowiadasz?”, dodał krótko: „jestem wolontariuszem, jest ze mnie więcej korzyści, niż gdybym trzymał w rękach broń. Szkoda, że mało kto to rozumie”.
Liczą na zrozumienie
Mężczyźni z doświadczeniem migracji lub uchodźstwa liczą na sprawiedliwe traktowanie. Na zrozumienie ich sytuacji i uznania, że wyjazd mężczyzn podczas stanu wojennego nie jest zdradą.
Z licznymi oskarżeniami spotykają się także mężczyźni przekraczający granicę polsko-białoruską, z Syrii czy Afganistanu. Oskarża się ich: „czemu nie walczą, a uciekają?”, nie wiedząc, że w ten sposób często ratują całe rodziny. Dlatego tak ważne jest traktowanie się z empatią, zrozumienie, że życie nie jest czarno-białe, a prawo do wolności ma każdy.
Sytuacja mężczyzn pozbawionych możliwości do emigrowania powinna być impulsem do wypracowania praw, które nie będą odbierać im szansy na opuszczenie kraju podczas wojny lub gdy odczuwają niebezpieczeństwo. Zmuszanie do przetrwania w ojczyźnie w takich warunkach, zamiast zapewnienia obywatelom wyboru i szansy na uratowanie się, jest naruszeniem praw człowieka.
Valeriia Buchak – Polko-Ukrainka, koordynatorka zakwaterowania w Punkcie Pomocy „Żyj w Krakowie” prowadzonym przez Salam Lab.
***
Tekst powstał dzięki grantowi otrzymanemu w ramach projektu „I am European: Historie i fakty o migracjach na XXI wiek”, który jest realizowany przez Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i finansowany ze środków Unii Europejskiej.